Jesus is Lord
During this difficult time of trial in the Catholic Church, please pray for healing and for God to give us holy priests and faithful Bishops in doing His Will.
Pozwólcie Ukochać się Bogu to tłumaczona z włoskiego przez Apostolstwo Maryjne w roku 1981 broszurka wydana w Mediolanie pod redakcją kierownika duchowego ks. Gobbiego – Don Renze Del Fante. Zawiera ona rozmowy anonimowej zakonnicy (klaryski-kapucynki) z Panem Jezusem. Książeczka nie ma imprimatur, ale jest dopuszczona przez Kościół do obiegu. „Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie, wszystko badajcie, a co szlachetne, zachowujcie”. Kontynuacja przez cały miesiąc Maryjny. Niech Wam wszystkim słowa Pana Jezusa zapadną do serca. Przylgnijmy do Niego i oddajmy Mu siebie i całe nasze życie. Zaufajmy Jego naukom i obietnicom. „Niech Pan Jezus uczyni mnie żertwą ofiarną za inne dusze, abym miłością bliźniego (aż po najwyższe poświęcenie) wykonał w praktyce Jego naukę. Abba Ojcze! Bądź uwielbiony we wszystkich dziełach swoich, w Twoim synu Jezusie Chrystusie, a przez Boga mojego Ducha Świętego, w Nim i przez Niego i dla Niego. Prowadź mnie tą wąską ścieżyną, abym strudzony, lecz szczęśliwy dotarł do ostatecznej nagrody, którą przygotowałeś wszystkim wiernym Tobie.” Z Panem Bogiem
 
Posted: 20 Mar 2014 10:26 AM PDT
REFLEKSJE WIELKOPOPSTNE 
      Św. Jan Maria Vianney, Kazania proboszcza z Ars,
1.

Dopuszcza się obmowy ten, kto bliźniemu zarzuca coś niesprawiedliwie, albo przypisuje mu wadę, której ten nie posiada. Ten rodzaj obmowy nazywamy oszczerstwem. Bo musicie wiedzieć, że obmowę od oszczerstwa dzieli nieraz tylko mały krok, odległość między nimi jest niewielka. Bo ludzie, kiedy usłyszą o bliźnim coś złego, wyolbrzymiają to, a gdy rzecz przejdzie przez języki kilku osób, nie jest już tym samym – i ten, kto ją pierwszy opowiedział, nie rozpoznałby jej, tyle porobiono w niej zmian i dodatków. […]

2. Dalej. Obmowy dopuszcza się ten, kto wyolbrzymia zło, jakiego dopuścił się bliźni. Bliźniemu powinęła się noga, a wy, zamiast okryć jego upadek płaszczem miłości, wyolbrzymiacie jeszcze w opowiadaniu jego rozmiary. Pracownik odpocznie sobie chwilę, a wy zaraz mówicie, że to nicpoń, leń, który okrada swojego chlebodawcę. Zdarzy się, że ktoś uszczknie kilka winogron na polu albo owoców w sadzie – czego naturalnie nie powinien robić – a wy zaraz opowiadacie o tym ludziom: że to złodziej, przed którym należy się mieć na baczności. Pięknie mówi na ten temat św. Franciszek Salezy: Nie wolno głosić, że ten czy ów jest pijakiem albo złodziejem, tylko dlatego, że go widzieliście raz pijanego albo wyciągającego rękę po cudzą własność. Noe i Lot upili się przypadkowo jeden raz; a przecież ani jeden, ani drugi nie był pijakiem. Św. Piotr nie był bluźniercą, choć jeden raz zaparł się Chrystusa. A więc osoba, która dopuściła się występku jeden raz – a choćby i kilka razy – nie może uchodzić za nałogowca. Szymon Trędowaty, widząc Chrystusa Pana płaczącą Magdalenę, mówił: Gdyby ten człowiek był prorokiem, wiedziałby, że ta niewiasta jest grzesznicą. I bardzo się pomylił tak twierdząc, bo Magdalena nie była już grzesznicą, ale świętą pokutnicą, która otrzymała przebaczenie grzechów. Pyszny faryzeusz przechwalał się głośno w świątyni swoimi dobrymi uczynkami, dziękując Bogu, że nie jest cudzołożnikiem, człowiekiem niesprawiedliwym ani złodziejem, jako i ten celnik. – Ale pomylił się, bo w tej chwili celnik był już usprawiedliwiony. Miłosierdzie Boże jest tak wielkie, że w jednej chwili przebacza pokutującym najcięższe grzechy i dlatego nie możemy twierdzić, że ten, kto wczoraj był grzesznikiem, jest nim także i dzisiaj.
