Poniedziałek, 7 listopada 2022
ŚW. WILLIBRORDA, BISKUPA
See the source image
Z Dekretu Drugiego Soboru Watykańskiego: „O działalności misyjnej Kościoła”

Idźcie i nauczajcie wszystkie narody
Pan Jezus, zanim dobrowolnie oddał swe życie za świat, tak ustanowił apostolskie posługiwanie oraz przyrzekł zesłać Ducha Świętego, aby był z Nim zespolony w dziele zbawienia, które wszędzie i zawsze miało być uskuteczniane.
Duch Święty przez wszystkie czasy cały Kościół „jednoczy we wspólnocie i w posłudze, uposaża go w rozmaite dary hierarchiczne oraz charyzmatyczne”, ożywiając kościelne instytucje, jakby ich dusza, i wszczepiając do serc wiernych tego ducha misyjnego, jakim wiedziony był sam Chrystus. Niekiedy nawet w sposób widoczny uprzedza działalność apostolską, tak samo, jak na różny sposób nieprzerwanie jej towarzyszy i nią kieruje.
Pan Jezus na samym początku „przywołał do siebie tych, których sam chciał… I ustanowił dwunastu, aby z Nim przebywali i żeby ich wysyłał nauczać”. W ten sposób byli Apostołowie zasiewem nowego Izraela i równocześnie zaczątkiem nowej hierarchii. Następnie, kiedy Chrystus raz na zawsze przez swoją śmierć i zmartwychwstanie dopełnił w sobie samym tajemnic naszego zbawienia i odnowienia wszystkiego, osiągnąwszy jako Pan wszelką władzę na niebie i na ziemi, zanim został wzięty do nieba, założył swój Kościół jako sakrament zbawienia. Apostołów posłał na cały świat, podobnie jak Jego posłał Ojciec, polecając im: „Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem”.
Dlatego na Kościele spoczywa obowiązek rozkrzewiania wiary i zbawienia Chrystusowego, na mocy wyraźnego rozkazu, który po Apostołach odziedziczył stan biskupi, otoczony kapłanami, razem z Następcą Piotra, Najwyższym Pasterzem Kościoła; a także na mocy życia, które Chrystus przekazuje swoim członkom.
Kościół, posłuszny rozkazowi Chrystusa, poruszony łaską i miłością Ducha Świętego, staje się w pełni obecny dla wszystkich ludzi czy narodów, aby ich doprowadzić do wiary, wolności i pokoju Chrystusowego przez przykład życia, głoszenie słowa oraz przez sakramenty święte i inne środki łaski tak, aby stała się dla nich otworem wolna i pewna droga do pełnego uczestnictwa w misterium Chrystusa.
Święty Willibrord
Willibrord urodził się w Northumbrii około 658 r. Jego ojciec, Wilgilis, po śmierci małżonki udał się na pustelnię i tam zamieszkał z kilku towarzyszami. Willibrord również został benedyktyńskim mnichem, wstąpił do opactwa w Ripon. W wieku 20 lat, za zezwoleniem opata, udał się do Irlandii, do Rathmelsigi, pod kierownictwo głośnego świętością i wiedzą opata Egberta. Z jego też polecenia otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas 30 lat (688).
Już jako kapłan popłynął wraz z kilkoma towarzyszami ok. 690 r. do Fryzji (Holandia), gdzie podjął pracę misyjną. W owym czasie Irlandia słynęła z licznych klasztorów, z których wyruszali misjonarze do Anglii, Niemiec, Belgii, Holandii, Danii i do Skandynawii. To oni przyczynili się znacznie do nawrócenia tych ludów. Król Franków, Pepin II, wydelegował Willibrorda do Rzymu w celu uzyskania kościelnych uprawnień na ten teren misyjny. Willibrord otrzymał je od papieża św. Sergiusza I. Papież podarował mu ponadto relikwie świętych i naczynia liturgiczne.

Święty WillibrordMisjonarze udali się najpierw do Austrazji, która stanowiła część Fryzji. Pozyskali tam dla Ewangelii bardzo wielu mieszkańców, w tym także znakomitych panów. Willibrord obrał sobie za stałą rezydencję miasto Anversa. Pracę misjonarzy wspierał św. Amand, biskup Utrechtu, który od lat prowadził tu pracę apostolską. Przeszkodą dla misjonarzy był jednak pewien mnich, imieniem Suitbert, który – wyświęcony na biskupa – działał samowolnie i uważał Willibrorda i jego towarzyszy za intruzów. W tej sytuacji Willibrord czuł się zmuszony udać się powtórnie do Rzymu. Sergiusz I, po wysłuchaniu relacji, udzielił mu sakry biskupiej w roku 695, w wigilię dnia św. Klemensa. Na tę pamiątkę Willibrord odtąd obrał sobie imię Klemensa. Papież nadto nadał mu paliusz arcybiskupa, by mógł w razie potrzeby na ziemiach pozyskanych dla Chrystusa mianować biskupów.
Po powrocie do Holandii Willibrord zamieszkał na stałe w Utrechcie (po śmierci św. Amanda). Wystawił tu katedrę i dom biskupi. Odbudował także sanktuarium św. Marcina, które wystawił tam niegdyś św. Wilfryd. W roku 698 Willibrord wybudował kościół w Trewirze i klasztor w Esternacht w dzisiejszym Księstwie Luksemburskim. Podobny klasztor benedyktyński założył w 714 roku w Limburgu. W tych fundacjach hojnie wspierał Willibrorda król Pepin II i jego małżonka, Irmina. Dużą zasługą Willibrorda dla kultury średniowiecznej było założenie szkoły katedralnej w Utrechcie, jedynej wówczas w Europie północnej obok szkoły katedralnej w Trewirze. Warto też wiedzieć, że Willibrord jako jeden z pierwszych pojął znaczenie jednolitej chrześcijańskiej rachuby czasu dla ewangelizacji (upowszechniał liczenie lat „od narodzenia Jezusa Chrystusa”).
Zachęcony powodzeniem misji we Fryzji, wraz ze swoimi towarzyszami udał się do Szlezwigu i Danii. Tu jednak spotkało go niepowodzenie, omal nie stracił życia. Wycofał się i udał się do Turyngii, gdzie z honorami przyjął go tamtejszy książę, Heden II. Na zaproszenie króla Franków udał się na jego dwór, gdzie udzielił chrztu jego synowi, Pepinowi III.
W roku 718 zasiadł na tronie Franków Karol Młot. Wkrótce zmarł król Fryzów, Radbod, który pokonany przez Pepina II, pozostał wrogiem chrześcijan. Dlatego korzystał z każdej okazji, by ich nękać. Teraz Willibrord mógł powrócić do Utrechtu. Zachowało się kazanie z 714 roku, które Willibrord wygłosił przed Radbodem: „Nie Bóg jest Tym, któremu oddajesz cześć, lecz diabeł, który ciebie, o królu, zapędził w najgorsze zaślepienie, aby wydać twoją duszę na wieczne potępienie. Albowiem nie ma innych bogów prócz Tego Jedynego, który stworzył niebo i ziemię, i morze. Ten, kto oddaje Mu cześć w prawdziwej wierze, osiągnie życie wieczne. O tym zaświadczam tobie dzisiaj, jako Jego sługa, abyś w końcu odwrócił się od kłamstwa starego zabobonu, w którym trwali twoi przodkowie, i uwierzył we wszechmocnego Boga, naszego Pana Jezusa Chrystusa. Abyś ochrzczony w źródle życia, obmył się ze wszystkich twoich grzechów, odrzucając całą twoją złość i niesprawiedliwość”.
Wiek i poniesione trudy misyjne stargały odporny organizm Willibrorda. Zmarł w opactwie w Echternacht 7 listopada 739 r. w wieku 81 lat. Jego relikwie złożono w kościele opactwa w Echternacht. Jest patronem diecezji w Utrechcie, Haarlem, Niderlandów i Luksemburga. Jego pomocy wzywali chorzy na padaczkę i choroby skóry oraz ludzie cierpiący na skurcze i drgawki. Nazywany jest Apostołem Fryzji.

W ikonografii św. Willibrord przedstawiany jest w stroju biskupim. Jego atrybuty: beczka, mitra, pastorał, dziecko na księdze, model kościoła.

Módlmy się. Boże, z Twojego natchnienia święty Willibrord, biskup, z miłości do Chrystusa porzucił ojczyznę, aby głosić Dobrą Nowinę, † za jego wstawiennictwem utwierdź naszą wiarę * i umocnij nadzieję, która opiera się na Ewangelii. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
20. Nie traćmy owocu Mszy św.
Eucharystia
Kto w ciągu Mszy św. spędza czas na rozmowie lub dopuszcza się dobrowolnych roztargnień, traci cały owoc Ofiary Mszy św. Zdarzyło się to pewnej niewieście, jak czytamy w książce z pobożnymi przykładami, pod tytułem „Zwierciadło pobożnych przykładów”.
* * *
Niewiasta ta, chcąc otrzymać od Boga łaskę upragnioną, obiecała, że w ciągu roku wysłucha bardzo wiele Mszy św. To też, ile razy usłyszała dzwonek, wzywający na Mszę św., przerywała wszelkie zajęcia i spiesznie, pomimo deszczu i śniegu, dążyła do kościoła. Powróciwszy do domu, znaczyła wysłuchane Msze św., kładąc ziarnko bobu do woreczka, skrzętnie ukrywanego. Rok się skończył, kobieta uszczęśliwiona otwiera woreczek, ale ku jej wielkiemu zdziwieniu, na tyle wrzuconych ziarnek bobu, znalazła jedno tylko.
Zdumiona, zbolała, poszła do spowiednika wyżalić się, a on zapytał, w jaki sposób chodziła do kościoła i z jaką pobożnością słuchała Mszy św. Musiała przyznać się, że przez drogę rozmawiała, żartowała, w kościele również nie unikała niepotrzebnej gadaniny z tą lub ową znajomą, a myśl jej była zajęta pracami w domu i polu. „Oto powód – odrzekł ksiądz – dla którego twoje Msze św. przepadły. Szatan wziął je dla siebie, a Bóg ci pokazał, że traci się zasługę dobrych uczynków, jeśli się je spełnia niedbale”.
I my, najmilsi, kto wie, ile straciliśmy zasług, płynących z naszych dobrych uczynków, ile Mszy św. straciliśmy przez niepotrzebne rozmowy, dobrowolne roztargnienia, a potem żalimy się, że Pan Bóg nas nie wysłuchuje.
* * *
Pewnego razu jeden z tych chrześcijan, co się nigdy nie modlą, żalił się przed świątobliwym zakonnikiem, że Bóg mu łask nie udziela.
Zakonnik dał mu dobrą naukę.
„Weź – rzekł do niego – ten koszyk i idź zaczerpnąć wody”.
„Przepraszam, Ojciec drwi ze mnie; jakżeż mogę przynieść wody w koszyku?”
„A jakżeż więc możesz chcieć – odpowiedział zakonnik – aby Bóg ci udzielał łask, kiedy nigdy o nie nie prosisz?”
Gdy idziemy do kościoła, idźmy tak jak byśmy wodę zaczerpnąć mieli, nieśmy ze sobą nie koszyk, to jest roztargnienia, obojętność, ale wielkie wiadro, to jest żywą pobożność, bo wartość modlitwy jest rozmaita i zależy ona od większej lub mniejszej gorliwości, z jaką się odprawia.
* * *
Opowiadają o pewnym zakonniku, że razu jednego pogrążony w modlitwie znajdował się w kościele przepełnionym ludem; ku swemu zdumieniu ujrzał Aniołów, pochylonych uważnie nad pięknymi księgami, a tym większe ogarniało go zdziwienie, gdy przypatrując się im, spostrzegł, iż jedni pisali literami złotymi, drudzy srebrnymi, a inni zwyczajnym atramentem lub nawet niektórzy czystą wodą.
Zdobywszy się na odwagę, zapytał pokornie o znaczenie tego wszystkiego; a wiecie, jaką usłyszał odpowiedź?
„Piszemy według pobożności i zasługi każdego. Litery złotem pisane, to modlitwy najgorliwszych, srebrem mniej gorliwych, atramentem, to modlitwy dusz jeszcze mniej pobożnych od poprzednich, a wodą, to tych, co nie mają ani gorliwości, ani pobożności”.
Jeśli tak jest w rzeczywistości, postanówmy sobie od dnia dzisiejszego, aby nasze modlitwy za każdym razem zapisane były przez naszego Anioła Stróża głoskami złotymi, a wtenczas zawsze będą wysłuchane.

