Unia chce OCENZUROWAĆ Internet! Brońmy wolności słowa!
Szanowni Państwo,
UNIA CHCE CENZUROWAĆ INTERNET – BROŃMY WOLNOŚCI SŁOWA!
Unia Europejska pracuje nad aktem prawnym o niewinnie brzmiącej nazwie „rozporządzenie w sprawie przejrzystości i targetowania reklamy politycznej”. Można by sądzić, że chodzi jedynie o płatne reklamy zamawiane przez polityków, np. na platformach społecznościowych.
Jednak już wstępna analiza projektu rozporządzenia pokazuje, że – jak to ostatnio modne w prawodawstwie – oficjalna nazwa ma za zadanie więcej ukryć niż wyjaśnić. Już na etapie sformułowanych definicji można się przekonać, że przepisy w praktyce będą mogły objąć wszystkie wypowiedzi i inne formy przekazu, choćby luźno związane z wydarzeniami politycznymi – również te bezpłatne.
W projekcie możemy natknąć się na sformułowania niejasne…
„Reklama polityczna to (…) rozpowszechnianie w jakikolwiek sposób przekazu (…), który może mieć wpływ na wynik wyborów, proces ustawodawczy lub sposób głosowania.”
…lub całkowicie absurdalne:
„Reklama polityczna oznacza konkretne działanie w zakresie reklamy politycznej.”
Krótko mówiąc, według regulacji unijnych reklamą polityczną może stać się absolutnie wszystko, co organy unijne uznają za reklamę polityczną: nie tylko treści płatne, ale również zwykłe bezpłatne wpisy w mediach społecznościowych; nie tylko treści polityków i partii na oficjalnych kontach, ale również treści od organizacji pozarządowych, a nawet całkowicie prywatne wpisy prywatnych ludzi na ich osobistych kontach.
W praktyce pełna władza decydowania o tym, co jest, a co nie jest reklamą polityczną, trafi w ręce urzędników.
Ze wstępnej analizy wynika, że rozporządzenie będzie wymuszać umieszczanie przy każdym przekazie lub treści zakwalifikowanej jako „polityczna” specjalnych metryk „transparentnościowych”, w których autor będzie zmuszony zamieścić cały szereg różnego rodzaju informacji, takich jak tożsamość i dane kontaktowe sponsora, okres rozpowszechniania „reklamy”, korzyści związane z jej publikacją i wiele innych, mgliście określonych danych.
Projekt ustanawia również procedury zaskarżania treści, które dowolna osoba fizyczna uzna za niespełniające wymogów rozporządzenia. Rodzi to oczywiste ryzyko nadużyć i powstania sytuacji, w której osoby sprzyjające lub opłacane przez dane ugrupowanie lub podmiot będą masowo „zgłaszać nieprawidłowości” w przekazie grup konkurencyjnych.
„Jeżeli Unia chce wprowadzić jakieś regulacje wyborów do Parlamentu Europejskiego, od biedy proszę bardzo, natomiast wara od wszystkich procesów demokratycznych w państwach członkowskich! To jest w ogóle poza kompetencjami Unii Europejskiej” – podsumował na konferencji prasowej w polskim Sejmie poseł Krzysztof Bosak.
Rodzi się pytanie, dlaczego polski rząd milczy w tej sprawie?
Prace trwają od 2021 roku, rząd Mateusza Morawieckiego o nich wie i bierze w nich udział!
Mówimy STOP ograniczaniu wolności słowa w debacie publicznej!