Wspomnienie św. Matki Teresy z Kalkuty przypada na 5 września
 
 
Święta Matka Teresa z Kalkuty

Matka Teresa – właściwie Agnes Gonxha Bojaxhiu – urodziła się 26 sierpnia 1910 r. w Skopje (dzisiejsza Macedonia) w rodzinie albańskiej. Została ochrzczona następnego dnia i ten dzień obchodziła później jako swoje urodziny. Dzieciństwo upłynęło jej w harmonii, pośród małych, codziennych spraw, w atmosferze wsparcia ze strony rodziny. W 1919 r. jej ojciec, kupiec, wyjechał w interesach. Wrócił z podróży w bardzo ciężkim stanie zdrowia i mimo natychmiastowej pomocy zmarł. Odbiło się to istotnie na sytuacji materialnej rodziny. Matka pozostała bez środków do życia. Choć nie było im łatwo, przyjmowali w swoich murach ubogich i szukających pomocy. Regularnie na posiłki przychodziła do nich pewna starsza kobieta. Matka mówiła wtedy do dzieci: „Przyjmujcie ją serdecznie, z miłością. Nie bierzcie do ust nawet kęsa, jeśli wcześniej nie podzielicie się z innymi”. Ponadto matka odwiedzała raz w tygodniu staruszkę opuszczoną przez rodzinę, zanosiła jej jedzenie, sprzątała dom, prała, karmiła. Powtarzała dzieciom: „Gdy czynicie coś dobrego, róbcie to bez hałasu, jakbyście wrzucały kamyk do morza”.
Mając 18 lat Agnes wstąpiła do Sióstr Misjonarek Naszej Pani z Loreto i wyjechała do Indii. Składając pierwsze śluby zakonne w 1931 r., przyjęła imię Maria Teresa od Dzieciątka Jezus. Sześć lat później złożyła śluby wieczyste. Przez dwadzieścia lat w kolegium sióstr w Entally, na wschód od Kalkuty, uczyła historii i geografii dziewczęta z dobrych rodzin. W 1946 r. zetknęła się z wielką biedą w Kalkucie i postanowiła założyć nowy instytut zakonny, który zająłby się opieką nad najuboższymi. W 1948 r., po 20 latach życia zakonnego, postanowiła opuścić mury klasztorne. Chciała pomagać biednym i umierającym w slumsach Kalkuty. Przez dwa lata oczekiwała na decyzję władz kościelnych, by móc założyć własne Zgromadzenie Misjonarek Miłości i zamienić habit na sari – tradycyjny strój hinduski. 7 października 1949 r. nowe zgromadzenie zostało zatwierdzone przez arcybiskupa Kalkuty Ferdinanda Periera na prawie diecezjalnym. Po odbyciu nowicjatu 12 sióstr złożyło pierwszą profesję zakonną 12 kwietnia 1953 r., a założycielka złożyła profesję wieczystą jako Misjonarka Miłości. 1 lutego 1965 r. zgromadzenie otrzymało zatwierdzenie przez Stolicę Apostolską. Stopniowo do sióstr dołączali spontanicznie lekarze, pielęgnarki i ludzie świeccy. Organizowano kolejne punkty pomocy, by uporać się z chorobami będącymi skutkiem niedożywienia i przeludnienia.
W ciągu długiego życia Matka Teresa przemierzała niezmordowanie cały świat, zakładając placówki swej wspólnoty zakonnej i pomagając na różne sposoby najuboższym i najbardziej potrzebującym. W 1963 r. założyła męską wspólnotę czynną Braci Misjonarzy Miłości. W 1968 r. papież Paweł VI poprosił Matkę Teresę o przysłanie sióstr z jej zgromadzenia do Rzymu do opieki nad biedakami. W 1976 r. Matka Teresa utworzyła wspólnotę kontemplacyjną dla sióstr i braci.
