BÓG CHRYSTUS KRÓL POLSKI czy OKRUTNA WOJNA?
BYŁO TAK DUŻO OKAZJI DO UZNANIA BOGA JEZUSA CHRYSTUSA KRÓLEM POLSKI i KAŻDEGO NARODU – DLACZEGO NIE UCZYNILI TEGO APOSTOŁOWIE BOGA JEZUSA CHRYSTUSA a WYBRALI TRAGADIE WOJENNE? DLACZEO ŻADEN PAPIEŻ NIE OKAZAŁ MIŁOŚCI DO BOGA KRÓLA NARODÓW? DLACZEGO PISALI TAK DUŻO LISTÓW ALE NIE NA TEMAT RATUNKU ŚWIATA PRZED WOJNAMI? DLACZEGO NIE CHCĄ PYTAĆ SWEGO PRZEŁOŻONEGO CIĄGLE ŻYJĄCEGO CUDOWNEGO BOGA o RADY NA KAŻDY DZIEŃ ORAZ CO ZROBIĆ ABY ZAPANOWAŁ NA ZIEMI UPRAGNIONY POKÓJ? NA ŚWIECIE JEST BÓG i LUCYFER WIĘC PO OWOCACH WIDZIMY KOGO PYTAJĄ, SKORO SĄ NIEPOKOJE i WOJNY. KARD. HLOND MIAŁ WTEDY PATRIOTYCZNY DOBRY RZĄD
i MÓGŁ WYSTĄPIĆ ABY RAZEM UZNAĆ BOGA KRÓLEM POLSKI i ODDALIĆ OKRUTNĄ WOJNĘ, TYM BARDZIEJ ŻE MIAŁ POKAZANĄ PRZYSZŁOŚĆ POLSKI i ŚWIATA – GDY NIE BĘDZIE BÓG KRÓLEM ORAZ PIĘKNĄ PRZYSZŁOŚĆ, GDY BĘDZIE UZNANY KRÓLEM POLSKI. NIESTETY KARD. A.HLOND WYBRAŁ UCIECZKĘ z POLSKI 6.09.39 r.- i ZOSTAWIŁ NARÓD a ZWYCIĘŻYŁ LUCYFER i ŚMIERĆ.
Depesza do papieża Piusa XII z okazji VI Międzynarodowego Kongresu Chrystusa Króla w Lublanie.
Lublana, dnia 28 lipca 1939.
W imieniu VI Międzynarodowego Kongresu Chrystusa Króla, który pod opieką Waszej Świątobliwości w Lublanie uroczyście jest święcony, składam Waszej Świątobliwości najpokorniejszy hołd czci i poddania z jednomyślną zgodą uczestników, którzy reprezentują 90 narodów, rozważyli wszystkie punkty programu i jednomyślnie opowiadają się, aby wieczyste i pełne Królestwo Chrystusowe utrwaliło się wśród ludów, przywracających pełnię życia chrześcijańskiego i otoczyło ludy pokojem. Za pokój ów tej nocy wszyscy modlić się będą podczas publicznej adoracji w intencji Waszej Świątobliwości. Błagam o błogosławieństwo apostolskie dla obecnych, najdostojniejszego patriarchy weneckiego, a zwłaszcza biskupa lublańskiego ordynariusza, duchowieństwa, wiernych i dla mnie.
Druk: „Miesięcznik Pasterski Płocki” 34(1939), s. 402-403;
także: Dzieła, s. 660
Homilia podczas VI Międzynarodowego Kongresu Chrystusa Króla.
Lublana, dnia 30 lipca 1939.
Ekscelencjo! Kochani Wyznawcy Chrystusa Króla!
Po doniosłych zebraniach, studiach i obradach, po wzruszających aktach braterstwa katolickiego, po poważnych pokazach religijnych zebraliśmy się na to uroczyste nabożeństwo, by nieśmiertelnemu Królowi wieków złożyć wspólnie hołd najwyższy, czyli tę najświętszą Ofiarę, którą nas z niewoli grzechów wyzwolił, pieczętując krwią boską swe prawa do naszej poddańczej miłości i synowskiej służby. Całym jestestwem pogrążamy się w tajemnicach tej królewskiej Mszy, która jest ośrodkiem naszego kultu i wieczną tajnią wiary, misterium fidei.