 

19.W jaki sposób mamy słuchać Mszy św.
Owoce przyjmowania Komunii świętej - MARTYRIA
Jeśli chcemy tak słuchać Mszy św., aby wypełnić dobrze nasz obowiązek w stosunku do Boga i zdobyć owoce drogocenne, jakie płyną z tej św. Ofiary, należy tak się na niej zachowywać, jak nas uczy katechizm, to jest z całą wewnętrzną skromnością i pobożnością serca. – le więc czynią ci, co na Mszy św. rozmawiają, śmieją się, obrabiają własne interesy, rzucają grzeszne spojrzenia, zachowują się w sposób niegodziwy, nie oddają czci Panu Jezusowi, nawet w czasie podniesienia, tak, iż wydaje się, że na to tylko przychodzą do kościoła, aby Boga znieważać. Jeśli Pan Jezus z takim oburzeniem wypędził znieważycieli świątyni w Jerozolimie, jakież kary nie ześle na tych, co znieważają Jego kościół w chwili najświętszej? Opowiada Ojciec Segneri, iż Filip II, król hiszpański, pewnego poranka spostrzegł, jak dwóch panów z jego świty zachowywało się niewłaściwie w czasie Mszy św. Gdy wyszli z kościoła, król ich wezwał do siebie i zgromił tak surowo, iż jeden z nich padł na ziemię pozbawiony zmysłów i wkrótce potem umarł. Czytamy również o jednym z królów japońskich, który wkrótce po swoim nawróceniu na religię chrześcijańską, dowiedział się, że jeden z paziów śmieje się i żartuje w czasie Mszy św. Zebrał więc cały swój dwór, zawezwał owego pazia i skazał go na śmierć. Otoczenie, radcy królewscy, starali się go odwieść od tego postanowienia i błagali o ułaskawienie nieszczęsnego. Lecz król odrzekł z siłą: „Nie. Na śmierć. Jeśli prawo skazuje na śmierć tych, co by mnie obrazili, czyż mogę nie skazywać tych, co Boga znieważają?” i dał podwładnym surowy przykład, jak za-chować się mają w kościele, zwłaszcza w czasie ofiary Mszy św.
A w jaki sposób Bóg karać będzie brak uszanowania dla Kościoła i Mszy św.? Ach! przypomnijmy sobie Matkę Boską, która w 1846 r. ukazała się we Francji, w miejscowości Salette i płakała na wspomnienie tych strasznych kar, które spadną na ludzi za znieważanie rzeczy świętych, a przede wszystkim bez wątpienia za zbezczeszczenie kościoła i Ofiary Mszy św.
Również źle czynią ci, którzy siedzą rozłożeni w sposób niewłaściwy, plują na posadzkę, śpią, lub zamiast modlić się, upokarzać przed Bogiem, myślą wręcz o innych rzeczach.
O! Żołnierze nasi nie tak stoją przed królem! Czyż więc ci wszyscy nie wierzą!
* * *
Razu jednego Napoleon I był na Mszy św. i ujrzawszy oficera, który stał w czasie podniesienia, z nagła podszedł do niego, uderzył go przez ramię i rzekł: ” le wychowany! Klęknij przed Twoim Panem Bogiem tak, jak i twój cesarz klęka! Przed Panem Jezusem, ja i ty jesteśmy mniej niż proch marny”.
Oto człowiek wielki nawet w mniemaniu świata, który nas uczy uszanowania i pobożności w czasie Mszy św. – Pomnóżmy naszą wiarę, o najmilsi, przejmijmy się do głębi, że w czasie Mszy św. jesteśmy rzeczywiście przed Jezusem, naszym Królem, naszym Bogiem. – Św. Jan Złotousty nas zapewnia, że tysiące aniołów otacza ołtarz w czasie Ofiary św.; widział ich nieraz on sam, gdy w milczeniu, pochyleni, z oczyma spuszczonymi stoją w zachwycie nad Hostią świętą. I czyż nie takie powinno być nasze zachowanie w czasie Mszy św.?
Pamiętajmy o tym, że Msza św., to chwila najskuteczniejsza, aby prosić Boga o łaski, których potrzebujemy. Św. Tomasz z Akwinu mówi, że w czasie Mszy św. nasi Aniołowie Stróże przedstawiają Bogu nasze modlitwy, a Jezus przyjmuje je i wysłuchuje.
* * *
Jednego dnia ten święty ujrzał naprawdę całą procesję tych duchów niebieskich, którzy w czasie Mszy św. odchodzili od ołtarza i szli na kościół między ludzi i znowu powracali. Zdziwiony, zapragnął wiedzieć znaczenie tego widzenia, przerwał modlitwę i zapytał Aniołów o powód tego męczącego zadania.
„Ach! dziwisz się – brzmiała odpowiedź – my jesteśmy Aniołowie Stróżowie tych wiernych obecnych na Mszy świętej, odbieramy ich modlitwy i zanosimy je przed Jezusa, a w zamian przynosimy im liczne łaski”.
Gdy jesteśmy w kościele, nie bądźmy, o najmilsi, niemymi, módlmy się za siebie, za tych, co się polecili naszym modlitwom.
Módlmy się za Ojca św., za Biskupów, za Kapłanów, za wszystkich chrześcijan. Rodzice niech się modlą za swoje dzieci, za rodzinę, dzieci niech się modlą za rodziców i przełożonych. Módlmy się w szczególności za biednych grzeszników. Prośmy, prośmy Pana Jezusa o bardzo wiele, z żywą wiarą. Im więcej prosić będziemy, im żywszą będzie nasza pobożność i wiara, tym większe i obfitsze spłyną na nas łaski, nawet doczesne. Nie zapominajmy i o duszach czyśćcowych.
Jakie modlitwy należy odmawiać w czasie Mszy św.? Możemy czytać odpowiednie modlitwy ze mszalika, odmawiać różaniec, rozmyślając tajemnice, możemy” powtarzać wielokrotnie ranne i wieczorne pacierze lub inne jakiekolwiek modlitwy za siebie, za drugich, tak żywych, jak i umarłych. Tylko na miłość Boską, módlmy się.
Zbawienną byłoby rzeczą w czasie Mszy św. odczytać sobie Drogę Krzyżową, rozmyślać mękę i śmierć Pana Jezusa, wzbudzać akty wiary, nadziei, miłości i żalu za grzechy nasze, łącznie z postanowieniem poprawienia się z nich.

 

Słowo od ojca Łukasza
Może być zdjęciem przedstawiającym kwiat i tekst „Słowo od ojca Łukasza o. Łukasz modlitwa o uzdrowienie uwolnienie”
Drodzy Bracia i Siostry.
W dniu jutrzejszym jest pierwszy piątek miesiąca. Dzień, w którym Jezus jednoczy mnie całkowicie ze sobą poprzez doświadczenie otwartych ran, z których wypływa krew. Jest to dla mnie wielka łaska, że Bóg mnie wybrał, abym służył Narodowi Polskiemu jednocząc się ze swoim Zbawicielem w Jego męce. Jednocześnie jest to również świadome i dobrowolne zobowiązanie do współuczestnictwa w cierpieniach, które przeżywał Jezus od modlitwy w Ogrójcu, po biczowanie, przebijanie dłoni i stóp. Otwarte rany powodują wielki ból. Krwawienie dłoni i stóp w pierwsze piątki miesiąca sprawia odczuwalny i przeszywający całe ciało ból, jak również powoduje duży upływ krwi. Przyjmuje każde to cierpienie z wielkiej miłości do Jezusa, który od najmłodszych lat jest moim najlepszym Przyjacielem.
W ostatnich dniach zgodnie z zapowiedzią Jezusa nawiedzają mnie dusze czyśćcowe. Każde to spotkanie jest dla mnie dużym duchowym przeżyciem. Widząc cierpienie tych dusz, które za życia nie myślały o wieczności powoduje zmartwienie i współczucie z powodu ich losu. Największe cierpienie spowodowało spotkanie z duszami czyśćcowymi hierarchów Kościoła Rzymskokatolickiego, którzy za życia podejmowali wiele sprzecznych z wolą Jezusa decyzji. Wiedząc o losie tych dusz z wielką troską patrzę na obecnie podejmowane decyzje w Kościele. Również wśród swoich Hierarchów, którzy nie okazując zrozumienia na działanie Jezusa wydali wobec mojej osoby krzywdzącą, jednostronną decyzję. Będąc zjednoczony z Jezusem, razem z Nim cierpię przez rany zadane ze strony hierarchów Kościoła i przełożonych prowincjalnych, szczególnie przez brak ojcowskiego podejścia do każdego ze swoich braci w kapłańskie. To my jako kapłani jesteśmy posłani do wiernych, aby głosić im Chrystusa, by wypełnieniać to zobowiązanie dane nam przez samego Jezusa, a jednocześnie poddajemy się restrykcjom, które wprowadziły w Kościele Katolickim bardzo duże rozluźnienie i utratę czci do Ciała Jezusa. To Jezus namaścił moje dłonie kapłańskie i posłał mnie, aby w Jego Imię nakładać ręce na chorych, aby w Jego Imię wypędzać złe duchy, głosić Ewangelię. Taką władzę Jezus nadał każdemu kapłanowi. Jezus szedł do ludzi, nie zamykał się w swojej bezpiecznej izdebce i ja również tak pragnę czynić. Idąc za wzorem, który mam w Jezusie, podczas prowadzonych spotkań modlitewnych pragnę oddawać się całkowicie Jezusowi, by On się mną posługiwał czyniąc w wiernych przepiękne rzeczy, uzdrawiając, uwalniając, rozwiązując trudności czy po prostu pocieszając. Każde spotkanie z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie naznaczone jest cierpieniem i trudnościami, których doświadczam ze strony złego ducha, który nie chce by Jezus posługując się kapłanem pomagał innym powrócić na drogę wiary czy dostąpić łaski uzdrowienia czy uwolnienia. Pamiętajmy jednak, że Jezus jest we wszystkim silniejszy i zawsze podaje swoją pomocą dłoń mając wzgląd na to, że wszystko to dla ratowania dusz. Dlatego również i Was proszę, abyście mając trudności w dotarciu na spotkania z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie nie poddawali się lękowi i nie dali zniechęcić, gdyż każdego zaprasza sam Jezus.
Z serca Wam drodzy dziękuję za każdy życzliwy gest, dobre słowo, za wsparcie duchowe i materialne. Dzięki Waszemu wsparciu mogę trwać w zjednoczeniu z Jezusem i wypełniać dzieło, do którego mnie powołał, głosząc Jego słowo i nakładając ręce na chorych, którzy w Imię Jezusa odzyskują zdrowie. Za wszelkie okazane dobro każdemu z serca dziękuję i błogosławię,
o. Łukasz +++
Na świecie będzie głód i braki żywności.
Zobacz obraz źródłowy
Trevignano Romano, 3 listopada 2022
Moje dzieci, dziękuję wam, że tu jesteście i odpowiedzieliście na moje wezwanie w waszym sercu. Dzieci, moje łzy płyną nad tymi, którzy nie słuchają mojego wezwania. Wołam za bluźnierstwami i za kapłanami, którzy nie są wierni Bogu, wołam za tymi, którzy mimo znaków czasu są przywiązani do fałszywych świateł świata. Dzieci, proszę nawróćcie się, czasy będą ciężkie. Módl się, aby twój Ojciec był miłosierny. Na świecie będzie głód i braki żywności. Dzieci, dbajcie o siebie i swoich braci. Serca ludzi stają się coraz twardsze i tak Szatan wprowadzi w otchłań. Dzieci, wzywajcie mnie w chwili cierpienia, a będę z wami. Wzywaj mojego Syna Jezusa, a On przemieni cierpienie w pokój, a smutek w radość. Bądźcie mocni w wierze, wielu nie zna Boga i nie chce Go poznać, jednak jest Ojcem i nie chce cię stracić. Dzieci, podążajcie ścieżką Świętości, czytajcie Ewangelię i Słowo, a tam znajdziecie wszystko, czego potrzebujecie. Kochajcie się nawzajem tak, jak Bóg was umiłował.
Teraz zostawiam was z moim matczynym błogosławieństwem w imię Ojca, Syna i Ducha Świętego, Amen.
18. Sposób, w jaki udawać się mamy na Mszę św., aby jej dobrze wysłuchać
Nasze codzienne życie na ołtarzu. Jak zamawiać msze święte?
Mamy udawać się do kościoła ubrani skromnie, czysto, bez wyszukania i zbytku.
* * *
Św. Ambroży, arcybiskup Mediolanu, ujrzawszy raz w niedzielę pewną panią, wchodzącą do kościoła na Mszę św. w stroju wyszukanym i zbytkownym, zbliżył się do niej i rzekł głosem surowym: „Pani, czy myślisz, że idziesz na bal, albo do teatru, że w takim stroju wchodzisz do kościoła? Opuść dom Boży i idź opłakiwać twoje grzeszne życie”.
Ach! ileż chrześcijan zasługiwałoby na podobną naganę! Ileż w tychże czasach, nawet po małych wioskach, udaje się na Mszę św. właśnie z zamiarem pokazania się, ściągnięcia swym strojem na siebie uwagi. A w sposób szczególny zasługują na naganę niewiasty, udając się do kościoła wyperfumowane, w sukniach obrażających skromność. Bóg nie, może tego ścierpieć, odwraca od nich oczy i bardzo często zsyła na nie karę.
* * *
Parę lat temu jedna z gazet, wydawanych w Bolonii, opisywała fakt następujący: – Pewnej niedzieli w jednym z kościołów tego miasta, zebrali się licznie wierni dla wysłuchania Mszy św. Nagle wchodzi młoda osoba, wyperfumowana. i ubrana bez należytej skromności, nie klęka, nie czyni znaku krzyża św., tylko cała przejęta sobą, zaczyna kręcić głową na prawo i lewo, by zwrócić na siebie uwagę. Ludzie byli zgorszeni tym zachowaniem, a i kara Boża niedługo dotknęła tę świętokradczynię. – W jednej chwili nieszczęsna blednie, krzyk rozdziera jej piersi, pada na ziemię rażona paraliżem i ducha oddaje.
* * *
Św. Elżbieta, królowa węgierska, w pewną wielką uroczystość musiała się udać do kościoła w szatach drogocennych, w koronie na głowie.
Modląc się, spojrzała na obraz Chrystusa ukrzyżowanego i na ten widok, głęboko wzruszona, zestawiała w myśli Boga swego ukoronowanego cierniem, pokrytego ranami, zbroczonego krwią i siebie samą, przyobleczoną w jedwabie, purpurę i złoto. Nagle wybuchnęła głośnym płaczem i padła zemdlona na ziemię u stóp swoich dworzan. Od dnia tego nie widziano jej już nigdy w kościele przyobleczonej w drogie szaty w koronie na głowie.
Jakiż piękny przykład dla niewiast chrześcijańskich, należących do wysokich rodów.
* * *
Znany i sławny pisarz francuski Fryderyk Ozanam, założyciel Towarzystwa św. Wincentego de Pauli, profesor Sorbony, chwała Francji w XIX wieku, znajdował się pewnego razu dla zdrowia, z polecenia lekarza w Antignano koło Liworno, gdzie przygotowywał się do tego wielkiego przejścia, jakim jest śmierć.
Z powodu nadchodzącego święta Wniebowzięcia Matki Boskiej, Ozanam oświadczył otoczeniu, że pragnie w tym dniu pójść do kościoła na Mszę św. i do Komunii św.
Żona w tym celu sprowadziła z Liworno powóz, aby go zawieźć, lecz on nie chciał z niego korzystać, mówiąc: „Pewnie to ostatnia przechadzka, jaką w życiu zrobię, chcę iść piechotą, by uczcić Boga i Matkę Najświętszą” i wsparłszy się na ramieniu tej, którą zwał swoim aniołem, udał się w stronę parafii.
Wieśniacy, dowiedziawszy się, że Ozanam przychodzi na nabożeństwo, zebrali się koło kościoła, a gdy blady przeszedł pomiędzy nimi, wszyscy z uszanowaniem pochylili i odkryli głowy, zaś kobiety i dzieci ręką mu się kłaniały, wzruszone aż do łez.
Była to rzeczywiście ostatnia na tej ziemi dla Ozanama Msza św.