Otrzymała wiele nagród i odznaczeń międzynarodowych, m.in. Pokojową Nagrodę Nobla w 1979 r. Dzięki temu wiele krajów otworzyło drzwi dla sióstr. Papież Paweł VI nagrodził ją Nagrodą Pokoju papieża Jana XXIII „za pracę na rzecz ubogich, obraz chrześcijańskiej miłości i wysiłki na rzecz pokoju”. W 1976 r. otrzymała nagrodę Pacem in terris. Na wniosek włoskich dzieci została Kawalerem Orderu Uśmiechu (1996).
Wielokrotnie gościła w Polsce, odkąd w 1983 r. Misjonarki Miłości podjęły służbę w naszym kraju. Podczas tych wizyt witana była przez hierarchów Kościoła i tłumy wiernych. Przyjmowała śluby swoich sióstr, odwiedzała prowadzone przez nie domy i otwierała nowe. Spotkać ją można było też wśród bezdomnych na Dworcu Wschodnim czy u więźniów na Służewcu w Warszawie. W 1993 r. przyjęła doktorat honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dyplom wręczył jej rektor Uniwersytetu; uroczystość odbyła się jednak nie w murach krakowskiej uczelni, ale w Warszawie, w pomieszczeniu, które na co dzień służy jako stołówka dla najuboższych.
Obecnie w ponad 560 domach w 130 krajach pracuje prawie 5 tys. sióstr. Gałąź męska zgromadzenia liczy ok. 500 członków w 20 krajach. Strojem zakonnym sióstr jest białe sari z niebieskimi paskami na obrzeżach.

Matka Teresa zmarła w opinii świętości w wieku 87 lat na zawał serca w domu macierzystym swego zgromadzenia w Kalkucie 5 września 1997 r. Jej pogrzeb w dniu 13 września 1997 r., decyzją władz Indii, miał oprawę należną osobom zajmującym najważniejsze stanowiska w państwie.
Na prośbę wielu osób i organizacji św. Jan Paweł II już w lipcu 1999 r., a więc zaledwie w 2 lata po jej śmierci, wydał zgodę na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, chociaż przepisy kościelne wymagają minimum 5 lat od śmierci sługi Bożego na podjęcie takich działań. Proces na szczeblu diecezjalnym zakończono już w 2001 r. Beatyfikacji Matki Teresy dokonał w ramach obchodów 25-lecia swojego pontyfikatu św. Jan Paweł II dnia 19 października 2003 r. Kanonizacja Matki Teresy odbyła się w ramach obchodów Nadzwyczajnego Jubileuszu Świętego Roku Miłosierdzia w Watykanie 4 września 2016 r., a dokonał jej papież Franciszek.

Wielcy tego świata nie stosują się do zaleceń Matki Teresy z Kalkuty -  Strona Życia

Droga Krzyżowa Matki Teresy z Kalkuty

Odmówmy modlitwę za naszych braci i siostry, za młodych tego świata: „Spraw, Panie, abyśmy byli godni służyć naszym braciom na całym świecie, którzy żyją i umierają w ubóstwie i głodzie. Daj im dzisiaj, za sprawą naszych rąk, chleba ich powszedniego, a poprzez naszą rozumiejącą miłość obdarz ich pokojem i radością.”
Jezus powiedział do młodych ludzi swoich czasów: „Jeżeli chcecie być moimi uczniami, weźcie krzyż i naśladujcie Mnie”. Ale On, zanim wziął swój krzyż, wiedział, że Go potrzebowaliśmy, że bez Niego nie bylibyśmy zdolni do podążania za Nim, do przeżywania naszej Drogi Krzyżowej. Dlatego On przemienił siebie w Chleb życia i powiedział: „Jeżeli nie spożywacie mego ciała i nie pijecie mojej krwi, nie możecie żyć, nie możecie podążyć za Mną, nie możecie być moimi uczniami”. Chociaż dzisiaj On nie potrzebuje brać krzyża, iść na Golgotę i przeżywać swoją Drogę Krzyżową, to jednak dziś na nowo – w tobie i we mnie, w młodych tego świata – przeżywa On swoją mękę.
