Kim Jezus na pewno nie jest?, ks. Janusz Mastalski
Jan Paweł II, komentując dzisiejszą Ewangelię w jednej ze swoich katechez (7.01.1987), powiedział:
Znamy szczerą i zdecydowaną odpowiedź Piotra: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego» (Mt 16). Jeśli taka ma być także nasza odpowiedź, stanowiąca nie tyle abstrakcyjną formułę, ile wyraz życiowego doświadczenia, będącego owocem daru Ojca (por. Mt 16), każdy z nas winien odnieść do samego siebie pytanie Jezusa: A ty za kogo Mnie uważasz? Ty, który słyszysz, jak o Mnie mówią, powiedz, kim Ja naprawdę jestem dla ciebie? Piotr został oświecony przez Boga i znalazł odpowiedź wiary dopiero po długim okresie przebywania z Jezusem, słuchania Jego słowa, obserwowania Jego życia i Jego posługiwania (por. Mt 16). My także, jak Piotr, musimy przebyć drogę uważnego, wnikliwego słuchania, ażeby móc bardziej świadomie wyznawać Jezusa Chrystusa. Musimy przejść przez szkołę pierwszych uczniów, którzy stali się Jego świadkami i naszymi nauczycielami, a równocześnie przejąć doświadczenie i świadectwo dwudziestu stuleci naznaczonych pytaniem Mistrza i ubogaconych głosami wielkiego chóru wiernych, którzy zawsze i wszędzie na nie odpowiadali (…) Jesteśmy wezwani do tego, by z odnowioną radością dawać odpowiedź, którą sam Bóg w nas budzi i której od nas oczekuje, niejako u progu nowych narodzin Jezusa Chrystusa w naszych dziejach. (…) W pytaniu Jezusa o własną Jego tożsamość wyraża się subtelna pedagogia Tego, który nie ufa pochopnym odpowiedziom, lecz oczekuje odpowiedzi dojrzałej, poprzedzonej długim niekiedy czasem refleksji i modlitwy oraz uważnym i intensywnym wsłuchiwaniem się w prawdę wyznawanej i głoszonej przez Kościół wiary chrześcijańskiej.
Jak widać, nie chodzi jedynie o sympatyzowanie z Jezusem, z Jego nauką, ale przede wszystkim o odkrycie, kim w osobistej relacji jest dla mnie Chrystus. Nie chodzi więc o wiedzę czy uczucia, ale o wiarę. Spróbujmy jednak podejść do tego problemu od strony negatywnej i zapytajmy, kim Jezus nie powinien być dla człowieka wierzącego.
W pierwszej kolejności nie powinien stać się – w rozumieniu dzisiejszego świata – idolem. Nie chodzi bowiem o fascynację życiem i osobowością Mistrza z Nazaretu! Jezus nie potrzebuje fanów i klakierów, którzy ze względu na osobiste korzyści wydają się być wiernymi wielbicielami. Chrystus domaga się od każdego z nas wierności, która wynika z wiary w Jego synostwo Boże! Nie chodzi więc tylko o uwielbienie, ale o weryfikację życia i pójście za Nim. Fani wprawdzie także chodzą za swoim idolem, ale więź taka nie może wpływać na wszystkie obszary życia ludzkiego. W przypadku Jezusa cały człowiek powinien podporządkować siebie Stwórcy.
Odpowiadając na pytanie Jezusa: „za kogo Mnie uważasz?”, nie można traktować tej odpowiedzi z przymrużeniem oka, tzn. pamiętać o Chrystusie tylko wtedy, gdy przyjdzie na to ochota! Jezus nie może być „osobą do towarzystwa”, która potrzebna jest tylko od czasu do czasu. Niektórzy chrześcijanie podchodzą do Zbawiciela w sposób bardzo egoistyczny. Ileż razy można usłyszeć słowa: nie mam czasu na modlitwę, nie chce mi się iść do kościoła, On nie jest drobiazgowy i zrozumie moje lenistwo. Każdy z nas, tak jak Piotr z dzisiejszej Ewangelii, obdarzony jest misją. Jakże jednak można tę misję wypełniać, skoro nie ma systematycznego pogłębiania więzi z Bogiem?