3. Popełnia też obmowę ten, kto bez dostatecznego powodu wyjawia ukryty błąd albo winę bliźniego. Kto postępuje w ten sposób, wykracza przeciwko cnocie miłości, którą Bóg tak gorąco zaleca. Zresztą zdrowy rozum mówi, że tego, co nam nie jest miłe, nie powinniśmy robić bliźniemu. Czy byłoby nam przyjemnie, gdyby ktoś mówił ludziom o naszych ukrytych błędach? Dobre imię jest cenniejsze niż majątek, a to imię ginie, jeżeli ujawniamy ukryte błędy jednostek lub rodzin.
4. Obmową jest, kiedy ktoś tłumaczy sobie na niekorzyść uczynki bliźniego. Są ludzie, którzy niby pająki najlepszą rzecz zamieniają w truciznę. Biedny jest człowiek, który dostanie się na języki obmawiających, bo jest jak ziarno, które wpadło pod koło młyńskie: zostanie zmiażdżony i poszarpany w kawałki. Ludzie złośliwi przypisują nam nieraz najgorsze zamiary, które nigdy nie postały nam w głowie. Jeśli modlimy się pobożnie i spełniamy obowiązki naszej świętej wiary, często nazywają nas obłudnikami i mówią, że jesteśmy aniołami w kościele, a diabłami w domu. Kiedy spełniamy dobre uczynki, myślą sobie, że kierujemy się pychą, że chcemy, żeby nas widziano i chwalono. Usuwanie się od świata nazywają dziwactwem, słabością i ciemnotą umysłu, oszczędność – skąpstwem. […]
5. Nieraz można popełnić obmowę nawet milczeniem.  Chwalą w waszej obecności jakąś osobę, którą znacie. Wy nic na to nie mówicie albo chwalicie ją oszczędnie. Z waszego milczenia ludzie wyciągają wniosek, że wiecie o niej coś złego. Czasem dopuszczamy się obmowy nawet przez współczucie. „Szkoda – mówi ktoś na przykład – że ta osoba dała się uwieść. Nie chce mi się w to wierzyć.” Św. Franciszek nazywa taką obmowę zatrutą strzałą, którą ktoś zanurza w oliwie, żeby tym gładziej raniła. Kto uśmiecha się znacząco, potrząsa głową, kto mówi „ale”, ten nieraz także bardzo szkodzi dobremu imieniu bliźniego.
Najbardziej przykra w skutkach jest obmowa wtedy, kiedy ktoś donosi drugiemu o tym, co o nim mówił kto inny. Stąd bowiem biorą początek nienawiść, zemsta, gniew, który trwa nieraz aż do śmierci. Dlatego Duch Święty umieszcza takie doniesienia wśród siedmiu rzeczy, którymi brzydzi się Bóg. […]
Z grzechów obmowy trzeba się dokładnie wyspowiadać i powiedzieć, czy mówiliśmy o bliźnim źle z lekkomyślności, czy z nienawiści lub zemsty? Czy chcieliśmy przez to zaszkodzić czyjemuś dobremu imieniu? Kogo obmawialiśmy: czy przełożonego, czy osobę równą stanowiskiem, czy duchownego, czy świeckiego? Wobec ilu osób miała miejsce obmowa?