Oto małe dziecko, głodne dziecko, które jadło kawałek chleba kruszynkę po kruszynce, ponieważ bało się, że chleb się skończy i że będzie znowu głodne… To była pierwsza stacja Drogi Krzyżowej. Czy ja to widzę? Bardzo często patrzymy, ale nie widzimy. My wszyscy winniśmy wziąć krzyż i podążać za Chrystusem na Kalwarię, jeżeli chcemy z Nim zmartwychwstać. Sądzę, że właśnie dlatego Jezus, zanim umarł, dał nam swe ciało, dał nam swą krew, abyśmy mogli żyć, abyśmy mieli odwagę, abyśmy byli zdolni nieść krzyż i krok za krokiem podążać za Nim.
Na naszej Drodze Krzyżowej widzimy Jezusa jako biednego i głodnego, jako upadającego. Czy jesteśmy tam obecni, aby Mu pomóc? Czy jesteśmy tam z naszym poświęceniem, z naszym chlebem, prawdziwym chlebem? Są tysiące ludzi, którzy umierają z braku odrobiny miłości, odrobiny uznania. To jest stacja Drogi Krzyżowej Jezusa w głodzie, w upadku.
I mamy czwartą stację Drogi Krzyżowej, gdzie spotyka On swoją Matkę. Czy my jesteśmy matką dla cierpiącego, matką miłości i zrozumienia? Czy jesteśmy tam, aby zrozumieć naszych młodych ludzi wtedy, gdy upadają, gdy są samotni, gdy czują się niechciani? Czy jesteśmy tam obecni?
Szymon Cyrenejczyk wziął krzyż i podążył za Jezusem – pomagał Jezusowi dźwigać Jego krzyż. To, co wy, młodzi ludzie, uczyniliście w ciągu tego roku jako znak miłości – te tysiące i miliony rzeczy, które ofiarowaliście dla Jezusa, dla biednych – właśnie wtedy byliście Szymonem Cyrenejczykiem, w czasie tych dni, podczas każdej z tych czynności, którą wykonaliście.
A Weronika – czy my jesteśmy Weroniką dla naszych biednych, dla tych, którzy są samotni, dla tych, którzy są niechciani? Czy jesteśmy tam, aby ocierać ich smutek? Czy jesteśmy tam, aby dzielić ich cierpienie? Czy jesteśmy tam obecni? Czy też jesteśmy jednymi z tych dumnych, którzy przechodzą obok i patrzą, ale nie są w stanie zobaczyć?
Jezus znowu upada. Ile razy podnosiliśmy ludzi z ulicy, którzy żyją jak zwierzęta, ale tęsknią za tym, aby umrzeć jak aniołowie? Czy jesteśmy tam obecni, aby ich podnieść? Nawet tutaj, w waszym kraju – czy widzicie ludzi siedzących w parku, tak bardzo samotnych, niechcianych, nieszczęśliwych, o których nikt się nie troszczy? Mówimy: to alkoholicy! Nie obchodzi mnie to! Ale to Jezus potrzebuje twojej ręki, aby obetrzeć tę twarz. Czy jesteś tam, aby tego dokonać, czy też przechodzisz obok?
Jezus upadł znowu, dla ciebie i dla mnie. Został pozbawiony odzienia. A dziś małe dziecko jeszcze przed narodzeniem bywa pozbawione miłości. Musi umrzeć, gdyż tego dziecka nie chcemy. To dziecko musi być nagie, bo go nie chcemy. I Jezus przyjął to straszne cierpienie. To nienarodzone dziecko przyjmuje to straszne cierpienie, bo nie ma wyboru. Ale ja mam możliwość wyboru, aby je chcieć, aby je kochać, aby je chronić. To mój brat, to moja siostra.