 

Piątek, 4 listopada 2022
ŚW. KAROLA BOROMEUSZA, BISKUPA
Image result for karol boromeusz
Z przemówienia św. Karola Boromeusza, biskupa,
wygłoszonego w czasie ostatniego synodu

Nie bądź tym, który co innego mówi, co innego zaś czyni
Wszyscy wprawdzie, przyznaję, jesteśmy słabi, ale Pan Bóg udzielił nam środków, z których jeśli tylko zechcemy, możemy łatwo skorzystać. Spójrzmy więc na kapłana, który wie, że wymaga się od niego świętości życia, wstrzemięźliwości i anielskich obyczajów w postępowaniu. Chciałby tego wszystkiego, ale nie myśli o zastosowaniu prowadzących ku temu środków: postu, modlitwy, unikania złych i szkodliwych rozmów oraz niebezpiecznych poufałości.
Kto inny narzeka, że gdy przychodzi, aby się modlić czy też sprawować ofiarę Mszy św., od razu cisną się mu na myśl tysiące spraw, które odrywają go od Boga. Ale zanim udał się do chóru, zanim rozpoczął Mszę św., cóż czynił w zakrystii, jak się przygotował, jakie zastosował środki do zachowania skupienia?
Chcesz, abym cię pouczył, w jaki sposób możesz skutecznie postępować w cnocie, w jaki sposób, jeśli byłeś skupiony w chórze, następnym razem możesz być jeszcze bardziej uważny, a twoja modlitwa jeszcze milsza Bogu? Posłuchaj, co powiem. Jeśli płomień Bożej miłości zapalił się już w tobie, nie odsłaniaj go pochopnie, nie chciej wystawiać go na wiatr. Pilnuj ognia, aby nie zagasł i nie utracił swego ciepła. Oznacza to: uciekaj, jak dalece możesz, przed rozproszeniami, trwaj w skupieniu przed Bogiem, unikaj próżnych rozmów.
Polecono ci głosić i nauczać? Ucz się i przykładaj do tego, co niezbędne do sprawowania tego urzędu; staraj się przede wszystkim, abyś przepowiadał życiem i obyczajami, aby inni nie szydzili z twych słów i nie potrząsali głowami, widząc, że co innego głosisz, co innego zaś czynisz.
Jesteś duszpasterzem? Nie chciej z tego powodu zaniedbywać siebie samego i nie udzielaj się tak bardzo wokoło, aby dla ciebie już nic nie zostało. Masz bowiem pamiętać o duszach, którym przewodzisz, ale nie tak, abyś zapomniał o swojej własnej.
Pamiętajcie, bracia, że nic nie jest tak potrzebne ludziom Kościoła, jak modlitwa myślna. Ona to poprzedza wszystkie nasze czynności, towarzyszy im i po nich następuje. „Będę śpiewał – powiada prorok – i rozważał”. Jeśli udzielasz sakramentów, myśl, bracie, o tym, co czynisz. Jeśli odprawiasz Mszę św., zastanów się, co ofiarujesz. Śpiewasz w chórze, pomyśl, z kim rozmawiasz i o czym mówisz. Jeśli jesteś kierownikiem dusz, pamiętaj, czyją krwią zostały oczyszczone, a „wszystko, co czynicie, niech się dokonuje w miłości”. W taki sposób potrafimy łatwo przezwyciężyć niezliczone przeszkody, których doświadczamy każdego dnia (na to bowiem zostaliśmy ustanowieni), i otrzymamy moc rodzenia Chrystusa w nas samych oraz w innych.
Święty Karol Boromeusz
Karol urodził się na zamku Arona 3 października 1538 r. jako syn arystokratycznego rodu, spokrewnionego z rodem Medici. Ojciec Karola wyróżniał się prawością charakteru, głęboką religijnością i miłosierdziem dla ubogich. To miłosierdzie będzie dla Karola, nawet już jako kardynała, ideałem życia chrześcijańskiego.
Już w młodym wieku Karol posiadał wielki majątek. Kiedy miał zaledwie 7 lat, biskup Lodi dał mu suknię klerycką, przeznaczając go w ten sposób do stanu duchownego. Takie były ówczesne zwyczaje. Dwa lata później zmarła matka Karola. Aby zapewnić mu odpowiednie warunki na przyszłość, mianowano go w wieku 12 lat opatem w rodzinnej miejscowości. Młodzieniec nie pochwalał jednak tego zwyczaju i wymógł na ojcu, żeby dochody z opactwa przeznaczano na ubogich.
Pierwsze nauki pobierał Karol na zamku rodzinnym w Arona. Po ukończeniu studiów w domu wyjechał zaraz na uniwersytet do Pawii, gdzie zakończył studia podwójnym doktoratem z prawa kościelnego i cywilnego (1559). W tym samym roku jego wuj został wybrany papieżem i przyjął imię Pius IV. Za jego przyczyną Karol trafił do Rzymu i został mianowany protonotariuszem apostolskim i referentem w sygnaturze. Już w rok później, w 23. roku życia, został mianowany kardynałem i arcybiskupem Mediolanu (z obowiązkiem pozostawania w Rzymie), mimo że święcenia kapłańskie i biskupie przyjął dopiero dwa lata później (1563). W latach następnych papież mianował siostrzeńca kardynałem-protektorem Portugalii, Niderlandów (Belgii i Holandii) oraz katolików szwajcarskich, ponadto opiekunem wielu zakonów i archiprezbiterem bazyliki Matki Bożej Większej w Rzymie. Urzędy te i tytuły dawały Karolowi rocznie ogromny dochód. Było to jawne nadużycie, jakie wkradło się do Kościoła w owym czasie. Pius IV był znany ze swej słabości do nepotyzmu. Karol jednak bardzo poważnie traktował powierzone sobie obowiązki, a sumy, jakie przynosiły mu skumulowane godności i urzędy, przeznaczał hojnie na cele dobroczynne i kościelne. Sam żył ubogo jak mnich.
Wkrótce Karol stał się pierwszą po papieżu osobą w Kurii Rzymskiej. Praktycznie nic nie mogło się bez niego dziać. Papież ślepo mu ufał. Nazywano go „okiem papieża”. Dzięki temu udało się mu uporządkować wiele spraw, usunąć wiele nadużyć. Nie miał względu na urodzenie, ale na charakter i przydatność kandydata do godności kościelnych. Dlatego usuwał bezwzględnie ludzi niegodnych i karierowiczów. Takie postępowanie zjednało mu licznych i nieprzejednanych wrogów. Dlatego zaraz po wyborze nowego papieża, św. Piusa V (1567), musiał opuścić Rzym. Bardzo się z tego ucieszył, gdyż mógł zająć się teraz bezpośrednio archidiecezją mediolańską. Kiedy był w Rzymie, mianował wprawdzie swojego wikariusza i kazał sobie posyłać dokładne sprawozdania o stanie diecezji, zastrzegł sobie też wszystkie ważniejsze decyzje. Teraz jednak był faktycznym pasterzem swojej owczarni.

Święty Karol BoromeuszZ całą wrodzoną sobie energią zabrał się do pracy. W 1564 r. otworzył wyższe seminarium duchowne (jedno z pierwszych na świecie). W kilku innych miastach założył seminaria niższe, by dla seminarium w Mediolanie dostarczyć kandydatów już odpowiednio przygotowanych. Prowadzenie seminarium powierzył oblatom św. Ambrożego, zgromadzeniu kapłanów diecezjalnych, które istnieje do dziś. Zaraz po objęciu rządów bezpośrednich (1567) przeprowadził ścisłą wizytację kanoniczną, by zorientować się w sytuacji. Popierał zakony i szedł im z wydatną pomocą. Dla ludzi świeckich zakładał bractwa – szczególnie popierał Bractwo Nauki Chrześcijańskiej, mające za cel katechizację dzieci. Dla przeprowadzenia koniecznych reform i uchwał Soboru Trydenckiego (1545-1563) zwołał aż 13 synodów diecezjalnych i 5 prowincjalnych. Dla umożliwienia ubogiej młodzieży studiów wyższych założył przy uniwersytecie w Pawii osobne kolegium. W Mediolanie założył szkołę wyższą filozofii i teologii, której prowadzenie powierzył jezuitom. Teatynom natomiast powierzył prowadzenie szkoły i kolegium w Mediolanie dla młodzieży szlacheckiej.
Był fundatorem przytułków: dla bezdomnych, dla upadłych dziewcząt i kobiet, oraz kilku sierocińców. Kiedy w 1582 r. została przeprowadzona reforma mszału i brewiarza, zdołał obronić dla swojej diecezji obrządek ambrozjański, który był tutaj w użyciu od niepamiętnych czasów. Kiedy za jego pasterzowania wybuchła w Mediolanie kilka razy epidemia, kardynał Karol nakazał otworzyć wszystkie spichlerze i rozdać żywność ubogim. Skierował także specjalne zachęty do duchowieństwa, aby szczególną troską otoczyło zarażonych oraz ich rodziny. Podczas zarazy w 1576 r. niósł pomoc chorym, karmiąc nawet 60-70 tysięcy osób dziennie; zaopatrywał umierających; oddał cierpiącym wszystko, nawet własne łóżko. W czasie zarazy ospy, która pochłonęła ponad 18 tysięcy ofiar, zarządził procesję pokutną, którą prowadził idąc ulicami Mediolanu boso. W 1572 r. na konklawe był poważnym kandydatem na papieża.
Ulubioną rozrywką Karola w młodości było polowanie i szachy. Był także estetą i znał się na sztuce. Grał pięknie na wiolonczeli. Z tych rozrywek zrezygnował jednak dla Bożej sprawy, oddany bez reszty zbawieniu powierzonych sobie dusz. Wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Męki Pańskiej. Dlatego nie rozstawał się z krzyżem. Tkliwą miłością darzył też sanktuaria maryjne.
Największą zasługą Karola był jednak Sobór Trydencki. Sobór, rozpoczęty z wieloma nadziejami, wlókł się zbyt długo z powodu złej organizacji. Trwał aż 18 lat (1545-1563). Dopiero kiedy Karol przystąpił do działania, sobór mógł szczęśliwie dokończyć obrady. Dyskutowano na nim o wszystkich prawdach wiary, atakowanych przez protestantów, i gruntownie je wyjaśniono. W dziedzinie karności kościelnej wprowadzono dekrety: nakazujące biskupom i duszpasterzom rezydować stale w diecezjach i parafiach, wprowadzono stałe wizytacje kanoniczne, regularny obowiązek zwoływania synodów, zakazano kumulacji urzędów i godności kościelnych, nakazano zakładanie seminariów duchownych – wyższych i niższych, wprowadzono do pism katolickich cenzurę kościelną, jak też indeks książek zakazanych, wreszcie wprowadzono regularną katechizację. Większość z tych uchwał wyszło z wielkiego serca kapłańskiego Karola Boromeusza. On też był inicjatorem utworzenia osobnej kongregacji kardynałów, która miała za cel przypilnowanie, by uchwały soboru były wszędzie zastosowane.
Zmarł w Mediolanie 3 listopada 1584 r. wskutek febry, której nabawił się w czasie odprawiania własnych rekolekcji. Pozostawił po sobie duży dorobek pisarski. Beatyfikowany w 1602 r., kanonizowany przez Pawła V w 1610 r. Jego relikwie spoczywają w krypcie katedry mediolańskiej. Jest patronem boromeuszek, diecezji w Lugano i Bazylei oraz uniwersytetu w Salzburgu; ponadto czczony jest jako opiekun bibliotekarzy, instytutów wiedzy katechetycznej, proboszczów i profesorów seminarium.

