This e-mail contains graphics, if you don’t see them » view it online. (
http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_acymailing&ctrl=archive&task=view&mailid=13&key=WGgwxuqt&subid=9-5S2gB6rBXMLujU )

Gazeta Warszawska

This issue will present the 5 last articles.

Szymon Marciniak wydał oświadczenie. „Zostałem wprowadzony w błąd” – Szmatławiec Absolutny. (
http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8957:szymon-marciniak-wydal-oswiadczenie-zostalem-wprowadzony-w-blad&catid=10:politics

Marciniak, wydając to niewiarygodne w swym auto-upodleniu oświadczenie, pobił jakiś haniebny rekord świata.
Ten bezwstydny dureń, najpierw poszedł do tych żydziaków na piwo, a przecież nikt poważny z nimi się nie zadaje, a potem, kiedy się okazało,
że tamte żydowskie proweniencje są mniej efektywne niż żydów od LGBT, to wszystko odszczekał, pokajał się, bezwstydnie napluł na tych, z
którymi przed chwilą pił darmowe trunki, których ideologiczne szambo nazwał promocyjnie skrajaną prawicą i poszedł bratać z się z
czarnuchami, żydami i zboczeńcami.

Przeczytajmy sami, jakie to porządki politycznej poprawności — w polskim sporcie — zaprowadza między innymi ten pajac.
To taka sama menda jak Lewandowski, Świątek etc.
Polski sport zespołowy to jedno wielkie dno, tam za polskie pieniądze grają przybłędy z całego świata, najgorszym śmieciem jest chyba
Jastrzębski Węgiel w siatkówce, gdzie na sześciu zawodników jest tylko dwóch Polaków. Michał Winiarski z Aluron CMC Warta Zawiercie rozmawia z
zawodnikami po angielsku. Gwiazda Leon, który nie potrafi grać nieco tylko bardziej skomplikowanej siatkówki. Napluł na Polaków, którzy nie
chcą murzyna w reprezentacji Polski i powiedział, że jak ktoś nie chce go oglądać, to niech nie korzysta z telewizora i nie czyta gazet.
” Po tym incydencie zostałam w Łodzi. Moja mama miała być na tym meczu. Bałam się wyjść z domu. Ludzie mnie popychali, nawet na mnie pluli. To
były naprawdę ciężkie momenty” – powiedziała najlepsza polska siatkarka Malwina Smarzek, która została wygwizdana przez własne trybuny
klubowe, bo to bydło, nad sukcesy sportowe własnego zespołu, wyżej stawia miłość do uriańskich rezunów.

Boże czemu na to pozwalasz?

Read More (
http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8957:szymon-marciniak-wydal-oswiadczenie-zostalem-wprowadzony-w-blad&catid=10:politics

SOBOTA, 3 CZERWCA 2023, GODZ. 11.00: HEJ, KTO POLAK DO GIETRZWAŁDU! (
http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8956:sobota-3-czerwca-2023-godz-11-00-hej-kto-polak-do-gietrzwaldu&catid=9:pugnae

Plany budowy tzw. centrum dystrybucyjnego Lidla w Gietrzwałdzie doprowadziły do wielkiego konfliktu. Jego oczywistym podłożem jest Sanktuarium
Matki Bożej. Gdyby go tam nie było, powyższe plany nie zainteresowałyby praktycznie nikogo w całej III/IV RP, a tym bardziej – nie
zaowocowałyby ulicznymi protestami i interwencjami prokuratury.
O CO TUTAJ CHODZI?!
Współczesny Polak ma bardzo duży problem z oceną faktów oraz ich konsekwencji i właśnie ów konflikt ukazuje to w całej okazałości.
Gietrzwałd, jako wioska, i jako miejsce pielgrzymowania milionów Rodaków, to dwa różne światy.
Pielgrzymi widzą tu miejsce modlitwy u stóp Matki Bożej objawiającej się AD 1877 na tronie w pełni insygniów władzy Królewskiej, na tronie
zniesionym przez Aniołów z Nieba. Nie ma podobnego w całym świecie!
Mieszkańcy, a nawet posługujący tam tzw. Kanonicy, widzą to zupełnie inaczej. Owszem Pielgrzymi są tutaj tolerowani, ale tylko jako wrzucający
do skarbonek sowite datki lub jako biorcy noclegów i ewentualnie posiłków. Reszta jest tylko niepotrzebnym balastem i uciążliwą otoczką.
Czy wolno mi tak mówić? Odpowiadam: pielgrzymuję tu od ponad 20 lat i wiem dokładnie o czym mówię!

Read More (
http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8956:sobota-3-czerwca-2023-godz-11-00-hej-kto-polak-do-gietrzwaldu&catid=9:pugnae

Premier Morawiecki i minister Błaszczak już w grudniu wiedzieli o „rakiecie spod Bydgoszczy”? MON dementuje ustalenia „Rzeczpospolitej” (
http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8955:morawiecki-i-minister-blaszczak&catid=10:politics )

No, a gdzie są bilingi połączeń telefonicznych?
Kto ma papiery?
Red. Gazeta Warszawska
+
„Szef MON nie był informowany o rakiecie, która pojawiła się w polskiej przestrzeni powietrznej ani o naruszeniu polskiej przestrzeni
powietrznej 16 grudnia 2022 roku”, czytamy w oświadczeniu Ministerstwa Obrony Narodowej w odpowiedzi na opublikowany w czwartek artykuł dziennika
„Rzeczpospolita”.
W opublikowanym w czwartek na łamach „Rzeczpospolitej” artykule napisano, że premier Morawiecki i minister Błaszczak zostali natychmiast
poinformowani przez dowódcę operacyjnego o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej w grudniu ub.r. przez rosyjską rakietę.
„O niezidentyfikowanym obiekcie nieznanego pochodzenia dowódca operacyjny postanowił poinformować premiera Mateusza Morawieckiego. Zadzwonił do
niego, premier jednak nie odbierał. W tym czasie powiadomił o tym, zaznaczając, że nie ma pewności, co to jest za obiekt, także służbę
dyżurną ministra obrony oraz szefa Sztabu Generalnego WP. Dowiedział się też o tym premier, który po kilkunastu minutach oddzwonił do
generała”, napisano.