Jezus ukrzyżowany. Jak dużo ludzi kalekich, z opóźnionym rozwojem umysłowym, ludzi młodych, zapełnia szpitale! A ilu jest takich w naszych własnych domach? Czy my kiedykolwiek dzielimy z nimi to ukrzyżowanie? Czy my o tym wiemy? A Jezus powiedział: „Jeśli chcecie być moimi uczniami, weźcie swój krzyż i podążajcie za Mną”. Jezus uważa, że my – biorąc krzyż na ramiona – karmimy Go w głodzie, ubieramy w nagości, zabieramy Go do naszych domów – i tak staje się nasz.
Zaczynajmy naszą Drogę Krzyżową z odwagą i wielką radością, gdyż mamy Jezusa w Komunii św. Mamy Jezusa – Chleb życia – aby obdarzył nas życiem, aby dał nam siłę, gdyż Jego radość jest naszą siłą i Jego męka jest naszą siłą. Bez Niego nic nie możemy uczynić.
Wy, młodzi ludzie, pełni miłości, pełni siły, pełni życia, nie marnujcie waszej energii na rzeczy bezużyteczne. Patrz i zobacz! Trzeba patrzeć i widzieć waszych braci i siostry nie tylko w waszym kraju, nie tylko w waszym własnym domu. Trzeba patrzeć i widzieć wszędzie, gdzie są ludzie głodni, którzy patrzą na ciebie. Są też ludzie nadzy, którzy patrzą na ciebie. Są też ludzie bezdomni, którzy patrzą na ciebie. Nie odwracajcie się do biednych plecami, gdyż oni są Chrystusem!
Wygłoszone w Stanach Zjednoczonych
Najpiękniejsze cytaty Matki Teresy z Kalkuty-które najbardziej do Was  przemawiają: | Toluna
Matka Teresa była hojną szafarką Bożego miłosierdzia
Publikujemy polskie tłumaczenie papieskiej homilii.
„Któż pojmie wolę Pana?” (Mdr 9,13). To pytanie z Księgi Mądrości, które usłyszeliśmy w pierwszym czytaniu przedstawia nam nasze życie jako tajemnicę, której klucza interpretacji nie posiadamy. Stale jest dwóch bohaterów historii: z jednej strony Bóg, a z drugiej ludzie. Naszym zadaniem jest dostrzeżenie Bożego wezwania, a następnie przyjęcie Jego woli. Ale aby ją przyjąć bez wahania postawmy sobie pytanie: jaka jest wola Boża w moim życiu?
W tym samym fragmencie mądrościowym znajdujemy odpowiedź: „ludzie poznali, co Tobie przyjemne” (w. 18). Aby zweryfikować wezwanie Boga musimy zadać sobie pytanie i zrozumieć, co się Jemu podoba. Wiele razy prorocy głosili, co miłe jest Panu. Ich orędzie znajduje wspaniałą syntezą w wyrażeniu: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Oz 6,6; Mt 9,13). Bogu miłe są wszelkie uczynki miłosierdzia, ponieważ w bracie, któremu pomagamy rozpoznajemy oblicze Boga, którego nikt nie może oglądać (por. J 1,18). Ilekroć pochylamy się nad potrzebami braci, nakarmiliśmy i napoiliśmy Jezusa; przyodzialiśmy, wsparliśmy i nawiedziliśmy Syna Bożego (por. Mt 25,40). W sumie dotknęliśmy ciała Chrystusa.
Jesteśmy zatem wezwani, by wprowadzić w życie to, o co prosimy w modlitwie i wyznajemy w wierze. Nie ma alternatywy dla miłosierdzia: ci, którzy poświęcają się w służbie braciom, chociaż o tym nie wiedzą, są ludźmi miłującymi Boga (por. 1 J 4,19; Jk 2,14). Jednakże życie chrześcijańskie nie jest zwyczajną pomocą, udzielaną w chwili potrzeby. Gdyby tak było, byłoby ono na pewno pięknym uczuciem ludzkiej solidarności, które wywołuje doraźne korzyści, ale byłoby bezowocne, ponieważ pozbawione byłoby korzeni. Zaangażowanie, jakiego żąda Pan jest wręcz przeciwnie, powołaniem do miłości, w którym każdy uczeń Chrystusa oddaje Mu na służbę swoje życie, aby codziennie wzrastać w miłości.