Liturgia mszalna uroczystości Chrystusa Króla jest wyrazem wiary obu Testamentów w nieśmiertelne władztwo Syna Bożego. Z psalmów dawidowych i z Apokalipsy zapożyczają zmienne części Mszy najsilniejsze zwroty o wiecznym panowaniu Chrystusa, kulminujące w spiżowym akcencie graduałowym z proroctwa danielowego: Władza jego, władza wieczna, która nie będzie odjęta; a królestwo jego, które się nie rozpadnie (Dan. 7,14). Lekcję Mszy stanowi czarujący ustęp z listu do Kolosan, w którym Apostoł narodów przepięknie wiąże teologię Królestwa Chrystusowego z teologią jego Ciała Mistycznego. W odśpiewanej zaś Ewangelii św. Jana uderza nas fakt, że Odkupiciel łączy swą władzę królewską z posłannictwem dawania świadectwa prawdzie. Na urzędowe bowiem pytanie Piłata: Toś ty jest królem?, odpowiada Jezus uroczyście i jasno: Ty mówisz, że ja jestem królem. I zaraz dodaje: Ja na to się narodziłem i na to przyszedłem na świat, abym świadectwo dał prawdzie; wszelki, który jest z prawdy, słucha głosu mojego (J 18,57).
Królestwo Chrystusowe jest zatem królestwem prawdy, regnum veritatis, Chrystus umarł za prawdę swego królestwa, a prawda ta ma nas wyzwolić, veritas liberabit vos (J. 8,52). Apostolskie wołanie: Jest we mnie prawda Chrystusa, est veritas Christi in me (2 Kor 11,40) było po wszystkie czasy wyrazem tej świadomości posiadania prawdy, z której płynęły wszelkie porywy świętości i inicjatywy ewangeliczne.
O tę prawdę objawioną, stanowiącą konstytucję Królestwa Chrystusowego, idzie bój wieków. Czegóż przeciw tej prawdzie nie przedsięwzięto! Z jakimże nakładem sił jej broniono! Za dni naszych rozprawa o Chrystusową prawdę przybrała niemal apokaliptyczne znamiona walki o myśl, o ducha, o sumienie ludzkości. Dawne i nowe błędy szeregują się w antychrystusowych zastępach z epigonami zamierających doktryn antyreligijnych i fanatycznymi prorokami świeżych bezbożnych szaleństw. Przeciw Chrystusowej nauce wskrzeszono z popiołów stuleci nieżywotne pogaństwo, stworzono wszeteczeństwo potwornego bezbożnictwa, a tu i tam uruchomiono przeciw Ewangelii wszystkie środki państwowej propagandy i swawoli.
Święto dzisiejsze, to święto prawdy objawionej, święto jej głosicieli i obrońców. To uroczyste nabożeństwo nasze jest prawdy Chrystusowej modlitewnym wyrazem w obliczu świata. Credo, które zaśpiewamy, popłynie ponad otaczające nas alpejskie szczyty jako echo wiecznego wyznania wiary naszych ludów.
Twarda jest służba dla prawdy Chrystusowej. Gdy nad nami trzepoczą królewskie proporce Chrystusa, vexilla Regis prodeunt, służbę tę Chrystusowi na nowo przysięgamy. Z Chrystusem będziemy dawali świadectwo prawdzie, bo chcemy być z prawdy i chcemy wypełnić Chrystusowy rozkaz królewski: Opowiadajcie Ewangelię wszelkiemu stworzeniu (Mk. 16,15). W czasie offertorium tej międzynarodowej sumy ofiarujmy Najwyższemu te rycerskie śluby i módlmy się, by mowa boża biegła i wsławiona była, orate… ut sermo Dei currat et ciarificetur (2 Tes 5,1).
Doczesnym wcieleniem Królestwa Chrystusowego jest Kościół, czyli zgromadzenie tych, którzy słuchają głosu Jego Kończące się dni Chrystusa Króla przypomniały nam, że Kościół… z przyrodzonego prawa, którego się zrzec nie może, wymaga dla siebie pełnej swobody i niezawisłości od władzy świeckiej, i że w wypełnianiu swego boskiego posłannictwa, a więc w nauczaniu, rządzeniu i prowadzeniu do wiecznej szczęśliwości wszystkich tych, którzy przynależą do Królestwa Chrystusowego, nie może zależeć od cudzej woli (Encyklika Quas primas).