Read More ( http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8955:morawiecki-i-minister-blaszczak&catid=10:politics )

Chrońmy dziedzictwo Gietrzwałdu (
http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8954:chronmy-dziedzictwo-gietrzwaldu&catid=12:video )

https://www.youtube.com/watch?v=-OnN3LqaWd0 ( https://www.youtube.com/watch?v=-OnN3LqaWd0 )

Read More ( http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8954:chronmy-dziedzictwo-gietrzwaldu&catid=12:video )

Dr. Leszek Skonka: BEZ NIENAWIŚCI (
http://gazetawarszawska.com/index.php?option=com_content&view=article&id=8953:dr-leszek-skonka-bez-nienawisci&catid=9:pugnae )

Dr. Leszek Skonka: BEZ NIENAWIŚCI
by Adm on 01/04/2012 in Nadesłane

KOMITET PAMIĘCI OFIAR STALINIZMU W POLSCE
Wydawnictwo Pamięć Narodu
BEZ NIENAWIŚCI
Tekst na podstawie wspomnień ludzi skrzywdzonych przez stalinizm
Przygotował Leszek Skonka

 Wstęp
I. Wojna i okupacja sowiecka
II. W drodze na Sybir
III. Na zesłaniu
IV. Stalinowskie represje w PRL
V. Powojenne ofiary KGB
Wrocław – wrzesień 1989 Copyright by Leszek Skonka Wroclaw Poland

WSTĘP
Scenariusz „Bez Nienawiści „ składa się z fragmentów wspomnień nadesłanych na konkurs ogłoszony w maju 1989 roku przez Komitet Pamięci
Ofiar Stalinizmu w Polsce, we Wrocławiu. Jest to zbiorowy głos ludzi skrzywdzonych, którzy przez wiele lat milczeli z konieczności, z nakazu,
obawiali się mówić ze strachu, albo nie wierzyli, że może i chce ich jeszcze ktoś wysłuchać. Niestety nie wszyscy pokrzywdzeni mogli dożyć
tej chwili. Wielu odeszło na zawsze zabierając do grobu gorycz klęski, żal, poczucie niesprawiedliwości i doznanych krzywd, nie tylko od obcych
ale także od swoich.
Scenariusz, po reżyserskim przygotowaniu zrealizowany został po raz pierwszy dla oddania hołdu ofiarom stalinizmu w czasie uroczystości 17
września 1989 roku we Wrocławiu, w 50-tą rocznicę agresji Związku Radzieckiego na Polskę. W tekście dominują wspomnienia ludzi, którzy
zetknęli się z okrucieństwem stalinizmu najwcześniej, bo już 17 września 1939 roku. Wspomnień skrzywdzonych przez stalinizm w Polsce nadesłano
znacznie więcej ale wykorzystano wystarczająco dużo by oddać wiernie tamtą ponurą przeszłość.
Treści zawarte w scenariuszu mogą i powinny spełnić zarówno funkcję poznawczą, stanowić źródło faktów, dowodów, ukazać przyczyny i
mechanizmy zła, ale także odegrać rolę patriotyczno – wychowawczą i przez przypomnienie przeszłości ostrzec przed możliwością powtórzenia
się podobnych wynaturzeń w przyszłości, jeśli społeczeństwo będzie bierne wobec tego rodzaju potencjalnych zagrożeń.
Toteż dla dobra publicznego scenariusz ten powinien być szeroko wykorzystany w kraju i za granicą. Nie powinien jednak być narzędziem
nienawiści, politycznych rozgrywek ale formą dydaktyki obywatelskiej. Fragmenty wypowiedzi są cytowane in extenso , więc niekiedy brzmią
chropowato pod względem stylistycznym i gramatycznym, ale są za to zgodne z tekstem oryginałów. Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu – Instytut
Badań Stalinizmu i Patologii Władzy posiada bogate archiwum zawierające olbrzymią ilość tego rodzaju dokumentów ale nie może ich wydać
drukiem z powodu braku najskromniejszych środków finansowych. Wciąż jednak ma nadzieję znaleźć wrażliwych patriotycznie sponsorów , którzy

pomogą wydać te cenne wspomnienia i wypełnić testament Ofiar Stalinizmu.
Będzie też, mimo trudności, próbować udostępniać te dokumenty przez Internet .
Nie podajemy nazwisk autorów cytowanych wypowiedzi, bo było ich bardzo wielu, ale dwa dla przykładu postanowiliśmy wymienić, bo byli to poeci i
swoje krzywdy, ból, cierpienie wyrazili sercem: Leokadia Ogrodnik – Sybiraczka i Świętosław Małysz – więzień polityczny.
W hołdzie ofiarom stalinizmu Leszek Skonka

Część I – Wojna i okupacja radziecka
xxxxx
Wypoczęci, opaleni, z głowami wypełnionymi jeszcze wakacyjnymi pomysłami psot i figli udaliśmy się rano, 1 września 1939 roku, do szkoły.
Niestety, okazało się, że w tym roku nauki nie rozpoczęliśmy. Dyrektor szkoły ogłosił nam, że wybuchła wojna i zajęcia szkolne są
odwołane.
Powiało grozą, chociaż my, psotne wyrostki, nie mieliśmy wówczas pojęcia o dramacie powstałej sytuacji. Słowo wojna było dla nas jedynie
pojęciem, hasłem z chłopięcych zabaw, w czasie których ginęło się szeregowcem, po to, by na drugi dzień odrodzić się kapitanem, co
najmniej, jeśli nie pułkownikiem lub generałem.
xxxxx
Równe. Piątek. 1 września. Pogoda ładna.
Ja z matką i bratem poszliśmy do kościoła.
Matka klęcząc w kościele na kolanach modli się gorąco zakrywając twarz rękoma, a my obok niej też klęczymy – modlimy się.
Wtem podchodzi ojciec, klęka obok mamy szepcąc jej coś do ucha. Mama zaczyna płakać. Spojrzałem na ojca. Smutny. Z boku wisi maska i broń.
Ubrany nie tak jak zawsze. A słowa, które powiedział mamie brzmiały – Niemcy przekroczyli granicę – wojna.
Właśnie wyjeżdżał na front. Był oficerem.
xxxxx
Urodziłem się w 1921 roku w Kryszkach, w powiecie grodzieńskim. W roku 1939 po zajęciu tych terenów przez wojska sowieckie zostaliśmy wraz z
ojcem aresztowani i osadzeni w więzieniu w Białymstoku.
W pierwszych miesiącach 1941 roku ojciec mój został wywieziony z więzienia w głąb Rosji Sowieckiej, gdzie wszelki ślad po nim zaginął i
pomimo moich długich i uciążliwych starań do dnia dzisiejszego nie znam dalszych losów mojego ojca.
xxxxx
Na trzy dni przed wybuchem wojny między Związkiem Radzieckim a hitlerowskimi Niemcami – 19 czerwca, do naszego domu wkroczyła niespodziewanie
NKWD. Mnie, jako że byłem zwinnym, szczupłym chłopcem po raz któryś z rzędu udało się uciec w pole i dalej do lasu.
Niestety, mamusię i dwie młodsze siostry Lodzie i Wandzie aresztowano. Dali im dwie godziny na spakowanie podręcznego bagażu, a następnie
wiejskimi wozami przewieźli do stacji kolejowej Niemen. Następnie bydlęcymi wagonami, tzw. ciepłuszkami, NKWD wywiozło moją rodzinę, wraz z
innymi aresztowanymi, na Sybir, w głąb Rosji.
xxxxx

