To proroctwo zdaje się właśnie spełniać. Niemiecka mistyczka o Polsce i Niemczech 

Niesamowita wizja niemieckiej mistyczki dla Polski i Niemiec  – stygmatyczki Teresy Neumann. W języku polskim będą głoszone najmądrzejsze prawa. [to proroctwo już wypełniło się,  ponieważ Encykliki wydane przez Ojca Świętego Jana Pawła II były wydawane w języku polskim]

Warto przeczytać i modlić się!!!
Teresa Neuman przez 40 lat od 1922 aż do swojej śmierci w 1962 nie spożywała żadnych pokarmów oprócz codziennej Eucharystii.
+++
Wizja Teresy Neumann z 15 października 1948 r., /Stephen Lassare – Odkryte sekrety przyszłości, Wyd. Adam, Warszawa 1992/
+++
„Od wielu lat Bóg dawał mi wizje przyszłości i dotąd wszystko się sprawdziło. Milczałam jednak, nic nie mówiąc nikomu poza spowiednikiem, dopóki nie otrzymałam wyraźnego nakazu, aby pisać. Na dwa dni przed 15 października 1948 r. ukazał mi się prorok Eliasz wraz ze świętą Teresą od Dzieciątka Jezus i św. Janem od Krzyża. Święci ci są patronami i opiekunami Zakonu Karmelitów. Prorok Eliasz dał mi wyraźne polecenie pisania:
Posłuchaj Izraelu, to do ciebie mówi Pan. Posłuchajcie ostrzeżenia, bracia moi. Pan bowiem zdjął pieczęć milczenia z warg moich i włożył słowa swoje w usta moje. Pierwsze z tych snów jest do ciebie, Izraelu. Pan dał przez Eliasza polecenie, abym w imieniu Jego odezwała się do ciebie. Posłuchaj, Izraelu, nie zatwardzaj serca swego, albowiem mówi tobie Pan. Było milczenie przed tobą na długie lata. O, plemię niewdzięczne, któreś zabijało proroków i ukrzyżowało Syna samego Boga! Skoroście Syna Bożego słuchać nie chcieli, ani Apostołów Jego, który miał do was przemówić? Abyście nie byli już jako wygnańcy i bezdomni pośród narodów świata, dano wam wrócić na skrawek tej ziemi, którą krew Zbawiciela uświęciła i powstało państwo Izrael. Wasze stopy tułacze dotknęły Ziemi Świętej, w której jest błogosławieństwo. Obyście pojęli łaskę i znaleźli wiarę w miłości, pamiętali o Piśmie Świętym i o prorokach, a nie zatwardzali serc waszych ku wiecznej zgubie, oddając ziemi stare tajemnice.
Czy i teraz nie poznajecie jeszcze jak wierna była mowa proroków i jak spełniły się wszystkie proroctwa Jezusa Chrystusa, którego nie poznaliście i ukrzyżowaliście?
Przyjdzie czas, już nie daleki, gdy odda ziemia umarłych swoich i będzie sąd nad wszystkimi plemionami i pokoleniami świata. Wtedy biada bezbożnym sługom pychy i nienawiści, których serca są zatwardziałe. Biada tym, którzy pokutować nie będą, nie nawrócą się do Pana Zbawiciela swego”.
+++
A teraz słowa wtóre, jakie kazał mi rzec Pan do wszystkich ludzi:
„Idzie godzina wielka, groźna, sądu i kary. Póki macie czas posłuchajcie i porzućcie grzechy wasze, które na karę zasługują. Biada ziemi, gdy owocu pokuty zabraknie, a usta modlących się zamilkną. Nie otworzą się tym razem upusty niebieskie, jak za dni Noego, i nie popłyną wody, by zalać ziemię skalaną grzechami. Ale otworzy się ziemia, zapłonie od wulkanów, które już zagasły, i będzie drżało jej łono, aż walić się będą lądy, gdzie szumi zboże i stoją łany. Pioruny będą padały z chmur jak deszcz, aż poruszona zostanie materia nienawiści ludzkiej. Zbliża się nowy potop, nie potop tym razem wody, lecz ognia i błyskawic. Biada wam synowie, którzy czynicie nieprawość. Biada wam narody, które się zaparły Boga i podeptały Krzyż Jego, które wstydzicie się znaku Krzyża, znaku odkupienia waszego, a nie wstydzicie się zbrodni i okrucieństwa.