W apostolskim odwiecznym trudzie broni Kościół praw Chrystusowych do człowieka i broni praw człowieczych do Chrystusa. Na mocy mandatu Chrystusowego gruntuje Kościół jego Królestwo w czasie, wśród ułomnych ludzi, niezniechęcony ani słabością człowieka, ani oporem świata. Kiedyś zapowiedział Zbawiciel: Jeśli was świat nienawidzi, wiedzcie, iż mnie pierwej niż was nienawidził (J 15,18). Kościół to wie i dlatego nie cofał się przed trudnościami. Nie złamią go też przeciwności i prześladowania współczesne. Wprawdzie, jak mówi Ojciec św. Pius XII, na drodze faktów, jakie napotyka i poprzez ich rzeczywistość pochód Kościoła Chrystusowego stał się w naszej dobie bardziej niż w innych czasach trudny i uciążliwy. Kościół bytuje pośród kontrastów i rozdrażnień, pośród konfliktu uczuć i interesów; wśród ludzkości, która, zdaje się, jeszcze nie umie rozstrzygnąć, czy ma uznać prymat działania i powierzyć decyzję o własnych losach ostrzu szpady i sile, czy też szlachetnemu władztwu prawa i rozumowi. Wśród tego ogólnego chaosu dla Oblubienicy Chrystusowej staje się rzeczą niezmiernie trudną i uciążliwą zapewnić swym zasadom i napomnieniom pożądany posłuch i ową wewnętrzną gotowość do ich przyjęcia, bez których głos Kościoła pozostałby głosem wołającym na puszczy (Przemówienie do Kolegium Kardynalskiego 2 czerwca 1939 r.).
Ale mimo wszystko Kościół misji swojej się nie sprzeniewierzył i pod wodzą wielkich papieży na przełomie dziejów dobitniej i śmielej niż kiedykolwiek głosi i głosie będzie prawdę. Działanie Ducha św. w Kościele staje się jakby widoczniejsze. Rośnie wpływ Stolicy Apostolskiej i do niepamiętnego znaczenia urasta autorytet Papieża. Rozkwita wewnętrzne życie i świętość Kościoła, potęguje się jego aktywność i zdobywczość. Inicjatywy hierarchii, pomaga wprowadzać w czyn wspaniałe apostolstwo laików. Jesteśmy świadkami utrwalenia się Królestwa Chrystusowego w nowych formach życiowych świata. Nowe natężenia oddziaływania katolicyzmu, już znamionują współczesną epokę jako zaranie jednego z najbujniejszych renesansów religijnych w dziejach Kościoła. W nas i naokoło nas tryska zdobywczą siłą boże regnum vitae, królestwo żywota.
Dzisiejsza uroczystość jest zatem świętem Kościoła, wspólnym świętem hierarchii i laikatu. Wierzymy, że nic nie rozłączy Kościoła od Chrystusa ani Chrystusa od Kościoła. Wierzymy, że mimo ucisków i doświadczeń Kościół nie utraci mocy do głoszenia Chrystusowej prawdy i że w nawałnicy czasów nie zginie ta gromada, która się Chrystusowi jako swemu Bogu i Królowi zaprzysięgła, a o której św. Jan tak pięknie, a zarazem tak nowocześnie mówi, że zrodziła się nie z krwi, nie z woli ciała, nie z woli męża, lecz z Boga. Nie będąc obozem przeczeń religijnych i kompromisów doktrynalnych, zwalczając bałwochwalstwo materii i ubóstwianie krwi, broniąc ludzkość przed niewolniczym kultem człowieka, narodu i państwa. Kościół wsparty działaniem Ducha św., a ożywiany mistyczną mocą Zbawicie la, nie zamrze, lecz wśród zmagań włączy zlaicyzowaną współczesność w wieczne i powszechne królestwo Chrystusowe.
Kochajmy swój Kościół! Tkwijmy w nim całą duszą! Bierzmy udział w jego posłannictwie i mozołach apostolskich. A w chwili Podniesienia tej świętej Mszy królewskiej prośmy Syna Bożego, by nasze dobre chęci przeistoczył w nadprzyrodzone wartości a święte energie swego Kościoła przemienił w czyn zdobywczy, podbijający jego duchowi bezduszny świat.
Z teologią o Chrystusowym Królestwie kłóci się zasadniczo ten kierunek myślowy, który prawami człowieka zastąpił prawa boże, zwłaszcza w zbiorowym życiu, a w którego następstwie społeczności, narody i państwa nie uznają suwerennego Boga, nie czczą go, nie szanują jego zakonu, nie uwzględniają posłannictwa i praw jego Kościoła. W drodze zawiłej ewolucji poprzez półtora stulecia zrodził się z tego poglądu między innymi fatalnymi systemami sekciarski laicyzm zachodni, wschodni komunizm bezbożny i współczesne neopogaństwo. Pretendują one do znaczenia nieomylnych filozofii społecznych i państwowych. Dla ludzkości miał ten szalony rozwój poglądów skutek najzgubniejszy, bo zapędził świat w anarchię, grożącą pogromem kultury i wszelkiego dorobku cywilizacyjnego. Tak się w końcu stało, że rozsypują się społeczeństwa, a świat drży w konwulsjach, które jutro zamienić się mogą w kataklizmy.
