Św. José Sánchez del Rio (1913-1928)
 
 
See the source image
 
Niech żyje Chrystus Król!
Podczas gdy w carskiej Rosji rozpętała się krwawa rewolucja bolszewicka, na drugiej półkuli nasilała się rewolucja meksykańska. Ich cel był taki sam: „związek nasz bratni ogarnie ludzki ród”. Sprawcą rewolucji w Meksyku była międzynarodowa masoneria, zaś metody działania analogiczne jak w Rosji: bezwzględność, przemoc i terror. Ostrze najbardziej dotkliwych represji skierowano przeciw Kościołowi katolickiemu. Konstytucja, narzucona w 1917 r., surowo prześladowała duchowieństwo i zabraniała praktyk religijnych. Na czele rządu stanął Elias Calles, zdeklarowany mason i bezwzględny antyklerykał. Gdy prześladowania i szykany coraz bardziej się nasilały, część wiernych i duchownych postanowiła stanął we własnej obronie. Utworzono Narodową Ligę Obrony Wolności Religijnej, domagając się od władz zaniechania prześladowań. Jednak Calles jeszcze dotkliwiej zaostrzył antykościelny kurs, a wtedy biskupi ogłosili strajk duchowieństwa, zaś Liga wezwała do zbrojnego oporu przeciwko władzom.
 
Powstanie, na którego czele stanął Enrique Gorostieta, zawodowy wojskowy, wybuchło pod koniec 1926 roku. Powstańcy określali siebie jako „ludowcy” (populares), „wyzwoliciele” (libertadores) albo „obrońcy” (defensores). Natomiast ich wrogowie, w nawiązaniu do hasła „Viva Cristo Rey!” (Niech żyje Chrystus Król!), z którym wyruszali do nierównej walki, nazywali ich cristeros, czyli „chrystusowcy”, w czym miała się wyrażać pogarda dla Chrystusa i Jego wyznawców. Najbardziej zacięte walki, w których zginęło kilkadziesiąt tysięcy katolików, trwały trzy lata, do 1929 roku. Większość powstańców stanowili chłopi i mieszkańcy mniejszych miast, lecz nie zabrakło wśród nich również duchownych. Jeden z nich, ks. Torribio Romo, okrutnie zamordowany przez żołnierzy federalnych w lutym 1928 r., został beatyfikowany przez Jana Pawła II w święto Chrystusa Króla 1992 roku.
 
Do powstańców przyłączała się młodzież, wśród nich czternastoletnia José Sánchez del Rio. Książka, której autorem jest ks. Luis Laureán Cervantes, kapłan ze Zgromadzenia Legionistów Chrystusa, pochodzący z tej samej miejscowości do José, opowiada o życiu i męczeństwie młodego meksykańskiego bohatera wiary. Pieczołowicie zbierając wspomnienia i bezcenne świadectwa, ocala je od zapomnienia i przybliża heroizm wyznawcy, który odważnie stanął w obronie wiary w Jezusa Chrystusa. Wobec wyrafinowanych masońskich nacisków i nieopisanych tortur, które miały wymusić ślepe posłuszeństwo nieludzkiej władzy, mężnie wyznawał Chrystusa jako Króla.
 
Książka, opisując przebieg i okoliczności śmierci José, ukazuje niebywałe okrucieństwo prześladowców. Zanim został zasztyletowany i dobity strzałem w głowę, poddano go torturom. Pocięto mu podeszwy stóp i zdarto z nich skórę, po czym zmuszono do pójścia na miejsce męczeństwa, którym był cmentarz. „Wściekłość oprawców wyładowywała się w obelgach, drwinie ze spraw Bożych i wychwalaniu władz. Wyżywali się na chłopcu, jego siła wyprowadzała ich z równowagi. Oto mieli przed sobą, w swej nieludzkiej władzy, prawdziwego żołnierza Chrystusa, który chciał być wiernym świadkiem i wzorem dla swego starszego rodzeństwa. Brutalnym okrucieństwem chcieli zmusić go do zaparcia się wiary. Na próżno. 'Niech żyje Chrystus Król!’, wołał” (s. 103). Tak samo przejmujący jest opis egzekucji Lorenza (s. 93-96), przyjaciela José, który cudownie przeżył powieszenie, a ocalony przez cmentarnego grabarza powrócił do cristeros, którzy nadali mu przydomek „Łazarz”.
 