+++
     Biada przede wszystkim tobie Germanio. Nie pomyśleliście nigdy na szlaku waszej zbrodni, że nienawiść wasza i pycha mogły stworzyć dla was niezgłębioną czeluść w miejsce wiecznej zagłady, czeluść, której głębię wielkość waszej winy wypełnię żarem takich płomieni i taką siłą kaźni, jakiej dla innych nie będzie. Nie pomyśleliście nad tym, jaką grozą mogą na wieki zapłonąć, na hańbę waszą i karę, słowa waszej pychy.
Nur fur Deutsche. Uznaliście siebie samych za nadludzi, a przez uczynki wasze staliście się gorsi niż wilki i hieny, gdy nie oszczędziliście ani żywych, ani umarłych i pohańbiliście zwłoki tych, którym wydarliście życie. Przydaliście nowe zbrodnie do starych, a krzyk pomordowanych Żydów przyłączył się do starych, wołaniem krwi, ludów zapomnianych.
Biada przede wszystkim wam Prusacy, wodzowie i nieprzyjaciele. Przyszły już dwa uderzenia wichru i upadło Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego oraz moc sroga synów Północy. A przyjdzie trzecie uderzenie, a wtedy biada i Berlinowi. Los Berlina będzie jak los Niniwy, bo gdy padnie w gruzy, nie odbuduje się już więcej. Wicher pustyni zasypał piaskiem Niniwę, choć była większa niż inne miasta starożytności.
Puszcza będzie szumiała nad gruzami Berlina- miasta zbrodni i pychy. Będzie to szczęście dla ciebie, Germanio, jeżeli inny obejmie władzę nad tobą, jeżeli obmyta strumieniem krwi i łzami późnej pokuty, usłuchasz innego głosu, poznawszy w czym była twoja wina i zguba twoja. Nie ci, bowiem są wybrani, którzy się za takich uznają. Inni, którymi gardzicie w pysze, wyprzedzają was w słowie i mocy.
++++++++++++++++++++++++++
Biada i tobie dumny Albionie, kupczący krwią cudzą. Ciąży na tobie krzywda. Wybrałaś sobie zamiast Boga mamonę, a wzgardziłeś Prawem Moim i stolicą Piotrową. Posłałeś żołnierzy i kupców w dalekie kraje dla mocy swojej i zysku swojego, a o chwałę Moją nie dbałeś. Z winy twojej nie zostały chrześcijanami całe plemiona, ani też o duszę synów własnych nie dbałeś. Skrusz się, póki czas, i nawróć się do Mnie, Pana twego, i uznaj sługę Mego nad sobą.
Biada wam, wszyscy czciciele złotego cielca, albowiem swoim uczyniliście zysk i okryliście hańbą ziemię, a lud przez krzywdzenie wydaliście na łup kłamstwa i nienawiści, który uwiedliście obietnicami wolności i zemsty. Na was to, bankierzy o zamkniętych dłoniach przez chciwość i sercach skamieniałych, spada ciężar potu i łez wyzyskiwanych, i ciężar krwi, którą przelewają niszczący się w zaślepieniu.
Biada wam, gorszyciele i deprawatorzy dusz. Krótkie są dni panowania waszego. Koniec wasz będzie wśród płomieni razem z bestią, której służycie. Gdy zagrozicie Zachodowi, miecz od Wschodu na was spadnie. Ludy żółtego Goga i Magoga postawiłem na straży bezpieczeństwa Europy.
Oddaliście się na służbę nienawiści, przez nienawiść będziecie ukarani. żal jest mi ludu, który cierpi, żal mi dzieci, z których uczyniliście synów kłamstwa i nieprawości. Nie zostawię ludu w waszej mocy ani nie wydam najwierniejszych na tej ziemi na skażenie. Oburzy się na gorszycieli ziemia i morze, i powstanie przeciw nim ogień i bałwany. Biada światu za zgorszenia. Znam tych, których oczy są zaślepione, a serca oszukane. Skarcę władających narzędziem, a nad narzędziem zlituję się.
