Na świecie będzie głód i braki żywności.
Zobacz obraz źródłowy
Trevignano Romano, 3 listopada 2022
Moje dzieci, dziękuję wam, że tu jesteście i odpowiedzieliście na moje wezwanie w waszym sercu. Dzieci, moje łzy płyną nad tymi, którzy nie słuchają mojego wezwania. Wołam za bluźnierstwami i za kapłanami, którzy nie są wierni Bogu, wołam za tymi, którzy mimo znaków czasu są przywiązani do fałszywych świateł świata. Dzieci, proszę nawróćcie się, czasy będą ciężkie. Módl się, aby twój Ojciec był miłosierny. Na świecie będzie głód i braki żywności. Dzieci, dbajcie o siebie i swoich braci. Serca ludzi stają się coraz twardsze i tak Szatan wprowadzi w otchłań. Dzieci, wzywajcie mnie w chwili cierpienia, a będę z wami. Wzywaj mojego Syna Jezusa, a On przemieni cierpienie w pokój, a smutek w radość. Bądźcie mocni w wierze, wielu nie zna Boga i nie chce Go poznać, jednak jest Ojcem i nie chce cię stracić. Dzieci, podążajcie ścieżką Świętości, czytajcie Ewangelię i Słowo, a tam znajdziecie wszystko, czego potrzebujecie. Kochajcie się nawzajem tak, jak Bóg was umiłował.
Teraz zostawiam was z moim matczynym błogosławieństwem w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, Amen.
18. Sposób, w jaki udawać się mamy na Mszę św., aby jej dobrze wysłuchać
Nasze codzienne życie na ołtarzu. Jak zamawiać msze święte?
Mamy udawać się do kościoła ubrani skromnie, czysto, bez wyszukania i zbytku.
* * *
Św. Ambroży, arcybiskup Mediolanu, ujrzawszy raz w niedzielę pewną panią, wchodzącą do kościoła na Mszę św. w stroju wyszukanym i zbytkownym, zbliżył się do niej i rzekł głosem surowym: „Pani, czy myślisz, że idziesz na bal, albo do teatru, że w takim stroju wchodzisz do kościoła? Opuść dom Boży i idź opłakiwać twoje grzeszne życie”.
Ach! ileż chrześcijan zasługiwałoby na podobną naganę! Ileż w tychże czasach, nawet po małych wioskach, udaje się na Mszę św. właśnie z zamiarem pokazania się, ściągnięcia swym strojem na siebie uwagi. A w sposób szczególny zasługują na naganę niewiasty, udając się do kościoła wyperfumowane, w sukniach obrażających skromność. Bóg nie, może tego ścierpieć, odwraca od nich oczy i bardzo często zsyła na nie karę.
* * *
Parę lat temu jedna z gazet, wydawanych w Bolonii, opisywała fakt następujący: – Pewnej niedzieli w jednym z kościołów tego miasta, zebrali się licznie wierni dla wysłuchania Mszy św. Nagle wchodzi młoda osoba, wyperfumowana. i ubrana bez należytej skromności, nie klęka, nie czyni znaku krzyża św., tylko cała przejęta sobą, zaczyna kręcić głową na prawo i lewo, by zwrócić na siebie uwagę. Ludzie byli zgorszeni tym zachowaniem, a i kara Boża niedługo dotknęła tę świętokradczynię. – W jednej chwili nieszczęsna blednie, krzyk rozdziera jej piersi, pada na ziemię rażona paraliżem i ducha oddaje.
* * *
Św. Elżbieta, królowa węgierska, w pewną wielką uroczystość musiała się udać do kościoła w szatach drogocennych, w koronie na głowie.
Modląc się, spojrzała na obraz Chrystusa ukrzyżowanego i na ten widok, głęboko wzruszona, zestawiała w myśli Boga swego ukoronowanego cierniem, pokrytego ranami, zbroczonego krwią i siebie samą, przyobleczoną w jedwabie, purpurę i złoto. Nagle wybuchnęła głośnym płaczem i padła zemdlona na ziemię u stóp swoich dworzan. Od dnia tego nie widziano jej już nigdy w kościele przyobleczonej w drogie szaty w koronie na głowie.
Jakiż piękny przykład dla niewiast chrześcijańskich, należących do wysokich rodów.
* * *
Znany i sławny pisarz francuski Fryderyk Ozanam, założyciel Towarzystwa św. Wincentego de Pauli, profesor Sorbony, chwała Francji w XIX wieku, znajdował się pewnego razu dla zdrowia, z polecenia lekarza w Antignano koło Liworno, gdzie przygotowywał się do tego wielkiego przejścia, jakim jest śmierć.
Z powodu nadchodzącego święta Wniebowzięcia Matki Boskiej, Ozanam oświadczył otoczeniu, że pragnie w tym dniu pójść do kościoła na Mszę św. i do Komunii św.
Żona w tym celu sprowadziła z Liworno powóz, aby go zawieźć, lecz on nie chciał z niego korzystać, mówiąc: „Pewnie to ostatnia przechadzka, jaką w życiu zrobię, chcę iść piechotą, by uczcić Boga i Matkę Najświętszą” i wsparłszy się na ramieniu tej, którą zwał swoim aniołem, udał się w stronę parafii.
Wieśniacy, dowiedziawszy się, że Ozanam przychodzi na nabożeństwo, zebrali się koło kościoła, a gdy blady przeszedł pomiędzy nimi, wszyscy z uszanowaniem pochylili i odkryli głowy, zaś kobiety i dzieci ręką mu się kłaniały, wzruszone aż do łez.
Była to rzeczywiście ostatnia na tej ziemi dla Ozanama Msza św.

 

Piątek, 4 listopada 2022
ŚW. KAROLA BOROMEUSZA, BISKUPA
Image result for karol boromeusz
Z przemówienia św. Karola Boromeusza, biskupa,
wygłoszonego w czasie ostatniego synodu

Nie bądź tym, który co innego mówi, co innego zaś czyni
Wszyscy wprawdzie, przyznaję, jesteśmy słabi, ale Pan Bóg udzielił nam środków, z których jeśli tylko zechcemy, możemy łatwo skorzystać. Spójrzmy więc na kapłana, który wie, że wymaga się od niego świętości życia, wstrzemięźliwości i anielskich obyczajów w postępowaniu. Chciałby tego wszystkiego, ale nie myśli o zastosowaniu prowadzących ku temu środków: postu, modlitwy, unikania złych i szkodliwych rozmów oraz niebezpiecznych poufałości.
Kto inny narzeka, że gdy przychodzi, aby się modlić czy też sprawować ofiarę Mszy św., od razu cisną się mu na myśl tysiące spraw, które odrywają go od Boga. Ale zanim udał się do chóru, zanim rozpoczął Mszę św., cóż czynił w zakrystii, jak się przygotował, jakie zastosował środki do zachowania skupienia?
Chcesz, abym cię pouczył, w jaki sposób możesz skutecznie postępować w cnocie, w jaki sposób, jeśli byłeś skupiony w chórze, następnym razem możesz być jeszcze bardziej uważny, a twoja modlitwa jeszcze milsza Bogu? Posłuchaj, co powiem. Jeśli płomień Bożej miłości zapalił się już w tobie, nie odsłaniaj go pochopnie, nie chciej wystawiać go na wiatr. Pilnuj ognia, aby nie zagasł i nie utracił swego ciepła. Oznacza to: uciekaj, jak dalece możesz, przed rozproszeniami, trwaj w skupieniu przed Bogiem, unikaj próżnych rozmów.
Polecono ci głosić i nauczać? Ucz się i przykładaj do tego, co niezbędne do sprawowania tego urzędu; staraj się przede wszystkim, abyś przepowiadał życiem i obyczajami, aby inni nie szydzili z twych słów i nie potrząsali głowami, widząc, że co innego głosisz, co innego zaś czynisz.
Jesteś duszpasterzem? Nie chciej z tego powodu zaniedbywać siebie samego i nie udzielaj się tak bardzo wokoło, aby dla ciebie już nic nie zostało. Masz bowiem pamiętać o duszach, którym przewodzisz, ale nie tak, abyś zapomniał o swojej własnej.
Pamiętajcie, bracia, że nic nie jest tak potrzebne ludziom Kościoła, jak modlitwa myślna. Ona to poprzedza wszystkie nasze czynności, towarzyszy im i po nich następuje. „Będę śpiewał – powiada prorok – i rozważał”. Jeśli udzielasz sakramentów, myśl, bracie, o tym, co czynisz. Jeśli odprawiasz Mszę św., zastanów się, co ofiarujesz. Śpiewasz w chórze, pomyśl, z kim rozmawiasz i o czym mówisz. Jeśli jesteś kierownikiem dusz, pamiętaj, czyją krwią zostały oczyszczone, a „wszystko, co czynicie, niech się dokonuje w miłości”. W taki sposób potrafimy łatwo przezwyciężyć niezliczone przeszkody, których doświadczamy każdego dnia (na to bowiem zostaliśmy ustanowieni), i otrzymamy moc rodzenia Chrystusa w nas samych oraz w innych.
Święty Karol Boromeusz
Karol urodził się na zamku Arona 3 października 1538 r. jako syn arystokratycznego rodu, spokrewnionego z rodem Medici. Ojciec Karola wyróżniał się prawością charakteru, głęboką religijnością i miłosierdziem dla ubogich. To miłosierdzie będzie dla Karola, nawet już jako kardynała, ideałem życia chrześcijańskiego.
Już w młodym wieku Karol posiadał wielki majątek. Kiedy miał zaledwie 7 lat, biskup Lodi dał mu suknię klerycką, przeznaczając go w ten sposób do stanu duchownego. Takie były ówczesne zwyczaje. Dwa lata później zmarła matka Karola. Aby zapewnić mu odpowiednie warunki na przyszłość, mianowano go w wieku 12 lat opatem w rodzinnej miejscowości. Młodzieniec nie pochwalał jednak tego zwyczaju i wymógł na ojcu, żeby dochody z opactwa przeznaczano na ubogich.
Pierwsze nauki pobierał Karol na zamku rodzinnym w Arona. Po ukończeniu studiów w domu wyjechał zaraz na uniwersytet do Pawii, gdzie zakończył studia podwójnym doktoratem z prawa kościelnego i cywilnego (1559). W tym samym roku jego wuj został wybrany papieżem i przyjął imię Pius IV. Za jego przyczyną Karol trafił do Rzymu i został mianowany protonotariuszem apostolskim i referentem w sygnaturze. Już w rok później, w 23. roku życia, został mianowany kardynałem i arcybiskupem Mediolanu (z obowiązkiem pozostawania w Rzymie), mimo że święcenia kapłańskie i biskupie przyjął dopiero dwa lata później (1563). W latach następnych papież mianował siostrzeńca kardynałem-protektorem Portugalii, Niderlandów (Belgii i Holandii) oraz katolików szwajcarskich, ponadto opiekunem wielu zakonów i archiprezbiterem bazyliki Matki Bożej Większej w Rzymie. Urzędy te i tytuły dawały Karolowi rocznie ogromny dochód. Było to jawne nadużycie, jakie wkradło się do Kościoła w owym czasie. Pius IV był znany ze swej słabości do nepotyzmu. Karol jednak bardzo poważnie traktował powierzone sobie obowiązki, a sumy, jakie przynosiły mu skumulowane godności i urzędy, przeznaczał hojnie na cele dobroczynne i kościelne. Sam żył ubogo jak mnich.
Wkrótce Karol stał się pierwszą po papieżu osobą w Kurii Rzymskiej. Praktycznie nic nie mogło się bez niego dziać. Papież ślepo mu ufał. Nazywano go „okiem papieża”. Dzięki temu udało się mu uporządkować wiele spraw, usunąć wiele nadużyć. Nie miał względu na urodzenie, ale na charakter i przydatność kandydata do godności kościelnych. Dlatego usuwał bezwzględnie ludzi niegodnych i karierowiczów. Takie postępowanie zjednało mu licznych i nieprzejednanych wrogów. Dlatego zaraz po wyborze nowego papieża, św. Piusa V (1567), musiał opuścić Rzym. Bardzo się z tego ucieszył, gdyż mógł zająć się teraz bezpośrednio archidiecezją mediolańską. Kiedy był w Rzymie, mianował wprawdzie swojego wikariusza i kazał sobie posyłać dokładne sprawozdania o stanie diecezji, zastrzegł sobie też wszystkie ważniejsze decyzje. Teraz jednak był faktycznym pasterzem swojej owczarni.

Święty Karol BoromeuszZ całą wrodzoną sobie energią zabrał się do pracy. W 1564 r. otworzył wyższe seminarium duchowne (jedno z pierwszych na świecie). W kilku innych miastach założył seminaria niższe, by dla seminarium w Mediolanie dostarczyć kandydatów już odpowiednio przygotowanych. Prowadzenie seminarium powierzył oblatom św. Ambrożego, zgromadzeniu kapłanów diecezjalnych, które istnieje do dziś. Zaraz po objęciu rządów bezpośrednich (1567) przeprowadził ścisłą wizytację kanoniczną, by zorientować się w sytuacji. Popierał zakony i szedł im z wydatną pomocą. Dla ludzi świeckich zakładał bractwa – szczególnie popierał Bractwo Nauki Chrześcijańskiej, mające za cel katechizację dzieci. Dla przeprowadzenia koniecznych reform i uchwał Soboru Trydenckiego (1545-1563) zwołał aż 13 synodów diecezjalnych i 5 prowincjalnych. Dla umożliwienia ubogiej młodzieży studiów wyższych założył przy uniwersytecie w Pawii osobne kolegium. W Mediolanie założył szkołę wyższą filozofii i teologii, której prowadzenie powierzył jezuitom. Teatynom natomiast powierzył prowadzenie szkoły i kolegium w Mediolanie dla młodzieży szlacheckiej.
Był fundatorem przytułków: dla bezdomnych, dla upadłych dziewcząt i kobiet, oraz kilku sierocińców. Kiedy w 1582 r. została przeprowadzona reforma mszału i brewiarza, zdołał obronić dla swojej diecezji obrządek ambrozjański, który był tutaj w użyciu od niepamiętnych czasów. Kiedy za jego pasterzowania wybuchła w Mediolanie kilka razy epidemia, kardynał Karol nakazał otworzyć wszystkie spichlerze i rozdać żywność ubogim. Skierował także specjalne zachęty do duchowieństwa, aby szczególną troską otoczyło zarażonych oraz ich rodziny. Podczas zarazy w 1576 r. niósł pomoc chorym, karmiąc nawet 60-70 tysięcy osób dziennie; zaopatrywał umierających; oddał cierpiącym wszystko, nawet własne łóżko. W czasie zarazy ospy, która pochłonęła ponad 18 tysięcy ofiar, zarządził procesję pokutną, którą prowadził idąc ulicami Mediolanu boso. W 1572 r. na konklawe był poważnym kandydatem na papieża.
Ulubioną rozrywką Karola w młodości było polowanie i szachy. Był także estetą i znał się na sztuce. Grał pięknie na wiolonczeli. Z tych rozrywek zrezygnował jednak dla Bożej sprawy, oddany bez reszty zbawieniu powierzonych sobie dusz. Wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Męki Pańskiej. Dlatego nie rozstawał się z krzyżem. Tkliwą miłością darzył też sanktuaria maryjne.
Największą zasługą Karola był jednak Sobór Trydencki. Sobór, rozpoczęty z wieloma nadziejami, wlókł się zbyt długo z powodu złej organizacji. Trwał aż 18 lat (1545-1563). Dopiero kiedy Karol przystąpił do działania, sobór mógł szczęśliwie dokończyć obrady. Dyskutowano na nim o wszystkich prawdach wiary, atakowanych przez protestantów, i gruntownie je wyjaśniono. W dziedzinie karności kościelnej wprowadzono dekrety: nakazujące biskupom i duszpasterzom rezydować stale w diecezjach i parafiach, wprowadzono stałe wizytacje kanoniczne, regularny obowiązek zwoływania synodów, zakazano kumulacji urzędów i godności kościelnych, nakazano zakładanie seminariów duchownych – wyższych i niższych, wprowadzono do pism katolickich cenzurę kościelną, jak też indeks książek zakazanych, wreszcie wprowadzono regularną katechizację. Większość z tych uchwał wyszło z wielkiego serca kapłańskiego Karola Boromeusza. On też był inicjatorem utworzenia osobnej kongregacji kardynałów, która miała za cel przypilnowanie, by uchwały soboru były wszędzie zastosowane.
Zmarł w Mediolanie 3 listopada 1584 r. wskutek febry, której nabawił się w czasie odprawiania własnych rekolekcji. Pozostawił po sobie duży dorobek pisarski. Beatyfikowany w 1602 r., kanonizowany przez Pawła V w 1610 r. Jego relikwie spoczywają w krypcie katedry mediolańskiej. Jest patronem boromeuszek, diecezji w Lugano i Bazylei oraz uniwersytetu w Salzburgu; ponadto czczony jest jako opiekun bibliotekarzy, instytutów wiedzy katechetycznej, proboszczów i profesorów seminarium.

W ikonografii św. Karol Boromeusz przedstawiany jest w stroju kardynalskim. Jego atrybutami są: bicz, czaszka, gołąb, kapelusz kardynalski, krucyfiks; postronek na szyi, który nosił podczas procesji pokutnych.

Módlmy się. Wszechmogący Boże, zachowaj w Twoim ludzie ducha, który ożywiał świętego Karola Boromeusza, biskupa, † aby Kościół nieustannie się odnawiał * i upodabniając się do Chrystusa ukazywał światu Jego prawdziwe oblicze. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

MIAŁEM WIZJĘ PROSZĘ WYSŁUCHAĆ I SIĘ MODLIĆ – PRZEŚWIETLENIE SUMIEŃ

Ostrzeżenie – czyli największy akt Bożego Miłosierdzia, zwany także Oświetleniem Sumień – jest już blisko

Ostrzeżenie czyli…

…orędzia otrzymywane od listopada 2010 roku przez angielskojęzyczną katoliczkę, Maria Divine Mercy (Marię Bożego Miłosierdzia), to pochodzące wprost od Boga Ojca, Jezusa Chrystusa i Matki Boskiej pilne przesłania na czasy ostateczne, w jakich przyszło nam żyć.

Ostrzeżenie, które ma w niedługim czasie nastąpić, będzie aktem oświetlenia sumienia dla każdego z ludzi. Związane z nim i z obecnym czasem Apokalipsy proroctwa otrzymuje w języku angielskim Maria, europejska katoliczka, która nie chce w pełni ujawniać swojej tożsamości, ale którą Jezus nazywa siódmym posłańcem na czasy ostateczne. Celem aktu Ostrzeżenia będzie ukazanie nam, co w naszym życiu było grzechem, a co nie. Otrzymywane obecnie przez tę mistyczkę od Jezusa Chrystusa przesłania mają nas na to wydarzenie przygotować. Ci wszyscy, którzy żyją w grzechu, powinni już teraz się wyspowiadać i podjąć pokutę. Zaś ci wierni i oddani Panu Jezusowi wyznawcy powinni się za nich modlić i ponosić ofiary. Nawet bowiem najgorsi grzesznicy i oszuści odnajdą drogę do czystego sumienia i przebaczenia, jeśli tylko zawierzą się Bożemu Miłosierdziu, czyli jeżeli tylko poproszą Jezusa o pomoc i Mu zaufają.

więcej: Ostrzeżenie czyli… | Ostrzeżenie (ostrzezenie.net)

Zderzą się dwie komety, Mój Krzyż pojawi się na czerwonym niebie | Ostrzeżenie (ostrzezenie.net)

Ostrzeżenie | Najważniejsze Orędzia dla świata na Czasy Ostateczne — tuż przed Drugim Przyjściem Jezusa Chrystusa (ostrzezenie.net)

„Księga Prawdy” – dr. Kelly Bowring (oświadczenie) – gloria.tv

 

BĘDZIECIE ZASKOCZENI NAGŁYM AKTEM WYKORZYSTANIA ENERGII JĄDROWEJ
Przesłanie Naszego Pana Jezusa Chrystusa
do Jego umiłowanej córki Luz de Marii
29 października, 2022
Mój Umiłowany Ludu, Ludu Mojego Najświętszego Serca:
Błogosławię was wiarą…
Błogosławię was nadzieją…
Błogosławię was Miłosierdziem…
ŻYJECIE W WOJNIE DUCHOWEJ, W WOJNIE POMIĘDZY DOBREM A
ZŁEM, WOJNIE O DUSZE, O WASZE DUSZE.
Jesteście częścią ludzkości i historii Zbawienia, dlatego musicie być świadomi krytycznego momentu, w którym żyjecie i nie możecie przejść obojętnie obok duchowej zmiany, która musi w tym czasie zapanować. To jest ważne, abyście znali Stary Testament, aby to, co dzieje się w tym momencie, nie było wam obce. Bądźcie świadomi Cudu Miłości w Mojej prawdziwej obecności w pokarmie Eucharystycznym i w Moim Ludzie, którego chronię.
Niektóre z Moich dzieci są posiadaczami wielkich zdolności intelektualnych, chociaż nie
walczą ze swoim osobistym ego, aby stać się stworzeniami wiary, miłości, życzliwości, pogody ducha, pocieszenia i miłosierdzia wobec innych, tak potrzebnymi w tym krytycznym momencie, w którym się znajdują.
Klimat zachowuje swoje warianty i silne działanie o każdej porze roku, co doprowadzi do najkrwawszej zimy.
Módlcie się dzieci, módlcie się za Rosję, Stany Zjednoczone, Ukrainę i Chiny.
Módlcie się dzieci, módlcie się za Indie cierpiące z powodu natury.
Módlcie się dzieci, módlcie się, broń powstrzyma ludzkość.
Módlcie się dzieci, módlcie się, wulkany zwiększają swoją aktywność.
Módlcie się dzieci, módlcie się, Ameryka Łacińska cierpi, Ja cierpię z jej powodu. Brońcie wiary, módlcie się z sercem.
Mój ludu, umiłowany Mój Ludu:
BĘDZIECIE ZASKOCZENI NAGŁYM AKTEM WYKORZYSTANIA ENERGII
JĄDROWEJ, KTÓRY DOPROWADZI DO DZIAŁANIA MOJEJ SPRAWIEDLIWOŚCI.
NIE POZWOLĘ, ABY ISTOTA LUDZKA ZNISZCZYŁA SAMA SIEBIE ANI ZNISZCZYŁA STWORZENIE.
Obudźcie się, nie śpijcie! Obudźcie się, Moje dzieci!
Moja Błogosławiona Matka trzyma was w swoim Niepokalanym Sercu. Ta matka, która
kocha swoje dzieci, daje im swoje Tchnienie i swoją Ochronę.
Mój ludu: WIARY, WIARY, WIARY! ZOSTAJĘ Z WAMI, UWALNIAJĄC WAS OD ZŁA. MUSICIE MI POZWOLIĆ, POPROŚCIE O TO Z WIARĄ.
Módlcie się, Mój Lud musi wstawiać się za ludzkością.
Moja Miłość pozostaje w każdym z was. Ja was chronię.
Wasz Jezus
Witaj najczystsza Maryjo, bez grzechu poczęta (3X)
Komentarz Luz de Marii
Bracia:
Nasz Pan daje nam bardzo ważne przesłanie, wzywając nas do całkowitej zmiany
życia, współczucia, miłosierdzia, bycia miłością, zrozumienia, że problemy są czasami spowodowane przez nas samych, poprzez brak zmiany, poprzez niedostrzeganie siebie, utrzymywanie silnego charakteru. Na przykład duchowa arogancja, niewybaczanie, zazdrość, pycha, arogancja, narzucanie się i inne korzenie, które nosimy w sobie i których nie opuszczamy.
Pilnym jest, abyśmy zrozumieli, że kiedy prosimy naszego Pana, aby pomógł nam być lepszymi, chodzi o naszą odpowiedzialność i naszą świadomość posiadania wewnętrznej zmiany. Dzieje się tak, ponieważ w zakresie, w jakim bierzemy nasze ego, aby ukierunkować je na bycie bardziej na wzór Chrystusa, w takim stopniu, w jakim staramy się przestać narzucać siebie innym, w miarę jak uelastyczniamy traktowanie naszych braci, nie po to, aby się zgadzać i być częścią grzechu, ale by osiągnąć tę integrację, która prowadzi nas do tego, jak żyć razem i być dla siebie braterskimi. Do tego stopnia zrozumiemy, że Nasz Pan pomaga nam być lepszymi, ale odpowiedzialność spoczywa wyłącznie na nas, ponieważ to my mamy ego i musimy je poprowadzić ku dobru, ku braterstwu.
Nasz Pan Jezus Chrystus jest obecny w Swoim Ciele, Duszy i Bóstwie w Świętej Eucharystii, ale czy rozumiemy ten Nieskończony Cud Miłości?
Czy jesteśmy gotowi, aby temu nie zaprzeczyć? Ponieważ Chrystus modli się za nas cały czas, abyśmy nie upadli, reszta jest naszą odpowiedzialnością.
Ludu Boży, ta wojna między dobrem a złem, której nie widzimy, ale która jest obecna, wzywa nas, abyśmy nie tracili naszych dusz, trwając w rozrywkach światowych i przywiązani do jego przyjemności. Wewnętrzna zmiana wynika a tego: z nawrócenia. Nie chodzi o to, aby zobaczyć, kto jest bardziej katolikiem, ale raczej, aby być bardziej stworzeniami Bożymi, bardziej ludzkimi, bardziej braterskimi.
Jeśli studiowaliśmy Stary Testament, pamiętamy, że narody zaangażowane w tym czasie w wojnę i inne narody, które dopiero będą zaangażowane, znalazły się wśród wielu narodów, które sprzeciwiały się Planowi Bożemu, przeciwstawiając się w Nowym Testamencie Posłannictwu naszego Pana Jezusa Chrystusa, który głosił, jak postępować zgodnie z Wolą Bożą.
Jest to historia Zbawienia, lud Boży żyje tym, czym żył w przeszłości, oczywiście w inny sposób. Jesteśmy ludem Bożym, który podąża, dlatego jesteśmy także częścią Historii Zbawienia.
Nasz Pan Jezus Chrystus zapewnia nas, że zainterweniuje, gdy Jego Wola zdecyduje o tym, ponieważ nie pozwoli człowiekowi władzy wytępić resztę ludzkości ani zniszczyć Stworzenie.
To, czego oczekuje od nas Święta Trójca, to abyśmy zwrócili ziemię, którą nam zapisał i aby Wola Boża wypełniła się tak, jak wypełnia się ona w Niebie. Z tego powodu Boska Interwencja będzie obecna w tym pokoleniu, aby nas oczyścić nie wodą, ale ogniem. Z tego powodu ogień Ducha Świętego ożywia nas i podtrzymuje z płonącą lampa, jeśli na to pozwolimy.
Bracia, nie cofajmy się poprzez uczestnictwo w pogańskiej imprezie Halloween, ale w tym dniu uczęszczajmy i pamiętajmy, że nie musimy przyciągać różnych wizji ciemności, które można znaleźć na ziemi.
Bądźmy zjednoczeni z naszym Panem Jezusem Chrystusem i z naszą Najświętszą Matką, a w zamian bądźmy światłem, które rozświetla tam, gdzie panuje ciemność. Amen

