Dostałam na pocztę:
Dawno tu nie zaglądałem, bo uważam blog za religijno sekciarski, ale taka ilość bredni zmusiła mnie do wypowiedzi.
Otóż jestem pracownikiem dużego szpitala wojewódzkiego. I to co widzę powoduje siwiznę na głowie. Pierwsza rzecz to walka o pieniądze! Dla nigdy niedofinansowanej służby zdrowia(?!) otworzył się kurek z ogromną kasą. O którą walczą dosłownie wszyscy, nawet kuchnia i dział techniczny, ślą podania i petycje począwszy od dyrekcji a skończywszy na „Owsiaku”. Walka jest o każdego pacjenta covidowego, a jak zdobędziemy kilku to można wydzielić salę covidową, jeśli będzie więcej można wydzielić oddział covidowy itd. Teraz profity, pielęgniarka za kontakt z pacjentem covidowym ma wypłacane 100% dodatku i jeśli teoretycznie brała 3000 na rękę to teraz weźmie 6000, jeśli ordynator zależnie od tytułów brał 12-20 tyś. to teraz weźmie dwa razy tyle. Druga sprawa to religia w szerokim znaczeniu, jeśli ktoś się temu przeciwstawia to linczują go koledzy współpracownicy wyzywając od morderców i foliarzy. Zawód lekarza znikną po 2 wojnie światowej pozostała jedynie nazwa w ludzkiej świadomości, teraz mamy urzędników państwowych wykonujących nakazane procedury, zabroniona jest własna inwencja jeśli ktoś tak nie działa to ląduje przy Izbie Lekarskiej i jest sądzony jak zbrodniarz. Jak wygląda ciąg tych procedur WHO- minister-wojewósztwa-itd. Sama choroba by przyjąć pacjenta do szpitala należy wykonać test covidowy i jeśli jest to jeden z tańszych tzw.”hipermaretowy” to może wyjść negatywny, natomiast PCR (drogi) zalecany przez WHO w większości wychodzi pozytywny ponieważ reaguje na wszelkie infekcje wyłapując resztki DNA po rozpadzie komórkowym. A teraz spójrzcie na psychologię pacjenta covidowego. Kładą go na leżance obwiązując szczelnie tkaninami i foliami, obskakuje go od 3 do 4 kosmitów szczelnie ubranych w skafandry, wiozą go do izolatki podłączają pod pikający monitor i zostawiają samego, kontakt zostaje ograniczony do dostarczenia posiłku przez następnego kosmonautę. I teraz taki telewizyjny człowiek jest wstanie umrzeć z samego wrażenia! Dalej ponieważ jest to choroba nie uleczalna zabronione jest podawanie leków, w domu jak nasze babcie leczyły grypę i przeziębienia to chory wstawał po 2 tygodniach zgodnie z tym powiedzeniem (ile trwa grypa leczona a ile nie leczona). Rozprzestrzenianie się epidemii, wirusy do rozprzestrzeniania potrzebują nośnika, nie są żywe i istnieją tylko w środowisku komórkowym, więc odpada teoria z przenoszeniem się przez powietrze. Jeszcze wrócę do grypy, jakie są jej objawy? Temp. około 39° bóle stawów i kości, uczucie zimna i drgawki, majaki kłopoty z oddechem tu też są mięśnie ( to wszystko z wysokiej temperatury ciała), po 3 dniowym szczycie następuje jej spadek, i jeśli grypa była zaniedbana , często dochodzi do przeziębień i innych infekcji, po tym okresie dochodzi katar i inne wydzieliny. Co robią medycy? Podłączają taką osobę pod respirator i pozbawiają ćwiczeń fizycznych mięśnie klatki piersiowej. Po 2 tygodniach takie mięśnie wymagają rehabilitacji. Faktem jest że zdjęcia RTG wskazują zniszczone i zajęte płuca czymś, lecz pytanie jest czym, bo sekcji nikt nie robi. A wiele wskazuje że wymazy są również pobierane zaraz po śmierci. Tyle co do samego „lecznictwa”. Samemu gdy dopadnie mnie grypa siedzę w domu wygrzewam sie i szprycuję witaminami, a ciało mam słabe, i gdy skusiłem się(naście lat temu) z własnej głupoty na zaszczepienie przeciw grypie wiem jak ona wygląda.