Miłosierdzie Moje wzejdzie nad narodem, będącym w ucisku i pohańbieniu, a ziemia wzgardzonych zobaczy światło i błogosławieństwo nad sobą. Władza bezbożnych ustanie.
     Na Kremlu zabłysną łacińskie krzyże, a na miejscu zburzonej cerkwi Chrystusa Zbawiciela stać będzie kościół katolicki Zbawiciela. Jak w orną ziemię, wpadnie ziarno dobra i odmieni się oblicze narodu, który tyle wycierpiał.
++++++++++++++++++++++++
     Błogosławieństwo Moje dam Słowianom, a Słowianie, choć wielu z nich dzisiaj błądzi, lepiej je przyjmą i obfitszy przyniosą owoc. Będą prawdziwym ludem Moim, ludem Słowa Przedwiecznego i pojmą naukę Moją, i staną się posłusznymi. Nie ci bowiem są wybrani, którzy sami się wybierają, lecz ci, którzy na wołanie Boga wstaną. Nie będą daremne łzy pokuty i modlitwy, a wierność wytrwania nie będzie bez błogosławieństwa i nagrody. Zdejmie niewolnica kajdany swoje i stanie się jako królowa. Wstawią się za nią łzy, które Matka Moja pod Krzyżem przelała, a naród, który Ją czci, nie będzie między narodami ostatni.
     Światłych i mądrych Polsce nie odmówię. W języku polskim będą głoszone najmądrzejsze prawa i najsprawiedliwsze ustawy, zaś Warszawa stanie się stolicą Stanów Zjednoczonych Europy.
Polska, która pierwsza karę poniosła, choć wina jej nie była największa, prędzej niż inni się podniosła. W czym zawiniła, przez to musiała doznać kary. Ale już bliski jest koniec jej pokuty. Wytrwa przy Kościele swoim i doczeka wyzwolenia. Nieprzyjaciołom swoim krzywdy pamiętać nie będzie, dobrem za zło zapłaci. Będzie mieć chwałę między narodami i skrzydła szeroko otwarte, rozszerzy też granice swoje. Weźmie narody wierne Kościołowi w nagrodę wierności swojej.
+++++++++++++++++
Wzejdzie, mimo klęski, znowu chwała nad Paryżem i Tokio. Hiszpania będzie krajem Serca Mojego, przez miłość ku niemu się podniesie. Italię, chociaż by krwią uroczystą spływała, czeka piękne odrodzenie duchowe. Patrzę na łzy wierności i ich pokutę. Raz jeszcze zlituję się nad światem. Topór kary odroczę i serca grzeszne życiem ożywię.
Nie zostawię ziemi złym na władanie, jako sobie umyślili w sercach swoich. Mową piorunów skarcę tych, co nie słuchają mowy miłości, a dla tych, którym było za mało słów ludzkich, zabrzmi głos płomieni.
Usłuchajcie więc przestrogi, grzesznicy, póki upominam, a nawróćcie się, póki oczekuję. Idzie bowiem wielki i bliski czas, kiedy ani więcej upominać, ani czekać nie będę.
Nie trwóżcie się jednak wy, bojący się Boga i nieulegający podszeptom szatana w rozpaczy. Miejcie ufność we Mnie i w posłannictwie Matki Bożej, która oręduje za wami. Widzę was w ucisku i zlituję się nad wami. Broni was przed sprawiedliwością Moja krew za was przelana. Nie przeminęła ofiara moja, ale trwa i ratuje was, mimo że jej nie cenicie. Nie dość pilnie czuwacie przy ołtarzach Moich. Pamiętam o łzach, które Matka Moja przelała pod krzyżem i mam wzgląd na Jej Serce, przebite mieczem boleści. To Serce Niepokalane i Miłosierne was osłania. Przyłóżcie rękę do pługa, a będę błogosławił trudowi waszemu”.
To polecił mi Pan nasz, Jezus Chrystus, abym wam przekazała, bracia moi: „Grają niewidzialne surmy Aniołów, wieją wichry, aby szkodzić ziemi, zbliża się kataklizm, jakiego nie było od dni Noego”.