 

16. Biada temu, kto pogardza Mszą św. w dni świąteczne
Msza Święta kończąca rok szkolny w klasach 5-7 SP – Zespół Szkół  Katolickich im. ks. Jana Długosza
O ile Bóg jest nieskończenie dobry dla tych, którzy się Go lękają i kochają, o tyle jest sprawiedliwy dla tych, co nim gardzą i nieraz surowo ich karze.
* * *
Św. Leonard opowiada, że razu jednego trzech kupców z Gubbio udało się w sobotę na jarmark do dalekiego miasteczka. Tam zanocowali i nazajutrz zaraz z rana w niedzielę dwóch postanowiło powrócić do domu, trzeci starał się ich od tego odwieść, zachęcając, aby wpierw wysłuchali Mszy św., lecz daremnie, bo prawie wyśmiewając go, udali się w drogę. Nadjechali nad rzekę Corfuone, która wskutek ulewnego deszczu bardzo była wezbrała, a nie spostrzegłszy się, że most na rzece był niepewny, podcięli konie, wjechali na niego. W tej samej chwili most się zawalił, a oni, konie i towary wpadli w nurty rzeki i marnie zginęli. W kilka godzin potem włościanie wyciągnęli na brzeg dwa ciała nieżywe, wtem nadjechał trzeci kupiec, który pozostał był w miasteczku, by Mszy św. wysłuchać, a poznawszy swoich towarzyszy, wyciągnął ręce ku niebu i podziękował Bogu, że go uratował od niechybnej śmierci, ponawiając postanowienie szanowania od dnia tego dni świątecznych przede wszystkim przez nabożne słuchanie Mszy św.
* * *
Eneasz Silvio, późniejszy papież Pius II, opowiada, że w Niemczech w mieście Scivia mieszkał ongiś bogaty rycerz, który utraciwszy majętność, znalazł się w biedzie, a popadłszy w ciężką melancholię, był bliski rozpaczy. Pewnego dnia szatan kusił go, aby położył kres życiu swemu i powiesił się, a rycerz ów, nie wiedząc jak oprzeć się pokusie, udał się o radę do świątobliwego spowiednika, ten mu rzekł: „Niech nigdy dzień nie przejdzie, abyś Mszy św. nie wysłuchał i nie lękaj się niczego”. Rycerz dostosował się do rady i zaczął ją praktykować, uczęszczając co rano na Mszę św.
Lecz razu jednego, gdy szedł do kościoła, spotkał włościanina, a ten mu radził powrócić do domu, bo Msza św. była skończona i nie było już innych. Zatrwożył się rycerz na tę wiadomość, lęk go ogarnął i płacząc, powtarzał niepocieszony: „Co będzie ze mną, co będzie ze mną? Może to ostatni dzień mego życia!”.
Zdziwił się wieśniak, widząc jego zmartwienie, a chcąc go pocieszyć, rzekł: „Bądź dobrej myśli, zaradzę wszystkiemu. Daj mi twój płaszcz, a ja ci za to odprzedam zasługi mojej Mszy św.”. Chętnie zgodził się rycerz, oddał płaszcz swój i poszedł do kościoła. Pomodliwszy się, wracał do domu i na tym miejscu, gdzie z tak wielką lekkomyślnością wieśniak mu był sprzedał za płaszcz zasługi swojej Mszy św., ujrzał go wiszącego na drzewie, jak Judasza i już nieżywego. Pogardził i sprzedał Mszę św., a pokusa szatańska przeszła na niego, zwyciężyła go i nakłoniła do samobójstwa przez powieszenie.
O, jak wielka jest nieświadomość tych chrześcijan, co nie cenią tego wielkiego skarbu, jakim jest Msza św., zastępując ją marną zabawką lub poniżając ją do niecnego zarobku. O, jak wielka jest przewrotność tych, co nie wierząc, albo nawet wierząc, nikczemnie pogardzają Ofiarą św.
Logo serwisu Strona Życia

Szanowni Państwo,

 

w niektórych krajach Europy Zachodniej „rozwiązano problem” osób z Zespołem Downa i innymi schorzeniami w ten sposób, że takie dzieci się już prawie nie rodzą, ale są zabijane przez aborcję. Polskim aborcjonistom również przeszkadza, że w naszym kraju dalej rodzą się chore dzieci. „2 lata po wyroku TK. Więcej wad wrodzonych, więcej zgonów noworodków i niemowląt. Czy o to chodziło?” – pytają się dziennikarze jednego z proaborcyjnych portali.

zdjęcie ilustracyjne

Chcą, żeby dobijano chore, polskie dzieci!

 

Aborcjonistów oburza, że rodzą się dzieci z niepełnosprawnościami, które przedtem były zabijane. Jak dziś dobrze wiemy, mnóstwo matek takich dzieci było wręcz okłamywanych przez lekarzy, że taki „płód trzeba terminować”, bo zagraża on życiu kobiety albo przyciskanych do muru wyzwiskami i groźbami pozostawienia matki bez opieki lekarskiej, jeśli zdecyduje się urodzić!

Trzaskowski i Homokomando wspólnie przeciw Marszowi Niepodległości

zdjęcie ilustracyjne

Trzaskowski jawnie popierał grupy takie jak Homokomando, bez problemu można znaleźć w internecie zdjęcie uśmiechniętego prezydenta właśnie z Linusem Lewandowskim, mającym na ramieniu opaskę Homokomado. Rafał Trzaskowski do tej pory nie odniósł się jeszcze do informacji o przemocy seksualnej, której sprawca był członkiem zarządu tej grupy.

Aborcjonista wylał płyn na nasz akumulator

zdjęcie ilustracyjne

W sobotnie popołudnie, 15 października, odbyła się pikieta i różaniec w Poznaniu. Celem zgromadzeń było informowanie przechodniów o śmiercionośnym działaniu pigułek aborcyjnych. Pikieta odbyła się przy ul. Półwiejskiej – bardzo często uczęszczanym deptaku w Poznaniu. Nie obeszła się ona bez ataków ludzi o lewicowych poglądach.

Obrońcy dzieci vs zwolennicy mordowania

zdjęcie ilustracyjne

14 października w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa aktywistki tzw. aborcyjnego killing teamu, Justyny Wydrzyńskiej, oskarżonej o pomocnictwo w aborcji pigułkowej. Jako Fundacja Pro – Prawo do życia oczywiście byliśmy obecni pod sądem, aby pokazywać jak mafia aborcyjna bezkarnie promuje mordowanie najmniejszych dzieci.

Pentagon pomoże wojskowym w aborcji

zdjęcie ilustracyjne

Pentagon wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że zapłaci za podróż do innego stanu w celu dokonania aborcji wszystkim wojskowym z pieniędzy podatników. Jest to odpowiedź Pentagonu na uchylenie precedensu Roe v. Wade, który wcześniej nakazywał każdemu stanowi zalegalizowanie zabijania nienarodzonych.

zdjęcie ilustracyjne

Istotnie zwolennicy zabijania chorych dzieci przed urodzeniem mają się czym martwić. Nie spełniły się głośne groźby aborcjonistów, a niepełnosprawne dzieci, mimo wulgarnych protestów, nie wolno już legalnie mordować. Mają takie samo prawo żyć, jak lewicowi dziennikarze zadający takie pytania.

 

 Z wyrazami szacunku,

Mariusz Dzierżawski

Fundacja Pro – Prawo do Życia

Popierasz to co robimy?

Możemy dotrzeć do opinii publicznej tylko dzięki wsparciu naszych Darczyńców

Agappe Telegram
YouTube Twitter Instagram Facebook

® Fundacja Pro – Prawo do Życia, 2021
Polityka prywatności i cookies

NOWENNA do św. Elżbiety od Trójcy Świętej
Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej – Wikipedia, wolna encyklopedia
 
Dzień I – Niebo całe, przez chrzest, obecne w duszy naszej
 
Ojcze chcę, aby także ci, których mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata” (J 17,24) Taka jest ostatnia wola Chrystusa, taka jest Jego ostatnia modlitwa przed powrotem do Ojca. On chce, aby tam, gdzie On jest, żebyśmy także i my byli, nie tylko w wieczności, ale już w doczesności, która jest rozpoczętą wiecznością, będącą w stałym rozwoju. Stąd jest ważne, abyśmy wiedzieli, gdzie mamy żyć z Nim tak, aby zrealizować Jego boskie marzenie”. (NW 1)
 
To mówi święta Elżbieta, a powołując się na słowa św. Pawła przypomina, że przez chrzest zostaliśmy wszczepieni w Chrystusa, przez chrzest niebo całe jest w naszej duszy i nie gdzie indziej, nie poza nami, ale w nas samych mamy szukać żyjącego Boga, wciąż obecnego i tęskniącego za naszą świadomą obecnością. W jednym z listów Elżbieta lapidarnie wyznaje:
 
Zdaje mi się, że znalazłam moje niebo na ziemi, albowiem niebo to Bóg, a Bój jest w mojej duszy. (L 122) i jeszcze: Nosimy niebo w nas, albowiem Ten, który nasyca błogosławionych w świetle widzenia, oddaje się nam w wierze i tajemnicy. Ale On jest Ten Sam! (L 122)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, tobie Bóg pozwolił odkryć i doświadczyć Swej obecności w głębi serca, nieba w duszy, wstawiaj się za nami, byśmy żyli coraz głębiej łaską chrztu, wielbiąc obecność Trójjedynego Boga w nas. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień II – Pragnienie Boga, by mieszkać w nas
 
Tak, to Bóg pierwszy wychodzi nam naprzeciw, to On nas pragnie, tęskni na nami. Jego wielkie pragnienie życia w miłości z nami odbija się echem w naszym sercu, budzi naszą tęsknotę za Nim i nasze pragnienia. Jak mówi Elżbieta, cytując świętego Jana:
 
„Trwajcie we Mnie” (J 15,4). To Słowo Boże daje ten nakaz wyrażający Jego wolę. Trwajcie we Mnie nie tylko przez kilka chwil, kilka godzin, które muszą przeminąć, ale „trwajcie…” w sposób stały, normalny, nieustanny. Trwajcie we Mnie, módlcie się we Mnie, adorujcie we Mnie, miłujcie we Mnie, cierpcie we Mnie, pracujcie, działajcie we Mnie. Trwajcie we Mnie, aby być w pełni obecnymi przed każdą osobą i każdą rzeczą czy sprawą. Coraz bardziej wnikajcie w tę głębię. Tam naprawdę jest „pustynia, na którą Bóg chce pociągnąć duszę i mówić do jej serca”, jak to wyśpiewał prorok Ozeasz. (NW 2)
 
Pozwólmy naszemu sercu odpowiedzieć na tę tęsknotę samego Boga za nami, za naszą słabą i kruchą miłością. On jej pragnie, bo tylko On może ją przemieniać, udoskonalać, uzdalniać do coraz pełniejszego zjednoczenia w miłości.
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, Ty odkrywszy pragnienie Serca Bożego wyszłaś Mu naprzeciw w wierze i ufności; nie zawahałaś się, nie utknęłaś w swojej słabości, ale uwierzyłaś w Bożą miłość i pozwoliłaś się jej przemieniać. Uproś nam łaskę poddania się pragnieniom Boga, który chce żyć w nas. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi świętemu…
 
 
Dzień III – Zejdź prędko – zejść z powierzchni życia, by wejść w głębię serca
 
 
„Zejdź prędko, albowiem dziś muszę zatrzymać cię w twoim domu” (Łk 19,5). Mistrz wciąż powtarza do naszej duszy te słowa, jakie pewnego dnia skierował do Zacheusza: „Zejdź prędko”. Ale jakie jest to zejście, którego On domaga się od nas, poza głębszym zejściem w przepaść naszej duszy? (NW 7)
 
Elżbieta w innym miejscu dopowiada:
 
Oto sekret, aby móc zrealizować plan samego Boga wobec nas: zapominać o sobie, usuwać się, nie zwracać na siebie uwagi, patrzeć na Mistrza, patrzeć tylko na Niego, przyjmować zarówno radość, jak i boleść, jakby bezpośrednio pochodziły z Jego miłości. To wszystko daje duszy wielki pokój i pogodę ducha… (L 333)
 
Zejść prędko z powierzchni naszego życia, z poziomu naszej wrażliwości, odczuwania, mocnego działania egoizmu i pychy, nie słuchać wołania naszej natury, ale w wierze zejść w głębię serca, gdzie miłość Boża przywraca właściwe proporcje życiu, wydarzeniom, sprawom – to lekcja jaką nieustannie daje nam Elżbieta swoim słowem i życiem.
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, upraszaj nam odwagę odrywania się od siebie, rezygnacji z siebie, zapominania o sobie, by wchodzić coraz bardziej w głębię serca, w głębię prawdy i pokory, gdzie mieszka Bóg, jedyny dawca wolności i pokoju. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień IV – Zamilknąć, by usłyszeć
 
„Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Ap 3,20). Szczęśliwe są uszy duszy bardzo czuwającej, bardzo skupionej, aby mogła usłyszeć ten głos Słowa Bożego, szczęśliwe także oczy (por. Mt 13,16) tej duszy, która w świetle żywej i głębokiej wiary może być przygotowana na „przybycie” Mistrza do jej wewnętrznego sanktuarium” (NW 17).
 
„Jeśli kto posłyszy mój głos” by usłyszeć głos Boga, by rozpoznawać Jego głos, zrozumieć Jego zaproszenia docierające do nas delikatnie, dyskretnie, jakby mimochodem w zwyczajnej codzienności, trzeba nam uczyć się żyć milczeniem, w ciszy, pokochać samotność, która otwiera serce na obecność Boga. Elżbieta zaprasza nas zatem, mówiąc:
 
Czy nie uważasz, że chwilami potrzeba milczenia staje się jeszcze bardziej przynaglająca? A więc nakażmy milczenie wszystkiemu, aby słuchać tylko Jezusa. To coś wspaniałego trwać w milczeniu przy Boskim Ukrzyżowanym! (L 50)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, rozmiłowana w ciszy, samotności i milczeniu, ale nade wszystko rozmiłowana w Bogu, którego słuchałaś nieustannie w głębi duszy, uproś nam odwagę wchodzenia w ciszę, wytrzymywania samotności, trwania w milczeniu, by usłyszeć i rozsmakować się w głosie Boga, by zasiadać z Nim do stołu słowa i miłości. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
Dzień V – Obecność Boga w codzienności
 
Chociaż Elżbietę możemy zaliczyć do wielkich mistyczek minionego wieku, ukryta za kratami Karmelu żyła nie tylko głębokim zjednoczeniem z Bogiem w modlitwie, ale także w prozaicznej codzienności. Jak mówiła:
 
Powoli dusza przyzwyczaja się do przebywania w towarzystwie Boga. Rozumie, że nosi w sobie pewien rodzaj małego nieba, gdzie Bóg miłości założył swoje mieszkanie. Wtedy powstaje coś w rodzaju Bożej atmosfery, którą dusza oddycha. (L 249)
 
I kontynuuje w kolejnym liście:
 
Mało ważny jest rodzaj pracy, którą Bóg chce, abym wykonywała. Skoro On zawsze jest ze mną, modlitwa płynąca z serca nie powinna nigdy się kończyć (L 169).
 
Z patelnią w ręku nie wpadłam wprawdzie w ekstazę, jak moja święta Matka Teresa, lecz wierzyłam w obecność Boskiego Mistrza, który był wśród nas, a moja dusza wielbiła Tego, którego Magdalena rozpoznała pod postacią ogrodnika (L 235)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, która trwałaś w Bogu tak na modlitwie, jak przy zwyczajnych zajęciach, pracy, spotkaniach, rozmowach – ucz nas nie tyle myśleć o Bożej Obecności, co żyć w jej świetle. Ona nas bowiem ogarnia i przenika, oraz uzdalnia, by wszystko przeżywać w jedności z Bogiem, który z miłością i troską stale nam towarzyszy. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień VI – Wierzyć, by pozwolić Bogu działać w nas
 
„Aby zbliżyć się do Boga, trzeba wierzyć” (Hbr 11,6). Tak mówi święty Paweł. I mówi jeszcze: „Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). To znaczy, że wiara czyni nam tak pewne i obecne przyszłe dary, że zaczynają swój byt w naszej duszy i tam trwają, zanim z nich korzystamy. Święty Jan od Krzyża mówi, że ona nam służy jako „nogi” abyśmy mogli iść do Boga. (NW 19)
 
Elżbieta doskonale wiedziała, że pozostawanie na poziomie własnych odczuć, wyobrażeń, wrażliwości wyprowadza nas na manowce, każe nam przyjmować za prawdę ulotne i niestałe wrażenia. Jedynie wiara kotwiczy nasze życie w Bogu i je porządkuje, otwiera nam skarby nieba już tu na ziemi, co więcej, sprawia, że nosimy niebo w nas, bo Bóg w nas mieszka z całą mocą Swej miłości. Dopowie Elżbieta:
 
W światłach wiary świat niewidzialny tak bardzo zbliża się do nas, że powstaje łączność między tymi, co są w niebie i tymi, co są jeszcze na ziemi (L 142).
 
W jednym z ostatnich listów, powstałych tydzień przed śmiercią, Elżbieta napisała – wierzę, że mówi to także do każdego z nas:
 
Zostawiam ci moją wiarę w obecność Boga mieszkającego w naszych duszach, Boga, który jest cały Miłością. Ta zażyłość z Nim „wewnątrz” była cudownym słońcem, opromieniającym moje życie i sprawiającym, że było ono już tu na ziemi jakby niebem… (L 333)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, która żyłaś odważnie tak w świetle jak i w mrokach wiary, uproś nam żywą wiarę, która przenikając zasłonę doczesności dotyka samego Boga, pozwala Mu działać w nas, a nam postępować w świetle Bożych prawd. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu
 
 
Dzień VII – Cierpienie, które staje się krzyżem i skutecznym wstawiennictwem
 
Święta Elżbieta, choć przeniknięta żywą wiarą, doświadczała także trudów i ciemności, zarówno tych zewnętrznych jak i wewnętrznych. Mówiła pewnego razu:
 
Nie cienka zasłona, ale gruby mur zakrywa Boga przede mną. Bardzo trudne jest to przeżycie, zwłaszcza po tym, gdy Go odczuwałam tak blisko. (L 53)
 
Jednak w tym samym liście, ożywiana jedynie ciemną wiarą, dodaje:
 
Czyż to nie Bóg zsyła nam zawsze radość lub boleść, zdrowie lub chorobę, pociechę lub krzyż? A więc miłujmy tę wolę, która jest miłością i która zsyła nam cierpienia! (L 53).
 
Co więcej, Elżbieta doskonale wiedziała i po wielokroć to wyrażała, że wszelkie mroki i cierpienia odrywają nas od wszystkiego, by połączyć nas z Bogiem, oczyszczają nas, byśmy mogli dojść do zjednoczenia z Nim (por np. L 47). W swej duchowej drodze zrobiła kolejny jeszcze krok, gdy pisała w swym dzienniku:
 
Mój Jezu, który potrafisz czytać w mym sercu, Ty wiesz, że jeśli pragnę cierpieć, to nie z myślą o sobie, lecz tylko z tą nadzieją, że pocieszę Ciebie, przyprowadzając Ci dusze (Dz 23 III 1899).
 
Elżbieta, nie przestając myśleć i troszczyć się o innych, daje nam na koniec radę:
 
Nic tak nie wzrusza Bożego Serca jak cierpienie. Jeśli jednak nie możemy go pragnąć i szukać, przynajmniej przyjmujmy te doświadczenia, które Bóg zsyła… (Dz 17 III 1809)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, która umiłowałaś każdą wolę Bożą, nawet tę krzyżującą Twoje młode życie i serce, by walczyć przy Jezusie o życie braci w świecie, ucz nas uległego przyjmowania trudów i cierpień codzienności w przekonaniu, że są one nader skutecznym narzędziem w miłujących i zbawczych dłoniach Boga. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień VIII – Maryja – „Virgo Fidelis” – Panna wierna
 
„O, gdybyś znała dar Boży…” (J 4,10), powiedział pewnego razu Jezus do Samarytanki. (…) Istnieje stworzenie – mówi Elżbieta – które poznało ten dar Boży, stworzenie, które nie straciło z niego nawet odrobiny, stworzenie, które było tak czyste, tak świetlane, że zdaje się być samym Światłem: „Speculum justitiae” (Zwierciadło sprawiedliwości). Stworzenie, którego życie było tak bardzo proste, tak bardzo zagubione w Bogu, że prawie nic o nim nie możemy powiedzieć.
 