W tym względzie teologia dzisiejszej liturgii przywodzi nam na pamięć naukę Kościoła, że obowiązek posłuszeństwa względem Chrystusa i obowiązek oddawania mu czci publicznej nie jest li tylko rzeczą ludzi prywatnych, lecz ciąży także na władzach i rządach. Królewska bowiem godność Chrystusa wymaga, aby całe państwo kierowało się przykazaniami bożymi i chrześcijańskimi zasadami w rządach, w wymiarze sprawiedliwości oraz w wychowaniu młodzieży w zdrowej nauce i czystości obyczajów (Encyklika Quas primas).
Można świat zbawić i uszczęśliwić, ale przez przywrócenie mu prawa ewangelicznego do którego należy podciągnąć konstytucje państw, ich ustawodawstwo, zasady życia zbiorowego, wychowanie młodego pokolenia, politykę rodzinną, etykę ustroju społecznego i międzypaństwowych stosunków. Trzeba skończyć ze zgubną formułą, że państwo jako takie musi być areligijne. Tę herezję zastąpić należy zasadą, że państwo chrześcijańskie ma obowiązek uznawać suwerenną władzę Stwórcy, czcić Boga aktami publicznego kultu, kierować się jego wiecznym zakonem i szanować posłannictwo Kościoła.
Nauka to wielka, bo święta! Wskazania to trudne do prze prowadzenia, ale błogosławione w skutkach. Wykonać je powinni nie, tylko politycy, mężowie stanu, rządy, głowy państwa, ale i wszyscy obywatele, nauka, literatura i prasa. Takie jest bowiem zadanie XX-go wieku, który nie po to przesuwa się przez arenę dziejów, by następnym stuleciom przekazać zgliszcza kultury, rozbite narody i duchy niewolą spętane. Misją naszego stulecia bodaj najwznioślejszą jest uchrześcijanienie nauki i praktyki społecznej i politycznej, zaprawionej ateuszostwem, a zbezczeszczonej stosowaniem antyreligijnych, rewolucyjnych haseł. Przez to może nasz zwrotny wiek uszlachetnić ducha społeczności i ustroju, a potomności przekaże dobrodziejstwa Chrystusowego Królestwa sprawiedliwości, miłości i pokoju, zaprowadzając narody w regnum iustitiae, amoris et pacis. Gdy w czasie tej uroczystej Ofiary na ołtarzu dokonywać się będzie niedocieczony akt Komunii, złóżmy Zbawicielowi komą prośbę, by społeczeństwom, ludom i państwom dał swe życie, tchnienie swego ducha i świętość swego prawa.
W dalszym ciągu tej świątecznej homilii pragnę zaznaczyć, i to w waszym dźwięcznym języku, zacni katolicy słoweńscy, że może najgłębszym sensem Królestwa Chrystusowego jest tajne i mistyczne władanie, wykonywane przez Zbawiciela w duszach uświęconych jego łaską. Wielki papież, który w życiu Kościoła utrwalił przebogatą myśl o Chrystusowym panowaniu, tak tę prawdę ujmuje w Encyklice Quas primas: Trzeba, by Chrystus panował w umysłach ludzkich, które powinny stanowczo i niezłomnie przyjmować prawdy objawione i Chrystusowe nauki. Trzeba, by Chrystus panował w woli człowieczej, posłusznej prawom i przykazaniom bożym, aby panował w ludzkich sercach, które wyzuwając się z namiętności naturalnych, powinny ponad wszystko miłować Boga i z nim się łączyć. Trzeba, by Chrystus panował wreszcie w ciele i jego członkach, które mają służyć jako narzędzia lub, jak św. Paweł się wyraża, jako zbroja sprawiedliwości do wewnętrznego uświęcenia duszy.
Chrystus Król jest włodarzem łaski; najchwalebniejszym tryumfem jego władania jest świętość poddanych dzieci. Bez cienia zniewalania, bez gwałcenia umysłów i serc panuje nad nami Chrystus, podnosząc nas na ofiarne wyżyny nadnatury. Warunkiem wzrostu nadprzyrodzonego jest nasza dobrowolna i wytrwała współpraca z łaską. Królestwo Chrystusa i w tym zakresie nie jest sielanką ani biernością, ani słodkim bezczynem, lecz trudem, wysiłkiem, walką, ofiarą, męczeństwem. Uświęcać się – znaczy iść za Chrystusem, niosąc dzień w dzień swój krzyż. Uroczystości, jak dzisiejsza, to obchody święte, które porywają i podnoszą, budzą poryw i entuzjazm. Ale upływają szybko. Wziąwszy z nich natchnienie i szczodre zamysły, wracajmy do swych codziennych spraw, by właśnie tam, w ciągu naszego zwykłego i mozolnego dnia, uświęcać się w królewskiej służbie Chrystusa.