Mimo, iż miałam już 31 lat, gdy wybuchła wojna, nie byłam zupełnie przygotowana na to, że przyjdzie mi brać w niej udział. Dziś wstydzę
się swojej naiwności i głupoty. Nawet nie wyobrażałam sobie, że możemy stracić niepodległość, a przecież słyszałam niemieckie i polskie
szyderstwa z naszej nieudolności politycznej… To było straszne. Ludzie płakali na widok sowieckich czołgów i po cichu opowiadali sobie, jak
robotnicy – komuniści, ubrani na czarno, z bukietami kwiatów witali władzę radziecką, a ta była zdumiona, że witają ją panowie i pytała,
gdzie są robotnicy?
Bardzo szybko nasi chłopi i robotnicy przekonali się, jak wygląda system, o którym marzyli…
NKWD zaczęła swoje panowanie. Dowcipni, a na szczęście humor Polaków nie opuszczał, przetłumaczyli skrót: NKWD – Nie wiesz Kiedy Wrócisz do
Domu, co znalazło swój wyraz w bezustannych aresztowaniach i grabieży mienia aresztowanych oraz w tym, co dzisiaj elegancko nazywa się
deportacją.
Dowiedzieliśmy się między innymi, że nie jest obywatelem Związku Radzieckiego ten, który nie siedział w kryminale…
Pretekstem do aresztowania lub zsyłki był jakikolwiek donos, ale najczęściej wystarczyło być po prostu Polakiem…
xxxx
Moja rodzina czekała na zsyłkę, gdyż mój brat Władysław był zawodowym oficerem w Tarnopolu. Zabrany do niewoli przysłał do nas kartkę z

zawiadomieniem, że jest w Starobielsku…
Oficerowie polscy, którzy oddali się w niewolę sowietom wierzyli, że konwencja Haska zapewni im godziwe warunki.

xxxxx
Około czwartej rano 10 lutego w całym województwie tarnopolskiem, w setkach domów jednocześnie, zapłakał świt, wypadły szyby z okien, drzwi
ustępowały pod uderzeniami kolb, butów, pięści. Do mieszkania wpadli żołnierze, milicjanci, cywile. Rozległy się wrzaski, przekleństwa, uderzenia. Wymierzyli w nas karabiny.Ojciec i matka z rękoma do tyłu, stali pod ścianą.Budzące się dzieci płakały. Złorzeczyli w odpowiedzi na każde pytanie.Niszczyli wszystko, co było w domu. Żądali oddania broni, noży i ostrych narzędzi.Było nas siedmioro. Najmłodszy brat liczył rok i dwa miesiące.Rozkazali ; w piętnaście minut przygotować się do drogi.Zobaczyłam wśród nich ojca mojej przyjaciółki…Uśmiechnęłam się do niego, podeszłam, dzień dobry – powiedziałam.
Wykrzywił wściekle twarz, zaklął, splunął, odepchnął, aż upadłam pod stół. Jakby się bał lub wstydził, że go poznałam.
xxxxx
Gdy 20 września 1939 roku, trzy dni po wkroczeniu Armii Czerwonej , do naszego Barszczewa przyszło do domu NKWD i aresztowało mojego ojca ,
zawalił się nie tylko nasz WIELKI DOM -POLSKA, ale i nasz mały dom rodzinny. Ojciec mój był bardzo dobrym Polakiem i bardzo dobrym człowiekiem .
Wiele wycierpiał od Sanacji , bo widział człowieka nie tylko w Polaku , ale i w chłopie ukraińskim i rzemieślniku czy w kupcu żydowskim. NKWD
zabrało go jednak . (…) Wywieziono go i wszelki ślad po nim zaginął. 13 kwietnia 1941 roku wywieziono i nas.
xxxxx
Wracamy do Równego – to nasze rodzinne miasto…nas ;- byli Sowieci i chcieli ojca z mamusią aresztować… Cały czas słyszałam tylko: “ty dobry człowiek, pójdziemy wszyscy poświadczyć za ciebie, ciebie nie aresztują”
xx
10 lutego 1940 roku zatrzęsła się ziemia podolska rozwarły się okna i drzwi a ja zapamiętałam twarz żołnierza, który podkutymi butami walił w moje serce Przecież to ojciec mojej przyjaciółki Wyciągnęłam ku niemu ręce uśmiechnęłam siębłagałam chciałam uścisnąć mu dłoszczęśliwego dzieciństwa jego córce szukać obrony i serca uderzył krzyknął Pozostały kolce obolała twarz usta ściśnięte.

xxxxx
Na szosie korzeckiej pracowali jeńcy polscy obstawieni ”aniołami stróżami”. Pracowali od rana do późnych godzin. Kobiety, wielkie patriotki
zaczęły wykradać tych jeńców. Na dno kosza kładły cywilne ubrania z adresem, do kogo ma się zgłosić, gdyby udało mu się uciec. Na ubrania
kładły kanapki, których było bardzo dużo. Mamusia zawsze z koleżanką podchodziły do tego anioła, kokietowały i prosiły, aby ta dziewczynka,
czyli ja, dała kanapki… Żołnierz sowiecki uśmiechając się mówił, że mogę iść .

xxxxx
Zimowy ranek świąteczny Słyszę głosy dzieci wystraszonych Waleniem do drzwi Butami, kolbami Drgają wszystkie zranione struny jęk i płacz opuszczonych domów Żałosne miauczenie kota Świergot wróbli Skowyt psa Nie umiem cieszyć siw obcych gniazdach i innych wodachna innych drogacCzuję jakbym coś zgubiłaakby mnie z czegoś obrabowano We śnie dzieci eżą półprzytomneumierające umarłe z przerywanym oddechem skowytem, świergotemJuż nie płaczą I ja już nie płaczę tylko zapisuję wspomnienia.
xxxxx
Przyszli nocą. Byliśmy przekonani, że przyszli aresztować naszego ojca za to ,że przed dziewiętnastu laty walczył jako żołnierz na froncie
wschodnim . Przeprowadzili rewizję. Kazali nawet wyjąć dziecko z kołyski żeby mogli ją dokładnie przeszukać. Po rewizji rozsiedli się i
siedzieli przez dwie godziny nie odzywając się do nas. Nie pozwolili nikomu wyjść z domu dla nakarmienia inwentarza i wydojenia krów. O świcie
przyjechało saniami na nasze podwórze dwóch gospodarzy z sąsiedniej wsi. Wtedy milicjanci oznajmili , że zostaniemy przesiedleni całą rodziną
do drugiej obłości . Było to równoznaczne z przepadkiem całego mienia, ale przypuszczam, że rodzice przyjęli tę wiadomość z radością ,bo
oznaczało to , że nasz ojciec nie będzie aresztowany , nie zginie w więzieniu, że przesiedlą naszą rodzinę gdzieś niedaleko , gdzie życie
będzie znośne (…)Nikt nie przypuszczał, że ogłoszono nam wyrok śmierci. Powolnej śmierci z głodu i zimna i , że właśnie dzieci będą pierwszymi ofiarami.

