Tragedia z Pszczyny. Pomóżmy kobietom w ciąży

KKRP
Konfederacja Kobiet RP

Szanowny Panie,

już ponad dwa miesiące minęły od śmierci 30-letniej pacjentki szpitala w Pszczynie. Jej śmierć stała się dla radykalnych środowisk feministycznych pretekstem do wznowienia proaborcyjnych protestów, w trakcie których za tragedię kobiety kłamliwie obwiniano obowiązujące w Polsce prawo chroniące życie. Prawdopodobną przyczyną dramatu było zaniechanie lekarzy, którzy zamiast ratować życie matki, czekali na naturalną śmierć dziecka. Obawiali się bowiem, że ratując życie matki, mogą zostać oskarżeni o dokonanie nielegalnej aborcji.

Wbrew hasłom wykrzykiwanym na proaborcyjnych demonstracjach ubiegłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie miał jednak żadnego wpływu na obowiązujące w tym zakresie prawo. Decyzja TK polegała jedynie na zrównaniu prawa do życia nienarodzonych dzieci podejrzewanych o chorobę lub niepełnosprawność z ich pełnosprawnymi rówieśnikami. Nie zmieniała natomiast nic w obowiązującej od lat zasadzie, że w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia kobiety ciężarnej, lekarze mają prawo, a wręcz obowiązek, ratować życie matki.

Jeśli więc ktokolwiek, oprócz służb medycznych, jest winny tej tragedii, to są to właśnie środowiska feministyczne, które od roku rozpowszechniały kłamstwo, że po wyroku TK lekarze nie będą mieli prawa ratować życia kobiet w ciąży. Być może także i lekarze z Pszczyny uwierzyli w te kłamstwa…

Dlatego musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, by odkłamać te mity, uzbrajając w wiedzę lekarzy oraz same kobiety ciężarne, tak by podobna tragedia już nigdy się nie powtórzyła.

Protesty oparte na kłamstwie

To co obserwowaliśmy w ostatnich tygodniach w Polsce, to scenariusz doskonale znany z państw takich jak Chile czy Irlandia, gdzie lobby aborcyjne także wykorzystywało tragiczne w skutkach błędy lekarskie do wmówienia kobietom, że prawo chroniące życie zagraża ich bezpieczeństwu. Szerzenie podobnych kłamstw doprowadziło tam do liberalizacji prawa aborcyjnego. Dlatego nie ma się co dziwić, że w Polsce stosuje się dziś dokładnie tę samą taktykę, która także i u nas jest jak widać skuteczna…

Feministki głośno wyrażają swój sprzeciw wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. Aby grać na emocjach, wykorzystują do tego tragiczną śmierć 30-letniej Izabeli, mimo tego, że nawet pełnomocniczka rodziny, która jako pierwsza poinformowała w mediach społecznościowych o całej sprawie, złożyła do prokuratury zawiadomienie w związku z podejrzeniem błędu medycznego lekarzy, a w wywiadzie medialnym stwierdziła wprost, że tragedii nie można łączyć bezpośrednio z wyrokiem TK.

Gdy udało się już rozniecić wielkie społeczne emocje i po raz kolejny wyprowadzić ludzi na ulicę, nie liczyły się już jednak fakty, rzeczywiste zapisy prawne, ani nawet prośba brata kobiety, który apelował, by nie wykorzystywać śmierci jego siostry do celów politycznych. Proaborcyjnym feministkom chodziło już tylko o to, by podtrzymywać protesty i zrobić kolejny poważny krok w rozpisanym na lata planie stopniowego zmniejszenia wrażliwości polskiego społeczeństwa na życie nienarodzonych dzieci.

Dlatego też my – kobiety wrażliwe na ludzkie życie i świadome tego, że dziecko w naszym łonie to nie „zlepek komórek” tylko człowiek, który ma takie samo prawy do życia jak każdy z nas – musimy głośno mówić, jaka jest prawda. Jeśli pozostaniemy bierne, to już za kilka lat, także i w Polsce, każdego dnia będą zabijane setki niewinnych i bezbronnych dzieci.

Jaka jest prawda?