Naśladujmy Zbawiciela ukoronowanego cierniem w największych chwilach swego życia. Przepójmy całe życie duchem Ewangelii, która jest historią i prawem. Mech nasza religijność staje się religijnością coraz więcej uduchowioną, więcej liturgiczną, więcej eucharystyczną, więcej nadprzyrodzoną i boską. Nasza służba pod znakami Zbawiciela niech będzie hołdem wiary, świętych czynów, miłości, apostolstwa, jedności.
Kończę wspaniałymi słowami, którymi Pius XI tak dostojnie wyłożył główną myśl liturgiczną Mszy ku czci Chrystusa Króla: Oby to Bóg sprawił, iżby dusze od. niego odłączone zatęskniły dla zbawienia swego za słodkim jarzmem Chrystusowym i poddały się jego władzy; iżbyśmy wszyscy, którzy dzięki miłosiernemu zrządzeniu bożemu jesteśmy domownikami jego, nosili jego jarzmo nie opornie, lecz z dobrej woli, z ukochania, z pragnienia świętości. Gdy w ten sposób dostosujemy swe życie do praw Królestwa Bożego, obyśmy obfitowali w bogactwo dobrych uczynków i jako dobrzy i wierni słudzy Chrystusowi stali się w niebieskim Królestwie uczestnikami jego wiekuistej szczęśliwości i chwały. Amen.
Druk: „Miesięcznik Kościelny Archidiecezyj Gnieźnieńskiej i Poznańskiej” 54(1939), s. 156-161;
także: Dzieła, s. 663-667.
Objawienia Rozalii Celakówny: Nie spłyną krwią państwa co mają Mnie za Króla
comment
Począwszy od 1930 roku, Pan Jezus zaczyna domagać się przez Rozalię od Polski uznania Go za swego Króla. Poucza Rozalię, że jest to sprawa ogromnej wagi i że w tej intencji trzeba wiele się modlić i wiele cierpieć, by przyśpieszyć intronizację w Polsce. Cóż może Rozalia uczynić w tej sprawie? Zwierza się swemu duchowemu kierownikowi: „Gdy przyszłam do szpitala, moje prace, małe krzyżyki i małe ofiary składałam Jezusowi, prosząc Go, by Jego Królestwo przyszło do dusz, do wszystkich serc, by On, Jezus, mógł królować wszechwładnie w nich”.
Jednakże Jezus Król domaga się od Rozalii czegoś więcej; konkretnych działań w tej sprawie i na skalę przekraczającą jej możliwości. Dlatego zwraca się ona z prośbą o pomoc do swego kierownika duchowego ks. Kazimierza Dobrzyckiego: „Od pewnego czasu jestem zmuszona jakąś siłą tajemniczą, by Ojcu powiedzieć to, co czuję w duszy, mianowicie to, by Ojciec Drogi napisał list do Jego Eminencji ks. kard. Hlonda, Prymasa Polski, o przyśpieszenie intronizacji (…). Pan Jezus w ten sposób chce ratować Polskę przed upadkiem”.
Następnie wyłuszcza ks. Dobrzyckiemu, jak należy rozumieć intronizację i na czym polega jej istota: „Pan Jezus chce być naszym Królem, Panem i zarazem Ojcem bardzo kochającym”. I nieco dalej dodaje: „Pan Jezus w szczególny sposób chce być naszym Królem, tego On sobie życzy. Polska musi w sposób wyjątkowy, uroczyście ogłosić Pana Jezusa swym Królem przez intronizację (…). Intronizacja to nie tylko forma ofiarowania się, ale odrodzenie serc, poddanie ich pod słodkie panowanie Miłości!” Ponieważ pojawienie się żądania, by Polska uznała w sposób oficjalny i uroczysty, poprzez Akt Intronizacji, Jezusa swym Królem, zaskakiwało swą oryginalnością i wiązało się z ogromnymi trudnościami w jego realizacji, dlatego Pan Jezus jeszcze wielokrotnie zwróci się do Rozalii w słowach bardzo łagodnych, lecz stanowczych: „Powiedz, moje dziecko, ojcu, by napisał w tej sprawie do Prymasa Polski. Teraz jest najodpowiedniejsza chwila, trzeba korzystać z czasu łaski”.
Z tego polecenia Rozalia wywiązała się, informując o wszystkim swego kierownika duchowego i w pięknych słowach zachęcając go do działania: „Ojcze Kochany, coś dziwnego dzieje się w mej duszy, czuję przeogromne pragnienie, by wszystko uczynić i przecierpieć, by Jezus mógł swobodnie panować w naszej ukochanej Ojczyźnie, a przez Polskę, by zawładnął całym światem. Śmiem to twierdzić stanowczo, że Polska będzie silną potęgą, najsilniejszą nie tylko w Europie, ale na całym świecie, jeśli usłucha wezwania Pana Jezusa, a jeśli nie, to zginie. To nie są moje myśli i słowa (…). To mi pokazał Pan Bóg”.