xxxxx
Wtedy zobaczyliśmy, że z sąsiedniej ulicy wyszedł około 30-osobowy uzbrojony oddział NKWD i kieruje się w naszą stronę. Podeszli do dziadka.
Jeden z NKWD-owców krzyknął: “ręce do góry” i “okrążyć dom”. Kilku z nich pochwyciło dziadka i brutalnie wepchnięto go do domu.
Następnie wyrwali z pościeli mojego ojca w nocnej bieliźnie. W tym czasie, gdy weszłam do domu (miałam wówczas 10 lat), zobaczyłam, że cały
dom był przeszukiwany, powyrzucano wszystko z szaf, szuflad. Zachowywali się przy tym okropnie, obrzucając mego ojca i dziadka najgorszymi
obelgami. Gdy chcieli już wyprowadzić ich z domu, ja widząc swego ojca w okropnym stanie zaczęłam strasznie krzyczeć. Padłam do nóg dowódcy i
prosiłam, żeby nie robili ojcu krzywdy. Wtedy mój tato powiedział: “Wandziu, dziecko, nie płacz. Ja jestem niewinny, w życiu nikomu krzywdy
nie zrobiłem”. W tym czasie jeden z oprawców chwycił karabin i uderzył kolbą ojca w twarz. A mnie, gdy padłam mu do nóg, z całej siły, z
rozmachem pchnął na ścianę, że straciłam przytomność. Gdy mnie ocucono, ojca i dziadka nie było już w domu.
xxxxx
… Jacyś mężczyźni kręcili się wokół naszego domu… widzę jak ci sami mężczyźni podchodzą do ojca. Ojciec podnosi ręce do góry. Cywil
oklepując go czegoś szuka. Ten z czubem na czapce, z karabinem, na końcu którego umieszczony był długi bagnet, trzyma wprost wymierzony na ojca.
Po chwili ojciec opuszcza ręce… i ruszają.
Cywil na przedzie, tatuś za nim, a żołnierz z bagnetem wymierzonym w plecy ojca.
Było to ostatnie spojrzenie na mojego ukochanego ojca, którego już nigdy nie zobaczyłam.

xxxxx
Nikt nikogo nie chronił, nie bronił, nie oszczędzał. Ta noc pozostawiła w mojej pamięci głębokie rany. Do dziś widzę rozpacz rodziców, słyszę krzyki, strzały, płacz. Pamiętam każde słowo, twarze milicjantów, żołnierzy, ofiar. Nie zabliźnię tamtego cierpienia, mimo upływu 50 lat.…Jest trzecia w nocy, ojciec, matka i nas troje rodzeństwa. Nagle wśród ciemnej nocy usłyszeliśmy straszny łomot do drzwi i okien. Tak straszny, że wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi. Wielkim łomem wywalono drzwi i trzech milicjantów wtargnęło do mieszkania, a na zewnązostało jeszcze kilku.Rzucili się do ojca i zaczęli wykręcać mu ręce i okropnie bić. Pociągnęli go za sobą, jak stał, w bieliźnie, a był już mróz. mama chciała mu dać płaszcz, to jeden z nich kopnął ją tak w nogę, że potem długo była opuchnięta i bolała.Zostaliśmy już z matką i tak się zaczęła nasza bieda. Bo na drugi dzień przyszło paru ludzi partyjnych i zabrali wszystko, co mieliśmy z żywności: mąkę, kaszę, ziarno kukurydzy, ziemniaki i co mogli.Przymieraliśmy głodem. Po trzech miesiącach ojca puścili. Był cały opuchnięty, zbity, a robactwo tak go zgryzło, że na ciele nie byłomiejsca bez strupów.Męczyli go strasznie, głowę wsadzali do kubła z kałem, pod paznokcie pchali igły, palce drzwiami przytrzaskiwali i jeść raz na trzy dni ,malutką kromeczkę suchara dawali.A cela taka, że ani ręką, ani nogą poruszyć, i na głowę w dzień i w nocy kapała woda.I tak go zamęczyli, że po trzech tygodniach po powrocie, zmarł.
xxxxx
Pozabierali wszystko. Ojciec oddał pieniądze ile miał , a po śmierci ojca , to nam zabrali dosłownie wszystko: materiał na budowę , rozebralistodołę i chlewy, zabrali ogród , a matkę zapędzili do pracy w kołchozie. My jedliśmy liście z drzew , malutkie buraczki rwaliśmy …Byliśmy opuchnięci z głodu . Bóg raczy wiedzieć, jak my przeżyliśmy.
xxxxx
Nastąpił czarny niezapomniany ranek . Wyrzucono wszystko z szaf na podłogę , rozrzucono pościel , moje łóżeczko zostało puste z pościelą na
podłodze . My z bratem … w nocnej bieliźnie , przytuleni do płaczącej matki patrzyliśmy w milczeniu na to co się działo . Na widok zrzuconych
książek z etażerki na podłogę i widząc jak enkawudysta trzyma w ręku dzieło Mickiewicza , przewraca kartki jakby coś w nich szukał – nie
wytrzymałam ; podbiegłam , chwyciłam tę książkę i przytuliłam się z powrotem do mamusi. A była to ulubiona książka tatusia. (
…)
xxxxx
Enkawudysta podchodzi do mamusi i mówi w imię Stalina przesiedlamy was w inną „obłość” … Weźcie ze sobą , to co wam będzie najbardziejpotrzebne ; bagaże tylko do ręki …Kiedy toboły były już spakowane , mamusia stanęła , błędnym wzrokiem spojrzała na mieszkanie , nadorobek życia jej i ojca, spokojnie podeszła do figury Matki Boskiej ,która stała w sypialni , uklękła , a my obok niej. Mamusia modliła sięcicho z zakrytą dłońmi twarzą . Ja również płacząc cicho odmawiałam „ Pod Twoją obronę uciekamy się Boża Rodzicielko „. Enkawudysta,i ci dwaj, stali spokojnie i nie przeszkadzali nam w modlitwie (…) enkawudysta bardzo spokojnie powiedział , jakby ta modlitwa również na niego spłynęła , by mamusia więcej wybrała rzeczy ,które mogą się jej przydać .
xxxxx
Była polska szkoła , zamknęli. Powalili kościoły, dwie synagogi, cerkiew i wszystkie kapliczki jakie były … Kto miał krowę to musiał oddaćim mleko za darmo. Kto kury , to jajka za darmo. Czy miał świnie czy nie , to musiał płacić podatek, jak to mówili za mięso. Za każde owocowedrzewo płacić podatek , tak , że ludzie wycieli prawie wszystkie owocowe drzewa.… żeby kupić mi buciki to, mama stała całą noc w kolejce w sklepie i nic nie dostała.Chodziliśmy boso, a zimą w łóżkach, żeby nie zmarznąć.
xxxxx
I tak, kto był Polak, to na Sybir pozabierali; wszystkich mężczyzn i mego szwagra. Siostra została z trójką córeczek , miała 23 lata. A
szwagier Julian Pacan nigdy już nie wrócił . I wujka i mego męża stryja i w ogóle całą rodzinę.

xxxxx
Pytająkim jestem odpowiadam Polką  chrześcijanką Wyprzeć się narodu o umier Wyprzeć się Boga to zmienić twarz i nieść ciężar winyna tamten brzeg
Na moją odpowiedź nauczycielka – Rosjanka ścisnęła kości w dłoniach jeszcze czuję ich bóleszcze widzę źrenicę oka na szarej ścianie…Władza zabijała na zimno ściskała w pięści moje nagie sercenie rozumiejące dlaczego miało się ugiąć i zaprzeczyć sobie Przecież pragnęło wrócić do tamtego Serce i dalej bić w nim