„Virgo Fidelis”: to jest „Panna wierna”, ta, która „zachowywała wszystkie sprawy w swoim sercu (por. Łk 2, 19 i 51), uważała się za tak małą, tak skupioną w obliczu Boga, w ukryciu świątyni, że ściągnęła na siebie upodobanie Trójcy Świętej. „Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia!…” (Łk 1, 48) (NW 39)
 
Są to jedne z piękniejszych słów o Maryi jakie wypowiedzieli święci. Elżbieta podziwia Maryję, jest pokorę, prostotę, wierność i świętość, ale także zachwyca się jej macierzyńską miłością, której oddaje się, powierza ufnie i bez granic. Zachęca także każdego z nas, mówiąc:
 
Bóg daje nam Matkę, najczulszą, najbardziej współczującą, jaką tylko sobie można wymarzyć. I tam właśnie, wobec swego umiłowanego Syna (umierającego na krzyżu) przybiera nas za dzieci. Gdy więc Jej podamy rękę, zaprowadzi nas do bezpiecznego i szczęśliwego portu (Dz 22 III 1899).
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, razem z Tobą chcemy dziękować Maryi za Jej pokorną obecność w naszym życiu, dyskretne i jakże skuteczne wspieranie nas na drogach doczesności, i wraz z Tobą pragniemy Jej się oddać, zawierzając naszą codzienność, nasze otwieranie serc na Boga żyjącego w nas, nasze wędrowanie ku ojczyźnie niebieskiej. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień IX – Niebo już tu na ziemi
 
Elżbieta wczytując się nieustannie w listy św. Pawła odnalazła w nich nie tylko drogę, życiodajne wskazówki, ale także sycąc się prawdą, że „Bóg wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy istnieli ku chwale Jego majestatu” (Ef 1,11-12), odnalazła w tych słowach swoje powołanie tu na ziemi i w wieczności, a także nowe imię, którym się posługiwała w ostatnim okresie swojego życia: Laus gloriae  – sława Chwały, sława Majestatu. Pisała:
 
W niebie każda dusza jest sławą chwały Ojca, Słowa i Ducha Świętego, albowiem każda dusza jest utwierdzona w czystej miłości i już nie żyje własnym życiem, ale życiem Bożym. (…)
 
A tutaj – moglibyśmy zapytać – w niebie serca, które jest możliwe już tu na ziemi? Elżbieta w swoich ostatnich rekolekcjach dopowiada z pełnym mistycyzmu i poetyckości rozmachem. Posłuchajmy już tylko sercem tego dłuższego fragmentu kończącego rekolekcje zatytułowane – Niebo w wierze:
 
Sława chwały jest duszą, która mieszka w Bogu, która kocha Go miłością czystą i bezinteresowną, nie szukając siebie w słodyczy tej miłości; jest duszą, która Go miłuje ponad wszystkie Jego dary (…). Winna oddawać Mu się w pełni, na przepadłe, aż do tego stopnia, by nie chcieć niczego innego, jak tylko tego, czego chce Bóg.
 
Sława chwały jest duszą milczenia, która zachowuje się jak lira pod tajemniczym dotknięciem Ducha Świętego, tak aby On z niej wydobywał boskie harmonie; ona wie, że cierpienie jest struną, która wydaje jeszcze piękniejsze dźwięki i dlatego lubi ją widzieć w swoim instrumencie, aby jeszcze delikatniej poruszać Serce swego Boga.
 
Sława Chwały jest duszą, która wpatruje się w Boga w wierze i w prostocie; jest zwierciadłem tego wszystkiego, czym On jest; jest niczym bezdenna przepaść, w której On może się rozpływać, rozlewać; jest także jak kryształ, poprzez który On może promieniować i kontemplować wszystkie swoje doskonałości i własną wspaniałość.
 
Na koniec, sława chwały jest istotą zawsze będącą w dziękczynieniu. (…) W niebie swej duszy sława chwały rozpoczyna swoje oficjum z wieczności. Jej kantyk jest nieprzerwany, ponieważ ona jest pod działaniem Ducha Świętego, który wszystkiego w niej dokonuje; i chociaż nie zawsze to sobie uświadamia, ponieważ słabość natury na to jej nie pozwala, żeby była zatopiona w Bogu bez żadnych rozproszeń, mimo to zawsze śpiewa, zawsze adoruje, i – by tak rzec – cała zamienia się w chwałę i miłość, w żarliwość o chwałę swego Boga. W niebie naszej duszy bądźmy sławami chwały Trójcy Świętej, sławami miłości naszej Niepokalanej Matki. Pewnego dnia opadnie zasłona, zostaniemy wprowadzone do wiekuistych przedsionków, i tam będziemy śpiewać na łonie nieskończonej Miłości – przez całą wieczność… (NW 43-44)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, która trwając w dłoniach Mistrza, uległa i poddana jak dobrze nastrojona cytra, brzmiałaś jedynie na Jego chwałę, uproś nam łaskę takiego rozmiłowania się w Bogu, byśmy oddali się Mu bez zastrzeżeń i żyli w zjednoczeniu z Nim w niebie naszej duszy już tu na ziemi, a potem w niewyobrażalnym cudzie nieba w wieczności. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Zakończenie
 
Dziś, w święto Elżbiety od Trójcy Świętej, oddajmy głos jej samej. Przypomnijmy sobie pierwsze słowa, jakie do nas skierowała u początku tej nowenny:
 
Wydaje mi się, że w niebie moim posłannictwem będzie pociągać dusze i pomagać im wychodzić z siebie, aby w bardzo prostym i pełnym miłości geście oddawać się Bogu, oraz pomagać im trwać w wielkim uciszeniu wewnętrznym, które Bogu pozwoli zamieszkać w nich i przemienić je w siebie (L 335)
 
Prośmy, by jej posłannictwo realizowało się w nas, w naszym życiu, by nas prowadziła mimo hałasu naszej codzienności, przez trudy i niepokoje życia, ku wewnętrznemu uciszeniu, byśmy mogli coraz pełniej słyszeć głos Boga w nas. Elżbieta jest realistką, przeczuwa nasze wątpliwości i wahania, mówi nam zatem:
 
Będziesz musiał stoczyć wiele walk. Na swojej drodze życia napotkasz przeszkody. Ale nie trać odwagi, przyzywaj mnie. Tak, przyzywaj swoją siostrzyczkę, a przez to powiększysz jeszcze jej szczęście w niebie. Ona zaś będzie czuć się szczęśliwa, pomagając ci odnosić zwycięstwa i pozostawać wiernym Bogu… (L 342)
 
Zostawiam ci (bowiem) moją wiarę w obecność Boga mieszkającego w naszych duszach, Boga, który jest cały Miłością. Ta zażyłość z Nim „wewnątrz” była cudownym słońcem, opromieniającym moje życie i sprawiającym, że było ono już tu na ziemi jakby niebem.  (L 333)
 
Święta Elżbieto, bądź z nami, módl się za nami i prowadź nas w głębiny naszych serc, gdzie mieszka i czeka na nas Bóg. Amen.
14. Biada temu, który nie daje na Msze św. obowiązkowe za swoich zmarłych
Msze święte za zmarłych w Hospicjum – Stowarzyszenie Hospicjum św. Kamila
O ile Bóg wynagradza tych, co słuchają i dają na Mszę św. za swoich zmarłych, o tyle karze te osoby, które zaniedbują tego świętego obowiązku.
Jeśli kto – mówi św. Leonard – należy do tych skąpców, co nie tylko mają tak mało miłości, iż nie słuchają nigdy Mszy św. za dusze zmarłych, ale nad to depcze wszelkie prawa sprawiedliwości, nie dopełniając świętego obowiązku zadość uczynienia tym Mszom św., które są zastrzeżone testamentem – och! to powiem tym ludziom: Idźcie, jesteście gorsi od szatana, boć szatani męczą dusze potępione, a wy męczycie dusze wybrane. Jesteście gorsi od barbarzyńców, bo barbarzyńcy pastwią się nad nieprzyjaciółmi, a wy jesteście okrutni dla ojca, dla matki waszej, dla przyjaciół Bożych. Dla was nie ma spowiedzi, która byłaby ważną, nie ma rozgrzeszenia, jeśli nie będziecie pokutować za tak wielki grzech i zadość nie uczynicie dokładnie wszystkim obowiązkom, które macie względem umarłych.
Nie wymawiajmy się: „Nie mam pieniędzy, nie mogę”, na układy, na handel, na zabawy, na zbytki, a nawet na życie grzeszne są pieniądze i można je znaleźć, lecz, aby zadość uczynić długom zaciągniętym względem biednych zmarłych, to grosza nie ma. Pamiętajcie dobrze, że jeśli tu na ziemi nikt rachunków waszych nie przegląda, to ostateczny ich wynik złożycie przed Bogiem. Zjadajcie zapisy zmarłych, zapisy na Mszę św., ale wiedzcie, że tym okrucieństwem i niesprawiedliwością w stosunku do dusz czyśćcowych ściągacie na siebie gniew Boży, pomnażacie nieszczęścia, bo, jak mówi Pismo św., „nieszczęście na zdrowiu, na majątku, na sławie, zniszczenie wszelkiego rodzaju na tym świecie. „Spadła na nich plaga” (Ps. 106, 29). A potem? Potem po życiu nieszczęśliwym dostanie się w ręce Boga samego, przez którego będziecie sądzeni bez miłosierdzia za wasze okrutne niesprawiedliwości, zwłaszcza w stosunku do zmarłych: „Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia” (Jak. 2, 13).
Tu nie podaje wam przykładów szczególnych ruin majątkowych, nieszczęść wielkich, jakie spadły na domy i rodziny, które nie wypełniły obowiązków swoich., w stosunku do dusz zmarłych. Obejdźcie wszystkie miasta i kraje, przypatrzcie się, ile rodzin rozproszonych, ile domów zniszczonych, ile fortun wielkich upadłych, sklepów zamkniętych, robót zawieszonych; jakaż tego przyczyna?
Gdyby się chciało dojść do dna rzeczy, znalazłaby się przyczyna w okrucieństwie w stosunku do dusz zmarłych, w zaniedbaniu legatów pobożnych, ale to są kary doczesne, inne, znacznie cięższe, są zachowane na życie przyszłe i nie raz Bóg pozwala, że tą samą monetą tym, co tak zawinili, odpłacają się spadkobiercy.
* * *
W kronikach franciszkańskich czytamy, że jeden brat ukazał się po śmierci swemu towarzyszowi i objawił mu wielkie cierpienia, jakie ponosił w czyśćcu za to, że za życia zaniedbywał swoich zmarłych, zapewniając, iż dobre uczynki, Msze św. za niego odprawione, żadnej ulgi mu nie przynoszą, bo za karę, za to niedbalstwo, Bóg pozwala, że są pomocą nie jemu, lecz innym duszom. To mówiąc, znikł.
Och! pozwólcie, bym raz jeszcze was błagał, abyście od tej chwili z wielkim staraniem wspomagali dusze czyśćcowe, przez to również zmazywali długi wasze, zaciągnięte w stosunku do sprawiedliwości Boskiej. Główny ku temu środek, to Msza św. i Komunia św., lecz przede wszystkim bądźcie skwapliwi zadość uczynić legatom, zostawionym za dusze w czyśćcu, choćby wam przyszło ponieść ofiarę.

 

Środa, 2 listopada 2022
WSPOMNIENIE
WSZYSTKICH WIERNYCH ZMARŁYCH
45 WOG :: Aktualności ::..
(Łk 23, 44-46. 50. 52-53; 24, 1-6a)
Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Po tych słowach wyzionął ducha. Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał”.
Życie wieczne i modlitwa za zmarłych

2 listopada wspominamy tych, którzy po śmierci dostąpili zbawienia, ale przebywają jeszcze w czyśćcu. Z punktu widzenia ostatecznego wyboru za Bogiem lub przeciw Bogu człowiek stoi w obliczu alternatywy: albo będzie żył z Panem w szczęśliwości wiecznej, albo pozostanie z dala od Jego obecności. Pomiędzy pielgrzymowaniem w doczesności i wieczną chwałą w niebie istnieje taki stan, w którym cierpią dusze ludzi sprawiedliwych, choć dotkniętych „zmazą grzechu powszedniego”, lub takie, które nie odpokutowały za grzechy na ziemi. Chodzi więc o te dusze, które zeszły z tego świata w łasce uświęcającej i są w przyjaźni z Panem Bogiem. Nie mogą wszakże wejść do nieba, gdyż mają jeszcze pewne „długi” do spłacenia Bożej sprawiedliwości. Droga do pełnej szczęśliwości wymaga oczyszczenia, co wiara Kościoła przedstawia za pomocą nauki o czyśćcu. Każdy ślad przywiązania do zła winien zostać usunięty, każde skrzywienie duszy – wyprostowane. Oczyszczenie winno być całkowite. Czyściec oznacza nie miejsce, lecz stan życia. Ci, którzy po śmierci żyją w stanie oczyszczenia, znajdują się już w miłości Chrystusa, który ich podnosi z resztek niedoskonałości.
Stan oczyszczenia nie oznacza jednak przedłużenia sytuacji ziemskiej, jak gdyby po śmierci była dana ostateczna możliwość zmiany własnego przeznaczenia. Nauczanie Kościoła w tym względzie jest jednoznaczne. Jeśli ktoś po śmierci znajdzie się w czyśćcu, ma już zapewnione zbawienie – nie może trafić do piekła. Natomiast osoba potępiona nie dostąpi już łaski oglądania oblicza Boga.
Prawdę o istnieniu czyśćca Kościół ogłosił w formie dogmatu na Soborze w Lyonie w 1274 r. Potwierdzona została ona i szczegółowo wyjaśniona w osobnym dekrecie o czyśćcu na Soborze Trydenckim (1545-1563).

W Piśmie świętym istnieje kilka miejsc, które naprowadzają nas na istnienie czyśćca. W Drugiej Księdze Machabejskiej mamy opis bitwy pod Adulla, w której poniosło śmierć wielu żołnierzy. Ich dowódca, Juda Machabeusz, złożył za nich ofiarę przebłagalną (2 Mch 12, 38-45). Zatem już w II w. przed Chrystusem Izraelici wierzyli, iż istnieje miejsce, w którym przebywają dusze odbywające pokutę za grzechy i że można tym duszom przyjść z pomocą, aby na końcu świata, przy powszechnym zmartwychwstaniu ciał, mogły być zaliczone do zbawionych.
Dogmat Kościoła opiera się przede wszystkim na tradycji, na powszechnej i od początków chrześcijaństwa sięgającej praktyce odprawiania modlitw za zmarłych. Już Tertulian (160-240) pisze: „W dzień rocznicy składamy za zmarłych ofiary”. Nie pisze, że składa się ofiary ku czci zmarłych, gdyż byłoby to uważane za bałwochwalstwo, ale podaje, że „za zmarłych” składano ofiary. Było więc już wtedy przekonanie, że zmarli potrzebują od nas pomocy. Gdzie indziej Tertulian przytacza informację o pewnej niewieście, która modli się za swojego męża i prosi dla niego o ochłodę.
W katakumbach na grobach chrześcijańskich spotykamy często napisy, które w usta zmarłego lub jego rodziny wkładają słowa prośby o modlitwę do Boga w intencji tego, który odszedł z tej ziemi. Nie spotykamy natomiast podobnych napisów na grobach męczenników, co świadczy wyraźnie o przekonaniu wiernych, że ci naszych modlitw już nie potrzebują. Św. Efrem (+ 373) poleca w swoim testamencie, aby trzydziestego dnia od jego śmierci odbyło się nabożeństwo za niego, „bowiem ofiary złożone przez żywych pomagają umarłym”. O istnieniu czyśćca piszą niemniej jasno św. Augustyn (+ 430), św. Cezary z Arles (+ 543) i św. Grzegorz Wielki (+ 604).

Według wizji, jakie otrzymywała św. Katarzyna Genueńska (+ 1510), największą karą dla duszy czyśćcowej jest jej tymczasowa rozłąka z Bogiem. Dusza dopiero po śmierci poznaje, kim jest Bóg, poznaje Go jako pełnię miłości, piękna i świętości. Za wszelką cenę chce się z Nim połączyć, a jednak nie jest jeszcze tego godna. Sama więc pragnie szukać miejsca, gdzie mogłaby się oczyścić. Tym miejscem jest właśnie czyściec. Ogniem zaś, który będzie ją palił, będzie miłość, pragnąca nieprzeparcie połączyć się z Bogiem. Dusze czyśćcowe cierpią ból rozłąki, żar pragnienia, aby się połączyć z przedmiotem swojej największej miłości. Dusze czyśćcowe równocześnie będą opływały w szczęście, że są miłowane, że Bóg uważa je za przyjaciół i czeka na nie.

Wśród teologów nie ma pewności, czy dusze czyśćcowe mogą pomagać nam na ziemi i za nami orędować. Zdania są podzielone. Prawdopodobnym zdaje się jednak powszechne przekonanie wiernych, że chociaż dusze czyśćcowe same sobie pomóc nie mogą, to jednak mogą nas wspierać na ziemi. Są przecież Bożymi przyjaciółmi, a więzów krwi i przyjaźni tajemnica świętych obcowania nie tylko nie rozluźnia, ale je jeszcze bardziej zacieśnia. W niedługim może czasie będą z Nim dzielić wieczną chwałę. Można mieć zatem nabożeństwo do dusz czyśćcowych i modlić się do nich w różnych potrzebach. W Polsce istnieje zgromadzenie sióstr, założone przez bł. o. Honorata Koźmińskiego (+ 1916), Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych. Szczególnie rozwinięte nabożeństwo do dusz czyśćcowych obserwuje się w Italii.
Św. Piotr Damiani (+ 1072) był pierwszym, który napisał traktat o Najświętszej Maryi Pannie jako Pośredniczce dusz czyśćcowych. Podaje w nim, że Matka Boża miała się objawić niejakiej Marozji i oznajmić jej, że w uroczystość swojego Wniebowzięcia ma przywilej zabierania z czyśćca do nieba wielu dusz. Św. Gertruda (+ 1302) pisze, że była świadkiem, jak Maryja wybawiła z czyśćca duszę brata zakonnego, Hermana, który wyróżniał się nabożeństwem do Niej. Wyznaje dalej, że Matka Boża oręduje skutecznie za duszami czyśćcowymi. Zachęca też do gorliwych modlitw. Także św. Franciszka Rzymianka (+ 1440) wyraża opinię, że Matka Boża ma moc wybawiania dusz czyśćcowych. Czyni to szczególnie w swoją największą uroczystość – Wniebowzięcia. Św. Bernard (+ 1153) nazywa Maryję wprost „Wybawicielką dusz czyśćcowych”. Od średniowiecza datuje się przekonanie, że Maryja wybawi z czyśćca w pierwszą sobotę po śmierci te dusze, które nosiły szkaplerz karmelitański i zachowały cnotę czystości.

Ci, którzy znajdują się w sytuacji oczyszczania, są związani zarówno z błogosławionymi, którzy już w pełni cieszą się życiem wiecznym, jak i z nami, którzy podróżujemy na tym świecie do domu Ojca. Dlatego tak ważna jest nasza modlitwa za zmarłych. Oni nie mogą już nic uczynić dla swojego zbawienia, my jednak możemy i powinniśmy. Kwiaty i znicze to jedynie zewnętrzne oznaki naszej o nich pamięci. Tak naprawdę zmarli potrzebują naszej modlitwy. Módlmy się za nich nie tylko w święta i rocznice śmierci, ale także na co dzień.

Najpiękniejszą ofiarą jest ofiara Mszy św. w intencji zmarłych, by ich dusze doznały oczyszczenia i by mogli wejść do Królestwa Chrystusowego. Możemy też w intencji zmarłych ofiarować zyskane odpusty. Za pobożne odwiedzenie cmentarza w dniach od 1 do 8 listopada i jednoczesną modlitwę za zmarłych można uzyskać odpust zupełny. 

                              6 Dzień Wszystkich Świętych Obrazki, zdjęcia na whatsapp - Obrazki Online
Z dzieła św. Ambrożego, biskupa, O śmierci brata Satyra

Umierajmy z Chrystusem,
abyśmy z Nim mogli powstać do życia
Widzimy, że śmierć jest zyskiem, a życie udręką. Toteż święty Paweł powiada: „Dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem”. Czymże jest Chrystus, jeśli nie śmiercią ciała, a duchem dającym życie? Dlatego umierajmy z Chrystusem, abyśmy z Nim mogli powstać do życia. Każdego dnia powinniśmy się przygotowywać i przyzwyczajać do śmierci, aby dusza przez odrywanie się od pożądań ciała umiała się stawać wolną, i osiągnąwszy wyżyny, gdzie nie sięgają już ziemskie pragnienia grożące zagładą, przyjęła podobieństwo śmierci, aby nie doznać zniszczenia śmierci. Prawo ciała walczy bowiem przeciw prawu ducha, usiłując podporządkować go prawu grzechu. Jakież na to lekarstwo? „Któż mnie wyzwoli z ciała śmierci? Łaska Boga przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana”.
Mamy lekarza, stosujmy lekarstwo. Naszym lekarstwem jest łaska Chrystusa, a nasze ciało jest ciałem śmierci. Trzymajmy się zatem daleko od ciała, aby nie być daleko od Chrystusa. Chociaż jesteśmy w ciele, nie idźmy za tym, co cielesne. Nie uciekajmy od prawa natury, ale na pierwszym miejscu stawiajmy dary łaski.
Cóż więcej? Świat został odkupiony przez śmierć Jednego. Chrystus bowiem mógłby nie umrzeć, gdyby zechciał. Uznał jednak, że nie należy unikać śmierci jako bezużytecznej. Nie mógł skuteczniej nas zbawić, jak właśnie umierając. Jego śmierć dała życie wszystkim. Jego śmiercią jesteśmy naznaczeni. Jego śmierć ogłaszamy w modlitwie, Jego śmierć przepowiadamy podczas składania ofiary. Jego śmierć jest zwycięstwem, Jego śmierć jest sakramentem. Jego śmierć jest doroczną uroczystością świata.
Cóż jeszcze moglibyśmy powiedzieć o Jego śmierci, skoro potrafimy wykazać na Bożym przykładzie, że to właśnie śmierć sprowadziła nieśmiertelność, że śmierć odkupiła siebie? Nie należy więc ubolewać z powodu istnienia śmierci, bo ona jest przyczyną zbawienia wszystkich. Nie należy uciekać przed śmiercią, której Syn Boży nie uniknął, nie odrzucił.
W rzeczywistości śmierć nie należała do natury, ale naturalną stała się potem. Na początku bowiem Bóg nie ustanowił śmierci, ale dał ją jako lekarstwo. Po upadku życie ludzkie, skazane na ustawiczną pracę i trudy, zaczęło być prawdziwą udręką. Trzeba więc było położyć kres nieszczęściom, tak aby śmierć oddała z powrotem to, co życie utraciło. Bez pomocy łaski nieśmiertelność jest raczej ciężarem niż korzyścią.
Dusza ma zatem możność wyjść z labiryntu życia, z prochu ciała i podążać ku owemu zgromadzeniu w niebie, jakkolwiek dojście zastrzeżone jest świętym. Może śpiewać chwałę Bogu, którą, jak się dowiadujemy z prorockiej wypowiedzi, śpiewają niebiescy cytrzyści: „Dzieła Twoje są wielkie i godne podziwu, Panie, Boże wszechwładny: Sprawiedliwe i wierne są drogi Twoje, o Królu narodów. Któż by się nie bał, o Panie, i Twego imienia nie uczcił? Bo Ty sam jesteś święty, bo przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą”. Dusza może zobaczyć gody Twe, o Jezu, podczas których wśród radosnych okrzyków prowadzą do Ciebie oblubienicę, z ziemi do nieba, nie związaną już dłużej ze światem, ale połączoną z duchem, „do Ciebie bowiem przyjdzie wszelki człowiek”.
Święty król Dawid bardziej niż ktokolwiek pragnął widzieć to i rozważać. Dlatego mówi: „O jedno proszę Pana, tego poszukuję, bym w domu Pana przebywał po wszystkie dni mego życia, abym zażywał łaskawości Pana”.
 
 
                                            1.11.2021 Uroczystość Wszystkich Świętych – Parafia Św. Biskupa Józefa  Sebastiana Pelczara

Komentarze do poszczególnych czytań przygotowane przez Bractwo Słowa Bożego

Komentarz do pierwszego czytania

Wyznanie wiary Hioba w zbawczą interwencję Boga najprawdopodobniej odnosi się do życia ziemskiego. Hiob wyraża przekonanie, że sprawiedliwy Bóg wspomoże cierpiącego, uzdrowi go i pozwoli zażywać radości zjednoczenia z Nim jeszcze przed śmiercią.
Chrześcijanie interpretują to wyznanie w kluczu wiary w zmartwychwstanie i szczęśliwe życie wieczne w bliskości Boga. Właściwie jest to stwierdzenie faktu, wyrażenie pewności, która ma swoje źródło w wierze i zaufaniu do Boga. Ten, w którego wierzymy, jest stwórcą, panem i miłośnikiem życia. Nasze życie ziemskie i wieczne ma swoje źródło w Nim. Jest więc dla nas oczywiste, że prawdziwe życie i Jego pełnia są możliwe do osiągnięcia tylko w zażyłej relacji z Bogiem.
Potrzeba więc przełożyć na język codzienności Hiobowe wyznanie: „…ja wiem: Wybawca mój żyje (…) To właśnie ja Go zobaczę”. Jest to zaproszenie do świadectwa o Bogu obecnym, działającym, miłosiernym… i o nadziei, której żadna trudność, czy klęska nie mogą pokonać.