Rozalia w pełni zdaje sobie sprawę, jak trudną misję powierzył jej Pan Jezus i jak mała jest szansa na jej zrealizowanie. – „Zastanawiając się nad tym – pisze – ogromny ból ogarnął moją duszę, że Pan Jezus tak strasznie obrażany jest przez ludzi, że tak bardzo daleko do przemiany ludzkich serc, że sprawa intronizacji jest również daleka”. Faktycznie Polska była bardzo atakowana przez siły zła, a Naród coraz bardziej ulegał demoralizacji. Od września 1937 roku Rozalia otrzymuje szereg proroczych wizji, w których żądania Jezusa wobec Polski i świata zostały bardzo wyraźnie sprecyzowane.
Od spełnienia tych żądań Bóg uzależniał los naszej Ojczyzny i innych narodów. Istotę tych objawień można sprowadzić do warunku: jeśli Polska chce ocalić siebie, musi uznać Jezusa swym Królem w całym tego słowa znaczeniu poprzez Akt Intronizacji. Ma być on dokonany przez cały Naród, a w szczególności przez władze państwowe i kościelne, które w imieniu Narodu mają wspólnie dokonać w sposób uroczysty tego Aktu. W następstwie za przykładem Polski pójdą inne narody i także one dokonają Aktu Intronizacji Jezusa na swego Króla. Wszystkie narody, które nie uznają Jezusa swym Królem, zginą. Treść tych przesłań, tak brzemienna w skutkach, stanowiła dla Rozalii i jej kierownika duchowego, o. Kazimierza Dobrzyckiego, paulina, nie lada wyzwanie.
Rozalia otrzymała wraz ze swą misją ogromny krzyż do dźwigania. Jak był on wielki i bolesny, świadczą o tym jej pisma. W jego dźwiganiu pomagali jej przede wszystkim Ojcowie Paulini, a szczególnie wymieniony o. Dobrzycki oraz Generał Paulinów o. Pius Przeździecki z Jasnej Góry. Nic w tym dziwnego, że Ojcowie Paulini zostali zaangażowani do tego dzieła. Przecież w tle misji Rózi stała dostojna Królowa Polski i to brzemienne pragnienie Jej Niepokalanego Serca zostało przekazane Rozalii, a przez nią Polsce za pośrednictwem Paulinów. W marcu 1938 roku głos wewnętrzny pouczał Rozalię: „Trzeba ofiary za Polskę, za grzeszny świat (…), straszne są grzechy Narodu Polskiego. Bóg chce go ukarać. Ratunek dla Polski jest tylko w moim Boskim Sercu”. Ponieważ mimo wielu starań do intronizacji w Polsce nie dochodziło, na parę miesięcy przed wybuchem drugiej wojny światowej Rozalia otrzymuje następną wizję ukazującą ogrom nieszczęść, jakie spadną na Polskę, a zarazem zapewnienie, że jeśli Polska, z rządem na czele, dokona intronizacji, do zapowiadanej wojny nie dojdzie.
– „Pod koniec lutego 1939 roku – pisze Rozalia – Pan Jezus przedstawił mej duszy następujący obraz w czasie, gdy Mu polecałam naszą Ojczyznę i wszystkie narody świata. Zobaczyłam w sposób duchowy granicę polsko-niemiecką, począwszy od Śląska, aż po Pomorze, całą w ogniu. Widok był to naprawdę przerażający, zdawało mi się, że ten ogień zniszczy całkowicie cały świat. Po pewnym czasie ogień ogarnął całe Niemcy niszcząc je tak, że ani śladu nie pozostało z dzisiejszej Trzeciej Rzeszy. Wtedy usłyszałam w głębi duszy głos i równocześnie odczułam pewność niezwykłą, że tak się stanie: Moje dziecko, będzie wojna straszna, która spowoduje takie zniszczenie (…). Wielkie i straszne grzechy i zbrodnie są Polski. Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten Naród za grzechy, zwłaszcza za grzechy nieczyste, morderstwa i nienawiść. Jest jednak ratunek dla Polski, jeśli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności poprzez intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów, a całkowitym zwrotem do Boga (…). Tylko we Mnie jest ratunek dla Polski”.