Część II – W drodze na SYBIR
Saniami dowieźli nas do najbliższej stacji Giermakowskij. Zamknięto nas w bydlęcych wagonach, z oknami zabitymi , w szerokotorowym pociągu.
W wagonie panował zaduch, mróz, płacz dzieci i żon od których oddzielono mężów. Nikomu nie przyszło do głowy , że jedzie aż na SyberięWorki, tobołki, ścisk , piecyk nic nie znaczący. Szron pokrywał nasze twarze, pościel, ściany. Niewiedzący, niewiadomi, wywożeni w głąb białej równiny, w bezkres, w lęk.Dziś to wygnanie wydaje się niewiarygodne; po prostu trudno uwierzyć . Przez dwadzieścia siedem dni bez gotowanego , bez kąpieli, bez mycia , śpiąc i oddychając na mrozie.Co stanie się z nami ? Co będzie jutro ? Rodzice nie wierzyli Rosjanom, lecz nie wiedzieli do czego są zdolni.

xxxxx
W towarowym wagonie przez pola, stepy, tajgę dalej i dalej na wschód Zapach łajna i bydlęcego moczu wypełniał nasze oddechy Dzieci świeciły płomykami
jak ognikami błędnymi Oddechy zamarzały łzy spadały bezradni Woń spalenizny Zgrzytanie kół przez trzy miesiące W wagonie bez okien szron pokrył deski jak grób tylko głód nas budził  płacz Szukaliśmy szczeliny żeby zobaczyć niebo zakryte przez zawieje Lęk i krzyk poruszały ciemnością w której klęczeli na słomie Aniołowie Stróże

xxxxx
Siostra w czasie tej podróży zmarła z głodu. Starsza siostra zmuszona była do przyjęcia propozycji jakiegoś czerwonego kocyka i w ten sposób ratowała od śmierci głodowej pozostałych członków rodziny . Była najładniejsza z nas. Chciała być aktorką i byłaby nią, gdyby nie podróż na wschód.
xxxxx
Zawieziono nas na stację Werby, gdzie zgromadzono dużą ilość wagonów towarowych. Nas wsadzono do jednego wagonu, a większość rzeczy zabrano do nnego. W wagonie spotkaliśmy trzy znajome rodziny osadników wojskowych, a później dowieziono jeszcze kilkanaście rodzin leśniczych i gajowych. Było nas razem około 100 osób … Kobiety modliły się głośno. Niektóre płakały. Sąsiedzi, którzy zajęli górne prycze wyglądali przez maleńkie okienka umieszczone pod dachem i informowali nas jakie stacje mijamy. Tak dowiedzieliśmy się, że pociąg przejechał granicę i skierował się na północ. Dorośli zaczęli domyślać się strasznej prawdy – wywożą nas na Sybir.
xxxxx
W tamtym dniu mroźniejszym i ciemniejszym, wśród zatłoczonych, leżała babcia podrzucana skrzypieniem i pędem kół. Dookoła pachniało krowim łajnem . Skazańcy przewracali się z boku na bok ; nawet patrzeć nie mogli z żalu i samotności. W rozkołysanym pociągu krzyczeli, wołali babciu obudź się , nieporadni, zamknięci, nie mogliśmy pomóc ani wyjść. Trzeciego dnia odsunięto drzwi , babcię zawinięto w stary worek i wyrzucili , jak kawałek lodu. Każdy poranek zostawiał ślady krwi. Każdy zmierzch mógł być ostatni. W tym dniu cierpienie było wspólne jak głód.
xxxxx
W pobliżu Uralu umarła z wycieńczenia szesnastoletnia siostra. Zanieśliśmy ją do kostnicy przy cmentarzu w mieście , którego nazwy nie pamiętam . Jakiś człowiek obiecał ojcu, że ją pochowa My musieliśmy szybko wracać na stację kolejową , bo kierownik pociągu zapowiedział , że nie będzie mógł długo na nas czekać.
xxxxx
Im bliżej byliśmy Uzbekistanu, tym więcej spotykaliśmy Polaków. Łączyliśmy się w duże grupy. Wszyscy byli w stanie skrajnego wyczerpania.
Niektórzy umierali pod płotem, w obcym mieście, wśród obcych ludzi. Widziałam ludzi siedzących pod ścianami budynków stacji kolejowych i nie
mających siły, aby podnieść się i wepchnąć do przepełnionego pociągu, którym inni jechali do Taszkientu – miasta chleba.

xxxxx
Jechaliśmy bez żadnego zbrojnego konwoju. Uważano, że nikt nie odważy się próbować ucieczki. Nocowaliśmy na leśnych polach, przy ogniskach lub w napotkanych wioskach. Miejscowa ludność przyjmowała nas życzliwie. Ludzie dzielili się z nami żywnością, chociaż sami mieli jejniewiele. W jakiejś wiosce bezdzietna kobieta namawiała mamę, aby oddała jej na wychowanie naszą najmłodszą siostrę. Ta kobieta twierdziła, że dziecko nie przeżyje dalszej drogi…
Razem z gromadką polskich dzieci próbowałam żebrać o jedzenie narażając się na to, że pociąg odjedzie z moją rodziną. Ludzie nie mieli czym się z nami podzielić. Cały kraj głodował, a miasta na wschodzie były przepełnione kobietami i dziećmi ewakuowanymi z terenów objętych działaniami wojennymi.
Doprowadzeni do rozpaczy głodem ludzie stawali się niebezpieczni: kradli i grabili.
xxxxx
Zdarzało się, że kolejarze zatrzymywali pociąg w głuchym stepie i oznajmiali, że dalej nie jadą i, że mamy z pociągu wynosić się. Wtedy ktoś zaczynał wśród pasażerów zbiórkę pieniędzy i rzeczy. Za kilka rubli i jakieś łachy (bo mieliśmy już tylko łachy, a nie ubranie) podróż była wznawiana.

xxxxx
Poza granicą Polski, na terenach sowieckich, traktowano nas jeszcze gorzej. Tam pędzono nas bez przerwy, dzień i noc, bez posiłków.
Przechodziliśmy przez wioski i kołchozy. Kobiety wychodziły nam na przeciw, chcąc coś podać do jedzenia, jak placki, mleko, ziemniaki czy wodę.
Co kto miał. Żołdacy nie pozwalali zbliżyć się do nas. Bijąc kolbami, odpychali tę ludność, krzycząc: wroga będziecie żywić? Mimo tego
zakazu kobiety rzucały nam z daleka to co przyniosły wołając przy tym: “Myśmy myśleli, że wy idziecie nas oswobodzić, a wy dostali się w
ruski plen”. Następnie zatrzymano nas na chwilę w jakimś kołchozie. Dano nam po garnuszku śmieci. Były to okruchy po chlebie, zmiecione z
posadzki w magazynie, gdzie był składany chleb dla wojska. Następnie wypędzono nas na podwórze, gdzie znajdował się staw, czyli zbiornik na
wodę, do którego kołchoźnicy wjeżdżali wozami z końmi, aby obmyć końskie kopyta i koła wozów. Wpędzono nas do tego stawu, nakazując pić
tę wodę. Przepraszam, ale to nie była woda, raczej śmierdząca gnojówka, gęsta ciecz, w której roiło się od różnego robactwa, a na
powierzchni roje komarów. Ponieważ dzień był upalny, nie było wyboru. Z ogromnym wstrętem trzeba było się napić, nie posiadając żadnego
kubka, naczynia. Jedni czerpali dłońmi, inni klękali w wodzie i pili wprost ze stawu, tak jak bydło. Ja chciałem się napić przez chustkę, ale
to nie wyszło, bo woda była aż gęsta, chusteczka od miesięcy nie prana, brudna i tłusta, że wody nie przepuszczała.