30-letnia Izabela zgłosiła się do szpitala w Pszczynie po tym, jak odeszły jej wody płodowe. Była jednak dopiero w 22. tygodniu ciąży, a więc w końcówce 5. miesiąca. Od samego początku kobieta wymagała więc wzmożonej opieki lekarskiej. Tym bardziej, że dziecko miało podejrzenia licznych wad.

Z relacji medialnych oraz ogłoszonego wyniku kontroli NFZ przeprowadzonej w szpitalu wynika, że od przyjęcia kobiety na oddział, aż do jej tragicznej śmierci, w szpitalu dopuszczono się szeregu skandalicznych zaniedbań. Medycy twierdzili na przykład, że muszą biernie czekać na śmierć dziecka, powołując się przy tym na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r. Wiemy to z wiadomości, które kobieta wysyłała do swojej matki. Jednocześnie lekarze nie monitorowali stanu jej zdrowia, co potwierdzają zarówno wspomniane wiadomości, jak i relacja pacjentki, która leżała na jednej sali z 30-letnią Izabelą. Personel szpitala nie mierzył jej nawet temperatury. Tylko dlatego, że kobieta wzięła ze sobą swój własny termometr, dowiedziała się, że ma prawie 40°C gorączki. Alarmowała wówczas lekarzy, że obawia się o swoje zdrowie, ale pomoc została jej udzielona dopiero, gdy poprosiła o to druga pacjentka z tej samej sali. Kobieta nie była już bowiem w stanie sama wezwać lekarza. Jak się okazało na skuteczną interwencję było już za późno. W szpitalu zmarło tego dnia zarówno dziecko, jak i jego matka…

Sytuacja ta pokazuje, co może spowodować brak aktualnej wiedzy z zakresu prawa u lekarzy. Wspomniany wcześniej wyrok Trybunały Konstytucyjnego nic nie zmienił w kwestii ratowania życia kobiety w ciąży. Lekarze mogą podjąć wszelkie działania nawet skutkujące śmiercią dziecka nie tylko w sytuacji zagrożenia życia, ale nawet zdrowia matki. Nie dziwi więc, że w tej sytuacji szpital zawiesił lekarzy, którzy pełnili tego dnia dyżur. Sprawa została już także zgłoszona do prokuratury.

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy mec. Magdalenę Majkowską z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

– Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, przerwanie ciąży może być dokonane przez lekarza w przypadku, gdy ciąża stanowi zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej. Zgodność wskazanej regulacji nie była też przedmiotem oceny Trybunału Konstytucyjnego. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczył wyłącznie niezgodności z Konstytucją RP dopuszczalności przerwania ciąży, a tym samym uśmiercenia dziecka poczętego, w sytuacji, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu dziecka – podkreśla mec. Majkowska.

– Wszelkie próby łączenia przywołanego wyżej orzeczenia ze śmiercią kobiety ze szpitala w Pszczynie prowadzą do dezinformacji opinii publicznej, zasługując na szczególne potępienie z uwagi na wykorzystywanie tej ogromnej ludzkiej tragedii dla podważenia obowiązującego w Polsce standardu ochrony życia ludzkiego w każdym stadium jego rozwoju. Co więcej podkreślenia wymaga, że odmowa podjęcia prawnie dopuszczalnych czynności ratujących życie w wielu przypadkach może być kwalifikowana jako błąd medyczny prowadzący do odpowiedzialności lekarza oraz placówki medycznej – dodaje prawniczka.

Lekarze nie są nieomylni

Dramat ze szpitala w Pszczynie to niestety nie jedyny dowód na to, że brak wiedzy prawnej, medycznych kompetencji oraz zwykłe zaniedbania lekarzy mogą prowadzić do tragedii.

Bardzo często kobiety ciężarne mają wątpliwości, czy rozwiązanie sugerowane przez lekarza jest jedyne i właściwe. Nie mają jednak odpowiedniej wiedzy medycznej i prawnej, by samodzielnie ocenić czy działania podejmowane przez lekarzy są prawidłowe.