Można sobie wyobrazić, co przeżywała Rozalia i osoby z nią związane w dziele intronizacji. W tamtym czasie wszyscy w Polsce mieli świadomość, że wojna z Niemcami zbliża się szybkimi krokami, ale tylko Rozalia w pełni zdawała sobie sprawę z koszmaru tej wojny i z możliwości jej zażegnania. Dlatego całe życie Rozalii zostało podporządkowane w intencji intronizacji: w szpitalu bierze najcięższe dyżury, podejmuje różne umartwienia i nieustannie się modli: „1 kwietnia 1939 roku gorąco polecałam, jak tylko umiałam, tę sprawę Panu Jezusowi za przyczyną Najświętszej Maryi Panny i świętego Józefa, prosząc o światło, co należy czynić, by ta sprawa była jak najlepiej i jak najprędzej przeprowadzona. I znowu głos mówił mej duszy: Powiedz, dziecko, ojcu, by napisał do Prymasa Polski przez Ojca Generała, by wszystko uczynił dla przyśpieszenia intronizacji. Jasna Góra jest stolicą Maryi. Przez Maryję przyszedł Syn Boży, by zbawić świat i tu również przez Maryję przyjdzie zbawienie dla Polski przez intronizację. Gdy się to stanie, wówczas Polska będzie przedmurzem chrześcijaństwa, silną i potężną, o którą rozbiją się wszelkie ataki nieprzyjacielskie”.
W lipcu 1938 roku otrzymała proroczą wizję i pouczenie, dotyczące wtedy dość dalekiej przyszłości, a dla nas, dziś żyjących, bardzo bliskiej. Tak to opisuje: „Znalazłam się na wysokiej górze, na której zobaczyłam kulę zupełnie podobną do globusa, lecz bardzo dużą. Z wielkim zainteresowaniem oglądam ją. Pod względem geograficznym był to glob. Rozpoznawałam części świata i poszczególne państwa. Wtem staje przede mną postać męża pełna powagi i majestatu. Kto to był, nie wiem. Owa postać zbliżyła się do mnie, nawiązując rozmowę. Mówi do mnie: To jest kula ziemska, polecając mi wymienić i określić granice części świata, a w nich poszczególne państwa.
Gdy odpowiedziałam na pytania, wówczas ta osoba mówi do mnie głosem pełnym powagi i namaszczenia: Moje dziecko! Za grzechy i zbrodnie popełnione przez ludzkość na całym świecie ześle Pan Bóg straszną karę. Sprawiedliwość Boża nie może znieść dłużej tych występków. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeśli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić intronizację (…) we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek. Które państwa i narody jej nie przyjmą i nie poddadzą się pod panowanie słodkiej miłości Jezusowej, zginą bezpowrotnie z powierzchni ziemi i już nigdy nie powstaną. Zapamiętaj to sobie, dziecko moje, zginą i już nigdy nie powstaną!!! (…) Pamiętaj, dziecko, by sprawa tak bardzo ważna nie była przeoczona i nie poszła w zapomnienie. (…) Intronizacja w Polsce musi być przeprowadzona”.
Rozalia przypomniała sobie, że ofiarowała się Panu Jezusowi z miłości ku Niemu na całkowite wyniszczenie za Polskę na pierwszym miejscu, a potem za Niemcy, Rosję, Hiszpanię i za cały świat. W tej chwili postać wzięła ją za rękę i zaprowadziła na drugą stronę globu. Wskazała na Amerykę i Australię i rzekła z bólem: „Czyż za te dusze Chrystus nie cierpiał? Czyż one nie są odkupione Jego Najświętszą Krwią? Trzeba je, dziecko, włączyć, szczególnie Amerykę. Dalej mówił z najgłębszym przekonaniem: Trzeba wszystko czynić, by intronizacja była przeprowadzona. Jest to ostatni wysiłek miłości Jezusowej na te ostatnie czasy! Pytam z bojaźnią tę osobę, czy Polska się ostoi? Odpowiada mi: Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeśli się podporządkuje pod Prawo Boże, pod prawo Jego miłości. Inaczej, moje dziecko, nie ostoi się. I jeszcze na ostatek mówi do mnie przekonywująco: Oświadczam ci to, moje dziecko, jeszcze raz, że tylko te państwa nie zginą, które będą oddane Jezusowemu Sercu przez intronizację, które Go uznają swym Królem i Panem. Przyjdzie straszna katastrofa na świat – mówił – jak zaraz zobaczysz.