xxxxx
Ojciec mój Krawiec Ignacy … pracował kamieniołomie bazaltu w Świętosławiu. Był ochotnikiem Legionów Piłsudskiego , należał do PPS, brał
udział w wojnie w 1939 roku jako ochrona wojsk polskich w Senowucku Wyżnym i Niżnym. (…) W końcu września 1939 roku wkraczają wojska
radzieckie do Świętosławia. (…)Ojciec mój … zostaje aresztowany przez NKWD. Przebywa w więzieniu w Skole … a następnie w Stryju … Potem
nas wywieziono na Sybir i ślad po nim zaginął. Przyczyna aresztowania przez NKWD to: to piłsudczyk, udział w wojnie, walka z Ukraińcami .
W połowie kwietnia 1940 roku zostałem deportowany i wywieziony na Nizinę Syberyjską do miejscowości Białorajowka , powiat Borowoje, woj.
Kustanaj, kraj Kazachstan wraz z matką trzema braćmi i siostrą. Pracowałem w kołchozie III Internacionał…

xxxxx
W drugiej połowie czerwca 1941 roku zostałem także włączony do transportu kierowanego w głąb Rosji Bolszewickiej . Transport ten zastał wybuch
wojny niemiecko-sowieckiej w okolicach Mińska.(…) Celem uniknięcia śmierci zbiegłem i po kilkunastu dniach znalazłem się pod okupacją
niemiecką. Przedostałem się na ziemię nowogródzką , a następnie w okolice Grodna, gdzie przeżyłem okupację działając czynnie w AK.

Część III – Na zesłaniu
Dziadek mój Antoni Gryzan trzyletniego synka swego musiał nieść na plecach za Ural do Bajkału goniony za kibitką przez carskich kozaków i tam
umarł przykuty do taczki, ale syn wrócił do Polski. To samo spotkało moją rodzinę. Zostaliśmy aresztowani w nocy 10.02. 1940 r. przez
żołnierzy Armii Czerwonej i wywiezieni do Wołogodzkiej obłaści , do stacji nieznanej na kolei Wołogda -Workuta. (…) w nocy zaczęli
wyładowywać wszystkich do sań, a mróz był taki, że jak splunął to ślina zdążyła zamarznąć póki na śnieg upadła … wieźli ze dwa
tygodnie (…) po drodze krzyk i rozpacz dzieci, starzy, chorzy wszystko to, zamarzało: chować trupów nie było gdzie, to wyrzucali w śnieg. W
końcu nikt nie płakał tylko czekał kiedy zamarznie.( …
)
xxxxx
W połowie grudnia, po trzech miesiącach podróży dojechaliśmy do Taszkientu. Tam wydzielono nam trochę żywności i skierowano do pracy w
uzbeckim kołchozie. Zatrudniono nas przy różnych pracach, ale nie dostawaliśmy żadnego wynagrodzenia i żadnej żywności.W ostatnich dniach podróży mój braciszek osłabł tak bardzo, że rodzice musieli go nieść. Kilka dni po zamieszkaniu w kołchozie – zmarł.Desek na trumnę nie można było nigdzie dostać, więc został pochowany po uzbecku – zawinięty w płachtę. Po złożeniu do grobu zostałprzykryty gałęziami, kolczastymi krzewami i zasypany ziemią.Uzbecy nie pozwolili pochować go na swoim cmentarzu wśród muzułmanów, ale kobiety uzbeckie wzięły udział w pogrzebie i płakały tak, jakbyżegnały swojego krewnego.
Przypuszczam, że również do grobu naszego brata dobrały się szakale, bo cały uzbecki cmentarz zryty był przez te zwierzęta.

xxxxx
W styczniu 1943 roku wezwano wszystkich Polaków do NKWD do Kara-Gugi i kazano przyjąć obywatelstwo rosyjskie. Żaden Polak nie chciał tego uczynić. Wszyscy zaprotestowali.Mamusia jak zwykle, poszła tego dnia do pracy, ale nie wróciła na wieczór, ani na noc. Mamusia wciąż nie wracała. Trzeciego dnia przyszła do nas Pituchowa, jedna z kołchoźnic, u której mieszkaliśmy. Ona widząc nas głodnych, bezradnych, powiedziała do mnie: “chaditie do nas”. Nakarmiła nas i tak pocieszając mówiła: “ty będziesz bawiła mi dziecko, jak japójdę doić krowy w kołchozie, dostaniesz jeszcze trochę robiąc na drutach, a na wiosnę brat pójdzie paść owce w kołchozie, aż mama wróci z tiurmy”. Zrozumiałam, że kto nie przyjmie obywatelstwa rosyjskiego, zostanie aresztowany i osadzony w więzieniu.
xxxx
Słychać grubiańskie słowa ruskie i nieco cichsze słowa polskie… okropny widok. Dwóch mężczyzn na koniach z gwintówkami wyprowadzają z
kołchozowego siel-sowieta małą grupkę Polaków mieszkających w naszym kołchozie. Między nimi była nasza dobra znajoma pani Laskowska z córką
Jadwigą. Każdy z nich w ręku trzymał mały tobołek… Strasznie to wyglądało. Śnieg dmie, mróz silny, oni ze spuszczonymi głowami,opatuleni…
xxxxx
Nauczyciel Tęgi komunista z bruzdami na twarzy uczył nie ma Boga jest tylko wielki wódz ludzkości kto nie pracuje ten nie je żyjemy dla przyszłych czasów
xxxxx
Bardzo ciężka noc w Kazachstanie… przyśnił mi się ojciec, nie ojciec, ni to on, ni to kościotrup. Ogarnął mnie niesamowity strach.
Zrozumiałam, że ojciec albo już nie żyje, albo jest bliski śmierci i że już nigdy do nas nie wróci – był w obozie w Ostaszkowie.

xxxxx
Ostatnia kartka ze Starobielska przyszła ze skreślonym adresem, brat napisał – to może moja ostatnia kartka do was. Wyjeżdżamy w nieznane.
Pisał w niej do brata Romka, który wtenczas był jeszcze dzieckiem: pamiętaj Romku o tym, co ja nosiłem na czapceZ kartką tą związany jest sen, dziwnie proroczy (który zapewne miałam, gdy tych biedaków likwidowano). W jakiejś kapliczce w Drohobyczu, narogu ulicy Borysławskiej i Świętego Jura odbywa się nabożeństwo żałobne za mego brata, po czym ksiądz wchodzi na ambonę i zwracając się dopłaczącej matki i siostry mówi: nie płaczcie, albowiem ci , którzy ginęli wołali: nie zginęła ! Obudziłam się na mokrej poduszce od płaczu i mimo upływu lat zawsze na wspomnienie tego snu jestem gotowa do płaczu.

xxxxx
Księżyc wśród ośnieżonych drzew oświetlał wnętrze ziemianki nasycone żywicznym dymem Na piecu spały dzieci  przytulone, skulone a matka okrywałpłaczące niemowlę Niedługo pójdzie do najbliższej wioski oddalonej o piętnaście kilometrów wymienić sznur korali na chleb Wicher jak zgłodniały wilknogi zapadały w śnieg mróz zamykał oczy łzy zamarzały Zaplątana w zaspach zachwiała się bewokół szumiały srebrzyste skrzydła Prosiła Boga by zaniósł to echo ej dzieciom jak obietnicę powrotu Szeptem wymawiała nasze imiona zapatrzona w beztroskie płynące obłoki zieci płakały we śnie zamienione w zapach chleba
xxxxx
Mama podjęła desperacką decyzję – oddała mnie i moją siostrę do polskiego sierocińca, w którym już nam nie groziła śmierć z głodu. 