W ikonografii św. Karol Boromeusz przedstawiany jest w stroju kardynalskim. Jego atrybutami są: bicz, czaszka, gołąb, kapelusz kardynalski, krucyfiks; postronek na szyi, który nosił podczas procesji pokutnych.

Módlmy się. Wszechmogący Boże, zachowaj w Twoim ludzie ducha, który ożywiał świętego Karola Boromeusza, biskupa, † aby Kościół nieustannie się odnawiał * i upodabniając się do Chrystusa ukazywał światu Jego prawdziwe oblicze. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

MIAŁEM WIZJĘ PROSZĘ WYSŁUCHAĆ I SIĘ MODLIĆ – PRZEŚWIETLENIE SUMIEŃ

Ostrzeżenie – czyli największy akt Bożego Miłosierdzia, zwany także Oświetleniem Sumień – jest już blisko

Ostrzeżenie czyli…

…orędzia otrzymywane od listopada 2010 roku przez angielskojęzyczną katoliczkę, Maria Divine Mercy (Marię Bożego Miłosierdzia), to pochodzące wprost od Boga Ojca, Jezusa Chrystusa i Matki Boskiej pilne przesłania na czasy ostateczne, w jakich przyszło nam żyć.

Ostrzeżenie, które ma w niedługim czasie nastąpić, będzie aktem oświetlenia sumienia dla każdego z ludzi. Związane z nim i z obecnym czasem Apokalipsy proroctwa otrzymuje w języku angielskim Maria, europejska katoliczka, która nie chce w pełni ujawniać swojej tożsamości, ale którą Jezus nazywa siódmym posłańcem na czasy ostateczne. Celem aktu Ostrzeżenia będzie ukazanie nam, co w naszym życiu było grzechem, a co nie. Otrzymywane obecnie przez tę mistyczkę od Jezusa Chrystusa przesłania mają nas na to wydarzenie przygotować. Ci wszyscy, którzy żyją w grzechu, powinni już teraz się wyspowiadać i podjąć pokutę. Zaś ci wierni i oddani Panu Jezusowi wyznawcy powinni się za nich modlić i ponosić ofiary. Nawet bowiem najgorsi grzesznicy i oszuści odnajdą drogę do czystego sumienia i przebaczenia, jeśli tylko zawierzą się Bożemu Miłosierdziu, czyli jeżeli tylko poproszą Jezusa o pomoc i Mu zaufają.

więcej: Ostrzeżenie czyli… | Ostrzeżenie (ostrzezenie.net)

Zderzą się dwie komety, Mój Krzyż pojawi się na czerwonym niebie | Ostrzeżenie (ostrzezenie.net)

Ostrzeżenie | Najważniejsze Orędzia dla świata na Czasy Ostateczne — tuż przed Drugim Przyjściem Jezusa Chrystusa (ostrzezenie.net)

„Księga Prawdy” – dr. Kelly Bowring (oświadczenie) – gloria.tv

 

BĘDZIECIE ZASKOCZENI NAGŁYM AKTEM WYKORZYSTANIA ENERGII JĄDROWEJ
Przesłanie Naszego Pana Jezusa Chrystusa
do Jego umiłowanej córki Luz de Marii
29 października, 2022
Mój Umiłowany Ludu, Ludu Mojego Najświętszego Serca:
Błogosławię was wiarą…
Błogosławię was nadzieją…
Błogosławię was Miłosierdziem…
ŻYJECIE W WOJNIE DUCHOWEJ, W WOJNIE POMIĘDZY DOBREM A
ZŁEM, WOJNIE O DUSZE, O WASZE DUSZE.
Jesteście częścią ludzkości i historii Zbawienia, dlatego musicie być świadomi krytycznego momentu, w którym żyjecie i nie możecie przejść obojętnie obok duchowej zmiany, która musi w tym czasie zapanować. To jest ważne, abyście znali Stary Testament, aby to, co dzieje się w tym momencie, nie było wam obce. Bądźcie świadomi Cudu Miłości w Mojej prawdziwej obecności w pokarmie Eucharystycznym i w Moim Ludzie, którego chronię.
Niektóre z Moich dzieci są posiadaczami wielkich zdolności intelektualnych, chociaż nie
walczą ze swoim osobistym ego, aby stać się stworzeniami wiary, miłości, życzliwości, pogody ducha, pocieszenia i miłosierdzia wobec innych, tak potrzebnymi w tym krytycznym momencie, w którym się znajdują.
Klimat zachowuje swoje warianty i silne działanie o każdej porze roku, co doprowadzi do najkrwawszej zimy.
Módlcie się dzieci, módlcie się za Rosję, Stany Zjednoczone, Ukrainę i Chiny.
Módlcie się dzieci, módlcie się za Indie cierpiące z powodu natury.
Módlcie się dzieci, módlcie się, broń powstrzyma ludzkość.
Módlcie się dzieci, módlcie się, wulkany zwiększają swoją aktywność.
Módlcie się dzieci, módlcie się, Ameryka Łacińska cierpi, Ja cierpię z jej powodu. Brońcie wiary, módlcie się z sercem.
Mój ludu, umiłowany Mój Ludu:
BĘDZIECIE ZASKOCZENI NAGŁYM AKTEM WYKORZYSTANIA ENERGII
JĄDROWEJ, KTÓRY DOPROWADZI DO DZIAŁANIA MOJEJ SPRAWIEDLIWOŚCI.
NIE POZWOLĘ, ABY ISTOTA LUDZKA ZNISZCZYŁA SAMA SIEBIE ANI ZNISZCZYŁA STWORZENIE.
Obudźcie się, nie śpijcie! Obudźcie się, Moje dzieci!
Moja Błogosławiona Matka trzyma was w swoim Niepokalanym Sercu. Ta matka, która
kocha swoje dzieci, daje im swoje Tchnienie i swoją Ochronę.
Mój ludu: WIARY, WIARY, WIARY! ZOSTAJĘ Z WAMI, UWALNIAJĄC WAS OD ZŁA. MUSICIE MI POZWOLIĆ, POPROŚCIE O TO Z WIARĄ.
Módlcie się, Mój Lud musi wstawiać się za ludzkością.
Moja Miłość pozostaje w każdym z was. Ja was chronię.
Wasz Jezus
Witaj najczystsza Maryjo, bez grzechu poczęta (3X)
Komentarz Luz de Marii
Bracia:
Nasz Pan daje nam bardzo ważne przesłanie, wzywając nas do całkowitej zmiany
życia, współczucia, miłosierdzia, bycia miłością, zrozumienia, że problemy są czasami spowodowane przez nas samych, poprzez brak zmiany, poprzez niedostrzeganie siebie, utrzymywanie silnego charakteru. Na przykład duchowa arogancja, niewybaczanie, zazdrość, pycha, arogancja, narzucanie się i inne korzenie, które nosimy w sobie i których nie opuszczamy.
Pilnym jest, abyśmy zrozumieli, że kiedy prosimy naszego Pana, aby pomógł nam być lepszymi, chodzi o naszą odpowiedzialność i naszą świadomość posiadania wewnętrznej zmiany. Dzieje się tak, ponieważ w zakresie, w jakim bierzemy nasze ego, aby ukierunkować je na bycie bardziej na wzór Chrystusa, w takim stopniu, w jakim staramy się przestać narzucać siebie innym, w miarę jak uelastyczniamy traktowanie naszych braci, nie po to, aby się zgadzać i być częścią grzechu, ale by osiągnąć tę integrację, która prowadzi nas do tego, jak żyć razem i być dla siebie braterskimi. Do tego stopnia zrozumiemy, że Nasz Pan pomaga nam być lepszymi, ale odpowiedzialność spoczywa wyłącznie na nas, ponieważ to my mamy ego i musimy je poprowadzić ku dobru, ku braterstwu.
Nasz Pan Jezus Chrystus jest obecny w Swoim Ciele, Duszy i Bóstwie w Świętej Eucharystii, ale czy rozumiemy ten Nieskończony Cud Miłości?
Czy jesteśmy gotowi, aby temu nie zaprzeczyć? Ponieważ Chrystus modli się za nas cały czas, abyśmy nie upadli, reszta jest naszą odpowiedzialnością.
Ludu Boży, ta wojna między dobrem a złem, której nie widzimy, ale która jest obecna, wzywa nas, abyśmy nie tracili naszych dusz, trwając w rozrywkach światowych i przywiązani do jego przyjemności. Wewnętrzna zmiana wynika a tego: z nawrócenia. Nie chodzi o to, aby zobaczyć, kto jest bardziej katolikiem, ale raczej, aby być bardziej stworzeniami Bożymi, bardziej ludzkimi, bardziej braterskimi.
Jeśli studiowaliśmy Stary Testament, pamiętamy, że narody zaangażowane w tym czasie w wojnę i inne narody, które dopiero będą zaangażowane, znalazły się wśród wielu narodów, które sprzeciwiały się Planowi Bożemu, przeciwstawiając się w Nowym Testamencie Posłannictwu naszego Pana Jezusa Chrystusa, który głosił, jak postępować zgodnie z Wolą Bożą.
Jest to historia Zbawienia, lud Boży żyje tym, czym żył w przeszłości, oczywiście w inny sposób. Jesteśmy ludem Bożym, który podąża, dlatego jesteśmy także częścią Historii Zbawienia.
Nasz Pan Jezus Chrystus zapewnia nas, że zainterweniuje, gdy Jego Wola zdecyduje o tym, ponieważ nie pozwoli człowiekowi władzy wytępić resztę ludzkości ani zniszczyć Stworzenie.
To, czego oczekuje od nas Święta Trójca, to abyśmy zwrócili ziemię, którą nam zapisał i aby Wola Boża wypełniła się tak, jak wypełnia się ona w Niebie. Z tego powodu Boska Interwencja będzie obecna w tym pokoleniu, aby nas oczyścić nie wodą, ale ogniem. Z tego powodu ogień Ducha Świętego ożywia nas i podtrzymuje z płonącą lampa, jeśli na to pozwolimy.
Bracia, nie cofajmy się poprzez uczestnictwo w pogańskiej imprezie Halloween, ale w tym dniu uczęszczajmy i pamiętajmy, że nie musimy przyciągać różnych wizji ciemności, które można znaleźć na ziemi.
Bądźmy zjednoczeni z naszym Panem Jezusem Chrystusem i z naszą Najświętszą Matką, a w zamian bądźmy światłem, które rozświetla tam, gdzie panuje ciemność. Amen

 