Wieści o okrutnych masońskich prześladowaniach Kościoła meksykańskiego docierały również do Polski. W 1929 r. hrabia Tyszkiewicz napisał: „Tam tortury stosowane do więźniów przewyższają wszystko, co dotychczas zwierzę ludzkie wymyśliło. Zdarzył się niedawno wypadek, że kat, który żywcem czterdziestu katolików zakopał, wykonując wyrok sądu, zwariował”. Heroizm meksykańskich wyznawców wydał liczne owoce wierności Chrystusowi w okresie czerwonego terroru komunistycznego i brunatnego terroru narodowo-socjalistycznego. W Muzeum Diecezjalnym w Drohiczynie, wśród wielu świadectw heroizmu kapłanów i wiernych, jest przechowywany brewiarz ks. Mieczysława Bohatkiewicza, zaliczonego przez Jana Pawła II do grona błogosławionych. Na pierwszych kartach brewiarza znajduje się list pożegnalny napisany w nocy z 3 na 4 marca 1942 roku, kilka godzin przed męczeńską śmiercią, w więzieniu w Głębokiem koło Połocka, który kończy zawołanie: „Niech żyje Chrystus Król!”.
 
Wartość publikacji podnosi zamieszczenie tekstu encykliki „Iniquis afflictisque” o prześladowaniu katolików w Meksyku, ogłoszonej 18 listopada 1926 r. przez Papieża Piusa XI. Książka, którą wzbogacają unikatowe fotografie, to nie tylko wstrząsające świadectwo, lecz także ostrzeżenie i zobowiązanie. Ostrzeżenie przed niszczycielskimi wpływami podstępnych i zgubnych ideologii, które obecnie jawią się w nowych przebraniach, ale pochodzą z tych samych kręgów i zmierzają do tego samego, a mianowicie zniszczenia Kościoła oraz wiary i moralności zakorzenionej w Ewangelii. Na sowicie opłacanych paradach, które butnie promują rozmaite dewiacje, nie brakuje nienawiści wobec Kościoła katolickiego, która w czasie dogodnym dla zaciekłych ideologów może skutkować tragiczną powtórką z przeszłości. Męczeństwo José to również zobowiązanie do wierności ideałom, za które ginęli – i wciąż na świecie giną – mężni świadkowie wiary w Boga, który objawił siebie w Jezusie Chrystusie.
 
 
 
Modlitwa nowennowa do św. José Sáncheza del Rio
Święty José, zanieś, prosimy, przed tron Boga, naszą prośbę w intencji Ojczyzny. Niech Duch Święty napełni nasze serca miłością i wiarą, aby ufność nasza w Twoją pomoc i prowadzenie, Panie, była wielka.
 
Czcicielu Chrystusa, mój drogi José, narodziłeś się dla Boga, by poznać Boga. Duch Święty otworzył Twoje serce na miłość i napełnił je wieloma łaskami. Przygotował na wielkie rzeczy, przygotował na piękną śmierć. Duchu Święty, przyjdź, napełnij nasze serca światłem wiary, nadziei i miłości. Niech Twój ogień rozpali je dobrocią dla drugiego człowieka, bo w każdym z nas jest Chrystus. Czekamy więc, aby przyszedł do naszych serc, chcemy formować Mu szpaler przez swoje uważne skupienie, modlitwę i pokutę. Chcemy drżeć z nadziei i radości. On przyjdzie! A kiedy przyjdzie, nasza miłość i pokora rozpłyną się w sobie wzajemnie.
 
Mój mały Joselito, wielbiłeś Maryję w wizerunku Matki Bożej z Guadalupe. Kochałeś bardzo swoją matkę, do której napisałeś z więzienia słowa pełne miłości. Słowa, które były natchnione Duchem Świętym, tak jak całe Twoje życie: „Moja kochana mamo, zostałem schwytany podczas dzisiejszej bitwy. Myślę o chwili, kiedy przyjdzie mi umrzeć. Nic to jednak, mamo. Powinnaś zgodzić się z wolą Pana Boga. Umieram szczęśliwy u boku naszego Pana. Nie chcę, żebyś się martwiła moją śmiercią. Powiedz raczej moim braciom, by poszli w ślady najmłodszego spośród nas, tak wypełnisz wolę Bożą. Odwagi! Udziel mi swego błogosławieństwa razem z błogosławieństwem ojca. Pozdrów wszystkich ostatni raz. Otrzymacie serce waszego syna, który was oboje kocha i chciałby zobaczyć was jeszcze przed śmiercią”.
 
Zobaczyłeś ich, José, 10 lutego 1928 roku, kiedy wypełniła się Twoja misja na ziemi. Kocham Cię, mój José. Wierzę, że dzięki Twojemu wstawiennictwu Bóg wysłuchał mojej prośby. Szczęśliwa ufność, która daje nam tyle łask. „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16, 24-26).
 
Ojcze nasz… Zdrowaś Maryjo… Chwała Ojcu…
 
Święty José Sánchezie del Rio, który umierałeś z okrzykiem: „Niech żyje Chrystus Król!” – módl się za nami!
Święty Janie Pawle II – módl się za nami