W sierocińcu nie dostawaliśmy jedzenia do syta. Na co dzień dostawaliśmy skąpe porcje czarnego chleba i jakąś zupę. W niedzielę
dostawaliśmy trochę białego chleba, który w czasie jedzenia kładliśmy na czarnym chlebie, zamiast wędliny.
xxxxx
Rozpoczął się trzeci etap naszej tułaczki. Sierociniec przeniesiono do Krasnowodzka nad Morzem Kaspijskim i załadowano na statek. Na statku było żywności pod dostatkiem, ale karmiono nas ostrożnie, bo byliśmy zbyt wycieńczeni. Jeszcze na statku umierały dzieci. Zaszywano je w prześcieradła i zsuwano po desce do wody. Pierwszego dnia przeraziłyśmy się z siostrą, bo obydwie przestałyśmy widzieć. Lekarz pocieszył nas, że już rano będziemy widziały normalnie, a ataki ślepoty będą się powtarzały tylko przez kilka najbliższych wieczorów.
xxxxx
Nauczycielka Stanisława Z. Zmarła na Syberii Jej włosy posiwiały od mrozu i trwogia jednak szła do pracyrazem z nami Mówiła – nauczcie się tak pisać by każdy uwierzył że rozumie wszystko Pomagajcie sobie wzajemnie Nie bijcie braw pochopnie gdy nie rozumiecie myśli Nic się nie udaje jeżeli się nie zrozumie …
Człowiek tyle jest wart … ile pokona … Zbliżyła nas połączyła i uwierzyliśmy jej słowom, oczom i uszom
xxxxx
Pośrodku duży piec, wokół prycze, jedna przy drugiej, z przybitą do desek listą wygnańców.
Nocą i dniem sprawdzano, liczono dokładnie wszystkich. Skreślano zmarłych lub przeniesionych do innych baraków. Trzeciego dnia po przybyciu
Polacy musieli iść do roboty, ścinać potężne sosny, pracować w tartaku. Kto pracował otrzymywał walonki, fufajkę, 50 deka chleba i raz
dziennie zupę – liście kapusty w czystej wodzie.
xxxxx

… wiedzieliśmy, że to co kochamy przyjdzie do nas do ziemlanki ucałuje główki dzieci uściska nasze kosteczki i szerokie ręce starcom
Razem pomaszerowaliśmy do baraku.po zimnej zmarzniętej ziemi pod twardym stalowym niebem smagani syberyjskim wiatrem .

xxxxx
11 listopada kilka Polek przemaszerowało przez obóz niosąc biało-czerwone chorągiewki i śpiewając polskie piosenki. Zostały ukarane kilkoma
dniami “izolatora”.

xxxxx
Wszyscy kto zdolny musiał pracować przy wyrębie lasów ; dostawał chleba 60 dkg , a dzieci 20 dkg i kipiatok. Dzieci też pracowały… Powolizaczynała działać śmierć głodowa. Dzieciom i dorosłym zaczynały puchnąć nogi , ręce …przed śmiercią wstawali i szli donikąd i tamumierali, nikt ich nie chował i tak trupy walały się po lesie. A kto chciał pochować i krzyż postawić , to był “prociwnik Sowieckiej właści ” i więcej do obozu nie wracał. (…)… dzieci latały w poszukiwaniu pożywienia ; jadły wszystko: robaki, myszy, łajno końskie, korę z drzew ; za dziećmi chodziła śmierć (…)moje dwie siostry umarły z głodu. (…) w 1942 r. w obozie Kamczuga wymordowali głodem wszystkich. (…) A teraz , gdy jestem stary i chory rozmyślam sobie za co nas, dzieci polskie władza sowiecka tak męczyła ? Co my komu złego zrobiłyśmy. Chyba gołąbek pokoju nie latał nad tajgą syberyjską …

xxxxx
Gdy mróz zelżał, w połowie lutego, Sowieci prosili nas o pomoc w żniwach, bo będzie dla nas i dla nich więcej chleba. Zgłosiło się nas

kilkudziesięciu. Zaprowadzono nas do kołchozu. Każdy otrzymał konia, sanie i kozaczkę-kołchoźnicę, która wiedziała, gdzie są te pola.
Zajechaliśmy na miejsce oddalone o kilkanaście kilometrów od kołchozu i tam wyciągaliśmy snopy pszenicy i zwoziliśmy je do kombajnu, gdzie je
młócono. Cały dzień trwało to zimowe żniwowanie. Kwaterowaliśmy w prywatnych domach. Tamtejsza ludność dzieliła się z nami wszystkim, co
posiadali, a mieli tego niewiele. Prawie 80 proc. zbiorów musieli oddać dla państwa, a reszta dla nich. Nas w zamian prosili o medaliki, krzyżyki,
różańce, książeczki do nabożeństwa, o napisanie na kartkach modlitw: “Wierzę w Boga, Ojcze Nasz, Zdrowaś Mario i Dziesięcioro Przykazań
Bożych”. Nauczyciel, kierownik szkoły oznajmił nam, że on pomnoży te kartki i rozda tamtejszej ludności. Tam od tych ludzi dowiedzieliśmy
się dużo ciekawych rzeczy. Rozmawiali o polityce, ale tylko wtedy, gdy nie było w domu młodzieży. Bali się własnych dzieci. Mówili o kilku
miejscowościach podobnych do Katynia. Mówiono też o topieniu jeńców w morzu Azowskim i Białym.