Teresa Neumann z Konnersreuth (ur. 9 kwietnia 1898 w Konnersreuth; zm. 18 września 1962, tamże) niemiecka mistyczka i stygmatyczka. Była członkiem Franciszkańskiego Zakonu Świeckich.  5 marca 1926 Teresa miała zostać obdarzona stygmatami. Na jej rękach, nogach, głowie i boku widoczne były krwawe rany. Co tydzień, od północy w czwartek do godziny trzynastej w piątek jej rany otwierały się i krwawiły. Podczas ekstaz, miała obserwować mękę Jezusa, przepowiadać przyszłe wydarzenia i mówić obcymi językami (między innymi językiem aramejskim), których nigdy wcześniej nie poznała. Pomimo cierpień, w pozostałych dniach tygodnia była ona aktywna i pełna energii. Świadkowie twierdzą, iż dzięki modlitwie Teresa wywoływała w swoim ciele dolegliwości innych ludzi. W ten sposób miała uzdrawiać chorych. Do jej domu w Konnersreuth pielgrzymowało setki ludzi, prosząc o łaski i wstawiennictwo u Boga. Od 1922 aż do swojej śmierci w 1962 Teresa nie spożywała żadnych pokarmów oprócz codziennej Eucharystii.

A był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Rady. Nie przystał on na ich uchwałę i postępowanie. Pochodził z miasta żydowskiego, Arymatei, i oczekiwał królestwa Bożego. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. Był to dzień Przygotowania i szabat zaczynał jaśnieć.
Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i olejki; lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek w szabat.

Oto słowo Pańskie.

Albo:

EWANGELIA (Łk 23, 1-49 – krótsza)

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według Świętego Łukasza

Jezus przed Piłatem

E. Starsi ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie powstali i poprowadzili Jezusa przed Piłata. Tam zaczęli oskarżać Go: T. Stwierdziliśmy, że ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków cezarowi i że siebie podaje za Mesjasza-Króla. E. Piłat zapytał Go: I. Czy Ty jesteś Królem żydowskim? E. Jezus odpowiedział mu: † Tak. E. Piłat więc oświadczył arcykapłanom i tłumom: I. Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku. E. Lecz oni nastawali i mówili: T. Podburza lud, szerząc swą naukę po całej Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd. E. Gdy Piłat to usłyszał, zapytał, czy człowiek ten jest Galilejczykiem. A gdy się upewnił, że jest spod władzy Heroda, odesłał Go do Heroda, który w tych dniach również

Po zgonie Jezusa
Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu, mówiąc: I. Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy. E. Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, powracały, bijąc się w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a również niewiasty, które Mu towarzyszyły od Galilei, przypatrywały się temu.

„Ojciec Pio zmarł w moich ramionach” – niezwykłe świadectwa osób, które poznały świętego kapucyna

„Po śmierci będzie o mnie głośniej niż za życia”

„W niebie będę mógł wam więcej pomóc. Kiedy przygotuję wam miejsce, przyjdę z Jezusem i zabiorę was ze sobą. Bądźcie wierni i wytrwali, nigdy nie opuszczajcie owczarni. Tam, gdzie ja będę, będziecie i wy”. – o. Pio

Święty o. Pio jest jednym z najbardziej kochanych świętych oraz jednym z najbardziej znanych na całym świecie. Ileż o nim napisano książek i artykułów w gazetach, ile powstało programów telewizyjnych mówiących o jego życiu, świętości oraz o wielu cudach, jakich dokonał. Wiadomo o nim praktycznie wszystko – albo prawie wszystko.

Istnieją dziesiątki biografii, tysiące artykułów, a także strony internetowe pełne przeróżnych informacji i szczegółów. A w San Giovanni Rotondo, miasteczku na półwyspie Gargano, gdzie o. Pio żył przez pięćdziesiąt lat, gdzie zmarł i gdzie spoczywają jego zwłoki, opowiada o nim każdy kamień. Gdyby nawet istniał ktoś, kto nigdy o nim nie słyszał, wystarczyłoby, aby spędził jeden dzień w San Giovanni Rotondo, by dowiedzieć się wszystkiego z tablic informacyjnych, broszur, książek, wycieczek z przewodnikiem, plakatów i wydarzeń.