Patrząc na Jezusa i odpowiadając na pytanie, kim nie jest, trzeba wspomnieć o jeszcze jednym współczesnym podejściu do Zbawiciela. Istnieją tacy chrześcijanie, którym się wydaje, że Jezusa można oszukać. Żyją tak, jakby Go de facto nie było. Jakże inaczej wytłumaczyć fakt deklarowania przez wielu przynależności do Kościoła, do Chrystusa z jednoczesnym stylem życia zaprzeczającym wszelkim zasadom i ideałom ewangelicznym? Z jakim smutkiem obserwuje się wielokrotnie ludzi wracających w sobotę do domu „zygzakiem”, którzy po raz kolejny pod wpływem alkoholu nie liczą się z tym, że ktoś na nich czeka, czeka na ich trzeźwe spojrzenie, pełne miłości słowa. Nie przeszkadza im to jednak w noszeniu krzyżyka na szyi czy w głośnym śpiewaniu w kościele (jeśli jeszcze do niego chodzą)! Cóż można powiedzieć o takich chrześcijanach? Żyją tak, jakby można było oszukać Chrystusa! Czyż jednak nie widzi On tych powtarzających się grzechów?
W dzisiejszej Ewangelii Chrystus otrzymuje od Piotra odpowiedź na swoje pytanie: „Ty jesteś Mesjaszem, Synem Boga żywego” (Mt 16). Taka odpowiedź dana przez nas musi zlikwidować wszelkie dyskusje nad tym, kim Chrystus powinien być dla każdego z nas! Taka odpowiedź nie pozwala błędnie „odczytać” Mesjasza i Jego przesłania. Syn Boży to Ten, który weryfikuje całe życie człowieka wierzącego, domaga się systematycznego i żywego kontaktu z Nim, a także okazuje swoją wszechmoc i wszechwiedzę, nie można więc przed Nim niczego ukryć!
Może aby odpowiedzieć osobiście na pytanie Mistrza, trzeba wraz z Janem Pawłem II wyznać wiarę (katecheza z 21.03.1987):
Jezus z Nazaretu, który siebie samego zwał najczęściej Synem Człowieczym, jest Chrystusem (czyli Mesjaszem), jest Synem Bożym, Panem, jest Zbawicielem. Taka jest wiara apostołów, która była u podstaw Kościoła od samego początku. Wiary tej Kościół strzegł z największą miłością i czcią, przekazując ją coraz to nowym pokoleniom uczniów i wyznawców Chrystusa pod kierunkiem Ducha Prawdy. Tej wiary nauczał i bronił, starając się w każdym stuleciu nie tylko zachować nienaruszoną jej istotną objawioną treść, ale także pogłębiać ją, stale tłumaczyć na miarę ludzkich potrzeb i możliwości. Kościół wezwany jest do wypełniania tego zadania aż do czasu ostatecznego przyjścia swego Zbawiciela i Pana.
Wraz z tym Kościołem i my powinniśmy to czynić!
27 sierpnia
Święta Monika
Monika urodziła się ok. 332 r. w Tagaście (północna Afryka), w rodzinie rzymskiej, ale głęboko chrześcijańskiej. Jako młodą dziewczynę wydano ją za pogańskiego urzędnika, Patrycjusza, członka rady miejskiej w Tagaście. Małżeństwo nie było dobrane. Mąż miał charakter niezrównoważony i popędliwy. Monika jednak swoją dobrocią, łagodnością i troską umiała pozyskać jego serce, a nawet doprowadziła go do przyjęcia chrztu. W wieku 22 lat urodziła syna – Augustyna. Po nim miała jeszcze syna Nawigiusza i córkę, której imienia historia nam nie przekazała. Nie znamy także imion innych dzieci.