Modlitwa o pokój serca 
PANIE, daj mi pokój serca.
Oddal ode mnie gniew, nienawiść, pragnienie zemsty.
Modlę się za tych, którzy mnie zranili słowem, czynem, obojętnością, niezrozumieniem.
Proszę też za tymi, którymi ja zadałem ból.
Pomóż mi wejść jak najszybciej na drogę pojednania bez dramatyzowania sytuacji i formułowania oskarżeń.
Daj mi siłę, bym umiał przebaczyć.
JEZU, który powiedziałeś „błogosławieni cisi”, uciszaj moje wewnętrzne burze i pomóż mi lepiej rozumieć siebie.
Powiedziałeś „błogosławieni, którzy wprowadzają pokój”, uczyń ze mnie człowieka wnoszącego pokój, a nie zamęt.
Niech „nad moim gniewem nie zachodzi słońce”. Nie chcę „dawać miejsca diabłu” (Ef 4, 26).
Bóg nie stworzył śmierci…
 Istnieją dwa rodzaje śmierci. Tłumaczyłem to już. Jest mała śmierć, która zabiera was z ziemi i uwalnia waszego ducha od ciała. I jest wielka śmierć, która zabija to, co nieśmiertelne – waszego ducha. Z pierwszej śmierci zmartwychwstaniecie, ale na wieki nie będzie ożywienia ze śmierci drugiej. Będziecie na zawsze odłączeni od życia, czyli odłączeni od Boga, waszego Życia.
Jesteście głupsi od zwierząt, które – posłuszne instynktowi – umieją kierować sobą w sprawach karmienia, łączenia się w pary, wybierania miejsca zamieszkania. Wy – przeciwnie, przez swe ciągłe nieposłuszeństwo porządkowi naturalnemu i nadnaturalnemu, często zadajecie sobie sami śmierć pierwszą i drugą. Brak powściągliwości, nadużycia, nieroztropność, głupie mody, przyjemności, wady zabijają wasze ciało jak różne rodzaje broni, które w gorączce kierujecie przeciw sobie. Wady i grzechy zabijają następnie waszą duszę. Dlatego mówię wam: „Nie szukajcie śmierci w błędach życiowych ani zguby z powodu dzieł swoich rąk.”
Powiedziałem wam: Bóg stworzył wszystko, ale nie stworzył śmierci. Dziełem Jego jest słońce, jaśniejące od wieków i od tysiącleci. Dziełem Jego jest morze ujęte w granice, na kuli krążącej w przestworzach. Dziełem Jego są niezliczone gwiazdy, które sprawiają, że firmament podobny jest do przestrzeni zasypanej klejnotami. Dziełem Jego są zwierzęta i rośliny, od ogromnych, jak słoń i baobab, po delikatne, jak muszka o lekkich skrzydłach lub wątły komar na krzewie poziomki. Jego dziełem jesteście wy, ludzie o sercu twardszym od jaspisu i języku ostrzejszym od diamentu. Stworzeni i ukryci przez Wiecznego we wnętrznościach ziemi myśl macie ciemniejszą od węgla. Stworzeni w ziemskich sferach z rozpadu tysiącleci, inteligencję macie mocną jak orzeł w przestworzach, lecz wolę – upartą i buntowniczą jak małpa.
Ale śmierci Bóg nie stworzył. Zrodziła się z waszych zaślubin z diabłem. Wasz ojciec, w porządku czasu ziemskiego, Adam, zrodził ją jeszcze przed zrodzeniem syna. Zrodził ją tego dnia, kiedy – słaby wobec słabości niewiasty – poddał się jej zwiedzionej woli i zgrzeszył w dziedzinie, w której nigdy nie miał zgrzeszyć. Popełnił grzech przy syku Węża, przy łzach i płonieniu się aniołów. Jednak mała śmierć nie jest wielkim złem, kiedy wraz z nią ciało opada jak liść, który zakończył swój cykl istnienia. Jest nawet dobrem, gdyż unosi was tam, gdzie macie być i gdzie oczekuje was Ojciec.