Fragment pochodzi z książki Roberto Allegriego „Po śmierci będzie o mnie głośniej
niż za życia”, wydanej nakładem Wydawnictwa Esprit

Pomyślałem, by w książce spróbować do niego dotrzeć poprzez opowieści tych, którzy otrzymali od niego łaski, którzy stali się obiektem wstawiennictwa i doświadczyli ziszczenia się modlitwy o pomoc; tych, którzy znaleźli się w centrum wydarzeń „niemożliwych”, niewyjaśnionych z punktu widzenia racjonalnego, naukowego; tych, którzy poczuli czułą bliskość ojca, który przed śmiercią zapowiedział: „Będzie o mnie głośniej po śmierci niż za życia”.

Giovanni Scarale – lekarz O. Pio

Chciałbym zakończyć tę podróż śladami o. Pio wyjątkowym spotkaniem, jednym z najbardziej ujmujących. Historia ta nie dotyczy jednak żadnej łaski, cudu ani uzdrowienia. Opowiada o przyjaźni, uczuciu i wzruszającym pożegnaniu. Doktor Giovanni Scarale z San Giovanni Rotondo sam wyszedł otworzyć mi bramę swojego pięknego domu. Ma osiemdziesiąt cztery lata, lecz absolutnie na tyle nie wygląda. Doktor Scarale patrzy na mnie badawczo; z początku trudno mi rozszyfrować jego spojrzenie. To jakby połączenie oczekiwania i obawy; nie jest to spojrzenie zażenowane, lecz zdecydowanie zasnute mgiełką smutku. „Wiem już, że przypomni mi pan bardzo bolesne chwile” – powiedział, uśmiechając się. „Tamten wieczór, 23 września 1968 roku, jest jakby wyryty w moim sercu. Uczucie straty, jakiego wszyscy doznaliśmy, kiedy o. Pio od nas odszedł, zraniło nas i pozostawiło trwałą bliznę. Jednak wiara mówi mi, że o. Pio jest nam teraz bliższy, niż był kiedykolwiek wcześniej. Faktem jest, że wzrastałem przy nim, jak wielu innych, którzy urodzili się tu, w San Giovanni Rotondo. Jego obecność była dla nas pewnikiem, codziennym błogosławieństwem, dlatego znaleźć się nagle bez niego, było straszliwym ciosem”. Doktor Scarale na chwilę pochylił głowę, popatrzył na swoje dłonie. Następnie westchnął i szepnął: „Ojciec Pio umarł w moich ramionach. Tamtej nocy byłem jedynym dostępnym anestezjologiem. Wezwano mnie do jego celi i zostałem z nim aż do końca”.

„ Jak już wspomniałem, urodziłem się w San Giovanni Rotondo, więc od dziecka nauczyłem się kochać o. Pio. Pamiętam, że mamy zawsze prowadziły dzieci do klasztoru, aby zawierzyć je opiece świętego zakonnika. Gdy byłem nieco starszy, uczęszczałem do klasztoru, gdyż było tam koło młodzieżowe, gdzie można było pograć w ping-ponga. Ojciec Pio przychodził do nas czasami, uśmiechał się, udzielał nam błogosławieństwa. Był dla nas niczym ojciec; dopytywał się, co lubimy robić i o nasze rodziny. Pamiętam jednak, że jego spojrzenie napełniało nas trochę lękiem. Było głębokie, magnetyczne, wydawało się, jakby mógł nas prześwietlić. Jego wzrok mówił: «Nie kłam, bo ja i tak wiem wszystko».

Zawsze pracowałem w Domu Ulgi w Cierpieniu, szpitalu założonym przez o. Pio. Mówił na mnie «usypiacz », bo pracowałem jako anestezjolog. A ja odpowiadałem: «Ojcze, ja się zajmuję usypianiem pacjentów, ale ty musisz zadbać, żeby się obudzili!». Jego spojrzenie wystarczało wtedy za tysiąc słów. Wiedziałem, że czuwał nad naszą pracą. W jego obecności wszyscy mogliśmy być spokojni. To było jak zwierzanie się własnym rodzicom. Czuliśmy, że nas kochał i chronił – również po śmierci”.

„Jezu, Maryjo!”