16. Biada temu, kto pogardza Mszą św. w dni świąteczne
Msza Święta kończąca rok szkolny w klasach 5-7 SP – Zespół Szkół  Katolickich im. ks. Jana Długosza
O ile Bóg jest nieskończenie dobry dla tych, którzy się Go lękają i kochają, o tyle jest sprawiedliwy dla tych, co nim gardzą i nieraz surowo ich karze.
* * *
Św. Leonard opowiada, że razu jednego trzech kupców z Gubbio udało się w sobotę na jarmark do dalekiego miasteczka. Tam zanocowali i nazajutrz zaraz z rana w niedzielę dwóch postanowiło powrócić do domu, trzeci starał się ich od tego odwieść, zachęcając, aby wpierw wysłuchali Mszy św., lecz daremnie, bo prawie wyśmiewając go, udali się w drogę. Nadjechali nad rzekę Corfuone, która wskutek ulewnego deszczu bardzo była wezbrała, a nie spostrzegłszy się, że most na rzece był niepewny, podcięli konie, wjechali na niego. W tej samej chwili most się zawalił, a oni, konie i towary wpadli w nurty rzeki i marnie zginęli. W kilka godzin potem włościanie wyciągnęli na brzeg dwa ciała nieżywe, wtem nadjechał trzeci kupiec, który pozostał był w miasteczku, by Mszy św. wysłuchać, a poznawszy swoich towarzyszy, wyciągnął ręce ku niebu i podziękował Bogu, że go uratował od niechybnej śmierci, ponawiając postanowienie szanowania od dnia tego dni świątecznych przede wszystkim przez nabożne słuchanie Mszy św.
* * *
Eneasz Silvio, późniejszy papież Pius II, opowiada, że w Niemczech w mieście Scivia mieszkał ongiś bogaty rycerz, który utraciwszy majętność, znalazł się w biedzie, a popadłszy w ciężką melancholię, był bliski rozpaczy. Pewnego dnia szatan kusił go, aby położył kres życiu swemu i powiesił się, a rycerz ów, nie wiedząc jak oprzeć się pokusie, udał się o radę do świątobliwego spowiednika, ten mu rzekł: „Niech nigdy dzień nie przejdzie, abyś Mszy św. nie wysłuchał i nie lękaj się niczego”. Rycerz dostosował się do rady i zaczął ją praktykować, uczęszczając co rano na Mszę św.
Lecz razu jednego, gdy szedł do kościoła, spotkał włościanina, a ten mu radził powrócić do domu, bo Msza św. była skończona i nie było już innych. Zatrwożył się rycerz na tę wiadomość, lęk go ogarnął i płacząc, powtarzał niepocieszony: „Co będzie ze mną, co będzie ze mną? Może to ostatni dzień mego życia!”.
Zdziwił się wieśniak, widząc jego zmartwienie, a chcąc go pocieszyć, rzekł: „Bądź dobrej myśli, zaradzę wszystkiemu. Daj mi twój płaszcz, a ja ci za to odprzedam zasługi mojej Mszy św.”. Chętnie zgodził się rycerz, oddał płaszcz swój i poszedł do kościoła. Pomodliwszy się, wracał do domu i na tym miejscu, gdzie z tak wielką lekkomyślnością wieśniak mu był sprzedał za płaszcz zasługi swojej Mszy św., ujrzał go wiszącego na drzewie, jak Judasza i już nieżywego. Pogardził i sprzedał Mszę św., a pokusa szatańska przeszła na niego, zwyciężyła go i nakłoniła do samobójstwa przez powieszenie.
O, jak wielka jest nieświadomość tych chrześcijan, co nie cenią tego wielkiego skarbu, jakim jest Msza św., zastępując ją marną zabawką lub poniżając ją do niecnego zarobku. O, jak wielka jest przewrotność tych, co nie wierząc, albo nawet wierząc, nikczemnie pogardzają Ofiarą św.
Logo serwisu Strona Życia

Szanowni Państwo,

 

w niektórych krajach Europy Zachodniej „rozwiązano problem” osób z Zespołem Downa i innymi schorzeniami w ten sposób, że takie dzieci się już prawie nie rodzą, ale są zabijane przez aborcję. Polskim aborcjonistom również przeszkadza, że w naszym kraju dalej rodzą się chore dzieci. „2 lata po wyroku TK. Więcej wad wrodzonych, więcej zgonów noworodków i niemowląt. Czy o to chodziło?” – pytają się dziennikarze jednego z proaborcyjnych portali.

zdjęcie ilustracyjne

Chcą, żeby dobijano chore, polskie dzieci!

 

Aborcjonistów oburza, że rodzą się dzieci z niepełnosprawnościami, które przedtem były zabijane. Jak dziś dobrze wiemy, mnóstwo matek takich dzieci było wręcz okłamywanych przez lekarzy, że taki „płód trzeba terminować”, bo zagraża on życiu kobiety albo przyciskanych do muru wyzwiskami i groźbami pozostawienia matki bez opieki lekarskiej, jeśli zdecyduje się urodzić!

Trzaskowski i Homokomando wspólnie przeciw Marszowi Niepodległości

zdjęcie ilustracyjne

Trzaskowski jawnie popierał grupy takie jak Homokomando, bez problemu można znaleźć w internecie zdjęcie uśmiechniętego prezydenta właśnie z Linusem Lewandowskim, mającym na ramieniu opaskę Homokomado. Rafał Trzaskowski do tej pory nie odniósł się jeszcze do informacji o przemocy seksualnej, której sprawca był członkiem zarządu tej grupy.

Aborcjonista wylał płyn na nasz akumulator

zdjęcie ilustracyjne

W sobotnie popołudnie, 15 października, odbyła się pikieta i różaniec w Poznaniu. Celem zgromadzeń było informowanie przechodniów o śmiercionośnym działaniu pigułek aborcyjnych. Pikieta odbyła się przy ul. Półwiejskiej – bardzo często uczęszczanym deptaku w Poznaniu. Nie obeszła się ona bez ataków ludzi o lewicowych poglądach.

Obrońcy dzieci vs zwolennicy mordowania

zdjęcie ilustracyjne

14 października w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa aktywistki tzw. aborcyjnego killing teamu, Justyny Wydrzyńskiej, oskarżonej o pomocnictwo w aborcji pigułkowej. Jako Fundacja Pro – Prawo do życia oczywiście byliśmy obecni pod sądem, aby pokazywać jak mafia aborcyjna bezkarnie promuje mordowanie najmniejszych dzieci.

Pentagon pomoże wojskowym w aborcji

zdjęcie ilustracyjne

Pentagon wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że zapłaci za podróż do innego stanu w celu dokonania aborcji wszystkim wojskowym z pieniędzy podatników. Jest to odpowiedź Pentagonu na uchylenie precedensu Roe v. Wade, który wcześniej nakazywał każdemu stanowi zalegalizowanie zabijania nienarodzonych.

zdjęcie ilustracyjne

Istotnie zwolennicy zabijania chorych dzieci przed urodzeniem mają się czym martwić. Nie spełniły się głośne groźby aborcjonistów, a niepełnosprawne dzieci, mimo wulgarnych protestów, nie wolno już legalnie mordować. Mają takie samo prawo żyć, jak lewicowi dziennikarze zadający takie pytania.

 

 Z wyrazami szacunku,

Mariusz Dzierżawski

Fundacja Pro – Prawo do Życia

Popierasz to co robimy?

Możemy dotrzeć do opinii publicznej tylko dzięki wsparciu naszych Darczyńców

Agappe Telegram
YouTube Twitter Instagram Facebook

® Fundacja Pro – Prawo do Życia, 2021
Polityka prywatności i cookies

NOWENNA do św. Elżbiety od Trójcy Świętej
Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej – Wikipedia, wolna encyklopedia
 
Dzień I – Niebo całe, przez chrzest, obecne w duszy naszej
 
Ojcze chcę, aby także ci, których mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata” (J 17,24) Taka jest ostatnia wola Chrystusa, taka jest Jego ostatnia modlitwa przed powrotem do Ojca. On chce, aby tam, gdzie On jest, żebyśmy także i my byli, nie tylko w wieczności, ale już w doczesności, która jest rozpoczętą wiecznością, będącą w stałym rozwoju. Stąd jest ważne, abyśmy wiedzieli, gdzie mamy żyć z Nim tak, aby zrealizować Jego boskie marzenie”. (NW 1)
 
To mówi święta Elżbieta, a powołując się na słowa św. Pawła przypomina, że przez chrzest zostaliśmy wszczepieni w Chrystusa, przez chrzest niebo całe jest w naszej duszy i nie gdzie indziej, nie poza nami, ale w nas samych mamy szukać żyjącego Boga, wciąż obecnego i tęskniącego za naszą świadomą obecnością. W jednym z listów Elżbieta lapidarnie wyznaje:
 
Zdaje mi się, że znalazłam moje niebo na ziemi, albowiem niebo to Bóg, a Bój jest w mojej duszy. (L 122) i jeszcze: Nosimy niebo w nas, albowiem Ten, który nasyca błogosławionych w świetle widzenia, oddaje się nam w wierze i tajemnicy. Ale On jest Ten Sam! (L 122)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, tobie Bóg pozwolił odkryć i doświadczyć Swej obecności w głębi serca, nieba w duszy, wstawiaj się za nami, byśmy żyli coraz głębiej łaską chrztu, wielbiąc obecność Trójjedynego Boga w nas. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień II – Pragnienie Boga, by mieszkać w nas
 
Tak, to Bóg pierwszy wychodzi nam naprzeciw, to On nas pragnie, tęskni na nami. Jego wielkie pragnienie życia w miłości z nami odbija się echem w naszym sercu, budzi naszą tęsknotę za Nim i nasze pragnienia. Jak mówi Elżbieta, cytując świętego Jana:
 
„Trwajcie we Mnie” (J 15,4). To Słowo Boże daje ten nakaz wyrażający Jego wolę. Trwajcie we Mnie nie tylko przez kilka chwil, kilka godzin, które muszą przeminąć, ale „trwajcie…” w sposób stały, normalny, nieustanny. Trwajcie we Mnie, módlcie się we Mnie, adorujcie we Mnie, miłujcie we Mnie, cierpcie we Mnie, pracujcie, działajcie we Mnie. Trwajcie we Mnie, aby być w pełni obecnymi przed każdą osobą i każdą rzeczą czy sprawą. Coraz bardziej wnikajcie w tę głębię. Tam naprawdę jest „pustynia, na którą Bóg chce pociągnąć duszę i mówić do jej serca”, jak to wyśpiewał prorok Ozeasz. (NW 2)
 
Pozwólmy naszemu sercu odpowiedzieć na tę tęsknotę samego Boga za nami, za naszą słabą i kruchą miłością. On jej pragnie, bo tylko On może ją przemieniać, udoskonalać, uzdalniać do coraz pełniejszego zjednoczenia w miłości.
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, Ty odkrywszy pragnienie Serca Bożego wyszłaś Mu naprzeciw w wierze i ufności; nie zawahałaś się, nie utknęłaś w swojej słabości, ale uwierzyłaś w Bożą miłość i pozwoliłaś się jej przemieniać. Uproś nam łaskę poddania się pragnieniom Boga, który chce żyć w nas. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi świętemu…
 
 
Dzień III – Zejdź prędko – zejść z powierzchni życia, by wejść w głębię serca
 
 
„Zejdź prędko, albowiem dziś muszę zatrzymać cię w twoim domu” (Łk 19,5). Mistrz wciąż powtarza do naszej duszy te słowa, jakie pewnego dnia skierował do Zacheusza: „Zejdź prędko”. Ale jakie jest to zejście, którego On domaga się od nas, poza głębszym zejściem w przepaść naszej duszy? (NW 7)
 
Elżbieta w innym miejscu dopowiada:
 
Oto sekret, aby móc zrealizować plan samego Boga wobec nas: zapominać o sobie, usuwać się, nie zwracać na siebie uwagi, patrzeć na Mistrza, patrzeć tylko na Niego, przyjmować zarówno radość, jak i boleść, jakby bezpośrednio pochodziły z Jego miłości. To wszystko daje duszy wielki pokój i pogodę ducha… (L 333)
 
Zejść prędko z powierzchni naszego życia, z poziomu naszej wrażliwości, odczuwania, mocnego działania egoizmu i pychy, nie słuchać wołania naszej natury, ale w wierze zejść w głębię serca, gdzie miłość Boża przywraca właściwe proporcje życiu, wydarzeniom, sprawom – to lekcja jaką nieustannie daje nam Elżbieta swoim słowem i życiem.
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, upraszaj nam odwagę odrywania się od siebie, rezygnacji z siebie, zapominania o sobie, by wchodzić coraz bardziej w głębię serca, w głębię prawdy i pokory, gdzie mieszka Bóg, jedyny dawca wolności i pokoju. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień IV – Zamilknąć, by usłyszeć
 
„Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną” (Ap 3,20). Szczęśliwe są uszy duszy bardzo czuwającej, bardzo skupionej, aby mogła usłyszeć ten głos Słowa Bożego, szczęśliwe także oczy (por. Mt 13,16) tej duszy, która w świetle żywej i głębokiej wiary może być przygotowana na „przybycie” Mistrza do jej wewnętrznego sanktuarium” (NW 17).
 