Jak Bóg nie uczynił śmierci ciała, tak nie uczynił śmierci ducha. A nawet posłał wiecznego Wskrzesiciela, Swego Syna, aby wam dać Życie, kiedy już jesteście martwi. Cud wskrzeszenia Łazarza, młodzieńca z Nain i córki Jaira nie był tak wielki. Oni zasnęli, Ja ich zbudziłem. Wielki był cud wskrzeszenia Magdaleny, Zacheusza, Dyzmy, Longina – martwych duchowo. Ja uczyniłem z nich „żyjących w Panu”.
Być żyjącym w Panu! Od tego nie ma nic piękniejszego, większego, trwalszego, wspanialszego. Wierzcie, o dzieci, i usiłujcie być „żyjącymi”. Żywymi w Bogu Jedynym w Trójcy, żyjącymi w Ojcu, żyjącymi na wieki.
Nazywacie ziemię piekłem. Choć uczyniliście ją piekielną przez wasze okrutne systemy, to ona jest rajem w porównaniu z siedzibą szatana. Nie dawajcie swemu duchowi piekła jako ostatecznej mety. Dajcie mu Boga, który jest Rajem dla waszego ducha. Pozostawcie piekło piekielnym, potępionym, przeklętym, którzy odrzucili Życie jako wstrętny pokarm dla ich zepsutych serc i przyjęli śmierć, której byli warci.
Gdyby się wszystko kończyło na ziemi, gdyby się było złym przez ten krótki czas, nie byłoby to jeszcze wielkim złem. Ludzie szybko by o tym zapomnieli, gdyż wspomnienie jest jak obłok dymu, który się szybko rozwiewa. Jednak ziemia nie jest wszystkim. Wszystko jest gdzie indziej. I w tym „wszystkim” odnajdziecie to, czego dokonaliście na ziemi.
Nic nie pozostanie bez sądu. Myślcie o tym. I nie trwońcie, jak niedorozwinięci, środków, jakie wam Bóg dał, lecz czyńcie je owocnymi dla waszej nieśmiertelności. Nie umierają ci, którzy żyli w Panu. To, co tu, w dole, było bólem, upokorzeniem, próbą, zamieni się dla nich tam, w górze, w nagrodę, w tryumf, w radość.
I nie myślcie, że Bóg jest niesprawiedliwy w rozdzielaniu dóbr ziemskich i czasu trwania życia. Tak myślą ci, którzy oddalili się od Boga. Żyjący w Panu uznają za radość wyrzeczenia, cierpienia, choroby, przedwczesną śmierć. We wszystkim bowiem widzą rękę Ojca, który ich kocha i może im dawać tylko to, co pożyteczne i dobre. Tego udzielał zresztą Mnie, Swemu Synowi. Oni, już poza tym światem, myślą i pragną jedynie chwały Boga i Bóg przyoblecze ich chwałą na wieczność. 
Źli zostaną zapomniani lub będą wspominani ze wstrętem, lecz świętych, sprawiedliwych, synów Boga otoczy kult trwały i święty. O Swych umiłowanych bowiem Pan się troszczy. Zabiega nie tylko o danie im radości w Niebie, czyli samego Siebie, lecz sprawia, że i ludzie oddają im prawdziwą cześć. I duch świętego, na oczach i w umysłach ludzi, rozbłyska jak nowa gwiazda.       
Z „Przygotowania na spotkanie z Ojcem”
Maria Valtorta
PRZYGOTOWANIE NA SPOTKANIE Z OJCEM

ISBN: 83-86092-73-4
objętość: 48 strony (format: 105 x 145 mm)