Sama znam osobiście dwa przypadki, jeszcze sprzed orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2020 r., w których lekarz podczas USG mówił pacjentkom, że podejrzewa Zespół Downa u dziecka i wprost zachęcał je do tego, aby pospieszyły się z decyzją o przeprowadzeniu – legalnej jeszcze wówczas – aborcji. W obu przypadkach kobiety nie zgodziły się jednak na zabicie własnego dziecka, które po kilku miesiącach urodziło się zdrowe.

Problem przedwcześnie stawianych i pochopnych diagnoz lekarskich jest mi zresztą doskonale znany, bo w ostatnich tygodniach sama miałam z nimi do czynienia.

Gdy piszę do Pana tę wiadomość, jestem w stanie błogosławionym, a pod moim sercem rozwija się moje ukochane dziecko. Jeszcze pięć miesięcy temu nie było to jednak takie oczywiste.

W pierwszych tygodniach ciąży trafiłam do szpitala z krwawieniem. Lekarze twierdzili początkowo, że nie muszę zostawać w szpitalu – diagnozowano bowiem „pustą ciążę” i przewidywano, że za chwilę może dojść do poronienia. Podczas badania na izbie przyjęć ze łzami w oczach poprosiłam jednak lekarza, aby ratował moje dziecko. W odpowiedzi usłyszałam, że to nie jest dziecko lecz… pusty basen. Zdecydowałam się jednak zostać w szpitalu, a lekarze mimo wcześniejszych słów podali leki na podtrzymanie ciąży.

W trakcie całego pobytu w szpitalu, za każdym razem badał mnie inny ginekolog i przekazywał inne – sprzeczne ze sobą – informacje. Niektóre pielęgniarki nazywały mnie nawet „pacjentką z poronieniem”. To wszystko sprawiało, że nie miałam pojęcia, czy faktycznie noszę w sobie poczęte dziecko. Poza tym lekarze nie podali nawet przyczyny krwawienia.

Dlatego postanowiłam udać się na konsultacje do innego szpitala. Badająca mnie młoda lekarka po zobaczeniu wszystkich wyników z niepokojem stwierdziła: „Mam nadzieję, że nie umówiła się Pani na żaden zabieg. Nie wiem, co będzie dalej, ale na ten moment ciąża się rozwija”. Powiedziała również, że krwawiłam z powodu krwiaka w macicy. Wcześniej nie zostałam o tym poinformowana. Na podstawie słów lekarzy wydawało mi się, że sama ciąża przebiega nieprawidłowo. Dopiero lekarka z tego szpitala uświadomiła mi, że zostałam wprowadzona w błąd.

Tydzień później słyszałam już bicie serca mojego dzieciątka. A przecież gdybym bezkrytycznie przyjęła za pewnik słowa lekarzy z pierwszego szpitala, którzy mówili o „pustej ciąży” i radzili, bym poszła do domu, mogłoby faktycznie dojść do poronienia i moje dziecko nigdy nie przyszłoby na świat. Tylko mój upór sprawił, że zostałam w szpitalu i dostałam leki na podtrzymanie ciąży.

Dlatego tak ważne jest to, by kobiety w ciąży znały swoje prawa i miały jak najszerszą wiedzę medyczną, dzięki której ich los nie będzie oparty jedynie na opinii – omylnych przecież – lekarzy.

Cała sytuacja pokazuje też, że nawet przy takiej niepewności można podejść do pacjentki w różny sposób. Można zasiać w jej głowie mnóstwo wątpliwości i strachu, który tym bardziej w takim przypadku nie przynosi nic dobrego, a można uspokoić i jasno przedstawić sytuację. Pobyt w szpitalu był dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem. Dlatego nie mam wątpliwości, że kobiety ciężarne powinny mieć także zapewnione wsparcie psychologa.

Podobne sytuacje, związane z pierwszymi tygodniami ciąży, opisywane się bardzo często na grupach dla kobiet w stanie błogosławionym na Facebooku. Przekonywane są one przez lekarzy, że to już koniec ciąży. Nie wiedzą, jak się zachować. Przerażone piszą o tym na grupie i pytają, co robić, a potem okazuje się, że sytuacja się ustabilizowała i nadal spodziewają się dziecka.

Pomóżmy kobietom w ciąży!