Słyszeliśmy w Ewangelii, że „szły z Nim wielkie tłumy” (Łk 14,25). Dziś te „wielkie tłumy” przedstawia szeroki świat wolontariatu, zgromadzony tutaj z okazji Jubileuszu Miłosierdzia. Jesteście owym tłumem, który podąża za Nauczycielem i który uwidacznia Jego konkretną miłość do każdego człowieka. Powtarzam wam słowa apostoła Pawła: „doznałem wielkiej radości i pociechy z powodu twojej miłości, że [mianowicie] serca świętych otrzymały od ciebie pokrzepienie” (Flm 1,7). Jakże wiele serc pokrzepiają wolontariusze! Jakże wiele podtrzymują rąk; ileż osuszają łez; jak wiele miłości rozlewanej jest w ukrytej służbie, pokornej i bezinteresownej! Ta chwalebna służba udziela głosu wierze i wyraża miłosierdzie Ojca, który czyni siebie bliskim wobec osób znajdujących się w potrzebie.
Naśladowanie Jezusa jest zaangażowaniem poważnym a jednocześnie radosnym. Wymaga radykalizmu i odwagi, by rozpoznać Boskiego Nauczyciela w najuboższym, odrzuconym przez życie i poświęcić się w służbie dla niego. Z tego względu wolontariusze służący ostatnim i potrzebującym ze względu na miłość Jezusa nie oczekują żadnego podziękowania i żadnej nagrody, ale rezygnują z tego wszystkiego, bo odkryli prawdziwą miłość. A każdy z nas może powiedzieć: Tak jak Pan wyszedł mi na spotkanie i pochylił się nade mną w chwili potrzeby, podobnie i ja wychodzę na spotkanie z Nim i pochylam się nad tymi, którzy utracili wiarę i żyją tak, jakby Boga nie było, nad młodymi pozbawionymi wartości i ideałów, nad rodzinami przeżywającymi kryzysy, nad chorymi i więźniami, uchodźcami i imigrantami, nad słabymi i bezbronnymi na ciele i na duchu, nad nieletnimi pozostawionymi sobie samym, podobnie jak nad osobami starszymi opuszczonymi w samotności. Wszędzie tam, gdzie jest wyciągnięta ręka, prosząca o pomoc, by powstać, tam powinna być nasza obecność i obecność Kościoła, która wspiera i daje nadzieję. Trzeba to czynić z żywą pamięcią wyciągniętej ręki nade mną, kiedy leżałem na ziemi.
Matka Teresa przez całe swoje życie była hojną szafarką Bożego miłosierdzia, stając się dyspozycyjną dla wszystkich poprzez przyjęcie i obronę życia ludzkiego, zarówno nienarodzonego jak i opuszczonego i odrzuconego. Zaangażowała się w obronę życia nieustannie głosząc, że „ten kto się jeszcze nie narodził jest najsłabszym, najmniejszym, najbiedniejszym”. Pochylała się nad osobami konającymi, pozostawionymi, by umrzeć na poboczu drogi, uznając godność, jaką obdarzył je Bóg; mówiła możnym ziemi, aby uznali swoje winy w obliczu zbrodni ubóstwa, które sami stworzyli. Miłosierdzie było dla niej „solą” nadającą smak każdemu z jej dzieł oraz „światłem” rozjaśniającym ciemności tych, którzy nie mieli nawet łez, aby opłakiwać swoje ubóstwo i cierpienie.