W 371 r. zmarł mąż Moniki. Monika miała wówczas 39 lat. Zaczął się dla niej okres 16 lat, pełen niepokoju i cierpień. Ich przyczyną był Augustyn. Zaczął on bowiem naśladować ojca, żył bardzo swobodnie. Poznał jakąś dziewczynę; z tego związku narodziło się nieślubne dziecko. Ponadto młodzieniec uwikłał się w błędy manicheizmu. Zbolała matka nie opuszczała syna, ale szła za nim wszędzie, modlitwą i płaczem błagając dla niego u Boga o nawrócenie. Kiedy Augustyn udał się do Kartaginy dla objęcia w tym mieście katedry wymowy, matka poszła za nim. Kiedy potajemnie udał się do Rzymu, a potem do Mediolanu, by zetknąć się z najwybitniejszymi mówcami swojej epoki, Monika odnalazła syna. Pewien biskup na widok jej łez, kiedy wyznała mu ich przyczynę, zawołał: „Matko, jestem pewien, że syn tylu łez musi powrócić do Boga”. To były prorocze słowa. Augustyn pod wpływem kazań św. Ambrożego w Mediolanie przyjął chrzest i rozpoczął zupełnie nowe życie (387).
Szczęśliwa matka spełniła misję swojego życia. Mogła już odejść po nagrodę do Pana. Kiedy wybierała się do rodzinnej Tagasty, zachorowała na febrę i po kilku dniach zmarła w Ostii w 387 r. Daty dziennej Augustyn nam nie przekazał. Wspomina jednak jej pamięć w najtkliwszych słowach.
Ciało Moniki złożono w Ostii w kościele św. Aurei. Na jej grobowcu umieszczono napis w sześciu wierszach nieznanego autora. W 1162 r. augustianie mieli zabrać święte szczątki Moniki do Francji i umieścić je w Arouaise pod Arras. W 1430 r. przeniesiono je do Rzymu i umieszczono w kościele św. Tryfona, który potem otrzymał nazwę św. Augustyna. Św. Monika jest patronką kościelnych stowarzyszeń matek oraz wdów.
W ikonografii św. Monika przedstawiana jest w stroju wdowy. Jej atrybutami są książka, krucyfiks, różaniec.
LITANIA DO ŚWIĘTEJ MONIKI
Kyrie, elejson. Chryste, elejson. Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże,
Duchu Święty, Boże,
Święta Trójco, jedyny Boże,
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święta Moniko, chlubo wszystkich niewiast
Święta Moniko, cicha i pokorna
Święta Moniko, pełna dobroci
Święta Moniko, miłująca każdego człowieka
Święta Moniko, chrześcijanko pełna żywej wiary
Święta Moniko, służebnico ubogich
Święta Moniko, małżonko cierpliwa
Święta Moniko, małżonko miłująca mimo wszelkich trudności
Święta Moniko, małżonko zdobywająca swego męża dla Chrystusa
Święta Moniko, przykładzie wiernej żony
Święta Moniko, niezachwianie ufająca Bożemu miłosierdziu
Święta Moniko, matko ucząca wiary i miłości do Boga
Święta Moniko, matko zawsze pamiętająca o swoich dzieciach
Święta Moniko, matko zatroskana o wiarę Augustyna
Święta Moniko, matko trwająca nieustannie na modlitwie
Święta Moniko, matko syna tylu łez
Święta Moniko, pełna radości z nawrócenia Syna
Święta Moniko, wzorze świętych matek
Święta Moniko, patronko trudnego życia rodzinnego
Święta Moniko, Patronko nasza
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
P. Módl się za nami, Święta Moniko.
W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się:
Boże, pocieszycielu zasmuconych, + Ty miłosiernie przyjąłeś matczyne łzy świętej Moniki i udzieliłeś łaski nawrócenia jej synowi Augustynowi, * daj nam za wstawiennictwem ich obojga opłakiwać nasze grzechy i znaleźć Twoje przebaczenie. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, + który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków.
W. Amen.