Dlatego obserwując skalę tego problemu, doszłam do wniosku, że jako Konfederacja Kobiet musimy pomóc kobietom znajdującym się w podobnych sytuacjach. Kobiety w ciąży muszą znać swoje prawa, zdobyć jak najszerszą wiedzę medyczną która pozwoli im świadomie współdecydować o zdrowiu swoim i swojego dziecka oraz wiedzieć, gdzie mogą zadzwonić, by otrzymać niezbędne w takich sytuacjach wsparcie psychologiczne.

W tym celu zorganizujemy w najbliższych tygodniach specjalną konferencję dla kobiet w ciąży, na którą zaprosimy psychologa, prawnika, lekarza ginekologa oraz przedstawiciela fundacji obsługującej telefon zaufania dla kobiet w ciąży .

Lekarz ginekolog opowie między innymi o tym, jakie objawy powinny zaniepokoić kobietę w ciąży, kiedy powinna udać się do szpitala, w jakich sytuacjach powinna zgłosić się na dodatkową kontrolę u lekarza prowadzącego i co robić, gdy podejrzewa, że ciąża obumarła na bardzo wczesnym etapie.

Psycholog opowie natomiast o trudnych emocjach w czasie ciąży; zwróci uwagę na to, kiedy kobieta w stanie błogosławionym powinna zwrócić się do niego o pomoc, powie o tym, jak wspierać kobietę w ciąży zagrożonej lub z podejrzeniem wczesnego poronienia. Zaproszony ekspert powie również jak radzić sobie z emocjami związanymi z podejrzeniem choroby lub wad genetycznych nienarodzonego dziecka.

Z kolei prawnik przedstawi zagadnienia dotyczące praw pacjenta, szczególnie zwracając uwagę na prawa kobiety w ciąży w trakcie pobytu w szpitalu oraz odkłamie mity na temat obowiązującego prawa w Polsce.

Na konferencję chcemy także zaprosić przedstawiciela fundacji prowadzącej telefon zaufania dla kobiet w ciąży, aby opowiedział o tym, z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się do nich kobiety w stanie błogosławionym. Przedstawiciel fundacji opowie na czym polega praca w infolinii dla ciężarnych i na czym polega ich pomoc oraz kiedy i dlaczego warto korzystać z telefonu zaufania.

Wydarzenie będzie oczywiście transmitowane w internecie. Chcemy dotrzeć do każdej zainteresowanej kobiety, aby miejsce jej zamieszkania nie stanowiło żadnej przeszkody w zdobyciu ważnych informacji. Często kobiety z mniejszych miejscowości mogą mieć bowiem utrudniony dostęp do tak kluczowych dla nich informacji.

Czy możemy liczyć na Pana wsparcie?

Zorganizowanie konferencji, która może być realnym wsparciem dla kobiet w ciąży, wiąże się z konkretnymi wydatkami dla naszej fundacji, których bez Pana wsparcia nie jesteśmy w stanie pokryć.

Składają się na nie m.in. wynajem sali, promowanie wydarzenia w mediach społecznościowych, przygotowanie promocyjnych grafik i plakatów, a przede wszystkim obsługa techniczna konferencji i transmisji internetowej. Łącznie na całe wydarzenie musimy zebrać ok. 8000 zł.

Dlatego też bardzo liczymy na Pana wsparcie. Z góry dziękujemy za każdą przekazaną nam złotówkę i zapewniamy, że dołożymy wszelkiej staranności, by spożytkować Pana pieniądze dla dobra polskich kobiet, a tym samym całego naszego społeczeństwa.

Z wyrazami szacunku

Maria Preficz - Prezes Konfederacji Kobiet RP


Konfederacja Kobiet RP działa wyłącznie dzięki hojności Darczyńców.
Każde wpłacone 20, 50 czy 100 zł wspiera głos polskich kobiet!

Wspieram - 20 zł Wspieram - 50 zł Wspieram - 100 zł

Można nas również wesprzeć wykonując tradycyjny przelew w dowolnej wysokości na konto:

NEST Bank 04 2530 0008 2016 1064 9314 0001
Konfederacja Kobiet RP
ul. Plac Grzybowski 3/5, 00-115 Warszawa

Dziękujemy!