 

Komentarz do psalmu

Psalmista wyznaje ufność w pomoc Boga, bo doświadczył już Jego dobroci i skosztował owoców Bożej opieki. Dlatego nie waha się ponownie zwracać do Niego w momencie zagrożenia i trwogi. Pragnie Bożej obecności, chce trwać w świątyni, która nie jest jedynie budowlą, ale żywą obecnością. Sam Bóg jest treścią i sensem upragnionej przez psalmistę świątyni. Tutaj czuje się i rzeczywiście jest bezpieczny.
Kontekst dnia dzisiejszego kieruje naszą myśl ku rzeczywistości śmierci, która jest nieuchronna. Psalm 27 staje się więc modlitwą do Boga, aby moment odejścia z tego świata okazał się dla nas chwilą wejścia do świątyni Pana, do radosnej i uszczęśliwiającej Obecności Boga, któremu ufamy i w którym złożyliśmy naszą nadzieję. Psalm kreśli więc perspektywę szczęśliwej wieczności, która jest dla nas źródłem siły, odwagi i wytrwałości podczas ziemskiej pielgrzymki.

 

Komentarz do drugiego czytania

Święty Paweł stara się wyjaśnić Koryntianom prawdę o zmartwychwstaniu ciał. Przesiąknięci filozofią platońską i gnostycyzmem, skłaniali się ku poglądowi, że ciało jest tylko przeszkodą, z której należy się wyzwolić, aby wejść do świata ducha. W takiej logice nie ma miejsca na wskrzeszenie ciała, ani na pozytywny sens ludzkiego cierpienia.
Odrzucenie rzeczywistości zmartwychwstania nie pozwala także odkryć sensu śmierci. Tymczasem tylko w świetle Chrystusowego zmartwychwstania jesteśmy w stanie poznać prawdę o tym, że jest ona etapem życia, bramą, która otwiera nam możliwość uczestniczenia w życiu samego Boga. Całe dzieło Wcielenia Syna Bożego dokonało się w tym właśnie celu.
Teraz mamy ten przywilej życia z Jezusem, cierpienia z Jezusem, umierania z Jezusem, zmartwychwstania z Nim i odniesienia razem z Jezusem ostatecznego zwycięstwa nad wszystkimi wrogami, w tym nad samą śmiercią. Oto chrześcijańska perspektywa, która zapewnia integralność całemu procesowi naszej egzystencji. Miejsce centralne zajmuje w niej rzeczywistość zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.

 

Komentarz do Ewangelii

Łukaszowa relacja o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, którą dzisiaj czytamy, zawiera trzy obrazy: otwarcia, pokonania bariery, udzielenia dostępu.
Pierwszym obrazem jest rozdarcie zasłony w przybytku w momencie agonii Jezusa. Wejście do świątyni zostało gwałtownie otwarte. Ludzkość uzyskała dostęp do udziału w świętości Boga. W Jego planach śmierć Jezusa nie była finałem dziejów, ale nowym otwarciem, nowym początkiem.
Drugim obrazem jest otwarty grób Jezusa. Teraz ponownie mogą wejść do niego światło, powietrze i żyjący ludzie. Mrok i zgnilizna śmierci muszą ustąpić wobec świeżości niedzielnego poranka. Życie ma dostęp do grobu.
Trzecim obrazem jest fakt zmartwychwstania ogłoszony przez aniołów: „Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał”. Po grobowym zatrzymaniu, historia zbawienia ponownie została wprawiona w ruch, jest kontynuowana. Bóg pokonał stan zawieszenia, śmiertelną konkluzję dziejów Jezusa, której autorem był człowiek. Zwyciężyło życie, zwyciężyła Boża narracja dziejów świata.
Pozwólmy Bogu opowiedzieć dzieje naszych zgonów. Dopuśćmy do głosu Jezusa, aby wypowiedział się w sprawie naszych więzień, zamknięć, schronów… Niech przemówi Autor życia i ogłosi prawdziwy sens naszych śmierci i rozpocznie na nowo opowieść o życiu, które tryska z grobu.

Komentarze zostały przygotowane przez ks. Bogusława Zemana SSP

 

                               Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny - START - Gminny Portal  Internetowy - Chęciny

 

Litania za zmarłych
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nim (nią), (nimi).
Bramo niebieska,
Królowo Wniebowzięta,
Święty Michale,
Święty Janie Chrzcicielu,
Święty Józefie,
Święty N. (patron zmarłego),
Wszyscy Święci i Święte Boże,
Bądź mu (jej, im) milościw, wybaw go (ją, ich), Panie,
Od zła wszelkiego
Od cierpień w czyśćcu,
Przez Twoje Wcielenie,
Przez Twoje narodzenie,
Przez Twój chrzest i post święty,
Przez Twój krzyż i mękę,
Przez Twoją śmierć i złożenie do grobu,
Przez Twoje zmartwychwstanie,
Przez Twoje cudowne wniebowstąpienie,
Przez zesłanie Ducha Świętego,
Przez Twoje przyjście w chwale,
Prosimy Cię, abyś dal nam pragnienie nieba,
Prosimy Cię, abyś nas zachował od nagłej i niespodziewanej śmierci,
Prosimy Cię, abyś uchronił nas, naszych krewnych i dobrodziejów od wiekuistego potępienia,
Prosimy Cię, abyś naszym dobroczyńcom dał wieczną nagrodę,
Prosimy Cię, abyś wprowadził do wiekuistej światłości naszych nauczycieli i wychowawców,
Prosimy Cię, abyś okazał miłosierdzie ofiarom wypadków, katastrof i wojen,
Prosimy Cię, abyś dał wszystkim wiernym zmarłym wieczny odpoczynek,
Prosimy Cię, abyś pozwolił im radować się w chwale zmartwychwstania.
JEZU, który gładzisz grzechy świata,  zmiłuj się nad nami.
JEZU, który gładzisz grzechy świata,  zmiłuj się nad nami.
JEZU, który gładzisz grzechy świata,  zmiłuj się nad nami.
Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że Twój Syn zwyciężył śmierć i wstąpił do nieba, daj Twoim zmarłym sługom udział w Jego zwycięstwie nad śmiercią, aby mogli na wieki oglądać Ciebie, swojego Stwórcę i Odkupiciela. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

 

Wtorek, 1 listopada 2022
WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH
Uroczystość
             Zbiór świętych kościoła katolickiego - karty edukacyjne :: terrasanta.pl
(Mt 5,1-12a)
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy mówią kłamliwie wszystko złe na was z mego powodu. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie”.
1 listopada Kościół obchodzi radosną uroczystość Wszystkich Świętych. W tym dniu czcimy tych wszystkich, którzy swoje życie przeżyli w łączności z Chrystusem, idąc Jego drogą i naśladując Go. Chodzi nie tylko o tych, którzy są powszechnie znani i otaczani kultem (np. św. Faustyna, św. Pio, bł. Matka Teresa z Kalkuty, św. Teresa z Lisieux, bł. Jan Paweł II i wielu innych), ale także o tych, którzy pozostają anonimowi.
W początkach chrześcijaństwa nie oddawano publicznej czci nikomu ze stworzeń – ani ludziom, ani nawet aniołom. Jednak już w Nowym Testamencie można dostrzec pewne ślady początku czci świętych. Pochwały, jakie daje sam Jezus św. Janowi Chrzcicielowi (Mt 11, 7-11), cześć, z jaką św. Paweł wyraża się o Abrahamie (Rz 4, 18-22) i Melchizedeku (Hbr 5, 6; 7, 1-4), genealogia Dawida jako prarodzica Jezusa Chrystusa (Mt 1, 1-17; Łk 3, 23-38), podziw dla bohaterskiej śmierci św. Szczepana (Dz 6-7) – wszystko to naprowadza na wiarę pierwotnego Kościoła, że osoby te są nie tylko zbawione i cieszą się chwałą w niebie, ale że mają także moc wspierania swoich braci na ziemi przez orędownictwo za nimi.
Wizerunki Najświętszej Maryi Panny w katakumbach przedstawiające Ją w aureoli, w postawie siedzącej na tronie, są pierwszym wyraźnym śladem Jej kultu w chrześcijaństwie. Sobór powszechny w Efezie (431), zwołany w obronie tytułu Bożego Macierzyństwa Maryi, przyczynił się do rozszerzenia i pogłębienia kultu Maryi. Od tego czasu Kościół zaczyna obchodzić święta ku Jej czci i stawiać świątynie ku Jej chwale. Poeci chrześcijańscy układają hymny i publiczne modlitwy, które wchodzą także do liturgii.
Spośród świętych na pierwszym miejscu doznają czci męczennicy. Pilnie spisuje się okoliczności ich śmierci w tak zwanych Aktach męczeństwa, stawia się im nagrobki, sprawuje się na ich grobach obrzędy liturgiczne, wzywa się ich pośrednictwa. Od IV w. natrafiamy na wyraźne ślady kultu wyznawców. Do pierwszych, którzy zasłużyli sobie w Kościele na kult publiczny, należeli św. Hilary z Poitiers (+ 368), św. Ambroży (+ 397) i św. Marcin z Tours (+ ok. 397-401) na Zachodzie, a na Wschodzie: św. Paweł Pustelnik (+ 342), św. Antoni Pustelnik (+ 356), św. Efrem (+ 373) i św. Bazyli Wielki (+ 379).

Kościół nie wszystkim świętym daje jednakową rangę. Wyraźnie w swojej liturgii wyróżnia Maryję – tak co do liczby Jej świąt, jak i ich rangi. Po Matce Bożej wyróżnia kult św. Józefa, następnie kult św. Jana Chrzciciela i Apostołów, aniołów, świętych doktorów, zakonodawców, męczenników. Wprowadzenie gradacji: uroczystość, święto, wspomnienie obowiązkowe i wspomnienie dowolne jest wyraźnym tego potwierdzeniem. Ostatnia reforma kalendarza i liczne beatyfikacje i kanonizacje pontyfikatu Jana Pawła II wprowadziły ważną nowość – dla podkreślenia uniwersalizmu swego przeznaczenia Kościół przypomina świętych wielu ras i kontynentów.

Kanonizacja to uroczyste ogłoszenie kogoś świętym. Poprzedza ją zwykle beatyfikacja – ogłoszenie kogoś błogosławionym. Oba te wydarzenia poprzedza zawsze proces kanoniczny (zwany odpowiednio kanonizacyjnym lub beatyfikacyjnym). Może się on rozpocząć najwcześniej 5 lat po śmierci danej osoby (zdarzają się wyjątki, np. w przypadku Matki Teresy z Kalkuty czy Jana Pawła II). Proces odbywa się pod nadzorem postulatora – osoby czy wspólnoty (np. zakonu). Postulator powinien najpierw ustalić, czy dana osoba cieszy się opinią świętości, tzn. czy ludzie widzą w niej świętego, czy zginęła śmiercią męczeńską lub praktykowała w swoim życiu w sposób ponadprzeciętny cnoty. Nowy święty ma być wzorem do naśladowania. Postulator bada też, czy Bóg udziela szczególnych łask za wstawiennictwem kandydata na ołtarze.
Po spełnieniu tych warunków może rozpocząć się dochodzenie diecezjalne. Postulator kieruje prośbę o wszczęcie postępowania do ordynariusza diecezji, w której zmarł kandydat. Przedstawia przy tym jego życiorys i najważniejsze informacje o jego działalności. Sporządza także listę świadków, którzy będą zeznawać w procesie. Od momentu rozpoczęcia postępowania diecezjalnego kandydatowi przysługuje tytuł sługi Bożego. Teraz analizie są poddawane jego pisma i wszelkie dotyczące go dokumenty (np. prace naukowe, artykuły, wydane książki, listy). Przesłuchuje się też świadków. Po zakończeniu postępowania w diecezji (które może trwać nawet kilkadziesiąt lat), dokumenty trafiają do watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.
Kongregacja wydaje zezwolenie na rozpoczęcie procesu kanonizacyjnego, nadzoruje jego przebieg i zatwierdza postulatora. Określa warunki, jakie muszą zostać spełnione w czasie procesu. Z przesłanych do Kongregacji materiałów sporządzane jest tzw. Positio – obszerne opracowanie o życiu i cnotach lub męczeństwie sługi Bożego. Pisemną relację przekazuje się także Ojcu Świętemu. To on wydaje dekret o heroiczności cnót lub o męczeństwie. To otwiera już ostatni etap procesu. Do beatyfikacji wymagane jest teraz stwierdzenie przynajmniej jednego cudu dokonanego za przyczyną sługi Bożego. Najczęściej mamy do czynienia z uzdrowieniami lub nawróceniami. Po dokładnym zbadaniu okoliczności cudu wydaje się potwierdzający go dekret. Następuje uroczysta beatyfikacja. Odtąd daną osobę określa się mianem błogosławionej. Można jej oddawać publiczny kult, ale tylko na określonym terenie (w danej diecezji, kraju, wspólnocie zakonnej).
Do kanonizacji, czyli uznania kogoś za świętego, konieczny jest kolejny cud, który ma miejsce już po beatyfikacji. Po ogłoszeniu osoby świętą można jej oddawać kult już w całym Kościele, poświęcać jej świątynie, włączać do liturgii.
Różnica między błogosławionym a świętym jest jedna: w obszarze, na jakim dozwolony jest kult tej osoby. W przypadku błogosławionego – jego kult może odbywać się tylko na określonym terytorium; w przypadku świętych – taki kult jest nakazany w całym Kościele. Zarówno błogosławieni, jak i święci cieszą się radością przebywania w gronie zbawionych w chwale nieba.

Aktualne szczegółowe regulacje dotyczące procesów beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych znajdują się w Konstytucji Apostolskiej Jana Pawła II Divinus perfectionis Magister z 1983 r. Benedykt XVI zmienił praktykę z czasów Jana Pawła II, by papież osobiście przewodniczył wszystkim beatyfikacjom i kanonizacjom. Obecnie papież sprawuje jedynie uroczyste Msze kanonizacyjne; beatyfikacji natomiast dokonuje jego delegat. Wyjątkiem była beatyfikacja Jana Pawła II w dniu 1 maja 2011 r., której Benedykt XVI przewodniczył osobiście na Placu św. Piotra w Rzymie.
Pierwszą kanonizacją przeprowadzoną przez papieża było ogłoszenie w 993 r. świętym biskupa Augsburga, Ulryka, przez Jana XV na Synodzie Laterańskim.

W każdą niedzielę w czasie Eucharystii wyznajemy wiarę w „świętych obcowanie”. Co to oznacza? Jak zaznaczył Sobór Watykański II w Konstytucji Lumen gentium:

Dopóki Pan nie przyjdzie w majestacie swoim, a wraz z Nim wszyscy aniołowie, dopóki po zniszczeniu śmierci wszystko nie zostanie Mu poddane, jedni spośród Jego uczniów pielgrzymują na ziemi, inni, dokonawszy żywota, poddają się oczyszczeniu, jeszcze inni zażywają chwały, widząc «wyraźnie samego Boga troistego i jedynego, jako jest». Wszyscy jednak, w różnym stopniu i w rozmaity sposób, złączeni jesteśmy wzajemnie w tej samej miłości Boga i bliźniego i ten sam hymn chwały śpiewamy Bogu naszemu. Wszyscy bowiem, którzy należą do Chrystusa, mając Jego Ducha, zrastają się w jeden Kościół i zespalają się wzajemnie ze sobą w Chrystusie (nr 49).

Tajemnica świętych obcowania odzwierciedla nie tylko pochodzenie, ale i naturę Kościoła. Chrystus jest Głową Kościoła zarówno cierpiącego zadośćuczynienie w czyśćcu, Kościoła tryumfującego w niebie, jak i Kościoła walczącego na ziemi. Jest to ten sam Kościół Jezusa Chrystusa, który funkcjonuje w trzech wymiarach. Istotą nieba jest wspólnota zbawionych w komunii „życia i miłości”. Jest to jednocześnie stan pełni wszystkiego, pełni życia. Jako pojęcie eschatologiczne oznacza wieczne zbawienie po śmierci lub „bycie z Chrystusem” (Flp 1, 23), wspólnotę z Nim.
Do Kościoła niebiańskiego należą wszyscy święci w niebie wraz z Maryją i aniołami. Wstawiennictwo świętych utwierdza „Kościół świętości” przez zasługi, które zdobyli oni na ziemi. Sobór Watykański II przypomina, że istnieje ich „braterska troska” o nas. To jest patronat wszystkich zbawionych nad ich braćmi pielgrzymującymi do wieczności. Kult świętych to wyraz aktywnej więzi nieba z ziemią. Skuteczne staje się zatem wstawiennictwo świętych za nami.
Obcowanie świętych to wzajemna wymiana darów duchowych między niebem, czyśćcem a ziemią. Wzajemnie udzielanie się dóbr duchowych realizuje się przez modlitwę, sakramenty (szczególnie Eucharystię) i odpusty.

                       Święci i błogosławieni, orędujcie za Polską! - Nasz Dziennik
Kazanie św. Bernarda, opata

Śpieszmy ku braciom, którzy na nas czekają
Na cóż potrzebne świętym wygłaszane przez nas pochwały, na cóż oddawana im cześć, na cóż wreszcie cała ta uroczystość? Po cóż im chwała ziemska, skoro zgodnie z wierną obietnicą Syna sam Ojciec niebieski obdarza ich chwałą? Na cóż im nasze śpiewy? Nie potrzebują święci naszych pochwał i niczego nie dodaje im nasz kult. Tak naprawdę, gdy obchodzimy ich wspomnienie, my sami odnosimy korzyść, nie oni. Co do mnie, przyznaję, że ilekroć myślę o świętych, czuję, jak się we mnie rozpala płomień wielkich pragnień.
Pierwszym pragnieniem, które wywołuje albo pomnaża w nas wspomnienie świętych, jest chęć przebywania w ich upragnionym gronie, zasłużenie na to, aby się stać współobywatelami i współmieszkańcami błogosławionych duchów, nadzieja połączenia się z zastępem patriarchów, ze zgromadzeniem proroków, z orszakiem Apostołów, z niezmierzoną rzeszą męczenników, wspólnotą wyznawców, z chórem dziewic, wreszcie zjednoczenie się i radość we wspólnocie wszystkich świętych. „Kościół pierworodnych” chce nas przyjąć, a nas to niewiele obchodzi, pragną nas spotkać święci, my zaś nie zważamy na to, oczekują nas sprawiedliwi, a my się ociągamy.
Obudźmy się wreszcie, bracia, powstańmy z Chrystusem. Szukajmy tego, co w górze; do tego, co w górze, podążajmy. Chciejmy ujrzeć tych, którzy za nami tęsknią, śpieszmy ku tym, którzy nas oczekują, duchowym pragnieniem ogarnijmy tych, którzy nas wyglądają. A nie tylko trzeba nam pragnąć wspólnoty ze świętymi, lecz także udziału w ich szczęściu. Gdy więc pragniemy ich obecności, z największą gorliwością zabiegajmy również o wspólną z nimi chwałę. Taka gorliwość nie jest zgubna ani też zabieganie o taką chwałę nie jest niebezpieczne.
Drugim pragnieniem, które budzi w nas wspomnienie świętych, jest, aby Chrystus, nasze życie, ukazał się tak jak im również i nam, abyśmy i my ukazali się z Nim w chwale. Teraz bowiem nasza Głowa, Chrystus, objawia się nam, nie jakim jest, ale jakim stał się dla nas; ukoronowany nie chwałą, ale cierniami naszych grzechów. Byłoby rzeczą niegodną, aby ten, kto przynależy do Głowy ukoronowanej cierniami, szukał łatwego życia, albowiem purpura nie jest dlań oznaką chwały, ale hańby. Nadejdzie chwila pojawienia się Chrystusa i Jego śmierć nie będzie już głoszona. Wówczas poznamy, że i my umarliśmy, a nasze życie ukryte jest w Chrystusie. Ukaże się Głowa w chwale, a wraz z nią zajaśnieją uwielbione członki. Wtedy to Chrystus odnowi nasze ciało poniżone upodabniając je do chwały Głowy, którą jest On sam.
Do tej chwały podążajmy bezpiecznie i z całą usilnością. Aby zaś dane nam było pragnąć i dążyć do tak wielkiego szczęścia, powinniśmy się starać o pomoc świętych. Za ich łaskawym wstawiennictwem otrzymamy to, co przerasta nasze możliwości.
 
 
1 listopada
Wszyscy Święci
Wszyscy Święci
Dzisiejsza uroczystość – jak każda uroczystość w Kościele – ma charakter bardzo radosny. Wspominamy bowiem dzisiaj wszystkich tych, którzy żyli przed nami i wypełniając w swoim życiu Bożą wolę, osiągnęli wieczne szczęście przebywania z Bogiem w niebie. Kościół wspomina nie tylko oficjalnie uznanych świętych, czyli tych beatyfikowanych i kanonizowanych, ale także wszystkich wiernych zmarłych, którzy już osiągnęli zbawienie i przebywają w niebie. Widzi w nich swoich orędowników u Boga i przykłady do naśladowania. Wstawiennictwa Wszystkich Świętych wzywa się w szczególnie ważnych wydarzeniach życia Kościoła. Śpiewa się wówczas Litanię do Wszystkich Świętych, która należy do najstarszych litanijnych modlitw Kościoła i jako jedyna występuje w księgach liturgicznych (w liturgii Wigilii Paschalnej; ponadto także w obrzędzie poświęcenia kościoła i ołtarza oraz w obrzędzie święceń).

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa w Kościele nie wspominano żadnych świętych. Najwcześniej zaczęto oddawać cześć Matce Bożej. Potem kultem otoczono męczenników, nawiedzając ich groby w dniu narodzin dla nieba, czyli w rocznicę śmierci. W IV wieku na Wschodzie obchodzono jednego dnia wspomnienie wszystkich męczenników. Z czasem zaczęto pamiętać o świątobliwych wyznawcach: papieżach, mnichach i dziewicach. Większego znaczenia uroczystość Wszystkich Świętych nabrała za czasów papieża Bonifacego IV (+ 615), który zamienił pogańską świątynię, Panteon, na kościół Najświętszej Maryi Panny i Wszystkich Męczenników. Uroczystego poświęcenia świątyni wraz ze złożeniem relikwii męczenników dokonano 13 maja 610 roku. Rocznicę poświęcenia obchodzono co roku z licznym udziałem wiernych, a sam papież brał udział we mszy św. stacyjnej. Już ok. 800 r. wspomnienie Wszystkich Świętych obchodzone było w Irlandii i Bawarii, ale 1 listopada. Za papieża Grzegorza IV (828-844) cesarz Ludwik rozciągnął święto na całe swoje państwo. W 935 r. Jan XI rozszerzył je na cały Kościół. W ten sposób lokalne święto Rzymu i niektórych Kościołów stało się świętem Kościoła powszechnego.

Dziś po południu, po Nieszporach lub niezależnie od nich, na cmentarzu odprawia się procesję żałobną ze stacjami. Od południa dnia Wszystkich Świętych i przez cały Dzień Zaduszny w kościołach i kaplicach publicznych można uzyskać odpust zupełny, ale tylko jeden raz. Warunki zyskania odpustu są następujące:
1) pobożne nawiedzenie kościoła lub kaplicy,
2) odmówienie „Ojcze nasz” i „Wierzę w Boga”,
3) dowolna modlitwa w intencjach Ojca św.,
4) Spowiedź i Komunia św.
W dniach 1-8 listopada można także pozyskać odpust zupełny za nawiedzenie cmentarza pod wyżej wymienionymi warunkami. W pozostałe dni roku za nawiedzenie cmentarza pozyskuje się odpust cząstkowy.