xxxxx
Listy – 1 Nasze listy krwawiły jak liście jesienne Pochyleni nad stołem z długich ciężkich desek edząc ciemny czerstwy chleb  postny kapuśniak rozmawialiśmy o nadziei Nasze listy czekały układane w myślach nie napisane nigdy ocenzurowane strachem Staruszek chodził od okna do okna okrążał stół i zataczał koła
jakby miał chore skrzydła Jego list był jak rana bolesna i śmiertelna Wyglądał przez okno ecz widział drzwi nieba prowadzące najdalej
xxxxx
List – 2
Jej list był miłością niewypowiedzianą Dziewczyna z długim warkoczem opowiada sen o szarym obłoku płynącym jak okręt wskroś przez Syberię do Polski
Jej list był oczekiwaniem miłości Niektóre listy milczałyjakby się bały słów w lęku przed karą w obawie przed śmiercią bezradne pokorne On młody wysoki, silny
wysmukły jak modrzew teraz w letargu głodowym nie wierzy już w powrót związany prawami, których już nie są wyrokiem bez sądu Ten list na granicy życia i śmierci jest rezygnacją Coraz mniej marzeń naszych szarych listach …List ten starej kobiety jest modlitwą wysłuchaj go Panie

xxxxx
To byli poecichociaż sami o tym nie wiedzieli hociaż nigdy nie pisali wierszy a może nie czytali poezji. Chowani w workach w jednym wspólnym grobie zmarli z głodu i mrozuz ran i tyfusu mieli odtąd oczekiwać zmartwychwstania A jednak mówili do mnie wołali bez jęków Z worka krótkiego ień prosił o kwiaty różnobarwne ecz kwiatów nie było Z worka dłuższego cień chciał zobaczyć niebo błękitne i jasne ecz tylko zimne obłokbłąkały się w zmierzchu Z worka cienkiego cień błagał o listktórego daremnie oczekiwał lecz listów nikt nie dostarczałChrystus przechodził obok odwieczną krzyżową drogązatrzymał się nad mogiłąi zmówił prostą modlitwę …
xxxxx

Do dziś mi ten strach ponurej grudniowej nocy , gdy ojca zabrali tak brutalnie – pozostał. Słyszę płacz matki i krzyk dzieci. Na widok
Rosjanina w mundurze to mi ciarki po całym ciele przechodzą bezwiednie . Tego się nie da zapomnieć i wykreślić z pamięci. Wszystkim Polakom
poniszczono zabudowania . Kto miał ładniejszy dom to mu rozwalili, a ich na Sybir. Z mężczyzn prawie nikt nie został , nawet starców zabierali,
naukowców, lekarzy , nauczycieli i w ogóle ludzi wykształconych niszczyli … Jak pożoga tak ta komuna niszczyła wszystko . I bał się człowiek
jeden drugiego, bo wystarczyło żeby ktoś na złość coś na niego powiedział , to już go aresztowali i nigdy nie wrócił. Nikt nie pytał czy
to prawda czy nie – znikał jak mucha. Hitler był bandytą to się o nim pisze a o Stalinie prawie nic, albo bardzo mało, a on trzykroć
przeszedł Hitlera. Żaden naród na świecie nie przeszedł tyle biedy , co tam ludzie przeszli ale świat się tym nie ciekawił.
xxxxx
Jestem taka szczęśliwa, że chociaż u schyłku życia swego, ktoś zainteresował się naszym losem, losem Sybiraków, nieszczęsnych wygnańców
naszej Ojczyzny.Wreszcie możemy głośno o tym mówić, chociaż się nie da wszystkiego wykrzyczeć, wypowiedzieć. To nie jest do opisania, kto tego nie przeżył
osobiście.Gdy swemu mężowi chcę opowiedzieć chociaż cząstkę swoich przeżyć, to zaraz wychodzi z domu, z oczyma pełnymi łez (…)
Może kiedyś ktoś napisze kilka tomów ksiąg, a być może będą filmy o nas?Jak bym chciała tego doczekać. Bo jak dotąd, to tylko nas nazywają kacapami, boprzyjechaliśmy ze Wschodu. Jak to boli. Moja mama dwa latasiedziała w więzieniu za to, że nie chciała wziąć poddaństwa rosyjskiego… Wszyscy Polacy z naszego otoczenia poszli także do więzienia.Niektórzy zostawili czteroletnie i nieco starsze dzieci i też poszli, a po powrocie z więzienia nie zastali swoich dziatek. Ojciec mójprawdopodobnie zginął w Katyniu…A za to wszystko w oczach wielu jesteśmy tylko kacapami.Przepraszam, iż tak brzydko i z błędami piszę, ale los tak chciał. A miałam się kształcić na Sorbonie.


Część IV – Represje stalinowskie w PRL

Wywieziono mnie więc do Cytadeli i umieszczono w tzw. “celi śmierci” . Przebywałem tam ponad rok ,bez książki, bez gazety, bez wiadomości od
rodziny , bez powietrza, w głodzie , w zimnie i wilgoci, wśród półobłąkanych ludzi. Przy tym nie otrzymałem w ogóle ani nakazu aresztowania ,
ani też nie podano mi zawiadomienia o zarzutach przeciwko mnie , mimo, Iż domagałem się tego pisząc do Zarządu Informacji na ten temat.
Powiedziano mi, że ponieważ się upieram o prawne załatwienie sprawy więc papierki z pieczątkami dostanę ale i tak mnie wykończą , bo ich nie
obchodzi, że jestem niewinny – “Jak u nas jest człowiek , to znajdzie się paragraf”.
xxxxx
Oficer śledczy tłumaczył mi , że wbrew swemu przekonaniu musi sporządzić akt oskarżenia . Mówił niby dobrotliwie, że i tak nie ma u mnie
żadnych szans na łaskę bo przy czterech zarzutach i czterech karach śmierci jest to niemożliwe. (…) Odbył się proces bez obrony , bez
świadków , bez dowodów winy. Skazano mnie na piętnaście lat więzienia za rzekome szpiegostwo. Po sześciu latach więzienia zrehabilitowano
mnie.
xxxxx
I choć to jest już przeszłością i wszędzie walczą ze Stalinem i stalinizmem , ale kto nam wróci naszych najbliższych, którzy już nigdy nie
wrócą i straconych lat i naszych cierpień ? (…)
Piszę o tym z bólem serca bo trudne moje dzieciństwo zostawiło stały ślad do dziś na sercu i duszy i na zdrowiu. Nie mieliśmy się w co ubrać
marzneliśmy z zimna; już od lat choruję na ciężkie
schorzenie reumatyczne i zwyrodnieniowe kości. Mój ojciec Jakub Korczak i matka Franciszka byli uczciwymi ludźmi , więc za co ich tak srodze
dotknął , a ten Lucyfer Stalin zniszczył ich młode życie i ich dzieci … Niemcy swym ofiarom płacą , a kto nam zapłaci za naszą krzywdę i
jaką cenę, tego nie wiem ?
Ludzie nas czasami pytają czy wiemy dlaczego to zrobiono ? Zapytani o to historycy zapewne tłumaczyliby pokrętnie , że wszystkiemu winien był
pewien ponury morderca , który uważał się za dobroczyńcę narodów radzieckich. Czy to była cała prawda ? Ja nie wiem .%0D
xxxxx
Wezwany do Kuratorium w Gdańsku zostałem na ulicy znienacka pochwycony przez funkcjonariuszy UB i przewieziony do Warszawy . 21 października 1950
roku , w sobotę ,o godz. dwunastej w nocy zamknęły się za mną drzwi celi na UB przy ulicy Sierakowskiego. ( …)

http://gazetawarszawska.eu/2012/04/01/dr-leszek-skonka-bez-nienawisci/

If you’re not interested any more » unsubscribe (
http://gazetawarszawska.com/index.php?subid=9&option=com_acymailing&ctrl=user&task=out&mailid=13&key=5S2gB6rBXMLujU )