„Jeśli kto posłyszy mój głos” by usłyszeć głos Boga, by rozpoznawać Jego głos, zrozumieć Jego zaproszenia docierające do nas delikatnie, dyskretnie, jakby mimochodem w zwyczajnej codzienności, trzeba nam uczyć się żyć milczeniem, w ciszy, pokochać samotność, która otwiera serce na obecność Boga. Elżbieta zaprasza nas zatem, mówiąc:
 
Czy nie uważasz, że chwilami potrzeba milczenia staje się jeszcze bardziej przynaglająca? A więc nakażmy milczenie wszystkiemu, aby słuchać tylko Jezusa. To coś wspaniałego trwać w milczeniu przy Boskim Ukrzyżowanym! (L 50)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, rozmiłowana w ciszy, samotności i milczeniu, ale nade wszystko rozmiłowana w Bogu, którego słuchałaś nieustannie w głębi duszy, uproś nam odwagę wchodzenia w ciszę, wytrzymywania samotności, trwania w milczeniu, by usłyszeć i rozsmakować się w głosie Boga, by zasiadać z Nim do stołu słowa i miłości. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
Dzień V – Obecność Boga w codzienności
 
Chociaż Elżbietę możemy zaliczyć do wielkich mistyczek minionego wieku, ukryta za kratami Karmelu żyła nie tylko głębokim zjednoczeniem z Bogiem w modlitwie, ale także w prozaicznej codzienności. Jak mówiła:
 
Powoli dusza przyzwyczaja się do przebywania w towarzystwie Boga. Rozumie, że nosi w sobie pewien rodzaj małego nieba, gdzie Bóg miłości założył swoje mieszkanie. Wtedy powstaje coś w rodzaju Bożej atmosfery, którą dusza oddycha. (L 249)
 
I kontynuuje w kolejnym liście:
 
Mało ważny jest rodzaj pracy, którą Bóg chce, abym wykonywała. Skoro On zawsze jest ze mną, modlitwa płynąca z serca nie powinna nigdy się kończyć (L 169).
 
Z patelnią w ręku nie wpadłam wprawdzie w ekstazę, jak moja święta Matka Teresa, lecz wierzyłam w obecność Boskiego Mistrza, który był wśród nas, a moja dusza wielbiła Tego, którego Magdalena rozpoznała pod postacią ogrodnika (L 235)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, która trwałaś w Bogu tak na modlitwie, jak przy zwyczajnych zajęciach, pracy, spotkaniach, rozmowach – ucz nas nie tyle myśleć o Bożej Obecności, co żyć w jej świetle. Ona nas bowiem ogarnia i przenika, oraz uzdalnia, by wszystko przeżywać w jedności z Bogiem, który z miłością i troską stale nam towarzyszy. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień VI – Wierzyć, by pozwolić Bogu działać w nas
 
„Aby zbliżyć się do Boga, trzeba wierzyć” (Hbr 11,6). Tak mówi święty Paweł. I mówi jeszcze: „Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). To znaczy, że wiara czyni nam tak pewne i obecne przyszłe dary, że zaczynają swój byt w naszej duszy i tam trwają, zanim z nich korzystamy. Święty Jan od Krzyża mówi, że ona nam służy jako „nogi” abyśmy mogli iść do Boga. (NW 19)
 
Elżbieta doskonale wiedziała, że pozostawanie na poziomie własnych odczuć, wyobrażeń, wrażliwości wyprowadza nas na manowce, każe nam przyjmować za prawdę ulotne i niestałe wrażenia. Jedynie wiara kotwiczy nasze życie w Bogu i je porządkuje, otwiera nam skarby nieba już tu na ziemi, co więcej, sprawia, że nosimy niebo w nas, bo Bóg w nas mieszka z całą mocą Swej miłości. Dopowie Elżbieta:
 
W światłach wiary świat niewidzialny tak bardzo zbliża się do nas, że powstaje łączność między tymi, co są w niebie i tymi, co są jeszcze na ziemi (L 142).
 
W jednym z ostatnich listów, powstałych tydzień przed śmiercią, Elżbieta napisała – wierzę, że mówi to także do każdego z nas:
 
Zostawiam ci moją wiarę w obecność Boga mieszkającego w naszych duszach, Boga, który jest cały Miłością. Ta zażyłość z Nim „wewnątrz” była cudownym słońcem, opromieniającym moje życie i sprawiającym, że było ono już tu na ziemi jakby niebem… (L 333)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, która żyłaś odważnie tak w świetle jak i w mrokach wiary, uproś nam żywą wiarę, która przenikając zasłonę doczesności dotyka samego Boga, pozwala Mu działać w nas, a nam postępować w świetle Bożych prawd. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu
 
 
Dzień VII – Cierpienie, które staje się krzyżem i skutecznym wstawiennictwem
 
Święta Elżbieta, choć przeniknięta żywą wiarą, doświadczała także trudów i ciemności, zarówno tych zewnętrznych jak i wewnętrznych. Mówiła pewnego razu:
 
Nie cienka zasłona, ale gruby mur zakrywa Boga przede mną. Bardzo trudne jest to przeżycie, zwłaszcza po tym, gdy Go odczuwałam tak blisko. (L 53)
 
Jednak w tym samym liście, ożywiana jedynie ciemną wiarą, dodaje:
 
Czyż to nie Bóg zsyła nam zawsze radość lub boleść, zdrowie lub chorobę, pociechę lub krzyż? A więc miłujmy tę wolę, która jest miłością i która zsyła nam cierpienia! (L 53).
 
Co więcej, Elżbieta doskonale wiedziała i po wielokroć to wyrażała, że wszelkie mroki i cierpienia odrywają nas od wszystkiego, by połączyć nas z Bogiem, oczyszczają nas, byśmy mogli dojść do zjednoczenia z Nim (por np. L 47). W swej duchowej drodze zrobiła kolejny jeszcze krok, gdy pisała w swym dzienniku:
 
Mój Jezu, który potrafisz czytać w mym sercu, Ty wiesz, że jeśli pragnę cierpieć, to nie z myślą o sobie, lecz tylko z tą nadzieją, że pocieszę Ciebie, przyprowadzając Ci dusze (Dz 23 III 1899).
 
Elżbieta, nie przestając myśleć i troszczyć się o innych, daje nam na koniec radę:
 
Nic tak nie wzrusza Bożego Serca jak cierpienie. Jeśli jednak nie możemy go pragnąć i szukać, przynajmniej przyjmujmy te doświadczenia, które Bóg zsyła… (Dz 17 III 1809)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, która umiłowałaś każdą wolę Bożą, nawet tę krzyżującą Twoje młode życie i serce, by walczyć przy Jezusie o życie braci w świecie, ucz nas uległego przyjmowania trudów i cierpień codzienności w przekonaniu, że są one nader skutecznym narzędziem w miłujących i zbawczych dłoniach Boga. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień VIII – Maryja – „Virgo Fidelis” – Panna wierna
 
„O, gdybyś znała dar Boży…” (J 4,10), powiedział pewnego razu Jezus do Samarytanki. (…) Istnieje stworzenie – mówi Elżbieta – które poznało ten dar Boży, stworzenie, które nie straciło z niego nawet odrobiny, stworzenie, które było tak czyste, tak świetlane, że zdaje się być samym Światłem: „Speculum justitiae” (Zwierciadło sprawiedliwości). Stworzenie, którego życie było tak bardzo proste, tak bardzo zagubione w Bogu, że prawie nic o nim nie możemy powiedzieć.
 
„Virgo Fidelis”: to jest „Panna wierna”, ta, która „zachowywała wszystkie sprawy w swoim sercu (por. Łk 2, 19 i 51), uważała się za tak małą, tak skupioną w obliczu Boga, w ukryciu świątyni, że ściągnęła na siebie upodobanie Trójcy Świętej. „Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia!…” (Łk 1, 48) (NW 39)
 
Są to jedne z piękniejszych słów o Maryi jakie wypowiedzieli święci. Elżbieta podziwia Maryję, jest pokorę, prostotę, wierność i świętość, ale także zachwyca się jej macierzyńską miłością, której oddaje się, powierza ufnie i bez granic. Zachęca także każdego z nas, mówiąc:
 
Bóg daje nam Matkę, najczulszą, najbardziej współczującą, jaką tylko sobie można wymarzyć. I tam właśnie, wobec swego umiłowanego Syna (umierającego na krzyżu) przybiera nas za dzieci. Gdy więc Jej podamy rękę, zaprowadzi nas do bezpiecznego i szczęśliwego portu (Dz 22 III 1899).
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, razem z Tobą chcemy dziękować Maryi za Jej pokorną obecność w naszym życiu, dyskretne i jakże skuteczne wspieranie nas na drogach doczesności, i wraz z Tobą pragniemy Jej się oddać, zawierzając naszą codzienność, nasze otwieranie serc na Boga żyjącego w nas, nasze wędrowanie ku ojczyźnie niebieskiej. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Dzień IX – Niebo już tu na ziemi
 
Elżbieta wczytując się nieustannie w listy św. Pawła odnalazła w nich nie tylko drogę, życiodajne wskazówki, ale także sycąc się prawdą, że „Bóg wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy istnieli ku chwale Jego majestatu” (Ef 1,11-12), odnalazła w tych słowach swoje powołanie tu na ziemi i w wieczności, a także nowe imię, którym się posługiwała w ostatnim okresie swojego życia: Laus gloriae  – sława Chwały, sława Majestatu. Pisała:
 
W niebie każda dusza jest sławą chwały Ojca, Słowa i Ducha Świętego, albowiem każda dusza jest utwierdzona w czystej miłości i już nie żyje własnym życiem, ale życiem Bożym. (…)
 
A tutaj – moglibyśmy zapytać – w niebie serca, które jest możliwe już tu na ziemi? Elżbieta w swoich ostatnich rekolekcjach dopowiada z pełnym mistycyzmu i poetyckości rozmachem. Posłuchajmy już tylko sercem tego dłuższego fragmentu kończącego rekolekcje zatytułowane – Niebo w wierze:
 
Sława chwały jest duszą, która mieszka w Bogu, która kocha Go miłością czystą i bezinteresowną, nie szukając siebie w słodyczy tej miłości; jest duszą, która Go miłuje ponad wszystkie Jego dary (…). Winna oddawać Mu się w pełni, na przepadłe, aż do tego stopnia, by nie chcieć niczego innego, jak tylko tego, czego chce Bóg.
 
Sława chwały jest duszą milczenia, która zachowuje się jak lira pod tajemniczym dotknięciem Ducha Świętego, tak aby On z niej wydobywał boskie harmonie; ona wie, że cierpienie jest struną, która wydaje jeszcze piękniejsze dźwięki i dlatego lubi ją widzieć w swoim instrumencie, aby jeszcze delikatniej poruszać Serce swego Boga.
 
Sława Chwały jest duszą, która wpatruje się w Boga w wierze i w prostocie; jest zwierciadłem tego wszystkiego, czym On jest; jest niczym bezdenna przepaść, w której On może się rozpływać, rozlewać; jest także jak kryształ, poprzez który On może promieniować i kontemplować wszystkie swoje doskonałości i własną wspaniałość.
 
Na koniec, sława chwały jest istotą zawsze będącą w dziękczynieniu. (…) W niebie swej duszy sława chwały rozpoczyna swoje oficjum z wieczności. Jej kantyk jest nieprzerwany, ponieważ ona jest pod działaniem Ducha Świętego, który wszystkiego w niej dokonuje; i chociaż nie zawsze to sobie uświadamia, ponieważ słabość natury na to jej nie pozwala, żeby była zatopiona w Bogu bez żadnych rozproszeń, mimo to zawsze śpiewa, zawsze adoruje, i – by tak rzec – cała zamienia się w chwałę i miłość, w żarliwość o chwałę swego Boga. W niebie naszej duszy bądźmy sławami chwały Trójcy Świętej, sławami miłości naszej Niepokalanej Matki. Pewnego dnia opadnie zasłona, zostaniemy wprowadzone do wiekuistych przedsionków, i tam będziemy śpiewać na łonie nieskończonej Miłości – przez całą wieczność… (NW 43-44)
 
Módlmy się
 
Święta Elżbieto, która trwając w dłoniach Mistrza, uległa i poddana jak dobrze nastrojona cytra, brzmiałaś jedynie na Jego chwałę, uproś nam łaskę takiego rozmiłowania się w Bogu, byśmy oddali się Mu bez zastrzeżeń i żyli w zjednoczeniu z Nim w niebie naszej duszy już tu na ziemi, a potem w niewyobrażalnym cudzie nieba w wieczności. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen
 
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu…
 
 
Zakończenie
 
Dziś, w święto Elżbiety od Trójcy Świętej, oddajmy głos jej samej. Przypomnijmy sobie pierwsze słowa, jakie do nas skierowała u początku tej nowenny:
 
Wydaje mi się, że w niebie moim posłannictwem będzie pociągać dusze i pomagać im wychodzić z siebie, aby w bardzo prostym i pełnym miłości geście oddawać się Bogu, oraz pomagać im trwać w wielkim uciszeniu wewnętrznym, które Bogu pozwoli zamieszkać w nich i przemienić je w siebie (L 335)
 
Prośmy, by jej posłannictwo realizowało się w nas, w naszym życiu, by nas prowadziła mimo hałasu naszej codzienności, przez trudy i niepokoje życia, ku wewnętrznemu uciszeniu, byśmy mogli coraz pełniej słyszeć głos Boga w nas. Elżbieta jest realistką, przeczuwa nasze wątpliwości i wahania, mówi nam zatem:
 
Będziesz musiał stoczyć wiele walk. Na swojej drodze życia napotkasz przeszkody. Ale nie trać odwagi, przyzywaj mnie. Tak, przyzywaj swoją siostrzyczkę, a przez to powiększysz jeszcze jej szczęście w niebie. Ona zaś będzie czuć się szczęśliwa, pomagając ci odnosić zwycięstwa i pozostawać wiernym Bogu… (L 342)
 
