35. GRYPY SĄ DWIE
Na wstępie należałoby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mimo tak wspaniale rozbudowanej służby zdrowia i tylu znakomitych środków chemicznych do zwalczania grypy, choroba ta jest do znudzenia nieodzownym składnikiem zimy.
Otóż sedno w tym, że wielu ludzi niewłaściwie się odżywia. Oczywiście, niech nas nie wprowadza w błąd to, że nie ma wśród nas głodujących. Człowiek, który trzy razy dziennie najada się „do oporu”, może być – mimo to – ofiarą tzw. głodu witaminowego. A dopiero na tym tle przychodzą gromadnie te choroby, które określamy wspólną nazwą „wyżywieniowe” oraz inne, które jak np. grypa nie należą specjalnie do tej kategorii, ale są dla ludzi witaminowo zagłodzonych znacznie groźniejsze.
Należy sobie zdawać sprawę, że grypy są zawsze dwie i to bardzo różne. Pierwsza to ta, którą myśmy w porę za gardło chwycili, a druga – to ta, którą zlekceważyliśmy sobie tak, że położyła nas, przerodziła się w zapalenie płuc, zapalenie oskrzeli, a w konsekwencji,nawet gdy przeszła, pozostawiła po sobie wyraźne ślady. Między tymi dwoma modelami grypy można by zmieścić i kilka pośrednich.
Pierwszym więc i najważniejszym zabezpieczeniem zimowym jest nie tylko właściwie odzienie, dostosowane do klimatu i pogody, ale przede wszystkim wyżywienie. To, że musi ono być bardzo kaloryczne (potocznie mówiąc „sytniejsze”) niż w lecie, każdy rozumie, ale często nie pamięta, że oprócz kalorii są jeszcze witaminy, z których witamina C ma zimą największe znaczenie. Należy więc do wyżywienia wprowadzić bezwarunkowo codzienną porcję surówki z kapusty, selera, buraka czerwonego, marchwi, pieczarki i owoców, jakie się uda nabyć. Surówka nie musi się składać ze wszystkich tych artykułów, ważne jest, aby nie krasić jej żadnym tłuszczem. Możemy do niej natomiast dodawać miód, chrzan, cebulę itp., a zawsze pieprz lub paprykę według smaku. Dawka dzienna nie musi być większa niż zawartość szklanego spodka. Ale to musi być dawka codzienna, gdyż w witaminy w ogóle, a w witaminę C w szczególności, na zapas zaopatrzyć organizmu nie można.
Drugą ważną rzeczą jest sweter. Przy najlżejszym objawie przeziębienia czy przemarznięcia kładziemy na gołe ciało (!) możliwie ostry sweter i nie zdejmujemy go aż najmniejsze resztki choroby nas opuszczą. Taki sweter pozwala nam się pocić bez żadnego ryzyka, że sobie pogorszymy stan chorobowy, bo pocenie się – objaw raczej pożądany – zmienia zwykłą koszulę w zimny okład, do czego sweter nie dopuszcza.
Do ziół rozgrzewających, o dobrym działaniu przeciwgrypowym należy zaliczyć, poczynając od najsłabszej działających: kwiat rumianku, liść mięty, pączki topoli, korę wierzby, kwiat więzówki, liść brzozy, kwiat lipy i kwiat bzu czarnego,a wreszcie gotową mieszankę ziołową Pyrosan. Bierze się dwie łyżki ziół na szklankę wrzątku, słodzi miodem, a jeszcze lepiej – sokiem malinowym i pija się 3-4 razy dziennie szklankę naparu, nie wychodząc na dwór po wypiciu ziół.
Przeziębienie czasem atakuje wyraźniej gardło, stosujemy wówczas gotowaną cebulę z miodem, żółtko z cukrem małymi dawkami, np. Po łyżeczce co kwadrans. Niekiedy grypa dokucza kaszlem, przy którym trudno o odkrztuszanie. Wtedy bierzemy plasterek surowej cebuli do ust, ssiemy i staramy się oddychać głęboko, aby tym zapachem z cebuli „zaperfumować” przewody oddechowe, które w ten sposób dezynfekujemy.
WITOLD POPRZĘCKI – Poradnik zielarza (1984 roku)