 
 
                            Dobre słowa: Bądźmy święci
 

Komentarze do – czytań przygotowane przez Bractwo Słowa Bożego

Komentarz do pierwszego czytania

Święty Jan opisuje triumf zbawionych. Mówi o nowym ludzie Bożym utworzonym na fundamencie dawnego, co symbolizują liczby 12 pokoleń i 12 apostołów, a także tysiąc lat, czyli czas, który w Apokalipsie oznacza okres od zakończenia prześladowań do całkowitego zwycięstwa zbawionych. Pieczęć, jaką otrzymali, świadczy o ich nieodwołalnej przynależności do Boga.
Drugą grupę stanowi niezliczony tłum świętych, rekrutujących się z całej ludzkości. To zwycięzcy, co symbolizują ich białe szaty. Uczestniczą oni w triumfie samego Chrystusa, bo mocą Jego krwi przetrwali prześladowania i pokonali cierpienie.
Ta apokaliptyczna wizja, jak i cała treść tej księgi, ma podtrzymać chrześcijan w ich codziennym zmaganiu z szatanem i światem, a także ma umacniać ich w dawaniu świadectwa o mocy i miłości Boga. Nasza droga do nieba musi być inspirowana przekonaniem wyrażonym w pieśni zbawionych: «Zbawienie w Bogu naszym, Zasiadającym na tronie, i w Baranku».

Komentarz do psalmu

Cała rzeczywistość stworzona prowadzi człowieka do Boga. Jest więc drogą do domu, z którego wyszliśmy. Symbolicznym celem tej drogi jest wspominana w psalmie świątynia w Jerozolimie, do której wstępują pielgrzymi, aby spotkać Boga i otrzymać od Niego uszczęśliwiające błogosławieństwo jako zapłatę za trud drogi.
Osiągnięcie zbawienia jest jednak możliwe dla tych, którzy potrafią jasno określić kierunek swojej wędrówki: szukają Boga, czyli w Nim widzą cel swojej drogi, poznali prawdziwą wartość dóbr stworzonych i ich „dusza nie lgnęła do marności”.
Ponadto charakteryzują się nieskalanymi rękami i czystym sercem. W tych dwóch właściwościach możemy zobaczyć przymioty odnoszące się do działania i do życia wewnętrznego, właściwych motywacji i prawej osobowości. W ten sposób w krótkim psalmie autor charakteryzuje zbawienie oferowane przez Boga i dostępne dla ludzi, którzy są nim zainteresowani i zaangażowani w jego osiągnięcie. W życiu świętych możemy dostrzec realizację tych spostrzeżeń.

Komentarz do drugiego czytania

Święty Jan prezentuje dzieło miłości Boga. To miłość Ojca jest najgłębszą racją naszego istnienia. Towarzyszy nam ona od momentu stworzenia, naszej adopcji jako dzieci Bożych, przez odkupienie i towarzyszy nam w każdej chwili życia ziemskiego, aż po spełnienie się Bożego planu naszego uświęcenia i przemiany wszystkiego na końcu czasów.
Nie jest to jednak zimne stwierdzenie faktów i obojętne ogłoszenie czekającej nas przyszłości, ale zachęta do zachwytu: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec”! Zauważcie to! Zdajcie sobie z tego sprawę! Zachwyćcie się rzeczywistością! Jest to wołanie o uznanie prawdy, która nas dotyczy i powinna formować każdego dnia. Święty Jan dotyka naszej tożsamości, przypomina, kim naprawdę jesteśmy.
Jak zawsze, nie tylko o wzruszenia tu chodzi czy o wzniosłe słowa, ale o życie w świetle prawdy. Gdybyśmy na co dzień realizowali w praktyce naszą tożsamość ukochanych dzieci Bożych, dziedziców nieba i świętych, którzy będą jak Bóg… jak wyglądałyby nasze życie, nasze wybory, nasze relacje?

Komentarz do Ewangelii

Błogosławieństwa wypowiedziane przez Jezusa są zawsze aktualnymi wyzwaniami dla nas, Jego uczniów. Symboliczne i znaczące jest miejsce, w którym je wygłosił. Stało się to na górze. Uczniowie i wszyscy, którzy szli za Mistrzem, musieli razem z Nim wejść na tę górę, aby wysłuchać Jego kazania.
Aby usłyszeć słowa Jezusa, trzeba wejść na górę, to znaczy zrobić konieczny wysiłek, podjąć wyzwanie, wykazać się zainteresowaniem, które wiąże się z trudem. Kto szuka zrozumienia słów Jezusa na niskości łatwych recept na życie, nigdy nie odkryje prawdziwej wartości Jego propozycji.
Świętość kosztuje, bo jest drogą za Jezusem, który chodzi po górach. Czasem jest to góra, na której słucha się Jego pięknego kazania. Czasem jest to góra mistycznych doświadczeń i odkryć, Kim On jest. Ale zawsze jest to Góra Ukrzyżowania, góra daru z siebie do końca.
Błogosławieństwa to lista uczestników wyprawy z Jezusem, za Jezusem, w Jezusowym stylu. Razem z Nim można dojść aż do Góry Wniebowstąpienia, by na wysokościach pozostać z Mistrzem już na wieki.

Komentarze zostały przygotowane przez ks. Bogusława Zemana SSP

 

 

              Sentencje świętych Karmelu – Zgromadzenie Sióstr Karmelitanek Dzieciątka  Jezus

 

Litania do Wszystkich Świętych
Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.
Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże – zmiłuj się nad nami.
Synu Odkupicielu świata Boże – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże – zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl(cie) się za nami
Święta Boża Rodzicielko,
Święta Panno nad pannami,
Święty Michale,
Święty Gabrielu,
Święty Rafale,
Wszyscy święci Aniołowie i Archaniołowie,
Wszystkie swięte Duchy niebieskie,
Święty Janie Chrzcicielu,
Święty Józefie,
Wszyscy święci Patriarchowie i Prorocy,
Święty Piotrze,
Święty Pawle,
Święty Andrzeju,
Święty Janie,
Święty Tomaszu,
Święty Jakubie,
Święty Filipie,
Święty Bartłomieju,
Święty Mateuszu,
Święty Szymonie,
Święty Tadeuszu,
Święty Macieju,
Święty Barnabo,
Święty Łukaszu,
Święty Marku,
Wszyscy święci Apostołowie i Ewangeliści,
Wszyscy święci Uczniowie Pańscy,
Wszyscy święci niewinni Młodziankowie,
Święty Szczepanie,
Święty Wawrzyńcze,
Święty Wincenty,
Święty Wojciechu,
Święty Stanisławie,
Święci Fabianie i Sebastianie,
Święci Janie i Pawle,
Święci Kosmo i Damianie,
Święci Gerwazy i Protazy,
Wszyscy święci Męczennicy,
Święty Sylwestrze,
Święty Grzegorzu,
Święty Ambroży,
Święty Augustynie,
Święty Hieronimie,
Święty Marcinie,
Święty Mikołaju,
Wszyscy święci Biskupi i Wyznawcy,
Wszyscy święci Doktorowie,
Święty Antoni,
Święty Benedykcie,
Święty Bernardzie,
Święty Dominiku,
Święty Franciszku,
Święty Kazimierzu,
Wszyscy święci Kapłani i Lewici,
Wszyscy święci Zakonnicy i Pustelnicy,
Święta Mario Magdaleno,
Święta Agato,
Święta Łucjo,
Święta Agnieszko,
Święta Cecylio,
Święta Katarzyno,
Święta Anastazjo,
Święta Jadwigo,
Wszystkie święte Dziewice i Wdowy.
Wszyscy Święci i Święte Boże, przyczyńcie się za nami
Bądź nam miłościw, przepuść nam Panie.
Bądź nam miłościw, wysłuchaj nas Panie.
Od zła wszelkiego, wybaw nas Panie
Od grzechu każdego,
Od gniewu Twego,
Od nagłej i niespodziewanej śmierci,
Od gniewu, nienawiści i wszelkiej złej woli,
Od sideł szatańskich,
Od ducha nieczystości,
Od piorunów i nawałnic,
Od plagi trzęsienia ziemi,
Od zarazy, głodu ognia i wojny,
Od grożących niebezpieczeństw,
Od śmierci wiecznej,
Przez tajemnicę świętego Wcielenia Twego,
Przez Przyjście Twoje,
Przez Narodzenie Twoje,
Przez Chrzest i święty Post Twój,
Przez Krzyż i Mękę Twoją,
Przez Śmierć i Pogrzeb Twój, Przez święte Zmartwychwstanie Twoje,
Przez cudowne Wniebowstąpienie Twoje,
Przez Przyjście Ducha Świętego Pocieszyciela,
W dzień sądu,
My grzeszni Ciebie prosimy.
Abyś nam grzechy odpuścić raczył, Ciebie prosimy – wysłuchaj nas Panie
Abyś karanie od nas oddalić raczył,
Abyś nas do pokuty prawdziwej doprowadzić raczył,
Abyś Kościołem świętym rządzić i zachować go raczył,
Abyś namiestnika apostolskiego i wszystkie duchowne stany w świętej pobożności zachować raczył,
Abyś nieprzyjaciół Kościoła Świętego upokorzyć raczył,
Abyś panującym i rządom chrześcijańskim pokój i zgodę prawdziwą dać raczył,
Abyś całej społeczności chrześcijańskiej pokój i jedność darować raczył,
Abyś wszystkich błądzących do jedności z Kościołem przywrócić i
wszystkich niewiernych do światła Ewangelii doprowadzić raczył,
Abyś nas samych w służbie Twej świętej utwierdzić i zachować raczył,
Abyś umysły nasze ku pożądaniu nieba podnieść raczył,
Abyś wszystkim dobrodziejom naszym uczynność ich wiekuistą zapłatą nagrodzić raczył,
Abyś dusze nasze, braci, krewnych i dobrodziejów naszych od potępienia wiekuistego uchronić raczył,
Abyś urodzaje ziemskie dać i zachować raczył,
Abyś wszystkim wiernym zmarłym wieczny odpoczynek dać raczył,
Abyś nas wysłuchać raczył Synu Boży.
JEZU, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie.
JEZU, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie.
JEZU, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Chryste, usłysz nas – Chryste, wysłuchaj nas.
Kyrie eleison, Chryste eleison, Kyrie eleison.
Ojcze nasz…
K. I nie wódź nas na pokuszenie.
W. Ale nas zbaw ode złego. Amen.
Modlitwa do Wszystkich Świętych
Święci i Święte Pańskie, którzyście otrzymali łaskę dojścia do chwały, uproście mi u Boga, ażeby mnie łaską swoją we wszystkich potrzebach wspomagał i do chwały wiekuistej doprowadzić raczył. Amen.

 

https://www.youtube.com/watch?v=vucU3Sr_SbM

 

 

 

XXXI NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK C

W ostanią niedzielę października w kościołach, które zostały już poświęcone (oprócz katedralnych) celebruje się uroczystość rocznicy poświęcenia własnego kościoła. Jeśli chcesz zapoznać się z czytaniami tej uroczystości kliknij TUTAJ.

PIERWSZE CZYTANIE (Mdr 11, 22 – 12, 2)

Bóg miłuje całe stworzenie

Czytanie z Księgi Mądrości

Panie, świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali, kropla rosy porannej, co opadła na ziemię. Nad wszystkimi masz litość, bo wszystko w Twej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie byty, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie ukształtowałbyś tego.
Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jakby się zachowało to, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Władco, miłujący życie!
Bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie. Dlatego nieznacznie karzesz upadających i strofujesz, przypominając, w czym grzeszą, by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli.

Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 145 (144), 1b-2. 8-9. 10-11. 13-14)

Refren: Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu.
Albo: Alleluja.

Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu, *
i sławił Twoje imię przez wszystkie wieki.
Każdego dnia będę błogosławił Ciebie *
i na wieki wysławiał Twoje imię.

Refren: Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu.

Pan jest łagodny i miłosierny, *
nieskory do gniewu i bardzo łaskawy.
Pan jest dobry dla wszystkich, *
a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co stworzył.

Refren: Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu.

Niech Cię wielbią, Panie, wszystkie Twoje dzieła *
i niech Cię błogosławią Twoi wyznawcy.
Niech mówią o chwale Twojego królestwa *
i niech głoszą Twoją potęgę.

Refren: Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu.

Królestwo Twoje królestwem wszystkich wieków, *
przez wszystkie pokolenia Twoje panowanie.
Pan podtrzymuje wszystkich, którzy upadają, *
i podnosi wszystkich zgnębionych.

Refren: Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu.

DRUGIE CZYTANIE (2 Tes 1, 11 – 2, 2)

Uświęcenie chrześcijan przynosi chwałę Chrystusowi

Czytanie z Drugiego Listu Świętego Pawła Apostoła do Tesaloniczan

Bracia:
Modlimy się stale za was, aby Bóg nasz uczynił was godnymi swego wezwania i aby z mocą wypełnił w was wszelkie pragnienie dobra oraz działanie wiary. Aby w was zostało uwielbione imię Pana naszego, Jezusa Chrystusa – a wy w Nim – za łaską Boga naszego i Pana Jezusa Chrystusa.
W sprawie przyjścia Pana naszego, Jezusa Chrystusa, i naszego zgromadzenia się wokół Niego prosimy was, bracia, abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący, jakby już nastawał dzień Pański.

Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (Por. J 3, 16)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego;
każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA (Łk 19, 1-10)

Nawrócenie Zacheusza

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.
Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę».
Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie».
Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło».

Oto słowo Pańskie.

ks. Dominik Chmielewski: Ja już tam byłem

 

 

Ks. Dominik Chmielewski: Świadectwo które mną wstrząsnęło

 

Swąd Szatana w Watykanie – Wspomnienie ks. Amortha o Janie Pawle II

Następcy św. Piotra Apostoła nie mieli żadnych wątpliwości. Z demonem nie ma żartów. Pozostaje on wrogiem numer jeden wszystkich dzieci Bożych. To on stoi za wypieraniem się wiary i za jej zdradą, za wielkimi i drobnymi grzechami, które ranią całą ludzkość, osłabiając ją i czyniąc bezbronną, ułomną, bezsilną. To on stoi za cierpieniami zgotowanymi człowiekowi przez drugiego człowieka, za potwornymi tragediami wojen, przemocy, gwałtów zadawanych każdego dnia najmniejszym, najbardziej pokornym, ubogim i prostym stworzeniom. To on tkwi w konfliktach, niegodziwości i egoizmie, które dzielą ludzi, w krwi przelewanej między rodzicami i dziećmi, między braćmi, między małżonkami. Diabeł jest rakiem niszczącym ludzkie relacje

„On wierzy w demona, i to jak […]” – tak ksiądz Amorth zaczął swoją opowieść o Janie Pawle II podczas spotkania z pewnym włoskim dziennikarzem. W toku swego długiego pontyfikatu Jan Paweł II wielokrotnie walczył przeciwko szatanowi. Jak największy egzorcysta XX w. wspominał pontyfikat papieża Polaka? Jak wyglądała ich relacja? Przeczytaj fragment książki Domenico Agasso „Ksiądz Amorth walczy dalej. Biografia egzorcysty Watykanu”

W 1978 roku, po śmierci Pawła VI i trzydziestu trzech dniach pontyfikatu papieża Albina Lucianiego, w głównej loży bazyliki św. Piotra ukazał się papież przez nikogo nieoczekiwany: nazywał się Karol Wojtyła i pochodził z Polski. Przyjął imię Jan Paweł II. Kierował Łodzią Piotrową przez ponad dwadzieścia sześć lat i wprowadził Kościół w trzecie tysiąclecie.

 Znów wróciła światłość

Papież przybyły z dalekiego kraju był zaciekłym wrogiem władcy tego świata. Oto co mówił ks. Amorth: Pewnego razu szatan długo mówił mi o Janie Pawle II. Wciąż pamiętam gardłowy głos księcia ciemności. Przemówił do mnie tuż przed opuszczeniem opętanej osoby. Było to jakby wyznanie, które chciał przede mną uczynić, zanim mocą Chrystusa zdołałem go wypędzić. Oczywiście, jego słowa mogły być kłamstwem. Warto je w każdym razie przytoczyć, gdyż są świadectwem. Powiedział: „Nienawidzę Karola Wojtyły. Wszyscy go nienawidzimy. Wojtyła zniszczył nasze plany. Chciałem zniszczyć świat, ale to on doprowadził do obalenia komunizmu w Rosji i w Europie Wschodniej, zanim udało mi się zrealizować mój plan. Od wielu lat całe kraje żyły w strachu. Pogrążyłem je w stanie permanentnego lęku. Druga wojna światowa była moim arcydziełem. Lecz to, co nastąpiło potem – komunizm, który pochłonął miliony ofiar i przede wszystkim spowodował głód i cierpienia całych narodów – to była wisienka na torcie, która okazała się lepsza niż sam tort. A ten Polak przyczynił się do tego, że znów wróciła światłość. I wyrwał mi z rąk wielu młodych. Byli już moi. Uwikłałem ich w zło. Żyli dla mnie, niektórzy świadomie, inni – nie wiedząc o tym. A on mi ich odebrał. Nienawidzę go za to i będę nienawidził zawsze”. Wspomina się o egzorcyzmach odprawianych przez samego papieża, lecz wystarcza jego imię, aby wzbudzić gwałtowną reakcję szatana.

 Demon nie znosi Jana Pawła II

Kiedy podczas egzorcyzmu wymienia się imię Jana Pawła II, opętany toczy wręcz pianę ze złości. (…) Również, kiedy wymienia się o. Pio z Pietrelciny, demon dostaje szału, staje się wściekły i rozdrażniony. Ale kiedy się wspomina Jana Pawła II, szatan staje się jeszcze bardziej brutalny, jakby poza kontrolą. Demon nie znosi Jana Pawła II i często powtarza: „Nienawidzę go bardziej niż o. Pio”. A zatem, jak kończy swój wywód ks. Amorth: Jan Paweł II był zasadniczą postacią dla nas, egzorcystów. Przywrócił nam nasze miejsce w Kościele, po wiekach zapomnienia, w jakie popadł nasz zawód. A Chrystusowej Owczarni zawsze powtarzał: kto w Kościele nie wierzy w demona, ten nie wierzy również w Ewangelię. Wojtyła wierzył w istnienie szatana i pokładał całkowitą ufność w Chrystusie. Nie wszyscy w Watykanie tak czynili i być może w dalszym ciągu tego nie robią. Również Benedykt XVI jest uznawany za potężnego wroga demona. Jak zaświadczył bp Andrea Gemma w książce Confidenze di un esorcista, podczas egzorcyzmu szatan miał powiedzieć, że „staruch [tak określił Jana Pawła II] wyrządził nam ogromną szkodę, ale ten, co jest teraz, jest jeszcze gorszy”. „Ten, co jest teraz”, czyli Joseph Ratzinger, który został następcą Jana Pawła II po jego śmierci w 2005 roku i przyjął imię Benedykt XVI. Kilka dni przed wstąpieniem na tron Piotrowy, w rozważaniach podczas nabożeństwa drogi krzyżowej w Koloseum, zwrócił on uwagę na „brud” w Kościele katolickim. Z pewnością dobrze wiedział, o czym mówi, gdyż od wielu lat pełnił niewygodną i kluczową funkcję prefekta Kongregacji Nauki Wiary, dawnego Świętego Oficjum, na które zrzucało się – i wciąż się zrzuca – całą nędzę życia Kościoła. Jako papież nie odprawiał egzorcyzmów, lecz „był postrachem szatana”, jak twierdził ks. Amorth. Przez całe swoje życie i wiarę. Przez wierną służbę Kościołowi. Joseph Ratzinger był wrogiem, którego demon nie mógł znieść. Sposób, w jaki Benedykt XVI przeżywał liturgię, jego poszanowanie reguł, jego dyscyplina i postawa są niezwykle skuteczne przeciwko szatanowi. Liturgia odprawiana przez ojca świętego jest potężna. Demon jest raniony za każdym razem, gdy papież odprawia Eucharystię.

Następcy św. Piotra Apostoła nie mieli żadnych wątpliwości. Z demonem nie ma żartów. Pozostaje on wrogiem numer jeden wszystkich dzieci Bożych. To on stoi za wypieraniem się wiary i za jej zdradą, za wielkimi i drobnymi grzechami, które ranią całą ludzkość, osłabiając ją i czyniąc bezbronną, ułomną, bezsilną. To on stoi za cierpieniami zgotowanymi człowiekowi przez drugiego człowieka, za potwornymi tragediami wojen, przemocy, gwałtów zadawanych każdego dnia najmniejszym, najbardziej pokornym, ubogim i prostym stworzeniom. To on tkwi w konfliktach, niegodziwości i egoizmie, które dzielą ludzi, w krwi przelewanej między rodzicami i dziećmi, między braćmi, między małżonkami. Diabeł jest rakiem niszczącym ludzkie relacje.

Więcej w książce Domenico Agasso „Ksiądz Amorth walczy dalej. Biografia egzorcysty Watykanu”, Wydawnictwo Esprit

Mediugorje – Orędzie Matki Bożej z 25 października 2022

Dawajcie radosne świadectwo waszej wiary
i nie traćcie nadziei na przemianę ludzkiego serca

Drogie dzieci!

Najwyższy mi pozwolił, abym była z wami i abym była dla was radością i drogą w nadziei, bo ludzkość zdecydowała się na śmierć. Dlatego mnie posłał, abym was pouczała, że bez Boga nie macie przyszłości. Dzieci, bądźcie instrumentami miłości dla wszystkich tych, którzy nie poznali Boga miłości. Dawajcie radosne świadectwo waszej wiary i nie traćcie nadziei na przemianę ludzkiego serca. Jestem z wami i błogosławię was moim matczynym błogosławieństwem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie

 

Ks. Teodor o Halloween #37 komentarz biblijny

 

 

Teraz i ja rozpoznaję Go w Hostii (Cudowne nawrócenie protestantki)Minęło już ponad dwadzieścia lat, odkąd po raz pierwszy stanęłam na czerwonej ziemi Medjugorie, leżącego obecnie w Bośni i Hercegowinie. Do miejsca, któremu przypisywano codzienne objawiania się Matki Bożej sześciorgu młodym ludziom, pojechałam nie jako pątniczka, lecz jako sceptycznie nastawiona dziennikarka protestancka.

Teraz i ja rozpoznaję Go w Hostii (Cudowne nawrócenie protestantki)

 

Nie uwierzyłabym nikomu, kto opowiadałby mi o zjawisku, którego sama tam doświadczyłam. Nie miałam też pojęcia, jakich zmian dokona ono w moim życiu. Przyjechałam do Medjugorie 24 czerwca 1985 roku, to jest po ponad siedemnastu latach od swego wkroczenia w fascynujący – aczkolwiek często cyniczny – świat dziennikarstwa.

Przez te lata pracowałam dla ogólnokrajowych gazet i różnorodnych magazynów – w dziedzinach od tematyki kobiecej i ludzkich zainteresowań po serwisy informacyjne oraz reportaże dochodzeniowe.

Gdyby ktoś mnie zapytał, odpowiedziałabym, że byłam wszędzie i widziałam wszystko – począwszy od zuchwałego, nierzeczywistego świata gwiazd muzyki i filmu, przez spotkanie z matką Teresą z Kalkuty, po prywatną audiencję u papieża Pawła VI w Watykanie (ta ostatnia to prawdziwa sensacja); od historii o wielkiej odwadze człowieka i wspaniałych jego osiągnięciach po te o całkowitym jego upodleniu, wręcz nieludzkie. W większości z nich udało mi się zachować bezstronność i być obiektywną.

Kiedy poproszono mnie o zbadanie wydarzeń w tej nieznanej, rolniczej dolinie, która wchodziła wówczas w skład komunistycznej Jugosławii, nie spodziewałam się, że choć zachowam obiektywizm, to już utrzymaniu przeze mnie dystansu zostanie rzucone wyzwanie, jakiego jeszcze nigdy dotąd nie doświadczyłam.

Fakt, że nie byłam wyznania rzymskokatolickiego, miał dla redaktora serwisu informacyjnego Irish Times, dla którego pracowałam, duże znaczenie w odniesieniu do relacji o objawieniach w Medjugorie. On sam, wychowany w wierze mniejszościowego w Irlandii Kościoła protestanckiego, uważał, że wniosę do powierzonego mi zadania zarówno obiektywizm, jak i sporą dozę realizmu.

Był to pogląd, z którym się w zupełności zgadzałam. Ponadto niewątpliwie interesujący był fakt, że po raz pierwszy ogólnokrajowa gazeta irlandzka miała zamiar zamieścić reportaż o tak zwanych objawieniach, które podobno miały mieć miejsce w tej jugosłowiańskiej miejscowości.

Było niesamowicie gorąco, kiedy o czwartej po południu kierowca samochodu, którym podróżowałam, zatrzymał się przed dwuwieżowym kościołem św. Jakuba w Medjugorie. Wysadzając mnie, obiecał odwieźć mnie później do pobliskiej wioski, gdzie miałam spać.