W tej chwili powstał straszliwy huk. Owa kula pękła. Z jej wnętrza wybuchnął ogromny ogień, za nim polała się obrzydliwa lawa jak z wulkanu, niszcząc doszczętnie wszystkie państwa, które nie uznały Chrystusa. Widziałam zniszczone Niemcy i inne zachodnie państwa Europy. Z przerażeniem zwróciłam się o ratunek do tego Pana, a on mi mówił: Nie bój się, dziecko, i trzymał mnie za ramiona. Pytam go: Czy to jest koniec świata, a ten ogień i lawa, czy to jest piekło? Otrzymuję odpowiedź: Nie jest to koniec świata ani piekło, tylko straszna wojna, która ma dopełnić dzieła zniszczenia. Granice Polski były nienaruszone – Polska ocalała. Ta osoba nieznana mówi jeszcze do mnie: Państwa oddane pod panowanie Chrystusa i Jego Boskiemu Sercu, dojdą do szczytu potęgi i będzie już jedna Owczarnia i jeden Pasterz. Po tych słowach wszystko znikło. W dniu następnym po Komunii świętej pytałam Pana Jezusa, co to ma znaczyć? Otrzymałam pouczenie: Tak się, dziecko, stanie, jeśli ludzkość nie zwróci się do Boga. Nie trzeba zaniedbywać sprawy przyspieszenia chwili intronizacji w Polsce”.
Rozalia w liście do swego kierownika duchowego wyjaśnia, jakie zrozumienie towarzyszyło jej podczas powyższej wizji: „Były to słowa do głębi przekonujące mnie, że to wszystko się stanie, te państwa ostoją się tylko, które Mnie uznają swym Królem. Zniszczenie będzie wielkie wskutek grzechów, które się rozlały jak potop na ziemi, więc muszą być krwią zmyte, zwłaszcza tam, gdzie były popełniane w sposób najohydniejszy. Gdy Pan Jezus będzie Królem i Panem naszego Narodu, wówczas my staniemy się bardzo silnymi, bo wszyscy będą się starali wypełniać wolę Pana Jezusa, nawet innowiercy będą prosić o przyjęcie ich na łono Kościoła katolickiego. Przyjdą straszne czasy, lecz my musimy wierzyć i ufać Panu Bogu, że On nas nie opuści, a zwłaszcza musimy odmienić życie, by było zgodne z prawem Bożym.
Ludzie zobaczą skutki, ile intronizacja wleje siły i mocy w cały nasz Naród. Pan Jezus nie dopuści zniszczenia na ziemiach polskich. Prośmy gorąco Pana Jezusa o zbliżenie się Jego Królestwa, bo zbliżają się czasy, kiedy nastanie jedna Owczarnia i jeden Pasterz”. Niepowodzeniem zakończyły się starania o intronizację Jezusa na Króla Polski przed wybuchem drugiej wojny światowej, w wyniku czego Polska i wiele krajów świata uległo zniszczeniu. Czy zatem misja powierzona Rozalii także zakończyła się niepowodzeniem? Przez jakiś czas tak wydawało się samej Rozalii. Jej dotychczasowym staraniom o intronizację przyświecała myśl: teraz albo nigdy.
Gdy po wybuchu wojny rozmyślała nad tymi słowami uważając, że czas łaski dany Polsce został zaprzepaszczony, usłyszała głos Jezusa: „Czy czas u Boga jest czasem ludzkim? Czyż nie przygotowuję serc ludzkich do tej wzniosłej chwili, jaką ma być intronizacja? Czy sądzisz, jakoby ma zapowiedź nie dała się spełnić?” Rozalia otrzymała w latach wojny dalsze przynaglenia od Jezusa, by nadal usilnie zabiegać o intronizację w Polsce. W dniu 2 stycznia 1941 roku pisze: „Pan Jezus prawie nagli moją duszę, bym wszystko uczyniła, co tylko jest w mojej mocy, by przyśpieszyć ten dzień błogosławiony oddania całych narodów pod panowanie Jego słodkiej miłości”. Przed samą śmiercią Rozalia da świadectwo swej wierze: „Ja tak wierzę w intronizację, w jej przeprowadzenie, że choćby mi głowę ścinano, że to nigdy nie nastąpi, nie uwierzyłabym temu. Już nigdy nie będę myślała, dlaczego tak, czy inaczej się stało, dlaczego nie teraz, lecz później… (ona nastąpi)”. Ale też zdumiewa się nad postawą ludzi odpowiedzialnych za nasz Naród: „O jakże serce ludzkie jest ślepe i rozum szalenie ograniczony. (…) Ojciec Kochany jeszcze będzie musiał przypomnieć o tej sprawie Jego Eminencji Prymasowi Polski”.
źr: Pawello2482
Katolik i Patriota
blogi – Fronda.pl
POLSKA NIE ZGINIE, O ILE PRZYJMIE CHRYSTUSA ZA KRÓLA – przez INTRONIZACJĘ – S.B. Rozalia Celakówna
https://gloria.tv/post/LtwLfkMLmUvX1STyhgLdUxWhX