Jej misja na obrzeżach miast i na peryferiach egzystencjalnych pozostaje dzisiaj jako wymowne świadectwo bliskości Boga wobec najuboższych z ubogich. Dzisiaj przekazuję tę symboliczną postać kobiety i osoby konsekrowanej całemu światu wolontariatu: niech ona będzie waszym wzorem świętości! Myślę, że może nam być trudno nazywać ją „świętą”. Jej świętość jest tak bliska nas, tak czuła i owocna, że spontanicznie nadal będziemy ją nazywać „Matką Teresą”. Niech ta niestrudzona pracownica miłosierdzia pomaga nam zrozumieć coraz bardziej, że naszym jedynym kryterium działania jest bezinteresowna miłość, wolna od wszelkiej ideologii i od wszelkich ograniczeń, skierowana do wszystkich niezależenie od języka, kultury, rasy czy religii. Matka Teresa lubiła mawiać: „Być może nie znam ich języka, ale mogę się uśmiechnąć”. Nieśmy w sercu jej uśmiech i obdarzajmy nim tych, których spotkamy na naszej drodze, zwłaszcza cierpiących. W ten sposób otworzymy perspektywy radości i nadziei wielu ludziom przygnębionym oraz potrzebującym zrozumienia i czułości.
Mimo wszystko... "Ludzie... - Bóg bogaty w Miłosierdzie | Facebook
LITANIA DO ŚW. MATKI TERESY Z KALKUTY

Kyrie eleison. Chryste eleison. Kyrie eleison.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, Królowo Dziewic – módl się za nami.
Święta Maryjo, Królowo Miłosierdzia – módl się za nami.
Święta Maryjo, nasza Matko i opiekunko w potrzebie – módl się za nami.
Święta Matko Tereso, Misjonarko Miłości – módl się za nami,
Święta Matko Tereso, Oddana służbie bliźniemu w Chrystusie
Święta Matko Tereso, Wiernie naśladująca ubóstwo Jezusa
Święta Matko Tereso, Opiekunko ubogich i chorych – módl się za nami,
Święta Matko Tereso, Wyszukująca porzuconych i zagubionych
Święta Matko Tereso, Pocieszycielko wzgardzonych i zapomnianych
Święta Matko Tereso, Matko osieroconych i Siostro potrzebujących
Święta Matko Tereso, Źródło Bożej pociechy i wsparcia dla umierających
Święta Matko Tereso, Ratująca upadłych i zatwardziałych – módl się za nami,
Święta Matko Tereso, Pochylająca się z miłością nad każdym losem
Święta Matko Tereso, Szukająca Chrystusa w każdym człowieku
Święta Matko Tereso, Ucząca ofiarności aż do całopalnego daru z samego siebie
Święta Matko Tereso, Tworząca światowe dzieło Misjonarek Miłości
Święta Matko Tereso, Cicha i pokorna wobec ludzi
Święta Matko Tereso, Wierna i doskonała w pełnieniu Woli Bożej – módl się za nami,
JEZU, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam, Panie!
JEZU, który gładzisz grzechy świata, wysłuchaj nas, Panie!
JEZU, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami!
K.: Módl się za nami Święta Matko Tereso.
W.: Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się:
Panie nasz i Zbawco, Ty dałeś nam Świętą Matkę Teresę jako odbicie Twojej Miłosiernej Miłości do każdego człowieka i napełniłeś Ją gorliwością w walce o bliźnich, zwłaszcza tych najbiedniejszych i wzgardzonych przez świat. Napełnij nas gorącą potrzebą podążania drogami, które Święta Matka Teresa z miłości do Ciebie wytyczyła. Spraw, abyśmy za Jej wstawiennictwem potrafili umiejętnie wspierać bliźnich zarówno w potrzebach materialnych jak i duchowych. Niech Jej modlitwa wyprosi dla nas dar miłosiernej odpowiedzi na ich potrzeby, a także pokornego patrzenia na samych siebie, jako Twoje sługi nieużyteczne, które czynią tylko to, co jest ich obowiązkiem. Amen.