Moją uwagę przyciągnął najpierw ogromny tłum zgromadzony wokół kościoła. Dowiedziałam się później, że ponad 100 000 ludzi zjechało do doliny, aby świętować czwartą rocznicę objawień „Królowej Pokoju”.

Przedstawiając się kobiecie ułatwiającej anglojęzycznym pielgrzymom pobyt w parafii, poprosiłam ją o zorganizowanie spotkania z „widzącymi” oraz opiekującymi się nimi kapłanami. Z delikatnym uśmiechem przewodniczka odpowiedziała mi, że skoro wieczorna ceremonia zaraz się zacznie, może mogłabym pospacerować sobie dookoła i doświadczyć nieco atmosfery wioski.

Obiecała, że nazajutrz pomoże mi zorganizować wywiady, o które prosiłam. Umówiłam się więc z nią na kolejny dzień i posłuchałam jej rady, przez następną godzinę przechadzając się naokoło świątyni, obserwując wszystko bacznie i robiąc notatki z tego, co zauważyłam.

Tym, czego doznawałam od momentu, kiedy wysiadłam z samochodu i obeszłam teren wokół kościoła, było uczucie całkowitego pokoju, który zdawał się wszechogarniać to zacofane miejsce pomimo zgromadzonych tam tłumów.

Pod drzewami dostrzegłam grupki ludzi rozmawiających z księżmi lub z którymś z brązowohabitowych franciszkanów z kościoła św. Jakuba. Inni siedzieli lub klęczeli, samotnie bądź w małych grupach, modląc się, czytając lub rozmawiając ściszonym głosem w wielu różnych językach.

Cztery lata po pierwszych doniesieniach o objawieniach maryjnych ludzie z prawie każdego zakątka świata zebrali się tutaj, przyciągnięci czymś, co zdawało mi się zupełnie nielogiczne i niewiarygodne.

Krótko po godz. 18 udało mi się znaleźć miejsce stojące z oparciem o prawą, zewnętrzną ścianę kościoła, centralnego punktu dla małych wiosek rozrzuconych po dolinie. Był koniec czerwca, słońce świeciło jasno i mocno. Wieczorne nabożeństwo się rozpoczęło; kościół był wypełniony do granic możliwości, tak że tłum ludzi wylewał się z obu jego bocznych wyjść oraz przez wyjście frontowe i rozciągał się aż do pobliskich drzew.

Głośniki transmitowały nabożeństwo w lokalnym języku chorwackim dla zgromadzonych na zewnątrz wiernych. Dopiero następnego dnia odkryłam, że odmawiano różaniec. Nie zdawałam sobie też sprawy z tego, że to, czego doświadczyłam wkrótce potem, zbiegło się w czasie z chwilą codziennego objawienia.

Wszystko, co wiedziałam, to to, że atmosfera wokół jest pełna pokoju, że kierowca nie wróci wcześniej niż za kilka godzin – i że mogę nawet trochę się opalić, jeśli zwrócę twarz w stronę zachodzącego słońca, tak mocno jeszcze świecącego ponad drzewami posadzonymi naprzeciw kościoła.

Stałam zatopiona w cieple i we własnych myślach o tym, z kim mogłabym jutro przeprowadzić wywiad rozpoczynający moje dochodzenie w sprawie dziwacznych twierdzeń o objawieniach, gdy nagle moją uwagę zwróciły dziecięce głosy, głośno i natarczywie przywołujące swoich rodziców.

Rozglądając się wokół, aby zobaczyć, co przestraszyło dzieci, zdałam sobie sprawę, że wskazują one na niebo przede mną. Podniosłam rękę, aby osłonić oczy przed słońcem, i skierowałam się w stronę wskazywaną przez nie palcami – i na krótki moment nie uwierzyłam własnym oczom. Zamknęłam je i spojrzałam ponownie po chwili, widząc dokładnie tę samą rzecz: na wprost mnie, na niebie, słońce wirowało niczym ogromny bąk.

W miarę jak patrzyłam, spod słońca zaczęły wypływać strumieniami kolory – czerwony, zielony, żółty i niebieski – okrążając je pojedynczo, a ono samo przez cały czas wirowało. Następnie środek słońca poczerwieniał, a potem przybrał kolor czarny i powrócił do normalnej jasności. Nieco z prawej strony nad nim ujrzałam coś, co wydawało się powstającymi z białych obłoczków literami.

W miarę patrzenia na niebie, ponad tańczącym słońcem, pojawiło się słowo „Peace” (pokój) – po angielsku, ale napisane jakby celtyckimi literami, zupełnie takimi samymi jak w starej irlandzkiej Księdze z Kells, przepisywanej ręcznie przez mnichów wiele stuleci temu.

Wydaje się, że zjawisko to trwało 20 do 30 sekund – chociaż, jeśli mam być szczera, to nie sprawdzałam czasu – potem słowo zniknęło, a słońce nadal wirowało i tańczyło. Od czasu do czasu odrywałam wzrok od tego niesamowitego widoku, żeby popatrzeć na reakcje innych.

Zaledwie parę sekund po tym, jak rozpoczęło się widowisko, zdałam sobie sprawę z tego, że nie muszę przysłaniać oczu, ale mogę patrzeć prosto na słońce – co w innych okolicznościach byłoby fizycznie niemożliwe.

Większość ludzi zebranych wokół mnie również patrzyła szeroko otwartymi oczami na niebo i wydawało się, że wszyscy oni  doświadczają tego samego nadzwyczajnego zjawiska. W pewnym momencie, kiedy się tak wpatrywałam w niebo, obserwując zjawisko, które trwało około 35 minut, wydawało się, że kręcące się słońce wraz z wirującymi wokół niego kolorami odrywa się od nieba i pospiesznie kieruje się na nas.

Wokoło słyszałam okrzyki strachu pomieszane z wypełnionymi przerażeniem modlitwami, a jasność słoneczna zbliżała się coraz bardziej – aż w końcu widziałam jedynie złote światło. Co dziwne, zdałam sobie sprawę z tego, że nie odczuwałam strachu, gdy światło się zatrzymało i później wycofało się z powrotem na niebo, gdzie słońce kontynuowało wirowanie.

Wkrótce potem nastąpiła ta część tego osobliwego zjawiska, która wywarła faktyczny i długotrwały efekt na moje życie. Otóż gdy się tak wpatrywałam w słońce, zobaczyłam coś, co wydawało się tryskającą z niego fontanną światła. Podobnie jak w przypadku wodnej fontanny tam, gdzie fontanna światła osiągała swój najwyższy punkt, rozdzielało się ono i ku memu najwyższemu zdumieniu ukazała się w tym miejscu postać z rozwartymi ramionami.

Była ona tak jasna i świecąca, że nigdy nie będę w stanie opisać jej ubioru, ale rozpoznałam ją natychmiast, pomimo swego wieloletniego braku zainteresowania sprawami religijnymi: był to zmartwychwstały Chrystus. Świetlista postać była tak wyraźna, że mogłam dostrzec nawet rękawy, które zwisały jej z nadgarstków, spadając w dół aż po skraj szaty, gdzie dotykały jej stóp. Starałam się, jak mogłam, lecz nie udawało mi się dostrzec rysów jasno promieniejącej twarzy Chrystusa, chociaż wiedziałam, że była tam, otoczona włosami spadającymi do ramion. Ludzie stojący w pobliżu trącali mnie w ramię, pytając:

„Widzi pani hostię wyłaniającą się ze słońca?”.

Nie wiedząc, co to jest hostia, odpowiadałam niezmiennie:

„Nie, ale czy widzi pan/pani postać wychodzącą ze słońca?”.

Dziewięciokrotnie postać owa znikała, aby niemal natychmiast powrócić, zawsze poprzedzona fontanną światła. Przypominam sobie, że w pewnym momencie trzymałam swoją rękę przed twarzą – a mimo to cały czas widziałam ową sylwetkę, jakby mojej ręki tam w ogóle nie było!

Stojąc tak w miejscu i wpatrując się w niebo, zdałam sobie sprawę, że łzy płyną mi z oczu i że jedyną myślą wypełniającą mój umysł jest to, iż stoję w obecności Boga.

Później, gdy słońce powróciło już do swej naturalnej i nieruchomej pozycji na niebie, rozmawiałam z około trzydziestoma osobami, stojącymi koło mnie, pytając o ich doświadczenia, ale nie wspominając o swoim własnym.

Doświadczenia wielu z nich były podobne do mojego – ludzie ci widzieli wirujące słońce, kolory owijające się wokół niego i większość z nich była również świadkami tego niewytłumaczalnego pędu słońca w kierunku ziemi. Niektórzy twierdzili ponadto, że w samym centrum jasności widzieli postać kobiety z dzieckiem na ręku, inni – że widzieli krzyż. Nikt nie widział słowa „Pokój”.

Najbardziej zdziwiło mnie jednak to, że nikt nie wspomniał o świetlistej postaci, której pojawiania się byłam wielokrotnym świadkiem. Dopiero po powrocie do domu mój mąż, człowiek głębokiej wiary wyznania rzymskokatolickiego, który jednak nie był nigdy w stanie zachwiać moją wiarą protestancką, powiedział mi spokojnie, lecz z całkowitą pewnością:

„Nie rozumiesz, co się stało? Inni widzieli zbliżającą się hostię i rozpoznali w niej Jezusa. Ty widziałaś ciało, bo nie znałaś pojęcia hostii”.

Było to spostrzeżenie, które w przyszłym czasie miało całkowicie odmienić moje życie.

Jednakże w ciągu następnych dni odłożyłam na bok to swoje doświadczenie i zabrałam się do ustalania tego, z kim z widzących, kapłanów oraz innych ludzi mogłabym się tu spotkać.

Spodziewałam się, planując swoją podróż, zastać tutaj jakąś maryjną propagandę, jednak zamiast tego odkryłam ewangeliczne wezwanie. Sześć młodych osób relacjonowało, że Dziewica mówi:

„Powróćcie do mojego Syna, nawróćcie się, spowiadajcie się, módlcie się, pośćcie, zmieńcie swoje życie!”.

Było to wezwanie Matki, które wydawało się znajdować płynący z głębi serca oddźwięk w niemal każdej osobie, która odwiedzała tę dolinę.

Kilka dni po przybyciu do Medjugorie zostałam przedstawiona kapłanowi, którego widziałam wcześniej, gdy modlił się nad ludźmi. Byłam zdecydowana omijać go z daleka, gdyż jego zachowanie wydawało mi się nienormalne – nigdy nie widziałam podobnych rzeczy. Jednakże moja anglojęzyczna przewodniczka poznała nas ze sobą i ku swemu przerażeniu usłyszałam, jak zwraca się do owego księdza:

„Ojcze, czy mógłbyś pomodlić się z Heather?”.

Zanim się w ogóle zorientowałam, co się dzieje, już siedziałam na dużym kamieniu, niedaleko kościoła, a ów kapłan położył ręce na mojej głowie i począł wzywać Ducha Świętego. Modlił się za moje życie, moją rodzinę i moją pracę dziennikarską. Prosił Ducha Świętego, aby mnie prowadził.

Powiedział mi również, że podczas modlitwy ujrzał dla mnie dwie drogi prowadzące z Medjugorie. Jedna była tą, którą przyjechałam do doliny – i będę mogła nią powrócić, jeśli będę chciała. A po chwili dodał, że Pan Bóg otwiera dla mnie inną drogę i że jeśli ją wybiorę – On zmieni moje życie na zawsze. Stwierdził, że Bóg chce mi coś powiedzieć i że gdy się pomodlę i otworzę Biblię, On do mnie przemówi. Pomyślałam wtedy właśnie tak:

„Dlaczego i jak Bóg chce do mnie mówić – skoro ignorowałam Jego istnienie przez tak wiele lat?”…

W nocy poprzedzającej mój wyjazd z Medjugorie mój umysł był pełen tego, czego doświadczyłam w ostatnich dniach. Uznałam, że zostałam postawiona twarzą w twarz z rzeczywistością Bożego istnienia.

„Co ja teraz z tym zrobię?”

– to pytanie nie dawało mi spokoju. Przypominając sobie, że kapłan polecił mi się modlić, uklękłam przy łóżku.

„Ale jak i o co się modlić po tak wielu latach?”

– zastanawiałam się.

I wówczas przypomniałam sobie, że jeden z pielgrzymów, stojący przede mną podczas porannej Mszy odprawianej w języku angielskim (w której uczestniczyłam głównie ze względów zawodowych), niespodziewanie odwrócił się do mnie i podał mi kartkę papieru. Była na niej wypisana modlitwa. Włożyłam tę kartkę do kieszeni z zamiarem wyrzucenia jej do pierwszego napotkanego kosza na śmieci. Teraz jednak wyciągnęłam ją z kieszeni, rozwinęłam i zaczęłam czytać.

Była tam modlitwa do Ducha Świętego, zapraszająca Go do mojego życia, aby je zmienił i uzdrowił oraz aby odtąd mnie prowadził. W miarę czytania coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że oczy mam pełne łez – a potem przypomniałam sobie, że ów niedawno poznany ksiądz mówił mi, iż Bóg ma dla mnie wiadomość i że jeżeli otworzę Biblię, On sam będzie do mnie mówił.

Co bardzo dziwne – kiedy dzień przed wyjazdem pakowałam swoje rzeczy, w ostatnim momencie wrzuciłam do walizki Biblię. Dlaczego? Nie miałam pojęcia. Być może dlatego, że jechałam do tak zwanego miejsca religijnego i mogłam potrzebować broni, aby odrzucić twierdzenia, z jakimi mogłam się tam spotkać.

Teraz podniosłam się z klęczek i wyciągnęłam z walizki tę Biblię. Dostałam ją w prezencie na swoje 21. urodziny – od ciotki, która była misjonarką w Kenii. Otwierałam ją dotychczas tylko wtedy, kiedy szukałam odpowiednich słów, które mogłabym dodać małą czcionką na końcu zamieszczanego w dzienniku anonsu o śmierci członka rodziny.

W tamtej chwili, pamiętając słowa modlącego się nade mną kapłana i nie wiedząc, co robić ani w jaki sposób Bóg będzie do mnie mówić, otworzyłam ją w przypadkowym miejscu. Biblia nie była prawie używana i mogłam ją otworzyć gdziekolwiek. Jednakże gdy spojrzałam na tekst, moje oczy natychmiast powędrowały do grupy wersetów, które zaczęłam czytać.

Był to urywek z Ewangelii wg św. Jana, w którym Jezus mówił do swoich uczniów o chlebie życia:

„Jeśli nie będziecie jeść Ciała Syna Człowieczego ani pić Jego Krwi, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem”.

Dotychczas, podobnie jak niektórzy z uczniów, całkowicie odrzucałam w wyznaniu katolickim rzeczywistą obecność Jezusa w Eucharystii. Teraz jednak, w ciszy tego pokoiku w tak dalekim kraju, uczucie głębokiego pokoju wstąpiło do mojego serca i usłyszałam samą siebie, jak mówię Jezusowi:

„Wiesz, Panie Jezu, że jest to dla mnie podstawowa przeszkoda w uznaniu wiary katolickiej. Lecz jeżeli chcesz, daj mi łaskę, abym mogła to pojąć i zaakceptować”.

Dopiero tydzień po swym powrocie do domu zebrałam się na odwagę, aby opisać to, co zaobserwowałam w Medjugorie – ale nawet wtedy nie potrafiłam się przemóc, aby opowiedzieć coś z bardziej osobistych szczegółów. I po wynikłym w ten sposób rozgłosie – nie tylko w dzienniku, w którym pracowałam, ale również w mediach – mógł to być koniec tej historii. Jednak mimo że się starałam, jak mogłam, nie udawało mi się zignorować tego, czego doświadczyłam.

Od tamtej pory zaczęłam uczestniczyć z rodziną we Mszy Świętej. Potem dołączyłam do lokalnej grupy modlitewnej, w której głęboka wiara i prawość napełnionego Duchem Świętym kapłana jeszcze bardziej dotknęły mojego serca.

Wszystko to spowodowało, że zaczęłam wierzyć w rzeczywistą obecność Jezusa w Eucharystii oraz w moc uzdrawiającego wpływu Eucharystii na nasze życie. Jednocześnie coraz bardziej pragnęłam wstąpić do Kościoła katolickiego i doświadczać radości tego wielkiego daru eucharystycznej obecności Jezusa w moim życiu. Ale decyzja o odwróceniu się plecami od pełnego wiary Kościoła, w którym się wychowałam, oraz od swojej rodziny, którą bym mocno tym zraniła, nie była dla mnie łatwa do podjęcia. Modliłam się więc i cierpiałam.

W końcu pewnego dnia, kiedy wraz z grupą osób ze swojej parafii udałam się na nocne czuwanie do bazyliki w Knock – miejscowości w zachodniej Irlandii, gdzie Matka Boża przeszło sto lat temu ukazała się grupie wieśniaków i objawienie to zostało uznane przez Watykan – uczyniłam to, co powinnam zrobić dużo wcześniej. Złożyłam mianowicie cały problem w ręce Jezusa i Jego Matki Maryi oraz poprosiłam Ich, aby wskazali mi dalszą drogę.

Tej nocy w bazylice była również obecna siostra Briege McKenna, osoba obdarzona szczególnymi darami oraz specjalną posługą dla kapłanów, która wygłaszała tam konferencję. Mówiła z pasją o prawdziwej obecności Jezusa w Eucharystii oraz o uzdrawiającej mocy Eucharystii w naszym życiu.

Wszystko, co mówiła s. Briege, było zgodne z tym, w co zaczęłam już wierzyć swym sercem – ale nie miałam odwagi na dalsze działania. Przez łzy, w miarę jak słuchałam, Bóg udzielił mi odwagi do podjęcia decyzji.

Wróciłam do domu i rozpoczęłam przygotowania do przyjęcia wiary rzymskokatolickiej. W dniu 8 grudnia 1988 roku – w święto Niepokalanego Poczęcia i zarazem w trzy i pół roku po swojej pierwszej podróży do Medjugorie w zamiarze napisania demaskującego artykułu o wydarzeniach, do których miało tam dojść – zostałam przyjęta do Kościoła powszechnego

Pełna wiara, do której doszłam, w rzeczywistą obecność Jezusa w Eucharystii stała się fundamentem, na którym zbudowałam swoje nowe życie. Teraz i ja rozpoznaję Go w Hostii – zupełnie tak samo, jak owego czerwcowego wieczoru rozpoznały Go osoby zgromadzone wokół mnie w tym tak błogosławionym miejscu nazywanym Medjugorie.

Heather Parsons, Irlandia

tłum. Iwona Wytrzyszczak


Objawiając się w Fatimie i w Medjugorie, Matka Boża przypomina nam, że największym nieszczęściem dla człowieka jest grzech i trwanie w grzechu, gdyż taka postawa może doprowadzić go do zguby wiecznej. Dlatego z czułością matki pro­si każdą i każdego z nas o włą­cze­nie się w dzie­ło ratowania siebie, swoich naj­bliż­szych, Pol­ski, Europy i świa­ta.

Wie­my, że tyl­ko miłość Chry­stu­sa może prze­zwy­cię­żyć całą gro­zę zła, które cią­ży nad nami i nad całą ludz­ko­ścią. Chrystus po­trze­bu­je jed­nak na­szej zgody, aby mógł dzia­łać przez nas i docierać swo­ją mi­ło­ścią do naj­więk­szych grzesz­ni­ków.

Je­ste­śmy więc we­zwa­ni do zjednoczenia się z Nie­po­ka­la­nym Ser­cem Matki Naj­święt­szej, aby nas uczyła ży­wej wiary i ufności, która ma się wy­ra­zić:

1. W odwróceniu się od grze­chu oraz ży­ciu zgodnie z zasadami mo­ral­ny­mi i na­uką Kościoła katolickiego.

2. W co­dzien­nej mo­dli­twie, na którą po­wi­nien skła­dać się między innymi różaniec i czytanie Pi­sma św.

3. W praktyce pierw­szych piąt­ków i sobót mie­sią­ca w intencji wy­na­gro­dze­nia Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Nie­po­ka­la­ne­mu Ser­cu Mat­ki Bo­żej za grze­chy wła­sne i świa­ta.

4. W comiesięcznej spo­wie­dzi i jak naj­częst­szym przyj­mo­wa­niu Je­zu­sa w Eu­cha­ry­stii, a także, je­że­li to jest moż­li­we, po­ście o chle­bie i wo­dzie w środy i piątki. „Zanim nadejdzie czas sprawiedliwości, daję ludzkości czas miłosierdzia” – mówi do nas Pan Jezus poprzez św. Faustynę. Dobrze wykorzystajmy ten czas.

ks. Dominik Chmielewski – Jestem do niczego

 

ks. Dominik Chmielewski SDB 👉NADZIEJA NA CUD💪🔥

 

Protestant Journalist Claims A Figure She Took To Be Jesus Manifested At Site

January 13, 2018 by sd

from spiritdaily.com Archives 

By Michael H. Brown

Protestant Journalist Claims A Figure She Took To Be Jesus Manifested At Site

An Irish journalist asserts in a new book, Vicka, Touched by a Mother’s Love, that she encountered extraordinary sights in the skies above the famous apparition site of Medjugorje in Bosnia-Hercegovina.

The journalist, Heather Parsons of Dublin — who at the time was Protestant — says that during her initial visit there in June of 1985, she witnessed what has become known as the “miracle of the sun,” but at a level unusual even by the standards of this reputedly miraculous place. Others too witnessed the display, which Parsons, a skeptic, never expected. “Lifting my hands to shade my eyes from the bright light of the sun, I followed the direction of their pointing fingers — and for one short, sharp moment doubted the reality of my own sight,” she writes in the book. “Closing my eyes momentarily, I looked again and saw exactly the same thing. There, in the sky above me, the sun was spinning like a top. As I watched, colors appeared to come streaming from behind it — red, green, yellow, blue — to circle it independently, while all the time the sun continued to spin.

“Then the center of the sun turned to red and then to black before returning to its usual brightness. Above it, slightly to the right, I suddenly saw what appeared to be white cloudlike letters begin to form. As I watched, the word ‘Peace’ appeared in the sky above the dancing sun — in English, but in what I would have described as Celtic script, just like that in the Book of Kells. Remaining for what seemed like twenty or thirty seconds — although to be honest I was not counting time as I witnessed this extraordinary and unbelievable phenomenon — the word disappeared and the sun continued to spin and dance.”

Native villagers have made similar claims, asserting that a bright, inexplicable inscription appeared in the sky above the holy spot of Mount Krizevac one summer evening in 1981. But in that case the letters had formed a word, “Mir,” in Croatian. “Mir” translates as “peace.” During the 1990s Americans from the New York area snapped photos from Apparition Hill that later showed the word “Christ” in an otherwise clear sky.

Parsons, who has written in Ireland for national newspapers and magazines, reveals that the entire episode lasted about 35 minutes. At one point, the journalist says that the sun appeared to “break away from the heavens” and come rushing toward the crowd — similar to the “great miracle” reported in 1917 at Fatima.

“All around me, I heard cries of fear mingled with terror-filled prayers, as the sun’s brightness came closer and closer until all I could see was a total golden light,” the journalist, who is now Catholic, continues. “Strangely, I realized, I felt no fear before the descent of the sun stopped and then withdrew back into the sky, where it continued to spin.”

This is not what the entire book is about. It is a book about the experiences of others, including the seer Vicka Ivankovic Mijatovic (who recently bore her first child). It is a story of the Blessed Mother’s message. But the phenomena reported by Parsons were profound and of potential prophetic significance. “As I continued to stare at the sun,” she writes, “I saw what seemed like a fountain of light gush up from it. Just as with a fountain of water, where it reached its highest point this fountain of light separated and there appeared, to my utter astonishment, a bright, shining figure with arms outstretched. So bright and shining that I could never describe the whiteness of the garment, but a figure that I immediately recognized, despite my own lack of religious interest for many years, as the Risen Christ.”

Parsons says that other witnesses seemed to be seeing what looked like a Communion Host in front of the sun — a frequent claim at Medjugorje, where a disc-like shape blots out the harmful center rays. Parsons reports that she could see the sleeves that hung from the wrists of the figure as the cloth flowed down to meet the hem of the garment where it touched the figure’s feet. “But I could not see the face,” she explains. “Try as I might, I could not make out the features on the face, although I knew it was there, framed by hair that fell to the shoulders.