Zostawiam ci (bowiem) moją wiarę w obecność Boga mieszkającego w naszych duszach, Boga, który jest cały Miłością. Ta zażyłość z Nim „wewnątrz” była cudownym słońcem, opromieniającym moje życie i sprawiającym, że było ono już tu na ziemi jakby niebem.  (L 333)
 
Święta Elżbieto, bądź z nami, módl się za nami i prowadź nas w głębiny naszych serc, gdzie mieszka i czeka na nas Bóg. Amen.
14. Biada temu, który nie daje na Msze św. obowiązkowe za swoich zmarłych
Msze święte za zmarłych w Hospicjum – Stowarzyszenie Hospicjum św. Kamila
O ile Bóg wynagradza tych, co słuchają i dają na Mszę św. za swoich zmarłych, o tyle karze te osoby, które zaniedbują tego świętego obowiązku.
Jeśli kto – mówi św. Leonard – należy do tych skąpców, co nie tylko mają tak mało miłości, iż nie słuchają nigdy Mszy św. za dusze zmarłych, ale nad to depcze wszelkie prawa sprawiedliwości, nie dopełniając świętego obowiązku zadość uczynienia tym Mszom św., które są zastrzeżone testamentem – och! to powiem tym ludziom: Idźcie, jesteście gorsi od szatana, boć szatani męczą dusze potępione, a wy męczycie dusze wybrane. Jesteście gorsi od barbarzyńców, bo barbarzyńcy pastwią się nad nieprzyjaciółmi, a wy jesteście okrutni dla ojca, dla matki waszej, dla przyjaciół Bożych. Dla was nie ma spowiedzi, która byłaby ważną, nie ma rozgrzeszenia, jeśli nie będziecie pokutować za tak wielki grzech i zadość nie uczynicie dokładnie wszystkim obowiązkom, które macie względem umarłych.
Nie wymawiajmy się: „Nie mam pieniędzy, nie mogę”, na układy, na handel, na zabawy, na zbytki, a nawet na życie grzeszne są pieniądze i można je znaleźć, lecz, aby zadość uczynić długom zaciągniętym względem biednych zmarłych, to grosza nie ma. Pamiętajcie dobrze, że jeśli tu na ziemi nikt rachunków waszych nie przegląda, to ostateczny ich wynik złożycie przed Bogiem. Zjadajcie zapisy zmarłych, zapisy na Mszę św., ale wiedzcie, że tym okrucieństwem i niesprawiedliwością w stosunku do dusz czyśćcowych ściągacie na siebie gniew Boży, pomnażacie nieszczęścia, bo, jak mówi Pismo św., „nieszczęście na zdrowiu, na majątku, na sławie, zniszczenie wszelkiego rodzaju na tym świecie. „Spadła na nich plaga” (Ps. 106, 29). A potem? Potem po życiu nieszczęśliwym dostanie się w ręce Boga samego, przez którego będziecie sądzeni bez miłosierdzia za wasze okrutne niesprawiedliwości, zwłaszcza w stosunku do zmarłych: „Będzie to bowiem sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia” (Jak. 2, 13).
Tu nie podaje wam przykładów szczególnych ruin majątkowych, nieszczęść wielkich, jakie spadły na domy i rodziny, które nie wypełniły obowiązków swoich., w stosunku do dusz zmarłych. Obejdźcie wszystkie miasta i kraje, przypatrzcie się, ile rodzin rozproszonych, ile domów zniszczonych, ile fortun wielkich upadłych, sklepów zamkniętych, robót zawieszonych; jakaż tego przyczyna?
Gdyby się chciało dojść do dna rzeczy, znalazłaby się przyczyna w okrucieństwie w stosunku do dusz zmarłych, w zaniedbaniu legatów pobożnych, ale to są kary doczesne, inne, znacznie cięższe, są zachowane na życie przyszłe i nie raz Bóg pozwala, że tą samą monetą tym, co tak zawinili, odpłacają się spadkobiercy.
* * *
W kronikach franciszkańskich czytamy, że jeden brat ukazał się po śmierci swemu towarzyszowi i objawił mu wielkie cierpienia, jakie ponosił w czyśćcu za to, że za życia zaniedbywał swoich zmarłych, zapewniając, iż dobre uczynki, Msze św. za niego odprawione, żadnej ulgi mu nie przynoszą, bo za karę, za to niedbalstwo, Bóg pozwala, że są pomocą nie jemu, lecz innym duszom. To mówiąc, znikł.
Och! pozwólcie, bym raz jeszcze was błagał, abyście od tej chwili z wielkim staraniem wspomagali dusze czyśćcowe, przez to również zmazywali długi wasze, zaciągnięte w stosunku do sprawiedliwości Boskiej. Główny ku temu środek, to Msza św. i Komunia św., lecz przede wszystkim bądźcie skwapliwi zadość uczynić legatom, zostawionym za dusze w czyśćcu, choćby wam przyszło ponieść ofiarę.

 

Środa, 2 listopada 2022
WSPOMNIENIE
WSZYSTKICH WIERNYCH ZMARŁYCH
45 WOG :: Aktualności ::..
(Łk 23, 44-46. 50. 52-53; 24, 1-6a)
Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Po tych słowach wyzionął ducha. Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał”.
Życie wieczne i modlitwa za zmarłych

2 listopada wspominamy tych, którzy po śmierci dostąpili zbawienia, ale przebywają jeszcze w czyśćcu. Z punktu widzenia ostatecznego wyboru za Bogiem lub przeciw Bogu człowiek stoi w obliczu alternatywy: albo będzie żył z Panem w szczęśliwości wiecznej, albo pozostanie z dala od Jego obecności. Pomiędzy pielgrzymowaniem w doczesności i wieczną chwałą w niebie istnieje taki stan, w którym cierpią dusze ludzi sprawiedliwych, choć dotkniętych „zmazą grzechu powszedniego”, lub takie, które nie odpokutowały za grzechy na ziemi. Chodzi więc o te dusze, które zeszły z tego świata w łasce uświęcającej i są w przyjaźni z Panem Bogiem. Nie mogą wszakże wejść do nieba, gdyż mają jeszcze pewne „długi” do spłacenia Bożej sprawiedliwości. Droga do pełnej szczęśliwości wymaga oczyszczenia, co wiara Kościoła przedstawia za pomocą nauki o czyśćcu. Każdy ślad przywiązania do zła winien zostać usunięty, każde skrzywienie duszy – wyprostowane. Oczyszczenie winno być całkowite. Czyściec oznacza nie miejsce, lecz stan życia. Ci, którzy po śmierci żyją w stanie oczyszczenia, znajdują się już w miłości Chrystusa, który ich podnosi z resztek niedoskonałości.
Stan oczyszczenia nie oznacza jednak przedłużenia sytuacji ziemskiej, jak gdyby po śmierci była dana ostateczna możliwość zmiany własnego przeznaczenia. Nauczanie Kościoła w tym względzie jest jednoznaczne. Jeśli ktoś po śmierci znajdzie się w czyśćcu, ma już zapewnione zbawienie – nie może trafić do piekła. Natomiast osoba potępiona nie dostąpi już łaski oglądania oblicza Boga.
Prawdę o istnieniu czyśćca Kościół ogłosił w formie dogmatu na Soborze w Lyonie w 1274 r. Potwierdzona została ona i szczegółowo wyjaśniona w osobnym dekrecie o czyśćcu na Soborze Trydenckim (1545-1563).

W Piśmie świętym istnieje kilka miejsc, które naprowadzają nas na istnienie czyśćca. W Drugiej Księdze Machabejskiej mamy opis bitwy pod Adulla, w której poniosło śmierć wielu żołnierzy. Ich dowódca, Juda Machabeusz, złożył za nich ofiarę przebłagalną (2 Mch 12, 38-45). Zatem już w II w. przed Chrystusem Izraelici wierzyli, iż istnieje miejsce, w którym przebywają dusze odbywające pokutę za grzechy i że można tym duszom przyjść z pomocą, aby na końcu świata, przy powszechnym zmartwychwstaniu ciał, mogły być zaliczone do zbawionych.
Dogmat Kościoła opiera się przede wszystkim na tradycji, na powszechnej i od początków chrześcijaństwa sięgającej praktyce odprawiania modlitw za zmarłych. Już Tertulian (160-240) pisze: „W dzień rocznicy składamy za zmarłych ofiary”. Nie pisze, że składa się ofiary ku czci zmarłych, gdyż byłoby to uważane za bałwochwalstwo, ale podaje, że „za zmarłych” składano ofiary. Było więc już wtedy przekonanie, że zmarli potrzebują od nas pomocy. Gdzie indziej Tertulian przytacza informację o pewnej niewieście, która modli się za swojego męża i prosi dla niego o ochłodę.
W katakumbach na grobach chrześcijańskich spotykamy często napisy, które w usta zmarłego lub jego rodziny wkładają słowa prośby o modlitwę do Boga w intencji tego, który odszedł z tej ziemi. Nie spotykamy natomiast podobnych napisów na grobach męczenników, co świadczy wyraźnie o przekonaniu wiernych, że ci naszych modlitw już nie potrzebują. Św. Efrem (+ 373) poleca w swoim testamencie, aby trzydziestego dnia od jego śmierci odbyło się nabożeństwo za niego, „bowiem ofiary złożone przez żywych pomagają umarłym”. O istnieniu czyśćca piszą niemniej jasno św. Augustyn (+ 430), św. Cezary z Arles (+ 543) i św. Grzegorz Wielki (+ 604).

Według wizji, jakie otrzymywała św. Katarzyna Genueńska (+ 1510), największą karą dla duszy czyśćcowej jest jej tymczasowa rozłąka z Bogiem. Dusza dopiero po śmierci poznaje, kim jest Bóg, poznaje Go jako pełnię miłości, piękna i świętości. Za wszelką cenę chce się z Nim połączyć, a jednak nie jest jeszcze tego godna. Sama więc pragnie szukać miejsca, gdzie mogłaby się oczyścić. Tym miejscem jest właśnie czyściec. Ogniem zaś, który będzie ją palił, będzie miłość, pragnąca nieprzeparcie połączyć się z Bogiem. Dusze czyśćcowe cierpią ból rozłąki, żar pragnienia, aby się połączyć z przedmiotem swojej największej miłości. Dusze czyśćcowe równocześnie będą opływały w szczęście, że są miłowane, że Bóg uważa je za przyjaciół i czeka na nie.

Wśród teologów nie ma pewności, czy dusze czyśćcowe mogą pomagać nam na ziemi i za nami orędować. Zdania są podzielone. Prawdopodobnym zdaje się jednak powszechne przekonanie wiernych, że chociaż dusze czyśćcowe same sobie pomóc nie mogą, to jednak mogą nas wspierać na ziemi. Są przecież Bożymi przyjaciółmi, a więzów krwi i przyjaźni tajemnica świętych obcowania nie tylko nie rozluźnia, ale je jeszcze bardziej zacieśnia. W niedługim może czasie będą z Nim dzielić wieczną chwałę. Można mieć zatem nabożeństwo do dusz czyśćcowych i modlić się do nich w różnych potrzebach. W Polsce istnieje zgromadzenie sióstr, założone przez bł. o. Honorata Koźmińskiego (+ 1916), Wspomożycielek Dusz Czyśćcowych. Szczególnie rozwinięte nabożeństwo do dusz czyśćcowych obserwuje się w Italii.
Św. Piotr Damiani (+ 1072) był pierwszym, który napisał traktat o Najświętszej Maryi Pannie jako Pośredniczce dusz czyśćcowych. Podaje w nim, że Matka Boża miała się objawić niejakiej Marozji i oznajmić jej, że w uroczystość swojego Wniebowzięcia ma przywilej zabierania z czyśćca do nieba wielu dusz. Św. Gertruda (+ 1302) pisze, że była świadkiem, jak Maryja wybawiła z czyśćca duszę brata zakonnego, Hermana, który wyróżniał się nabożeństwem do Niej. Wyznaje dalej, że Matka Boża oręduje skutecznie za duszami czyśćcowymi. Zachęca też do gorliwych modlitw. Także św. Franciszka Rzymianka (+ 1440) wyraża opinię, że Matka Boża ma moc wybawiania dusz czyśćcowych. Czyni to szczególnie w swoją największą uroczystość – Wniebowzięcia. Św. Bernard (+ 1153) nazywa Maryję wprost „Wybawicielką dusz czyśćcowych”. Od średniowiecza datuje się przekonanie, że Maryja wybawi z czyśćca w pierwszą sobotę po śmierci te dusze, które nosiły szkaplerz karmelitański i zachowały cnotę czystości.