„Tamtej nocy 23 września 1968 roku, zostałem  pilnie do niego wezwany. W szpitalu było tylko dwóch anestezjologów reanimatorów, ale mój kolega, doktor Angelo Cavalluzzo, miał drobny wypadek i był zagipsowany. Więc zostałem tylko ja. Byłem wtedy jeszcze przed ślubem i mieszkałem z rodzicami. Około drugiej w nocy usłyszałem telefon – dzwonił profesor Sala, lekarz prowadzący o. Pio. «Giovanni – powiedział – bierz to, co niezbędne, i przychodź szybko do klasztoru, z o. Pio jest źle. Pospiesz się, bo możesz go już nie zobaczyć żywego».

Na te słowa zastygłem. Ojciec Pio miał osiemdziesiąt jeden lat i już od dłuższego czasu chorował. Jednak wszystkim nam się wydawało, że zostanie z nami na zawsze. Popędziłem do klasztoru i jak na skrzydłach wspiąłem się po schodach do celi o. Pio. Siedział na fotelu. Był bardzo blady. Miał łokcie oparte na poręczach i lekko pochyloną głowę. W prawej dłoni trzymał różaniec. Szeptał jakieś słowa, których w pierwszej chwili nie mogłem zrozumieć; po chwili jednak, zbliżywszy się do niego, dosłyszałem, że powtarzał w kółko: «Jezu, Maryjo. Jezu, Maryjo». Pod nosem miał rurkę połączoną z butlą tlenową stojącą na ziemi obok fotela. Wziąłem się do pracy. Przede wszystkim zdjąłem tę rurkę i podłączyłem tlen do maseczki. Stanąłem za plecami o. Pio i przyłożyłem mu maseczkę do twarzy, aby ułatwić mu oddychanie. Zazwyczaj pacjenci odruchowo starają się odsunąć maseczkę od twarzy, jednak o. Pio nawet się nie poruszył. Jakby nie dotyczyło go to, co się wokół niego działo. Ja zachęcałem go łagodnie: «Oddychaj, ojcze, oddychaj». Tymczasem do celi weszły inne osoby i też go zachęcały, aby oddychał. Jak już wspomniałem, stałem za jego plecami. Lewą ręką trzymałem maseczkę przy jego twarzy, a prawą sprawdzałem puls na tętnicy szyjnej. W międzyczasie zbliżył się o. Paolo Covino i udzielił bratu ostatniego namaszczenia. Nie potrafię powiedzieć, ile to trwało. Teraz wydaje mi się to wiecznością. Wspominając tamte chwile, wciąż czuję wzruszenie i lęk, jakich wtedy doznawałem. Tak, byłem bardzo przerażony, ale też opanowany. Starałem się wykonywać wszystko ze spokojem i zdecydowaniem. Nagle puls w tętnicy ustał. Ojciec Pio powoli oparł głowę na moim przedramieniu i umarł […]”.

Stygmatów już nie ma

Kiedy ciało o. Pio zostało złożone do trumny, wzięliśmy ją na ramiona i zanieśliśmy do kościoła. Jednak miejsce, gdzie mieliśmy ją ustawić, nie było jeszcze gotowe, więc chwilowo umieściliśmy ją w pokoiku obok zakrystii. Tam zrobiłem coś, co podyktowała mi ciekawość młodego lekarza. Nie potrafiłem oprzeć się pokusie: chciałem po kryjomu wejść do tego pokoiku i podejrzeć stygmaty. Ręce drżały mi z emocji, kiedy zdejmowałem zakonnikowi rękawiczki. Zsunąłem mu też skarpety i podciągnąłem habit, aby obejrzeć bok. Jednak nigdzie nie było nawet śladu po stygmatach. Skóra była gładka, bez najmniejszej nawet blizny. Zaniemówiłem z wrażenia. Jak już powiedziałem, wszyscy wielokrotnie widzieliśmy rany na dłoniach o. Pio podczas Mszy. Teraz jednak zniknęły. Byłem bardzo poruszony, zmieszany, nie potrafiłem tego zrozumieć. Dopiero później pojąłem głębię tego, co się wydarzyło: stygmaty są znakiem cierpienia danym za życia i pozostają aż do śmierci, czyli chwili, w której cierpienie się kończy. Zrozumiałem, że ich zniknięcie i całkowity brak jakiejkolwiek blizny po nich to dodatkowa tajemnica, jeden z wielu przepięknych cudów, które zawsze otaczały o. Pio”.

Więcej w książce „Po śmierci będzie o mnie głośniej niż za życia” –  kliknij