“Ten times this figure disappeared, to return again almost immediately, always preceded by the fountain of light. At one point I recall holding my hand in front of my face — and continuing to see the figure as if my hand was not there. And then the realization, as I stood in this place and continued to look up into the sky, that tears were pouring down my face and the only thought in my mind was that I was in the presence of God.”

The Church has not yet ruled on Medjugorje, with an investigation of such phenomena currently in the hands of a national commission composed of the Cardinal in Sarajevo, his auxiliary, and two other bishops. A spokesman for the Cardinal, Father Mato Vovkic, told Spirit Daily that a decision on authenticity will not be rendered until after the apparitions stop. What is the significance of this? Is there a sign for us all in the alleged manifestation of Jesus?

In the coming weeks the Vatican is expected to release guidelines for discerning such claimed apparitions and other phenomena currently sweeping across every habitable continent, and when those strictures come out, we must strictly obey them, as we should obey all that the Pope directs through his congregations. Then we will better discern such reported signs — along with the message.

That message has been peace. It has been love. It has been that the world is only a passing place and we must not allow evil to steal our happiness.

With God, the Holy Spirit, and Jesus — with the prayers of His mother — we have all we need to get through even the most challenging times.

This we have known now for 2,000 years. As Parsons says, “I had gone [to Medjugorje] in 1985 as a Protestant journalist. What I expected to find was Marian propaganda. What I actually found was the gospel message.”

12. Msza św. jest największą pomocą jaką możemy dać duszom czyśćcowym
Parafia rzymskokatolicka pw. św. J.S.Pelczara, Rzeszów – Pobitno »  Eucharystia – Msza święta
Wiecie wszyscy, jak straszne są cierpienia w czyśćcu. Św. Hieronim mówi, że ogień, którym są ogarnięte dusze w czyśćcu, niczym się nie różni od ognia piekielnego, a będąc narzędziem sprawiedliwości Boskiej, przynosi duszom cierpienia niewypowiedziane, przewyższające wszelkie męki, które na świecie możemy wycierpieć i wyobrazić sobie. Lecz również ten święty zapewnia nas, że gdy odprawia się Msza św. za duszę w czyśćcu, siła ognia niejako jest zawieszoną i przez czas ofiary Mszy św. ona nie cierpi. Owszem, zapewnia, że każda Msza św. uwalnia wiele dusz z czyśćca i wprowadza je do nieba.
Rzeczywiście św. Bernard, gdy razu jednego odprawiał Mszę św. w kościółku w Tre Fontane, w okolicach Bazyliki św. Pawła w Rzymie, ujrzał nagle drabinę, która od ziemi sięgała do nieba, a po drabinie aniołów, wchodzących i schodzących, którzy z czyśćca wyprowadzali dusze i wiedli je do nieba.
* * *
Ojciec Lacordaire, najsłynniejszy kaznodzieja francuski, zmarły w 1861 r., opowiadał, co następuje. – Pewien książę, Polak, niedowiarek, materialista napisał był książkę, w której zaprzeczał nieśmiertelności duszy. Miał ją dać już do druku, gdy dnia pewnego, spacerując po swoim ogrodzie, spotkał kobietę zalaną łzami, a to, rzucając mu się do nóg, błagała: „Ach! Książę dobry! mój mąż umarł… dusza jego pewnie cierpi w czyśćcu, a ja jestem biedna i nie mogę nawet dać na Mszę św. żałobną. Zlituj się, dopomóż mi przyjść z pomocą memu ukochanemu mężowi”…
Szlachetny ten pan, chociaż był innych przekonań religijnych, niż ta kobieta, którą uważał za ofiarę zacofania, nie miał odwagi odepchnąć jej. Wyjął sztukę złota z kieszeni i dał ją niewieście, a ona szczęśliwa, biegnie do kościoła i prosi kapłana o odprawienie Mszy św. za zmarłego.
Pięć dni potem książę czytał w swojej pracowni, nagle podniósł oczy i ujrzał o dwa kroki od siebie wieśniaka w stroju ludowym: „Książę – rzekł nieznajomy – przychodzę ci podziękować. Jestem mężem tej biednej kobiety, co przed kilku dniami prosiła cię o jałmużnę, aby Mszę św. zamówić za spokój mojej duszy. Twój czyn miłosierny był miłym Bogu i pozwolił mi Bóg przyjść ci podziękować”. To powiedziawszy, wieśniak znikł, a książę wrzucił w płomienie swoje dzieło i ulegając łasce Bożej, uwierzył, nawrócił się i żył po chrześcijańsku aż do śmierci.
* * *
Opowiadają o pewnej matce, która po śmierci 10-cio letniego synka nie mogła w żaden sposób utulić swego bólu. W dzień płakała, a w nocy śniła o swoim dziecku. Razu pewnego ujrzała je we śnie w pośrodku pól urodzajnych, spalonych żarem słonecznym – w pośrodku była cysterna z wodą zepsutą o niemiłej woni, a jej synek, trawiony pragnieniem, nachylał się nad nią i chciał pić, lecz nie mógł. – Płakało biedne dziecię, wzywało pomocy, lecz nikt wołania jego nie słyszał.
Nieszczęśliwa kobieta budzi się i myśli o tym, co śniła i dochodzi do wniosku, że jej Karolek może jest w czyśćcu i potrzebuje modlitwy, więc daje na Mszę św. za spokój jego duszy. Następne trzy noce, zawsze o tej samej godzinie, słyszy wyraźnie głos, który ją woła i widzi te same pola, lecz zielone, pełne kwiecia, woda w cysternie jest przezroczysta, a jej synek, piękny jak anioł, pije ją i bawiąc się wśród kwiatów, powtarza: „Dziękuję, mamo, dziękuję”; po czym głos zamilkł i matka nie śniła już o nim więcej, lecz żyła spokojna, bo pewna, że dziecko jej jest już w niebie.
10. Msza św. wyprasza nam dobrą śmierć
Przenajświętsza Ofiara – cz.III Msza św. jest ofiarą – NiewolnikMaryi.com
Chociażby, najmilsi, życie nasze było najdłuższe, w końcu trzeba umrzeć i od dobrej albo złej śmierci zależy nasza przyszłość szczęśliwa, albo nieszczęśliwa i to na wieczność. Niebo albo piekło bez końca. A czy może mieć złą śmierć ten, kto w życiu słuchał często Mszy św.? Nie, nigdy. Powiedział to sam Pan Jezus św. Matyldzie.
Ukazał się razu jednego Pań Jezus Świętej, a pocieszywszy ją w jej udręczeniach wewnętrznych, zupełnie uspokoił jej lęki przed śmiercią, mówiąc: „Wiedz, Matyldo, że kto ma zwyczaj słuchać Mszy św., będzie w chwili śmierci pocieszony obecnością Aniołów i Świętych jego obrońców, którzy go dzielnie bronić będą przed wszelkimi sidłami diabelskimi tak, że w pokoju odda Bogu duszę swoją”.
O! jakże piękna śmierć nastąpi po życiu, które umieliśmy zużytkować na częste słuchanie Mszy św.!
Także i dawanie ofiary na Mszę św. jest już samo w sobie bardzo skuteczne, by nam uprosić śmierć dobrą.
Św. Leonard z Porto Mauzizio opowiada, że w Rzymie żyła grzesznica, która nie dbała o zbawienie swojej duszy, tylko grzeszyła i drugich do grzechu pobudzała, nie robiła nic dobrego, tylko często dawała na Mszę św.
Upłynęło tak lat parę, nagle uczuła gwałtowny żal za grzechy, odprawiwszy spowiedź z całego życia, powoli tak dobrze się do śmierci przygotowała, iż nie można było wątpić o jej zbawieniu.
My w chwili obecnej jesteśmy wszyscy dobrymi chrześcijanami, ale być może, iż szatan wciągnie nas do złego i wprowadzi na drogę zatracenia; a więc pamiętajmy, że nabożeństwo do Mszy św. będzie potężną pomocą, by zwalczyć szatana, uzyskać nam nawrócenie i dobrą śmierć. Św. Augustyn zapewnia nas, że kto często i dobrze słucha Mszy św., nie umrze śmiercią nagłą i tu pragnę przytoczyć inny jeszcze piękny przykład, podany nam przez św. Leonarda.
* * *
Pewien rolnik jako najemnik chodził uprawiać winnice drugich i w pocie czoła z pracy swojej utrzymywał całą rodzinę. – Miał on zwyczaj co rano, nim udał się na robotę, wysłuchać Mszy św. Pewnego dnia bardzo wcześnie udał się do kościoła, a po skończonej Mszy św. pozostał jeszcze, by drugiej wysłuchać. Gdy potem wyszedł na plac, okazało się, iż roboty nie znalazł, bo wszyscy właściciele byli już zamówili robotników.
Powracał do domu bardzo zmartwiony, gdy po drodze spotkał jednego pana, który go zapytał o powód jego smutku. „Co pan chce – odrzekł robotnik – dziś rano zatrzymałem się trochę dłużej w kościele i nie znalazłem już pracy”. „Nie martw się – powiedział ów pan – powróć do kościoła wysłuchać jeszcze jednej Mszy św. za mnie, a ja ci zapłacę za cały dzień roboty”. Poszedł więc uszczęśliwiony i wysłuchał chętnie nie tylko jednej Mszy św., ale wszystkich, które jeszcze dnia tego odprawiano w kościele, a wieczorem otrzymał od owego pana zapłatę za dzień cały. W nocy ukazał się Jezus Chrystus temu panu, mówiąc, że dla jego życia złego, miał być tej samej nocy do piekła strącony, ale dla Mszy św., które za niego wysłuchał ów najemnik, zostawiony mu jest jeszcze czas do czynienia pokuty. I tak sam Zbawca nasz odsłonił mu, jaką Msza św. ma moc chronić nas od złej i nagłej śmierci. Lecz jakże nam do tego pomocną będzie i Komunia św., która jest zadatkiem życia wiekuistego.
GDYBY SĘDZIOWIE W POLSCE CHCIELI BYĆ POLAKAMI, TO BY WSPIERALI I POLAKOM POMAGALI.
      Oni niestety są obcokrajowcami i nie zależy im na naszej Wolności, bo są naszymi wrogami. Dorota.
SĘDZIOWSKA KASTA CHCE BLOKADY CYKLICZNEGO MARSZU NIEPODLEGŁOŚCI

Image

Szanowni Państwo,

we wtorek wieczorem nasi prawnicy zostali poinformowani, że już następnego ranka przyjdzie nam zmierzyć się z wyzwaniem rzuconym przez lidera grupy LGBT Homokomando Linusa Lewandowskiego. Stowarzyszenie Marsz Niepodległości odnotowało wczoraj sukces, wygrywając rozprawę w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Pomimo tego, że wskutek postanowienia Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uchylono orzeczenia warszawskich sądów obu instancji i tym samym utrzymano decyzję wojewody przyznającą Marszowi Niepodległości status zgromadzenia cyklicznego, aktywista LGBT usiłował wymusić rejestrację swojego wydarzenia w dniu 11 listopada na trasie, którą co roku przechodzimy.

LEWACY POKONANI – NIE MOGĄ STANĄĆ NAM NA DRODZE

Chociaż reprezentujący nas mec. Adam Janus miał zaledwie 12 godzin na przygotowanie się do rozprawy, odparł on atak Linusa Lewandowskiego. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił zażalenie lewicowego aktywisty, który chciał zakłócić nasze obchody. Marsz Niepodległości, organizowany pod hasłem „Silny Naród, Wielka Polska” rozpoczyna się o godz. 14:00 na Rondzie Dmowskiego w piątek 11 listopada. Pół godziny później wyruszamy – jak w latach poprzednich – Alejami Jerozolimskimi przez Most Poniatowskiego, następnie skręcamy na Wał Miedzeszyński i po kilkuset metrach skręcamy na Błonia Stadionu Narodowego.

SPODZIEWAMY SIĘ NASILENIA ATAKÓW

Mimo wszystko jestem przekonany, że lewacy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i zapewne złożona zostanie apelacja od tego wyroku. Zespół Prawny przygotowuje się już na taką ewentualność. Tak samo prawdopodobne jest, że w najbliższych dniach również administracja prezydenta m.st. Warszawy Rafała Trzaskowskiego tradycyjnie już będzie próbować zatrzymać nasz pochód. Nasi prawnicy w okresie bezpośrednio poprzedzającym Narodowe Święto Niepodległości zmuszeni są zwykle do wyjątkowej aktywności. Aby skutecznie opierać się zakusom wszystkich tych, których uwiera patriotyzm, dają z siebie wszystko. Pomimo tego, że ich praca jest kosztowna, nie sposób przecenić jej wartości. To dzięki nim możemy usuwać wszystkie rzucane nam pod nogi kłody, a także występować w obronie uczestników Marszu Niepodległości, jeżeli są oni szykanowani z tytułu udziału w nim.

Ci z Państwa, którzy wnikliwie obserwują nasze przygotowania wiedzą, że organizacja Marszu Niepodległości wymaga niemałych wydatków. Podobnie jak przy poprzednich edycjach wierzę, że sympatycy i uczestnicy największego wydarzenia patriotycznego pomogą nam nie tylko swoją obecnością w Warszawie, ale będą również partycypować finansowo. Dlatego bardzo proszę o wsparcie kwotą, na jaką Państwa stać – tak, byśmy mogli ponownie bez przeszkód radośnie świętować ten wyjątkowy dzień, w którym dziesiątki tysięcy Polaków celebrują swoją jedność i dumę z narodowego dziedzictwa. Marsz Niepodległości jest silny, gdyż stoją za nim na dobre i na złe wszyscy, którym drogie są biało-czerwone wartości. Silny, zjednoczony naród jest zdolny wykuć swoją wymarzoną Wielką Polskę!

Image
Image

ROBERT BĄKIEWICZ

PREZES ZARZĄDU

Stowarzyszenie Roty Marszu Niepodległości
05-800 Pruszków, ul. Przechodnia 32
darowizny w ZŁ 36 1020 1055 0000 9302 0445 6612
darowizny w USD 26 1020 1055 0000 9102 0445 8733
darowizny w EUR 46 1020 1055 0000 9702 0445 8758

Adres korespondencyjny: Ul. Przechodnia 32, 05-800 Pruszków
E-mail: kontakt@roty.pl
Linia informacyjna: +48 500 072 622

DRODZY RODACY MÓDLMY SIĘ O OBRONĘ KAPŁANÓW, BO TACY BOŻY I POBOŻNI SĄ PRZEWAŻNIE PRZEŚLADOWANI PRZEZ BEZBOŻNYCH WROGÓW PANA BOGA I KATOLIKÓW. 

ks. Dominik Chmielewski👉„Ks. Dominik odpowiada na zarzuty niektórych publicystów i teologów” cz.1
https://www.youtube.com/watch?v=rt_q3BLQBVg
ks. Dominik Chmielewski👉„Ks. Dominik odpowiada na zarzuty niektórych publicystów i teologów” cz.2
 
MACRON W WATYKANIE? PAPIEŻ POWINIEN NAUCZAĆ O PANU BOGU MACRONA, BO TAKIE SĄ POLECENIA PANA BOGA, ABY ŚWIAT MÓGŁ ISTNIEĆ. KATOLICY – NIE PODDAWAJCIE SIĘ TYM DEMONICZNYM LUDZIOM.
Macron w Watykanie. „Powszechna wiara rozumu” ma zastąpić „wiarę kościelną”.
Abp Jan Paweł Lenga
Abp Ryś i Franciszek – tandem „ekumeniczny”. Stanisław Krajski
9. Msza św. przynosi szczęście
Transmisje Mszy św. z poszczególnych diecezji | eKAI
Nasza natura jest już taka, że szuka zawsze własnego interesu: pragnie bogactwa, nagromadzenia rzeczy, zarobku. A jakiż na to sposób najpewniejszy! Słuchanie codziennie Mszy św.
W życiu św. Jana Jałmużnika czytamy, że w Aleksandrii w Egipcie żyło dwóch rzemieślników, mających ten sam zawód. Jeden pomimo licznej rodziny, którą musiał utrzymywać, zawsze odkładał. Drugi nie miał dzieci, pracował dzień i noc, nawet w dnie świąteczne, a pomimo tego znajdował się w nędzy. Widząc jak bardzo powodziło się koledze po rzemiośle, postanowił zwrócić się do niego i zapytać, jaki jest powód tego powodzenia. Zamożny rzemieślnik obiecał, że odkryje mu tę tajemnicę, lecz pod warunkiem, aby na drugi dzień rano wcześnie znalazł się u niego. Biedak z radością się na to zgodził i na drugi dzień, o oznaczonej godzinie, stawił się u kolegi, a ten zaprowadził po do kościoła na Mszę św. i uczynił to przez trzy dni z rzędu.
Ubogi rzemieślnik, zmęczony chodzeniem do kościoła, zapytał: „Mój kochany, drogę do kościoła znam, a nie mam czasu na stracenie, by słuchać codziennie Mszy św. Jeśli chcesz być wiernym obietnicy i odsłonić mi tajemnicę twego powodzenia, to dobrze, a jak nie, to do widzenia”.
Wtenczas ten drugi, zwróciwszy się do towarzysza, miłośnie odpowiedział: „Widzisz przyjacielu, tajemnica, że mi się w tym życiu dobrze dzieje, jest właśnie ta, że codziennie chodzę na Mszę św. i wiem, że dlatego to Pan Bóg błogosławi mojej pracy i daje mi szczęście. Słuchaj i ty codziennie Mszy św., a zobaczysz, że wszystko w domu twoim na lepsze się odmieni. I rzeczywiście tak się stało, ubogi rzemieślnik usłuchał rady przyjaciela, zaczął uczęszczać na Mszę św., znalazł pracę, zapłacił długi i domek swój ubogi tak podniósł, iż był w najlepszym stanie.
Czy w to wierzycie, najmilsi? Jeśli nie, spróbujcie przez rok codziennie uczęszczać na Mszę św., a jeśli wasze interesy doczesne nie poprawią się, miejcie do mnie pretensje.
Naśladujcie przykład dany nam przez wielkich ludzi, jak Krzysztofa Kolumba, Tomasza Mora, Jana Sobieskiego, którzy całą nadzieję, ufność pokładali we Mszy św. i w Komunii św.
W roku 1683 Wiedeń był oblężony przez Turków; po ludzku mówiąc, wszelka nadzieja obrony miasta była stracona, czekano tylko na zniszczenie i śmierć. Rano 12-go września w dzień rozstrzygającej bitwy, król Jan Sobieski słucha Mszy św., służy do niej i przyjmuje Komunię św., a otrzymawszy błogosławieństwo kapłańskie, pełen zapału rzuca się ze swoim wojskiem do boju. Czyni cuda waleczności, rozbija nieprzyjaciół, zmusza do ucieczki i odnosi słynne zwycięstwo.
Chcemy szczęścia? – powtarzam. Trzymajmy się środka najpewniejszego, a jest nim Msza św. łącznie z przyjęciem Komunii św., jeśli to tylko możliwe.

Kochaniprzesyłam orędzie i plakaty z tym co się dzieje wokół Medziugorja, a więc plakat z filmem o Medziu wraz z recenzją juz oglądających naszych pielgrzymów i plakat o rekolekcjach adwentowych, które wraz w pojawieniem się tego filmu „urodziły się”.
Jak już pisałam, wyjazd jest w 1 niedzielę adwentu, będą to rekolekcje „ekstremalne” (takie to ostatnio było modne słowo – ekstremalne Drogi Krzyżowe, biegi etc). Nasz ekstrema dla chętnych będzie polegać na pokucie,pokucie pokucie, do której Gospa wzywa przez tyle objawień w ciągu historii Kościoła.
o 5.00 bedziemy dołączać do grupy 365 – czyli lokalnej medziugorskiej, która od początku zarazy modli się różańcową modlitwą na Podbrdo, o 6.00 – Roraty, posiłki, konferencje, modlitwy, modlitwy o uzdrowienie, adoracja, udział w objawieniu, post o chlebie i wodzie, ale to na prawdę tylko chleb i woda w piątek i we środę.  Kochani skończyło się ZABAWIANIE trzeba myśleć o ZBAWIANIU, bo czasu nie zostało dużo.
Kto może to proszę porozsyłać plakaty po znajomych księżach, aby wywiesili w gablotach i dali do ogłoszeń parafialnych i na swoje www, dzieki i czekamy na odpowiedź na wezwanie Gospy i Boga Ojca.

 

Orędzie z 25 października 2022
„Drogie dzieci! Najwyższy pozwolił mi, abym była z wami i abym była dla was radością i
drogą nadziei, bo ludzkość zdecydowała się na śmierć. Dlatego mnie posłał, abym was
pouczała, że bez Boga nie macie przyszłości. Kochane dzieci, bądźcie narzędziami miłości
dla tych wszystkich, którzy nie poznali Boga miłości. Radośnie świadczcie o waszej wiarze i
nie traćcie nadziei na przemianę ludzkiego serca. Jestem z wami i błogosławię was moim
macierzyńskim błogosławieństwem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje
wezwanie”.

 

Medjugorje – film jakiego jeszcze nie było
A ty co z tym zrobisz?
Twórcy kinowego filmu dokumentalnego: Jesus Garcia Colomer i Borja Martinez –
Echevarria ciekawie przedstawili historię niezwykłych wydarzeń, które rozpoczęły się w
małej wiosce położonej na terenie Bośni i Hercegowiny 24 czerwca 1981 roku i trwają do
dziś. Oglądamy je z różnych punktów widzenia – przez pryzmat Widzących (Mirjana, Ivan,
Jacov), ojców franciszkanów – o. Jozo Zovko, o. Marinko Sakota, o. Petara Ljubicica oraz
mieszkańców wioski. W filmie wykorzystano zdjęcia i materialy archiwalne, które w
połączeniu z żywą relacją osób z różnych środowisk oraz piękną muzyką dostarczają widzowi
silnych emocji, a nawet wyciskają łzy, skłaniają do refleksji.
Dokument Jesusa Garcii jest osobistym świadectwem reżysera, który opowiada, jak
pracując w jednej z hiszpańskich gazet otrzymał polecenie zrobienia reportażu o
Medziugorju. Pojechał tam wraz z kolegą. Obaj byli zafascynowani miejscem objawień Matki
Bożej. Jego kolega otrzymał tam dar powołania do służby kapłańskiej i teraz już jako ksiądz o
tym zaświadcza, natomiast Gracia po powrocie napisał książkę o Medziugorju, która w
szybkim czasie zdobyła popularność wśród ludzi różnych profesji. Przetłumaczona na wiele
języków przemieniala w sposób radykalny tych, którzy ją czytali. Garcia był zaskoczony
wielością świadectw, jakie otrzymał od nieznajomych ludzi, w których zaświadczali, że ta
lektura zainspirowała ich do pielgrzymowania do Medziugorja i zmiany swojego życia.
Garcia postanowił wykorzystać to wszystko i zrobić film dokumentalny o fenomenie
Medziugorja.
W filmie reżyser dotyka takich kwestii jak: tajemnice, które intrygują od lat, miejsca,
które odmieniają ludzi, Widzących, opinii Watykanu. Garcia nie rozstrzyga czy
objawienia są prawdziwe czy nie, bo to nie należy do niego. Ogranicza się jedynie do
stwierdzenia, że w 2017 r. papież Franciszek wysłał do Medziugorja abpa Henryka Hosera,
który miał za zadanie zbadać potrzeby duszpasterskie franciszkańskiej parafii. Przytacza
wypowiedź polskiego hierarchy: „Medziugorje to największy konfensjonał świata”.
Informuje też, że w roku 2019 papież oficjalnie udzielił pozwolenia na organizowanie
pielgrzymek parafialnych i diecezjalnych do Medziugorja.
Dużo emocji wzbudzają żywe relacje osób bezpośrednio zaangażowanych w objawienia.
Iwan wspomina, że „serce waliło mu jak młot”, gdy po raz pierwszy ujrzał Matką Bożą. Gdy
opowiada o Jej pięknie, jego oczy świecą się z zachwytu. Stwierdza również, że nie wie,
dlaczego Gospa wybrała jego i piątkę pozostałych dzieci. Przytacza wypowiedź Gospy, która
zapytana o to, odpowiedziała: Nie wybieram najlepszych. Z tą opinią zgadza się o. Marinko
Sakota, były proboszcz parafii stwierdzając, że Widzący są normalnymi ludźmi, mają swoje
wady i zalety. Ojciec Marinko wspomina, że kiedy zaczęły się objawienia, miał 13 lat.
Pamięta tłumy ludzi na Górze Objawień i milicjantów, którzy różnymi sposobami chcieli je
zastraszyć i zatrzymać.
Szczególną rolę odgrywają w filmie wypowiedzi o. Jozo Zovko, byłego proboszcza
Medziugorja, represjonowanego i więzionego przez władze komunistyczne za to, że nie
chciał zakwestionować prawdziwości objawień. Ze szczerością opowiada, że początkowo nie
rozumiał tego, co działo się w jego parafii. Sądził, że dzieci są zmanipulowane przez władze.
Przesłuchiwał je osobno, chcąc się dowiedzieć, czy mówią prawdę. Dopiero gdy usłyszał głos
wewnętrzny „Ochroń dzieci” i zobaczył dzieci uciekające przed milicją, ukrył je na plebanii i
uwierzył w prawdziwość ich zeznań. Teraz, gdy z perspektywy 40 lat opowiada o tych
wydarzeniach oraz o pięciu kamieniach do walki z Goliatem, w jego głosie wybrzmiewa
wiara, szczerość i prawda.