Ci, którzy znajdują się w sytuacji oczyszczania, są związani zarówno z błogosławionymi, którzy już w pełni cieszą się życiem wiecznym, jak i z nami, którzy podróżujemy na tym świecie do domu Ojca. Dlatego tak ważna jest nasza modlitwa za zmarłych. Oni nie mogą już nic uczynić dla swojego zbawienia, my jednak możemy i powinniśmy. Kwiaty i znicze to jedynie zewnętrzne oznaki naszej o nich pamięci. Tak naprawdę zmarli potrzebują naszej modlitwy. Módlmy się za nich nie tylko w święta i rocznice śmierci, ale także na co dzień.

Najpiękniejszą ofiarą jest ofiara Mszy św. w intencji zmarłych, by ich dusze doznały oczyszczenia i by mogli wejść do Królestwa Chrystusowego. Możemy też w intencji zmarłych ofiarować zyskane odpusty. Za pobożne odwiedzenie cmentarza w dniach od 1 do 8 listopada i jednoczesną modlitwę za zmarłych można uzyskać odpust zupełny. 

                              6 Dzień Wszystkich Świętych Obrazki, zdjęcia na whatsapp - Obrazki Online
Z dzieła św. Ambrożego, biskupa, O śmierci brata Satyra

Umierajmy z Chrystusem,
abyśmy z Nim mogli powstać do życia
Widzimy, że śmierć jest zyskiem, a życie udręką. Toteż święty Paweł powiada: „Dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem”. Czymże jest Chrystus, jeśli nie śmiercią ciała, a duchem dającym życie? Dlatego umierajmy z Chrystusem, abyśmy z Nim mogli powstać do życia. Każdego dnia powinniśmy się przygotowywać i przyzwyczajać do śmierci, aby dusza przez odrywanie się od pożądań ciała umiała się stawać wolną, i osiągnąwszy wyżyny, gdzie nie sięgają już ziemskie pragnienia grożące zagładą, przyjęła podobieństwo śmierci, aby nie doznać zniszczenia śmierci. Prawo ciała walczy bowiem przeciw prawu ducha, usiłując podporządkować go prawu grzechu. Jakież na to lekarstwo? „Któż mnie wyzwoli z ciała śmierci? Łaska Boga przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana”.
Mamy lekarza, stosujmy lekarstwo. Naszym lekarstwem jest łaska Chrystusa, a nasze ciało jest ciałem śmierci. Trzymajmy się zatem daleko od ciała, aby nie być daleko od Chrystusa. Chociaż jesteśmy w ciele, nie idźmy za tym, co cielesne. Nie uciekajmy od prawa natury, ale na pierwszym miejscu stawiajmy dary łaski.
Cóż więcej? Świat został odkupiony przez śmierć Jednego. Chrystus bowiem mógłby nie umrzeć, gdyby zechciał. Uznał jednak, że nie należy unikać śmierci jako bezużytecznej. Nie mógł skuteczniej nas zbawić, jak właśnie umierając. Jego śmierć dała życie wszystkim. Jego śmiercią jesteśmy naznaczeni. Jego śmierć ogłaszamy w modlitwie, Jego śmierć przepowiadamy podczas składania ofiary. Jego śmierć jest zwycięstwem, Jego śmierć jest sakramentem. Jego śmierć jest doroczną uroczystością świata.
Cóż jeszcze moglibyśmy powiedzieć o Jego śmierci, skoro potrafimy wykazać na Bożym przykładzie, że to właśnie śmierć sprowadziła nieśmiertelność, że śmierć odkupiła siebie? Nie należy więc ubolewać z powodu istnienia śmierci, bo ona jest przyczyną zbawienia wszystkich. Nie należy uciekać przed śmiercią, której Syn Boży nie uniknął, nie odrzucił.
W rzeczywistości śmierć nie należała do natury, ale naturalną stała się potem. Na początku bowiem Bóg nie ustanowił śmierci, ale dał ją jako lekarstwo. Po upadku życie ludzkie, skazane na ustawiczną pracę i trudy, zaczęło być prawdziwą udręką. Trzeba więc było położyć kres nieszczęściom, tak aby śmierć oddała z powrotem to, co życie utraciło. Bez pomocy łaski nieśmiertelność jest raczej ciężarem niż korzyścią.
Dusza ma zatem możność wyjść z labiryntu życia, z prochu ciała i podążać ku owemu zgromadzeniu w niebie, jakkolwiek dojście zastrzeżone jest świętym. Może śpiewać chwałę Bogu, którą, jak się dowiadujemy z prorockiej wypowiedzi, śpiewają niebiescy cytrzyści: „Dzieła Twoje są wielkie i godne podziwu, Panie, Boże wszechwładny: Sprawiedliwe i wierne są drogi Twoje, o Królu narodów. Któż by się nie bał, o Panie, i Twego imienia nie uczcił? Bo Ty sam jesteś święty, bo przyjdą wszystkie narody i padną na twarz przed Tobą”. Dusza może zobaczyć gody Twe, o Jezu, podczas których wśród radosnych okrzyków prowadzą do Ciebie oblubienicę, z ziemi do nieba, nie związaną już dłużej ze światem, ale połączoną z duchem, „do Ciebie bowiem przyjdzie wszelki człowiek”.
Święty król Dawid bardziej niż ktokolwiek pragnął widzieć to i rozważać. Dlatego mówi: „O jedno proszę Pana, tego poszukuję, bym w domu Pana przebywał po wszystkie dni mego życia, abym zażywał łaskawości Pana”.
 
 
                                            1.11.2021 Uroczystość Wszystkich Świętych – Parafia Św. Biskupa Józefa  Sebastiana Pelczara

Komentarze do poszczególnych czytań przygotowane przez Bractwo Słowa Bożego

Komentarz do pierwszego czytania

Wyznanie wiary Hioba w zbawczą interwencję Boga najprawdopodobniej odnosi się do życia ziemskiego. Hiob wyraża przekonanie, że sprawiedliwy Bóg wspomoże cierpiącego, uzdrowi go i pozwoli zażywać radości zjednoczenia z Nim jeszcze przed śmiercią.
Chrześcijanie interpretują to wyznanie w kluczu wiary w zmartwychwstanie i szczęśliwe życie wieczne w bliskości Boga. Właściwie jest to stwierdzenie faktu, wyrażenie pewności, która ma swoje źródło w wierze i zaufaniu do Boga. Ten, w którego wierzymy, jest stwórcą, panem i miłośnikiem życia. Nasze życie ziemskie i wieczne ma swoje źródło w Nim. Jest więc dla nas oczywiste, że prawdziwe życie i Jego pełnia są możliwe do osiągnięcia tylko w zażyłej relacji z Bogiem.
Potrzeba więc przełożyć na język codzienności Hiobowe wyznanie: „…ja wiem: Wybawca mój żyje (…) To właśnie ja Go zobaczę”. Jest to zaproszenie do świadectwa o Bogu obecnym, działającym, miłosiernym… i o nadziei, której żadna trudność, czy klęska nie mogą pokonać.

 

Komentarz do psalmu

Psalmista wyznaje ufność w pomoc Boga, bo doświadczył już Jego dobroci i skosztował owoców Bożej opieki. Dlatego nie waha się ponownie zwracać do Niego w momencie zagrożenia i trwogi. Pragnie Bożej obecności, chce trwać w świątyni, która nie jest jedynie budowlą, ale żywą obecnością. Sam Bóg jest treścią i sensem upragnionej przez psalmistę świątyni. Tutaj czuje się i rzeczywiście jest bezpieczny.
Kontekst dnia dzisiejszego kieruje naszą myśl ku rzeczywistości śmierci, która jest nieuchronna. Psalm 27 staje się więc modlitwą do Boga, aby moment odejścia z tego świata okazał się dla nas chwilą wejścia do świątyni Pana, do radosnej i uszczęśliwiającej Obecności Boga, któremu ufamy i w którym złożyliśmy naszą nadzieję. Psalm kreśli więc perspektywę szczęśliwej wieczności, która jest dla nas źródłem siły, odwagi i wytrwałości podczas ziemskiej pielgrzymki.

 

Komentarz do drugiego czytania

Święty Paweł stara się wyjaśnić Koryntianom prawdę o zmartwychwstaniu ciał. Przesiąknięci filozofią platońską i gnostycyzmem, skłaniali się ku poglądowi, że ciało jest tylko przeszkodą, z której należy się wyzwolić, aby wejść do świata ducha. W takiej logice nie ma miejsca na wskrzeszenie ciała, ani na pozytywny sens ludzkiego cierpienia.
Odrzucenie rzeczywistości zmartwychwstania nie pozwala także odkryć sensu śmierci. Tymczasem tylko w świetle Chrystusowego zmartwychwstania jesteśmy w stanie poznać prawdę o tym, że jest ona etapem życia, bramą, która otwiera nam możliwość uczestniczenia w życiu samego Boga. Całe dzieło Wcielenia Syna Bożego dokonało się w tym właśnie celu.
Teraz mamy ten przywilej życia z Jezusem, cierpienia z Jezusem, umierania z Jezusem, zmartwychwstania z Nim i odniesienia razem z Jezusem ostatecznego zwycięstwa nad wszystkimi wrogami, w tym nad samą śmiercią. Oto chrześcijańska perspektywa, która zapewnia integralność całemu procesowi naszej egzystencji. Miejsce centralne zajmuje w niej rzeczywistość zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.

 

Komentarz do Ewangelii

Łukaszowa relacja o śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, którą dzisiaj czytamy, zawiera trzy obrazy: otwarcia, pokonania bariery, udzielenia dostępu.
Pierwszym obrazem jest rozdarcie zasłony w przybytku w momencie agonii Jezusa. Wejście do świątyni zostało gwałtownie otwarte. Ludzkość uzyskała dostęp do udziału w świętości Boga. W Jego planach śmierć Jezusa nie była finałem dziejów, ale nowym otwarciem, nowym początkiem.
Drugim obrazem jest otwarty grób Jezusa. Teraz ponownie mogą wejść do niego światło, powietrze i żyjący ludzie. Mrok i zgnilizna śmierci muszą ustąpić wobec świeżości niedzielnego poranka. Życie ma dostęp do grobu.
Trzecim obrazem jest fakt zmartwychwstania ogłoszony przez aniołów: „Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał”. Po grobowym zatrzymaniu, historia zbawienia ponownie została wprawiona w ruch, jest kontynuowana. Bóg pokonał stan zawieszenia, śmiertelną konkluzję dziejów Jezusa, której autorem był człowiek. Zwyciężyło życie, zwyciężyła Boża narracja dziejów świata.
Pozwólmy Bogu opowiedzieć dzieje naszych zgonów. Dopuśćmy do głosu Jezusa, aby wypowiedział się w sprawie naszych więzień, zamknięć, schronów… Niech przemówi Autor życia i ogłosi prawdziwy sens naszych śmierci i rozpocznie na nowo opowieść o życiu, które tryska z grobu.

Komentarze zostały przygotowane przez ks. Bogusława Zemana SSP

 

                               Dzień Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny - START - Gminny Portal  Internetowy - Chęciny

 

Litania za zmarłych
Ojcze z nieba, Boże, zmiłuj się nad nami
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nim (nią), (nimi).
Bramo niebieska,
Królowo Wniebowzięta,
Święty Michale,
Święty Janie Chrzcicielu,
Święty Józefie,
Święty N. (patron zmarłego),
Wszyscy Święci i Święte Boże,
Bądź mu (jej, im) milościw, wybaw go (ją, ich), Panie,
Od zła wszelkiego
Od cierpień w czyśćcu,
Przez Twoje Wcielenie,
Przez Twoje narodzenie,
Przez Twój chrzest i post święty,
Przez Twój krzyż i mękę,
Przez Twoją śmierć i złożenie do grobu,
Przez Twoje zmartwychwstanie,
Przez Twoje cudowne wniebowstąpienie,
Przez zesłanie Ducha Świętego,
Przez Twoje przyjście w chwale,
Prosimy Cię, abyś dal nam pragnienie nieba,
Prosimy Cię, abyś nas zachował od nagłej i niespodziewanej śmierci,
Prosimy Cię, abyś uchronił nas, naszych krewnych i dobrodziejów od wiekuistego potępienia,
Prosimy Cię, abyś naszym dobroczyńcom dał wieczną nagrodę,
Prosimy Cię, abyś wprowadził do wiekuistej światłości naszych nauczycieli i wychowawców,
Prosimy Cię, abyś okazał miłosierdzie ofiarom wypadków, katastrof i wojen,
Prosimy Cię, abyś dał wszystkim wiernym zmarłym wieczny odpoczynek,
Prosimy Cię, abyś pozwolił im radować się w chwale zmartwychwstania.
JEZU, który gładzisz grzechy świata,  zmiłuj się nad nami.
JEZU, który gładzisz grzechy świata,  zmiłuj się nad nami.
JEZU, który gładzisz grzechy świata,  zmiłuj się nad nami.
Módlmy się: Boże, Ty sprawiłeś, że Twój Syn zwyciężył śmierć i wstąpił do nieba, daj Twoim zmarłym sługom udział w Jego zwycięstwie nad śmiercią, aby mogli na wieki oglądać Ciebie, swojego Stwórcę i Odkupiciela. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.