Film pt.„Medjugorje” to piękna opowieść o sile wiary i mocne świadectwa ludzi. Jest ich
tak wiele, że trudno zapamiętać i opisać wszystkie. Natalia, Irene, Pea, Maria – każda z nich
zaświadza o swoim nawróceniu. Warto przytoczyć historię byłego narkomana i alkoholika.
Starał się korzystać z życia bez ograniczeń. W wieku 22 lat stracił jego sens i usiłował
popełnić samobójstwo. Uciekając przed mafią, przypadkowo trafił do Cenacolo, do
wspólnoty założonej przez s. Elvirę. Tu zrozumiał, że można żyć inaczej. Głosząc
świadectwo o swoim życiu, w którym priorytetami są modlitwa i praca, zwrócił uwagę
młodej, pięknej kobiety. Po wymianie listów i długiej znajomości młodzi pobrali się. Są od
kilku lat szczęśliwym małżeństwem z trójką dzieci. Jak zaświadczają oboje, Medziugorje
odmieniło ich życie. Teraz chcą innym przybliżyć to cudowne miejsce i organizują około 30
pielgrzymek rocznie.
Inne osoby składajace świadectwa też dokonały przewartościowań w swoim życiu.
Młoda prawniczka zeznaje: Dla mnie liczyły się tylko duże pieniądze, duży dom i duży
samochód. Moje życie było zupełnie puste. Gdy straciłam pracę, zaczęłam więcej się modlić i
trafiłam na orędzia Królowej Pokoju. Pod ich wływem i pielgrzymki do Medziugorja
odzyskałam sens i radość życia – mówiła ze wzruszeniem. – Świadectwa wyciskają łzy,
zbliżają do Matki Bożej, do Różańca oraz zachęcają do pielgrzymowania do Medziugorja –
podsumowuje ojciec Józef Koszarny OFM. Następnie dodaje, że Sekretariat Rodziny
Dobrego Słowa ufundował 500 biletów bezpłatnych dla osób chętnych do obejrzenia tego
filmu.
Medziugorje to miejsce szczególne – inspiruje, facynuje, odmienia życie tysięcy ludzi,
którzy odnajdują tu szczęście i pokój. To widać wyraźnie, gdy popatrzymy na radosne
twarze osób składających świadectwa. Film jest namiastką tego, co możemy tam przeżyć. W
zakończeniu słyszymy pytanie: A ty co z tym zrobisz?
Halina Bartosiak

Piątek, 28 października 2022
ŚWIĘTYCH APOSTOŁÓW SZYMONA I JUDY TADEUSZA
Święto
Szymon i Juda Tadeusz. Święci bracia | Stacja7.pl
Z komentarza św. Cyryla Aleksandryjskiego do Ewangelii św. Jana
Jak Mnie posłał Ojciec, tak i Ja was posyłam
Nasz Pan, Jezus Chrystus, ustanowił dla świata przewodników i nauczycieli oraz szafarzy swych Bożych tajemnic. Polecił im świecić jak pochodnia i oświetlać nie tylko krainę żydowską, ale każdą inną, która znajduje się pod niebem, wszystkich ludzi mieszkających na całej ziemi. Dlatego słusznie powiada Pismo: „Nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga”. Istotnie, nasz Pan, Jezus Chrystus, powołał swych uczniów spośród wielu innych do sprawowania wzniosłej godności apostolatu.
Święci apostołowie stali się kolumnami i podporą prawdy. Chrystus stwierdza, że posłał ich, jak i sam został posłany przez Ojca. Tymi słowami ukazuje godność apostolatu i niezrównaną chwałę powierzonej im władzy. Zaznacza równocześnie – jak widać – sposób pełnienia posługi apostolskiej.
Skoro bowiem za swą powinność uznał wysłanie uczniów, podobnie jak Ojciec posłał Jego samego, konieczne było, aby ci, którzy mieli się stać naśladowcami, wiedzieli, w jakim celu Ojciec wysłał Syna. Oto dlaczego wielokrotnie wyjaśniał nam naturę swego posłannictwa: „Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. Kiedy indziej zaś: „Zstąpiłem z nieba nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał”. I jeszcze: „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, aby świat został przez Niego zbawiony”.
W kilku zatem słowach zamknął istotę apostolatu mówiąc, że wysyła ich tak, jak Jego posłał Ojciec, aby wiedzieli, że ich zadaniem jest nawoływać grzeszników do nawrócenia, uzdrawiać chorych na ciele i na duszy, nie szukać w posługiwaniu swej woli, ale woli Tego, który ich posłał, a wreszcie zbawiać świat, w miarę jak przyjmie naukę Chrystusa. I jak wielkim staraniem Apostołowie zabiegali o wykonanie tego wszystkiego, łatwo można się dowiedzieć, jeśli przeczytasz Dzieje Apostolskie albo pisma świętego Pawła.
Święty Szymon Apostoł

Ewangelie wymieniają św. Szymona w ścisłym gronie uczniów Pana Jezusa. Jest on chyba najmniej znanym spośród nich. Ewangelie wspominają o nim tylko trzy razy. Mateusz i Marek dają mu przydomek Kananejczyk (Mt 10, 4; Mk 3, 18). Dlatego niektórzy Ojcowie Kościoła przypuszczali, że pochodził on z Kany Galilejskiej i był panem młodym, na którego weselu Chrystus Pan uczynił pierwszy cud. Współczesna egzegeza dopatruje się jednak w słowie Kananejczyk raczej znaczenia „gorliwy”, gdyż tak je również można tłumaczyć. Łukasz wprost daje Szymonowi przydomek Zelotes, czyli gorliwy (Łk 6, 15). Specjalne podkreślenie w gronie Apostołów, że Szymon był gorliwy, może oznaczać, że faktycznie wyróżniał się wśród nich prawością i surowością w zachowywaniu prawa mojżeszowego i zwyczajów narodu.
Szymon Kananejczyk jest we wszystkich czterech katalogach Apostołów wymieniany zawsze obok św. Jakuba i św. Judy Tadeusza, „braci” (stryjecznych albo ciotecznych) Chrystusa, czyli Jego kuzynów (Mt 10, 4; Mk 3, 18; Łk 6, 15; Dz 1, 13). Czy był nim także i Szymon? Według Ewangelii św. Mateusza wydaje się to być pewnym (Mt 13, 55). Także i w tradycji chrześcijańskiej mamy nikłe wiadomości o Szymonie. Miał być bratem Apostołów: Jakuba Młodszego i Judy Tadeusza. Będąc krewnym Pana Jezusa, miał według innych zasiąść na stolicy jerozolimskiej po Jakubie Starszym i Jakubie Młodszym jako trzeci biskup i tam ponieść śmierć za cesarza Trajana, kiedy miał już ponad sto lat.
Są jednak pisarze, którzy twierdzą, że Szymon Apostoł nie był krewnym Jezusa i jest osobą zupełnie inną od Szymona, biskupa Jerozolimy, który poniósł śmierć męczeńską za panowania cesarza Trajana. Powołują się oni na to, że tradycja łączy go ze św. Judą Tadeuszem tylko dlatego, jakoby miał z nim głosić Ewangelię nad Morzem Czerwonym i w Babilonii, a nawet w Egipcie – i poza Palestyną razem z nim miał ponieść śmierć. Według tej tradycji obchodzi się ich święto tego samego dnia. Również ikonografia chrześcijańska dość często przedstawia razem obu Apostołów.
O przecięciu Szymona piłą na pół, jak głosi legenda (a nawet – piłą drewnianą), dowiadujemy się z jego średniowiecznych żywotów. Ciało św. Szymona, według świadectwa mnicha Epifaniusza (w. IX), miało znajdować się w Nicopolis (północna Bułgaria), w kościele wystawionym ku czci Apostoła. W kaplicy świętych Szymona i Judy w bazylice św. Piotra, która obecnie jest także kaplicą Najświętszego Sakramentu, mają znajdować się relikwie obu Apostołów. Część relikwii ma posiadać również katedra w Tuluzie. Św. Szymon jest patronem diecezji siedleckiej oraz farbiarzy, garncarzy, grabarzy i spawaczy.

W ikonografii św. Szymon w sztuce wschodniej przedstawiany jest z krótkimi włosami lub łysy, w sztuce zachodniej ma dłuższe włosy i kędzierzawą brodę. Jego atrybutami są: księga, kotwica, palma i piła (drewniana), którą miał być rozcięty, topór, włócznia.

Święty Juda Tadeusz, ApostołO życiu św. Judy nie wiemy prawie nic. Miał przydomek Tadeusz, czyli „Odważny” (Mt 10, 3; Mk 3, 18). Nie wiemy, dlaczego Ewangeliści tak go nazywają. Był bratem św. Jakuba Młodszego, Apostoła (Mt 13, 55), dlatego bywa nazywany również Judą Jakubowym (Łk 6, 16; Dz 1, 13). Nie wiemy, dlaczego Orygenes, a za nim inni pisarze kościelni nazywają Judę Tadeusza także przydomkiem Lebbeusz. Mogłoby to mieć jakiś związek z sercem (hebrajski wyraz leb znaczy tyle, co serce) albo wywodzić się od pewnego wzgórza w Galilei, które miało nazwę Lebba. Był jednym z krewnych Jezusa. Prawdopodobnie jego matką była Maria Kleofasowa, o której wspominają Ewangelie.
Imię Judy umieszczone na dalszym miejscu w katalogu Apostołów sugeruje jego późniejsze wejście do grona uczniów. To on przy Ostatniej Wieczerzy zapytał Jezusa: „Panie, cóż się stało, że nam się masz objawić, a nie światu?” Zasadne jest zatem przypuszczenie, że św. Juda, przystępując do grona Apostołów, kierował się na początku perspektywą zrobienia przy Chrystusie kariery.
Juda jest autorem jednego z listów Nowego Testamentu. Sam w nim nazywa siebie bratem Jakuba (Jud 1). Z listu wynika, że prawdopodobnie był człowiekiem wykształconym. List ten napisał przed rokiem 67, gdyż zapożycza od niego pewne fragmenty i słowa nawet św. Piotr. Po Zesłaniu Ducha Świętego Juda głosił Ewangelię w Palestynie, Syrii, Egipcie i Mezopotamii; niektóre z wędrówek misyjnych odbył razem ze św. Szymonem. Część tradycji podaje, że razem ponieśli śmierć męczeńską. Inne mówią, że Szymon został zabity w Jerozolimie, a Juda Tadeusz prawdopodobnie w Libanie lub w Persji.
Hegezyp, który żył w wieku II, pisał, że Juda był żonaty, kiedy wstąpił do grona Apostołów. Dlatego podejrzliwy na punkcie władzy cesarz Domicjan kazał wezwać do Rzymu wnuków św. Judy w obawie, aby oni – jako „krewni” Jezusa – nie chcieli kiedyś sięgnąć także po jego cesarską władzę. Kiedy jednak ujrzał ich i przekonał się, że są to ludzie prości, odesłał ich do domu.
Kult św. Judy Tadeusza jest szczególnie żywy od XVIII w. w Austrii i w Polsce. Bardzo popularne jest w tych krajach nabożeństwo do św. Judy jako patrona od spraw beznadziejnych. Z tego powodu w wielu kościołach odbywają się specjalne nabożeństwa ku jego czci, połączone z odczytaniem próśb i podziękowań. Czczone są także jego obrazy. Jest patronem diecezji siedleckiej i Magdeburga. Jest także patronem szpitali i personelu medycznego.

W ikonografii św. Juda Tadeusz przedstawiany jest w długiej, czerwonej szacie lub w brązowo-czamym płaszczu. Trzyma mandylion z wizerunkiem Jezusa – według podania jako krewny Jezusa miał być do Niego bardzo podobny. Jego atrybutami są: barka rybacka, kamienie, krzyż, księga, laska, maczuga, miecz, pałki, którymi został zabity, topór.

Módlmy się. Boże, Ty nas doprowadziłeś do poznania Twojego imienia przez nauczanie świętych Apostołów, † spraw za wstawiennictwem świętych Szymona i Judy Tadeusza, * aby Twój Kościół stale wzrastał, pociągając do wiary nowe narody. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
 
ks. Marek Bąk: WDZIĘCZNOŚĆ PANU BOGU CZYNI CZŁOWIEKA SZLACHETNYM
https://www.youtube.com/watch?v=nL2Algon5tE
 
Modlitwa o uzdrowienie i uwolnienie prowadzona przez o. Łukasza dnia 15.10.2022
https://www.youtube.com/watch?v=-K9pv9kEaTU
 
Ks. Dominik Chmielewski – Zobaczyłem cuda
https://www.youtube.com/watch?v=-9qEpHDqO7c
Orędzie Jezusa – MIEJCIE PRZYGOTOWANY KREM Z NAGIETKA ORAZ MORINGĘ
Czasy Ostateczne Luz de Maria
 
Orędzie z Medziugorje  25 październik 2022r.
„Drogie dzieci! Najwyższy mi pozwolił, abym była z wami i abym była dla was radością i drogą w nadziei, bo ludzkość zdecydowała się na śmierć. Dlatego mnie posłał, abym was pouczała, że bez Boga nie macie przyszłości. Dziatki, bądźcie instrumentami miłości dla wszystkich tych, którzy nie poznali Boga miłości. Dawajcie radosne świadectwo waszej wiary i nie traćcie nadziei na przemianę ludzkiego serca. Jestem z wami i błogosławię was moim matczynym błogosławieństwem. Dziękuję wam, że odpowiedzieliście na moje wezwanie.”
44 000 zamordowanych dzieci!

 

Szanowni Państwo,

do przerażającego odkrycia doszło na wysypisku śmieci w Zabrzu. Znaleziono tam zwłoki noworodka. Wiele wskazuje na to, że dziecko mogło zostać kolejną ofiarą mafii aborcyjnej, zamordowaną za pomocą nielegalnych pigułek poronnych.

Media regularnie donoszą o ciałach dzieci znajdowanych na wysypiskach oraz w oczyszczalniach ścieków w różnych rejonach Polski. Odkrycia te zbiegają się z treściami poradników rozpowszechnianych przez aborcjonistów, w których namawiają Polki do mordowania dzieci za pomocą tabletek poronnych, a następnie pozbywania się zwłok poprzez wyrzucenie ich do śmieci lub spuszczenie w kanalizacji. Wedle nowych szacunków, przez ostatni rok mogło dojść w Polsce nawet do 44 000 nielegalnych aborcji! Rząd przygląda się temu biernie, media wspierają aborcjonistów. Co my możemy zrobić w tej sprawie? Zaangażować się i stanąć do walki.

Zwłoki noworodka odnaleziono w sortowni przy miejskim składowisku odpadów w Zabrzu. Ciało dziecka zauważył jeden z pracowników. W ostatnich latach do podobnych koszmarów dochodziło m.in. w Łodzi, Piechowicach, Nowym Targu, Warszawie czy Złotowie, gdzie ciała dzieci znajdowano w oczyszczalniach ścieków. Skąd biorą się zwłoki na wysypiskach i w ściekach? To najprawdopodobniej żniwo pigułek poronnych. Proszę zobaczyć na fragment poradnika wydanego przez aborcyjną mafię, która handluje tymi tabletkami. Odnosi się on do sposobów ukrycia ciała dziecka po aborcji:

„Płód w drugim trymestrze może mieć wymiar od kilku do ponad 20 centymetrów. Trudno zatem go nie zauważyć czy też uniknąć konieczności oglądania go (…) Może zdarzyć się tak, że płodu nie da się spuścić w toalecie. Każda osoba, w zależności od wysokości własnej ciąży, może starać się ocenić, czy to się da zrobić, czy nie (…) Wyrzucenie szczątków do śmietnika także jest możliwe. Warto jednak zadbać o to, aby były szczelnie opakowane tak, aby przy wywozie śmieci nic nie wzbudziło podejrzeń osób je wywożących.”

„Makabra”, „masakra”, „horror”, „tragedia”, „koszmar” – takimi słowami media relacjonują znalezienie kolejnych zwłok dziecka na wysypisku lub w oczyszczalni. Za każdym razem w szoku są również służby wzywane na miejsce, policja, pogotowie i prokuratura, oraz władze lokalnych samorządów i politycy.

Tylko dlaczego nikt nie reaguje, gdy członkowie zorganizowanych grup przestępczych handlujących pigułkami poronnymi, publicznie chwalą się dziesiątkami tysięcy kolejnych zbrodni, których istotnym elementem jest zatarcie śladów morderstwa poprzez wyrzucenie ciała dziecka do śmietnika lub spuszczenie go w ubikacji?

Jak wynika z najnowszych informacji opublikowanych przez aborcyjną mafię, w ciągu minionych 12 miesięcy zamordowano za pomocą aborcji ok. 44 000 polskich dzieci! Aborcjoniści chwalą się tym, że to aż o 10 000 więcej w stosunku do poprzedniego roku. Nie mamy oczywiście możliwości zweryfikowania tych informacji, ale patrząc na skalę aborcyjnej propagandy oraz zasięgi reklam pigułek poronnych w mediach społecznościowych, rozmiar tego makabrycznego procederu z pewnością jest ogromny.

To jednak nie wszystko. Aborcyjny bandyci chwalą się również tym, że najstarsze dziecko, które pomogli zamordować, zabito w 9 miesiącu ciąży! Mafia szczyci się także tym, że najmłodsze kobiety, które udało się im namówić do aborcji, miały… 14 lat. To młode dziewczęta, najprawdopodobniej zwabione w aborcyjną propagandę za pomocą mediów społecznościowych.

O tym wszystkim członkowie zorganizowanych grup przestępczych mówią otwarcie, a ich krwawe „sukcesy” nagłaśniają proaborcyjne media o gigantycznych zasięgach, jeszcze bardziej nakręcając sprzedaż nielegalnych pigułek poronnych. Do reklamy morderczych tabletek wykorzystują też proces sądowy.

Pomimo odpowiedzialności za dziesiątki tysięcy morderstw na polskich dzieciach, służby nie interesują się działalnością aborcyjnej mafii. Przeciwko handlarzom śmierci toczy się raptem… jedna rozprawa! Na ławie oskarżonych usiadła Justyna Wydrzyńska, jedna z liderek zorganizowanych grup przestępczych. Proces wszczęto dlatego, że Wydrzyńska przekazała pigułki poronne matce nienarodzonego dziecka. Przesyłkę z tabletkami przechwycił ojciec dziecka, który powiadomił policję. Teraz proces Wydrzyńskiej szeroko nagłaśniają proaborcyjne media, robiąc z liderki aborcyjnej mafii bohaterkę.

W trakcie procesu Wydrzyńskiej, na sali sądowej obecni byli między innymi przedstawiciele ambasad USA, Belgii oraz Danii, a także Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Łatwo się domyślić, że raczej nie optowali za ukaraniem aborcjonistki… Za Wydrzyńską ujęła się też Międzynarodowa Federacja Ginekologii i Położnictwa (!), Amnesty International oraz szereg innych organizacji i mediów. Tak potężne wsparcie generuje presję na uniewinnienie Wydrzyńskiej, która otwarcie kpi sobie z wymiaru sprawiedliwości twierdząc publicznie, że niczego nie żałuje. Najprawdopodobniej niezależnie od wyroku dalej będzie pomagać w nielegalnych aborcjach.

W tym samym czasie przeciwko wolontariuszom naszej Fundacji toczy się jednocześnie już 150 procesów sądowych!

Sądowe prześladowania dotykają nas za mówienie prawdy o aborcji i ostrzeganie przed skutkami tzw. „edukacji seksualnej”, która jest narzędziem do promocji aborcji wśród dzieci i młodzieży. Nieustannie do sądów trafiają kolejne wnioski o ukaranie naszych działaczy, kierowane przede wszystkim przez policję, oraz aborcyjnych aktywistów i donosicieli.

Wyrok 1 220 zł grzywny i opłat sądowych usłyszał niedawno Adam, jeden z naszych kierowców. Został skazany za jazdę po Sopocie furgonetką wyposażoną w plakaty i megafony ujawniające czym jest aborcja.

1 170 grzywny i kosztów sądowych to wyrok, który usłyszał nasz wolontariusz Daniel, prowadzący akcję antyaborcyjną w Poznaniu.

Grzywnę w wysokości 1 000 zł zarządził wobec naszej wolontariuszki Zuzanny sąd w Warszawie. Została skazana za udział w akcji informującej mieszkańców czym jest i jak wygląda aborcja.

Na karę 620 zł grzywny i kosztów został skazany nasz wolontariusz Andrzej, który prowadził mobilną akcję informacyjną na temat aborcji w Szczecinie.

W tym samym czasie służby nie interesują się aborcyjną mafią, która publicznie chwali się kolejnymi morderstwami…

Liczba maleńkich ofiar rośnie z roku na rok. Dziesiątki tysięcy kolejnych polskich dzieci są mordowane poprzez nielegalne aborcje. Władza i podległe jej służby przymykają oko na ten proceder i zezwalają na swobodną działalność zorganizowanych grup przestępczych handlujących pigułkami i wywożących Polki na aborcje do zagranicznych ośrodków śmierci. Media na szeroką skalę reklamują działalność handlarzy morderczymi tabletkami, szczególnie wśród młodych dziewcząt.

Co w tej sytuacji możemy zrobić?

Intensyfikować niezależne akcje informacyjne i ostrzegać Polaków przed skutkami aborcji. W najbliższych dniach chcemy przeprowadzić działania m.in. w: Bydgoszczy, Elblągu, Wrocławiu, Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Słupsku, Szczecinie, Koszalinie, Gdańsku, Olecku, Łomży i Łodzi. Potrzebujemy na ten cel ok. 9 000 zł.

W trakcie akcji nasi wolontariusze pokazują prawdę o aborcji oraz jej skutkach. Wobec tego przekazu nie da się przejść obojętnie. Wystarczy jedno spojrzenie na wielkoformatowy plakat, billboard lub banner, aby na długo zapamiętać, że aborcja jest straszną zbrodnią wyrządzoną niewinnemu dziecku. W ten sposób kształtujemy świadomość i sumienia Polaków.

Zasięg naszych akcji i to, do ilu osób uda nam się dotrzeć, zależy od zaangażowania naszych wolontariuszy i pomocy Darczyńców, których wsparcie finansowe umożliwia organizację kolejnych kampanii społecznych, kupno niezbędnych materiałów, przejazdy furgonetek, naprawy pojazdów, pokrywanie kosztów sądowych oraz innych, niezbędnych wydatków.

Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić przeprowadzenie w Polsce niezależnych akcji informacyjnych i dotarcie do społeczeństwa z prawdą o aborcji.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Aborcyjna mafia dysponuje ogromnymi zasięgami dzięki wsparciu mediów, które nagłaśniają jej działalność i reklamują nielegalne pigułki poronne. W tym samym czasie prawdę o aborcji usiłuje się za wszelką cenę wypchnąć z przestrzeni publicznej.

Nasze akcje są niezależne od moderatorów platform medialnych, opinii redakcji i poglądów administratorów zarządzających treściami w internecie. Na ulicach miast docieramy bezpośrednio do Polaków. Aby móc robić to dalej, potrzebujemy Państwa zaangażowania, na które bardzo liczę.


Serdecznie Państwa pozdrawiam,

PS: Do powodzenia naszych akcji w sposób szczególny przyczyniają się Patroni naszej Fundacji, czyli osoby regularnie wspierające nas finansowo. Więcej o naszym programie patronackim w linku.

Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków

stronazycia.pl